„Zew Prypeci” to już trzecia odsłona jakże doskonałej serii gry S.T.A.L.K.E.R., zapowiedziana w kwietniu 2009 roku i po dość krótkim czasie wydana ( jeśli mamy patrzeć na pozostałe części – „Czyste Niebo” było parę razy przekładane, a sam „Cień Czarnobyla” powstawał od… 2002 roku (!), choć sam silnik X-Ray był już tworzony gdzieś rok lub dwa lata wcześniej). Wielu, naprawdę wielu fanów serii bało się zakupić produkt po takim niewypale, jakim było „Czyste Niebo”, wielu nie chciało kolejnego, odgrzewanego kotleta. Czy krótki czas produkcji gry negatywnie wpłynął na jakość? Czy przestarzały silnik „daje radę”? Czy opłaca się zagrać w trzecią część S.T.A.L.K.E.R.’a?
Na początek…
Gra tradycyjnie zaczyna się od intra, które – nie ukrywajmy – nie jest niczym ciekawym. To po prostu slajdy z „brudną” otoczką, które nie mogą konkurować ze świetnymi cut-scenkami, które mieliśmy w poprzednich częściach. Zakończenie jest wykonane tak samo, lecz to, co się nam w nim ukaże jest zależne od tego, jak graliśmy (coś jak w Gothic 3).
Tak czy siak, intro w ładny sposób streszcza historię i przeszłość m.in. Striełoka oraz mówi, kim jesteśmy, jaki mamy cel, po co przybiliśmy do Zony. W nowym S.T.A.L.K.E.R.’ze jesteśmy całkiem inną postacią – majorem Diegtiariowem, specjalnym agentem wysłanym przez SBU w sprawie odnalezienia zniszczonych helikopterów wojskowych oraz ewentualnie ocalałych. Operacja przeprowadzana przez owe helikoptery posiadała kryptonim „Tor Wodny”, i jak widać zakończyła się fiaskiem. Reszty fabuły nie zdradzę – po prostu sami jej doświadczcie.Żegnaj stara Zono!
Wszystkie stare lokacje z poprzednich części zostały odłożone na bok – po prostu stworzone nowe, większe. Czy to dobrze? Jak najbardziej! Właściwie mamy trzy ogromne lokacje, ale oprócz tego mamy podziemia prowadzące do Prypeci oraz jedno laboratorium, co daje nam 5 lokacji. Niby mało, lecz wielkość map w zupełności to wynagradza.
Opuszczoną stację kolejową Janow odwiedzimy troszkę później, gdy fabuła „popchnie” nas do przodu. Znajdziemy tutaj bazę stalkerów oraz dość sporą Fabrykę Jupiter, ale ją odwiedzimy w swoim czasie. Po przeczytaniu nazwy gry, można by domyślać się, iż akcja ma głównie rozgrywać się w Prypeci – po części jest to prawda, aczkolwiek by tam się dostać trzeba się bardzo natrudzić, co sprawia, że Prypeć dla gracza będzie wyjątkowym miejscem. Miejscem, które warte będzie wszystkich starań nałożonych, by do niej dotrzeć.
Prypeć jest dosłownie miastem duchów, w niczym nie jest podobna do Prypeci z „Cienia Czarnobyla”, co właściwie mnie cieszy, gdyż tam było zwykłe pole bitwy i masa Monolitian. Oczekiwałem zdewastowanego, opuszczonego miasta – Prypeć takim miejscem jest. GSC postarało się, by przykuć gracza do monitora i poczuł lekki dreszczyk. Nową Zonę odwiedza się naprawdę przyjemnie, osobiście większość czasu spędziłem na eksploracji. Stara Zona chyba została już pożegnana na stałe… Chyba.
Promieniowanie, artefakty, anomalie… czyli po staremu.
W „Zewie Prypeci” mamy takie same anomalie, co w poprzednich częściach, gry aczkolwiek są one troszkę inaczej wykonane. Natrafić można na różne „mini-wulkany”, albo kilkunastometrowe kratery w ziemi wypełnione anomaliami i artefaktami. Wygląda to bardzo ciekawie, choć i jest to z jednej strony ułatwienie, gdyż wiadomo, gdzie jest skupisko anomalii – niestety nie spotkamy ich ot tak sobie na drodze, jak to było w poprzednich S.T.A.L.K.E.R.’ach.
Troszkę majsterkowania
Powrócił również system ulepszania broni, kombinezonów oraz… hełmów lub masek gazowych! Tak, to nowość, bo teraz poza kombinezonem mamy do wyboru również maski gazowe lub inny przedmiot ochraniający głowę. Możemy je spokojnie łączyć z kombinezonami, które nie mają zintegrowanych osłon na głowę.
Poza główną fabułą…
…mamy po prostu doskonałe w każdym calu zadania poboczne, które są największym plusem tej produkcji. W sumie jest ich 70, a ukończenie zajmuje spory kawałek czasu, są różnorodne, ciekawe, nie są tak proste. Aż dziw, że GSC dopiero w tej części zaimplementowało taki pomysł. Twórcy postarali się o ciekawe zrealizowanie większości zadań, by były możliwe do ukończenia w różny sposób, który zależny będzie w całości od gracza.
Zew Prypeci zajął mi około 25 h niesamowitej i klimatycznej rozgrywki, a to wszystko dzięki uzupełnieniu gry tak świetnymi zadaniami pobocznymi, jak i głównymi, które wraz z postępami w grze nabierają tempa i dynamizmu. Po ukończeniu fabuły twórcy przewidzieli dla nas tryb „Freeplay”.
Stare pomysły i nie tylko!
Przede wszystkim, co od razu się rzuca w oczy to nowy interfejs do którego dodane są 4 sloty na przedmioty „szybkiego użycia” dzięki skrótom klawiszowym (domyślnie od F1 do F4). Rozwiązanie bardzo miłe i przydatne, gdyż możemy przypisać niemalże każdy przedmiot . Prócz tego doszły tzw. „Achievementy” czyli odznaki za różne osiągnięcia. „Achievementy” pojawiają się również w multiplayerze (w którego niestety za bardzo nie mogłem pograć z racji kiepskich pingów…). Ciekawostką jest też nowe nastawienie frakcji do siebie. Wolność i Powinność nie są już tak nieprzyjacielscy i mają wspólną bazę i w sumie na tym się kończy, bo poza bazą nadal panuje między nimi wojna. Bandyci o dziwo są do nas nastawieni neutralnie. Przez tą nieobecność Striełoka w Zonie strasznie dużo się zmieniło…Dawno temu w okolicach roku 2004-2005 była mowa o dodaniu do gry takich mutantów, jak Burer oraz Chimera. Nieoficjalne były one w Cieniu Czarnobyla, lecz prawidłowo zaimplementowane do kodu zostały dopiero w tej części. Co zostało zmienione? Właściwie nic, poza paroma drobiazgami. To, że w grze jest Chimera przełknę, bo czasami walka jest wymagająca i ciekawa, ale po czasie po prostu irytuje swoim skakaniem… Burer według mnie jest porażką… marnuje się na niego masę amunicji, jest wkurzający, irytujący, śmieszny, nie pasuje do klimatu gry. Wszystko byłoby ok, gdyby był odrobinę słabszy oraz nie przesadzał z wyrzucaniem broni (szukanie swojej super pukawki, to nie jest fajna sprawa…)
Spodobały mi się wstawki filmowe wygenerowane na silniku gry. Podobne rzeczy mogliśmy ujrzeć również parę lat temu, a teraz w końcu weszły w życie. Nie są może to jakieś skomplikowane wstawki, ale rekompensują one choć trochę kiepskie intro oraz outro.
Mamy nawet nowy system autozapisu. Świetnie się sprawdza, robi dużo save’ów (w odpowiednim miejscu oraz czasie) i jest przydatny dla zapominalskich, którym umyka z pamięci stuknąć F5. ;)
W końcu po tylu latach przeczytać ten wpis – świetne uczucie :)
Jest 80%, zaraz odpalam
super sprawa, tak trzymać!!11!
SUPER! Nie moge się doczekać! :D
Hell yeah!