Katastrofa w Czarnobylu

Niewielkie miasto Czarnobyl na Ukrainie w 1986 roku było zamieszkane przez około 15 tysięcy ludzi, a pobliska Prypeć przez około 50 tysięcy. Były to miasta zasiedlone głównie przez pracowników pobliskiej Elektrowni Jądrowej im. Włodzimierza Lenina. Życie toczyło się tam spokojnie i w równowadze, mieszkańcy przygotowywali się powoli do Święta Pracy i pochodów majowych, gdy feralnego dnia 26 kwietnia w elektrowni doszło do największej katastrofy jądrowej w historii świata. Życie tych wszystkich ludzi zmieniło się na zawsze i w umysłach większości mieszkańców krajów Europy awaria zasadziła ziarno strachu przed energią nuklearną, którego przez dziesięciolecia nie udało się wyplewić.

Przypadki czy błędy?

Dzień wcześniej, 25 kwietnia personel Czarnobylskiej Elektrowni Atomowej pod przewodnictwem zastępcy naczelnego inżyniera – Anatolija Diatłowa dostał zgodę na przeprowadzenie ważnego eksperymentu na reaktorze nr 4. Polegał on na wykazaniu, jak długo w sytuacji awaryjnej, po ustaniu napędzania turbin generatorów parą z reaktora, energia kinetyczna ich ruchu obrotowego produkuje wystarczającą ilość energii elektrycznej dla potrzeb awaryjnego sterowania reaktorem. Czas ten byłby potrzebny by uruchomić system awaryjnego zasilania elektrycznego sterowania reaktorem, czyli mały generator elektryczny napędzany przez silnik spalinowy. Uważano tą próbę za całkowicie bezpieczną i nieryzykowną.
Zespół zmiany nocnej, który nadzorował eksperyment składał się ze : starszego inżyniera kontroli Leonida Toptunowa, szefa zmiany Aleksandra Akimowa oraz mającego pieczę nad wszystkim Anatolija Diatłowa, który był jednym z czołowych radzieckich inżynierów atomistów. Kontrowersyjny i działający w ostrym reżimie człowiek, zawsze twardo stawał po stronie swoich racji, co było jednym z głównych przyczyn katastrofalnego rozwoju wydarzeń w sterowni reaktora nr 4.

Ekipa ta według pierwotnych planów miała nadzorować w nocy jedynie pracę wyłączonego już za dnia reaktora. Jednak zmiana planów (spowodowana żądaniem dyspozytorni w Kijowie) zaowocowała opóźnieniem eksperymentu, w związku z tym pracownicy zmiany nocnej przejęli całą procedurę nie będąc przygotowanym na napotkane warunki, a przekazane im opisy pełne były ręcznych poprawek i skreśleń. Innym znaczącym niedopatrzeniem było niepowiadomienie przez zarząd personelu o wadach reaktorów typu RBMK-1000 pracujących w elektrowni, np. o ich niestabilności przy małej mocy lub wadliwych prętach kontrolnych, wpuszczanych do jądra reaktora. Przy takich mankamentach technicznych i dodatkowo przy wyłączeniu przez pracowników niektórych systemów awaryjnych, m.in. automatycznego wygaszania reaktora, eksperyment nigdy nie powinien się odbyć. Lecz pod naciskami radzieckiego Zarządu Energii Atomowej i naczelnego inżyniera, Leonid Toptunow 26 kwietnia o godzinie 00.30 rozpoczął do niego przygotowania na reaktorze nr.4. Próbował zredukować jego moc z nominalnej (3,2GW) do założonej (0,7-1,0GW), lecz przez nieuwagę zaniżył ją za bardzo uzyskując tylko 10 MW. Doszło przez to do nadmiernego wydzielania ksenonu-135, co przy przy braku urządzeń kontrolnych wykrywających takie zdarzenia, zmusiło inżynierów do kolejnego błędu: wysunęli pręty kontrolne z jądra, próbując zwiększyć moc na powrót do co najmniej 200 MW. W takich sytuacjach powinno się wyłączyć całkowicie reaktor na 24 godziny. Gdy udało się uzyskać 200 MW Diatłow, zgodnie z planem, rozkazał zwiększyć obieg wody chłodzącej (mimo sprzeciwu Toptunowa, który wiedział, że nie wolno kontynuować eksperymentu z mocą trzykrotnie niższą, niż powinna), co przy dalszym wysuwaniu prętów kontrolnych i „zatruciu ksenonowym” spowodowało niestabilność i zupełną utratę kontroli nad reaktorem.

Siódmy stopień w skali INES

Niedopracowany eksperyment rozpoczął się o godzinie 01.23. Dyspozytornia, niezdająca sobie sprawy ze ogromnego niebezpieczeństwa niestabilności reaktora wyłączyła przepływ pary do turbin. Przejdą one na wolne obroty i włączą się automatycznie rezerwowe generatory dieslowskie, lecz zanim to nastąpi upłynie około 40 sekund. W tym czasie przepływ wody chłodzącej zaczyna maleć, co powoduje gigantyczny wzrost temperatury. Przekroczona została maksymalna szybkość pracy reaktora i temperatura oraz moc rosły w lawinowym tempie. Powstawało coraz więcej pary z coraz mniejszej ilości wody i z każdą sekunda rosło ciśnienie, które zaczęło wysadzać 350-kilogramowe pokrywy prętów paliwowych. W takiej sytuacji powinien zadziałać automatyczny system bezpieczeństwa, lecz zadecydowano o jego wyłączeniu przed rozpoczęciem eksperymentu.
Kilkadziesiąt sekund później Akimow awaryjnie uruchamia procedurę AZ-5, która całkowicie opuszcza pręty z borem, by obniżyć moc, lecz powoduje to nieprzewidziany i straszliwy w skutkach efekt. Zamiast obniżyć, wadliwy grafit na końcówkach prętów uderzeniowo zwiększa moc reaktora nawet kilkaset razy, osiągając 30 GW. Był to poziom dziesięciokrotnie większy od dopuszczalnego. Ciśnienia nie da się już opanować i rozrywa 50 kanałów paliwowych oraz rury z wodą chłodzącą. Paliwo zaczyna się topić i wpadać do zalegającej na dnie wody. 20 sekund po uruchomieniu procedury AZ-5 nastąpiła pierwsza eksplozja pary, spowodowana zbyt dużym wzrostem ciśnienia w reaktorze. 1200 tonowa biologiczna pokrywa reaktora została wysadzona i to pozwoliło zassać do jego wnętrza powietrze. To powoduje kilka sekund później drugą, mocniejszą eksplozję, która niszczy budynek czwartego reaktora. Kilka ton grafitowych bloków izolujących reaktor zapaliło się, uwalniając do atmosfery 50 ton izotopów promieniotwórczych, w tym najgroźniejszych – jodu-131 i cezu-135.
Radioaktywna chmura osiągająca wysokość 2 kilometrów i rozprzestrzeniła się po znacznych połaciach półkuli północnej, a część obszarów Ukrainy, Białorusi i Rosji uległo skażeniu promieniotwórczemu. Zmyty deszczem i rozwiany wiatrem radioaktywny pył osiadał na wszystkim, co było w jego zasięgu, na budynkach, samochodach, roślinach, zwierzętach i ludziach.
Poziom promieniowania wokół elektrowni oceniało się na poziomie 5,6 rentgena na sekundę, gdzie naturalne promieniowanie jest miliony razy mniejsze. Dawka śmiertelna to około 500 rentgenów w czasie 5 godzin, co oznacza, że niezabezpieczeni w żaden sposób pracownicy przyjęli ją w ciągu kilku minut. Radioaktywny pył wypełnił cały budynek i sterownie elektrowni, a pracownicy nawet nie byli świadomi jak wielką dawkę promieniowania przyjmują.

„I nie widziałem ich więcej…”

Akcja ratownicza była bardzo utrudniona przez niewiedzę o takiego typu awariach oraz brak odpowiedniego sprzętu potrzebnego do usuwania skutków katastrofy. Pierwsza na miejscu pojawiła się jednostka straży pożarnej pod komendą porucznika Władymira Prawika. On i żaden z jego ludzi nie został powiadomiony o niebezpieczeństwie wynikającym z promieniowania. Istnieje też możliwość, że byli błędnie poinformowani jedynie o pożarze instalacji elektrycznych. W ciągu kilku godzin na miejscu stawiły się również jednostki z Prypeci, Kijowa i okręgu kijowskiego. Łącznie było to 81 wozów strażackich różnego typu. O godzinie 5:00 wszystkie ogniska pożarowe, zarówno te w zgliszczach IV bloku, jak i te na dachu III bloku zostały ugaszone. Walka z ogniem zakończyła się, rozpoczęła się teraz o wiele trudniejsza walka z niewidzialnym wrogiem – promieniowaniem.

Gdy po kilkunastu godzinach udało się w większym stopniu opanować sytuację, i poczynić ustalenia odnośnie zaistniałych faktów, rozpoczęła się operacja, mająca na celu schłodzenie rumowiska reaktora oraz ograniczenie emisji substancji promieniotwórczych do atmosfery. W pierwszej fazie, rozpoczętej 28 kwietnia, zrealizowano to poprzez „bombardowanie” reaktora (z latających nad nim śmigłowców floty gen. Antoczkina) tysiącami ton piasku, boru, dolomitu, gliny i ołowiu. Pod wpływem wysokiej temperatury materiały stopiły się razem, tworząc zwartą masę, przedostającą się do zbiorników wodnych pod reaktorem. Gdyby lawa zetknęła się z wodą, doszłoby do jeszcze większej eksplozji, której skutki można porównywać do wybuchu dużej bomby atomowej. Po czymś takim cała Europa nie nadawałaby się do zamieszkania. Trzeba było jak najszybciej zatrzymać ten proces.

W ciągu następnych kilku dni wezwano setki wozów strażackich by wypompować wodę, lecz trwało to zbyt długo i 12 maja rozpoczęto realizację pomysłu wtłoczenia do zniszczonej hali ciekłego azotu, co miało stłumić pożar i reakcję łańcuchową. Do tego celu zaangażowano górników z Tuły . W ciągu miesiąca i czterech dni, począwszy od 13 maja łącznie ok. 10 tysięcy górników wykopało pod elektrownią tunel, o długości 150 metrów, prowadzący z bloku reaktora nr 3 do bloku reaktora nr 4, zaś pod nim wykopali komorę o wysokości 2 metrów i długości ścian po 30 metrów, w której miał stanąć skomplikowany system chłodzenia ciekłym azotem. Górnicy pracowali nieprzerwanie dzień i noc kopiąc 13 metrów tunelu dziennie (trzy razy szybciej niż w normalnych warunkach pracy). W trakcie prac temperatura reaktora spadła (głównie w wyniku zasypania go 2400 tonami ołowiu) i postanowiono ostatecznie nie montować systemu, a do komory wtłoczono beton, aby wzmocnić strukturę podłoża reaktora. Dzięki betonowej „poduszce” lawa nie miała gdzie się już przedostać i pozostała tam już na zawsze. W ten sposób zażegnano niebezpieczeństwo wybuchu, lecz kosztowało to zdrowie i życie setek ludzi pracujących w tunelu.
Jeden ze strażaków, którzy brali udział w akcji ratowniczej, relacjonował później:

O promieniowaniu nie wiedzieliśmy prawie nic. Nawet ci, co pracowali tu wcześniej, nie mieli pojęcia. W pojazdach nie było wody, więc Misza napełnił zbiorniki i wycelowaliśmy strumień w górę. Potem ci chłopcy, którzy niedługo potem umarli, poszli na dach – Waszczyk Kolia, Wołodia Prawik i inni… Wspięli się po drabinie… i nie widziałem ich więcej

A Władymir Naumow, jeden z górników kopiących tunel opisywał później warunki pracy:

Pracowaliśmy bez żadnych urządzeń ochronnych. Górnicy nie mogli używać masek bo już po kilku minutach wilgotniały filtry, a nowych nie było. Wszyscy je ściągali i pracowali bez masek. Ściągali też koszule. Piliśmy także wodę z otwartych butelek, a to naprawdę źle bo wprowadzaliśmy do organizmów radioaktywne cząsteczki

Bio-roboty i Sarkofag

Po zażegnaniu niebezpieczeństwa ogromnego wybuchu trzeba było rozpocząć przygotowania do odizolowania zniszczonego reaktora, tak aby zahamować uwalnianie radioaktywnych izotopów do atmosfery. Wpierw jednak trzeba było sprzątnąć gruz i szczątki reaktora porozrzucane wokół elektrowni i tkwiące na dachu. Początkowo do pracy były wysyłane zdalnie sterowane bezzałogowe maszyny, jednak w skutek wysokiego promieniowania po krótkim czasie ich elektronika psuła się i stawały się bezużyteczne. Nie mając innego wyjścia, do pracy w przeciągu siedmiu miesięcy wysłano armię kilkuset tysięcy ludzi (w większości cywilów, w mniejszej ilości żołnierzy), zwanych Likwidatorami lub Bio-robotami. Ich zadaniem było spryskiwanie strefy skażenia specjalnymi preparatami unieszkodliwiającymi promieniowanie, niszczenie i zakopywanie pod ziemią silnie radioaktywnych miejsc (np. niektóre wioski czy też tzw. Czerwony Las, który został wycięty i zakopany na głębokości kilku metrów). Ustawiali także tabliczki informujące o promieniowaniu i wyznaczali granice Strefy Zamkniętej. Najważniejszym jednak ich zadaniem było usuwanie gruzu i szczątków reaktora z dachów elektrowni. Poziom promieniowania był na nich zabójczo wysoki (do 12 tysięcy rentgenów na godzinę), co powodowało, że mogli oni przebywać na górze tylko do 45 sekund. W tym krótkim czasie zgarniali szuflami jak najwięcej radioaktywnego gruzu i spychali go na dół, gdzie następnie był on zakopywany w ziemi i zalewany betonem. Likwidatorzy nie byli ubrani w żadne kombinezony ochronne, ponieważ takich po prostu nie było, musieli sami konstruować stroje z ołowianymi elementami. Wszystko co dotykali i po czym stawiali kroki przepalało promieniowanie. Po skończonej kilkudziesięciusekundowej pracy każdy obowiązkowo musiał szorować się co najmniej przez pół godziny szarym mydłem pod bieżącą woda, by żadne radioaktywne cząsteczki nie zostawały na ciele. Lecz było do daremne, każda minuta spędzona na dachu i każdy oddech już uczyniły ogromne spustoszenie w ich organizmach.

Gdy radioaktywny gruz został całkowicie sprzątnięty, zaczęto wdrażać plan budowy budowli osłaniającej zniszczony reaktor. Zaprojektowano i wybudowano unikatową budowlę składającą się z 400 tysiącach metrów sześciennych betonu oraz 7300 ton metalowych elementów, nazwaną Sarkofagiem. Ma on 66 metrów wysokości i długość 177 metrów. Dzisiaj, po upływie ponad dwudziestu lat po katastrofie, sarkofag jest już zniszczony przez czas i czynniki atmosferyczne. Do 2014 roku ma zostać wybudowana nowa konstrukcja, wewnątrz której automatyczne dźwigi mają zdemontować stare zabezpieczenia.

Szacuje się, że przy całej operacji usuwania skutków katastrofy, sprzątania i budowania sarkofagu uczestniczyło ponad milion ludzi (strażacy, Obrona Cywilna, sztab medyczny, robotnicy budowlani, architekci, woskowi, górnicy i inni), co czyni całą operację jedną z największych akcji ratowniczych w XX wieku.

Niewidzialna śmierć

Śmiertelne żniwo Czarnobyla, choć przerażające, okazało się dużo mniejsze niż wówczas się wydawało. Do dzisiaj krążą pogłoski o dziesiątkach, a nawet setkach tysięcy bezpośrednich ofiar wybuchu i krótkiego okresu później. Lecz są to liczby mocno zawyżone, po części przez cenzurę w ZSRR i brak rzetelnych informacji dla Europy i świata od ówczesnych władz. Do dzisiaj dokładna liczba ofiar budzi kontrowersje, lecz najbardziej wiarygodne są dane Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, która informuje o 50 osobach bezpośrednio zmarłych w wyniku katastrofy i 4 tysiącach możliwych zgonów na choroby związane z promieniowaniem. U 134 pracowników usuwających skutki awarii rozwinęła się choroba popromienna, 28 z nich zmarło w roku katastrofy, a od 1987 do 2004 roku zmarło następnych 19. Szacuje się, że zmarły również setki górników pracujących przy kopaniu tunelu pod reaktorem a kolejni odczuwali kłopoty zdrowotne do końca życia. Dodatkowo zginęła nieznana liczba ratowników śmiercią tragiczną, niezwiązaną z promieniowaniem, np. w wypadkach budowlanych w akcji zabezpieczającej reaktor lub w najbardziej spektakularnym wypadku śmigłowca, w którym cała jego załoga zginęła.
Eksplozja na skutek awarii w Elektrowni Atomowej w Czarnobylu uwolniła do atmosfery dziesięciokrotnie więcej materiałów radioaktywnych niż wybuch bomby atomowej w Hiroszimie, co odbiło się na zdrowiu mieszkańców całego świata. Naukowcy spodziewają się około 10 tysięcy zachorowań na raka tarczycy w Rosji a 50 tysięcy w Europie i na świecie. Do tej pory szacuje się, że wystąpiło już 4 tysiące zachorowań, w tym 20 śmiertelnych. Potwierdzone jest około 10 tysięcy deformacji płodów i śmierci blisko 5 tysięcy niemowląt. Jednak do tej pory nie zaobserwowano jakichkolwiek negatywnych skutków wśród dzieci urodzonych po awarii.

Związek Czarnobyla, organizacja zrzeszająca likwidatorów elektrowni podaje, że 10% z ponad miliona osób pracujących przy procesie usuwania skutków katastrofy już nie żyje (20 lat po tragedii), a kolejnych 200 000 jest niepełnosprawnych. Współcześnie status osoby poszkodowanej w wyniku katastrofy w Czarnobylu posiada 1 milion dzieci i 2 miliony dorosłych.

Z trójki inżynierów przeprowadzających eksperyment najdłużej żył Anatolij Diatłow (skazany na 10 lat więzienia jako jeden z winnych katastrofy, nigdy nie przyznał się do swoich błędów w sterowni reaktora), który zmarł w 1995 roku na zawał serca. Leonid Toptunow i Aleksander Akimow zmarli dwa tygodnie po katastrofie w wyniku napromieniowania.

„Miasto widmo”

Mieszkańcy pobliskiej Prypeci dopiero nazajutrz po katastrofie usłyszeli oficjalny komunikat o awarii. Zorganizowano ewakuację 50 tysięcznego miasta oraz okolic w promieniu 30 kilometrów. Utworzono strefę zamkniętą mierzącą 2,5 tysiąca kilometrów, skąd wysiedlono wszystkich mieszkańców i wyłączono z uprawy ponad 100 tysięcy hektarów ziemi rolnej. W promieniu 10 km od elektrowni utworzono strefę “szczególnego zagrożenia”, a w promieniu 30 km strefę “o najwyższym stopniu skażenia”. Dziś to miejsce nazywa się „Strefą” lub „Zoną”.

Miasto Prypeć jest niemalże skansenem ostatnich lat epoki radzieckiej. W opuszczonych budynkach znaleźć można jeszcze rzeczy pozostawione w pośpiechu przez jego byłych mieszkańców. W niektórych miejscach zobaczyć można przygotowania do Święta Pracy i uroczystych pochodów pierwszomajowych. Samo miasto oraz jego okolice pozostaną niezdatne do zamieszkania przez kilkanaście stuleci. Naukowcy oceniają, że radioaktywne elementy mogą ulec rozpadowi dopiero po co najmniej 900 latach, wówczas obszar ten będzie można uznać za bezpieczny do zamieszkania. Mimo iż nielegalny wjazd do strefy jest praktycznie niemożliwy, to przez lata od katastrofy regularnie plądrowano i niszczono Prypeć. Swoje działanie odcisnął również nieubłagany ząb czasu. Obecnie Prypeć stanowi atrakcję turystyczną i coraz większe ilości osób odwiedzają to opuszczone, ale nie zapomniane miasto. Niektóre biura podróży organizują nawet wyprawy i wycieczki do Strefy Czarnobylskiej.

Z powodu dużych ilości jedzenia pozostawionych w pośpiechu przez mieszkańców, nastąpił duży wzrost gryzoni w opuszczonym mieście, co później zaowocowało przybywaniem do Zony kolejnych zwierząt łańcucha troficznego. Obecnie w lasach i opuszczonych wsiach oprócz dzików i lisów, można spotkać wilki, łosie, niedźwiedzie, bobry i inne zwierzęta, które wyginęły przed rokiem 1986 lub nie występowały tam w ogóle.

Echa Czarnobyla

Na faktach i wydarzeniach w Czarnobylu do dziś z kulturze występują odniesienia do katastrofy i okolic jej nastąpienia. Powstało niezliczona ilość książek o awarii oraz filmów dokumentalnych (emitowanych głównie na kanałach Discovery),np. Bitwa o Czarnobyl (z roku 2006), Dzieci Czarnobyla (1991) lub Alone in the Zone (Sam w Strefie, 2011). W 2012 powstał również horror „Reaktor Strachu”, którego akcja toczy się w Prypeci.
Można również sięgnąć po gry na komputery i konsole z serii S.T.A.L.K.E.R. tj. Cień Czarnobyla, Czyste Niebo oraz Zew Prypeci, w produkcji jest również kolejna część – S.T.A.L.K.E.R. 2. Nawiązanie do Czarnobyla można również znaleźć w grze Call of Duty 4:Modern Warfare.

Źródła:

  1. Filmy “Katastrofa w Czarnobylu”, “Bitwa o Czarnobyl”, “Czarnobyl – Życie w strefie śmierci”.
  2. Strony internetowe: czarnobyl1986.strefa.pl, wikipedia.pl, opuszczone.com, portalwiedzy.onet.pl, eioba.pl i inne.
Katastrofa w Czarnobylu
5.056
  • Czarnobyl – 1000 mil w Zonie
    Przedstawiamy relację z wyprawy do Zony, którą odbyli nasi użytkownicy - Seek-n-Explore i Lehoslav. Dziękujemy za ciekawe materiały i życzymy powodzenia w [...]
  • ANTYMIR – Zona zupełnie od nowa
    WKŁAD W ZONĘ Twórczość Andrieja Lewickiego czytelnicy z Polski znają dość słabo a to za sprawą tylko jednej wydanej w naszym [...]
  • Kroniki Zony: Stalkerska Sieć i PDA
    STALKERSKA SIEĆ Stalkerska Sieć — lokalna sieć komputerowa Zony do której podłączone są urządzenia PDA wszystkich stalkerów. Twórcy Stalkerskiej Sieci Po raz [...]
  • Kinot32 « 26 stycznia 2024, 17:44
    Mogli by nawet przesunąć na 2025, i tak by nie robiło różnicy
  • KarwaPL « 21 stycznia 2024, 7:56
    Ciekawe, ciekawe. Wypróbujemy z synem. Pzdr
  • KarwaPL « 17 stycznia 2024, 20:27
    Spodziewałem się tego, ale i tak jest trochę zawiedziony :-)) p.s. Odpalam Gamma zatem
  • KarwaPL « 22 grudnia 2023, 21:11
    Wzajemnie, Stalkerzy
  • KarwaPL « 17 grudnia 2023, 12:03
    W mordę nie mogę się już doczekać :-) p.s. Z Synem dalej gramy w Zew Prypeci

autor działu:

qcyk0015
qcyk0015
23.02.2013

ocena działu:

VN:R_U [1.8.0_1031]

Rating: 5.0/5 (6 votes cast)