Big Hero 6Bajka bardzo ładna. Bardzo, bardzo ładna. Oprawa jest po prostu pierwszorzędna. Aż chciałbym zagrać w grę rozgrywającą się w tych dekoracjach. Jest bardzo kolorowo, oświetlenie jest doskonałe, design i styl graficzny jest bardzo przyjemny dla oka. Nie jestem pewien gdzie właściwie toczy się akcja, w każdym razie to jest Ziemia w dość niedalekiej przyszłości. Są komputery z holograficznymi ekranami i roboty i futurystyczne technologie. Postacie są kreskówkowo przerysowane ale tylko po to, żeby uwyraźnić rysy i "wypisać na twarzy" charaktery bohaterów. Bardzo dobrze wszystko zanimowano, szczególnie pozy, ruchy oraz płaszcz jednej z postaci.
Udźwiękowienie to również pierwsza klasa. Zarówno głosy postaci jak i dźwięki otoczenia są bardzo dobre. Muzyka niestety nie zapada w pamięć, jest typowa dla tego typu filmów, oglądałem to wczoraj i dzisiaj już jej nie pamiętam.
Big Hero 6 jest przepełniony humorem, raz gorszym raz lepszym. W niektórych momentach rozbolał mnie brzuch od śmiechu.
W innych miejscach robiłem facepalma widząc i słysząc ograne po tysiąckroć gagi i żarty.
Są tutaj również poważniejsze tony. Poważnie poważniejsze. Byłem zaskoczony, że się odważyli.
O co chodzi w historii? Główny bohater jest młodocianym geniuszem robotyki. Praktycznie jest reinkarnacją Tonego Starka. Ma starszego brata, który z kolei jest doskonałym programistą. Starszy brat chodzi na studia, ma tam grupę równie genialnych przyjaciół oraz równie genialnego profesora. A potem robi się z filmu połączenie Power Rangers z Avengerami.
Ponadto główny bohater jest zbyt pewny siebie. Niesympatycznie pewny siebie. Wspomniany wyżej Tony Stark ma prawo tak się zachowywać, bo ma ponad 30 lat na karku i masę doświadczenia. A ten smark tutaj jest momentami po prostu bezczelny. Być może przesadzam, ale bardzo chciałem lubić ten film i ten świat i przez głównego bohatera po prostu nie mogę.
Jego przyjaciele są zbyt przyjacielscy i otwarci. Nienaturalnie przyjacielscy i otwarci. Za szybko akceptują pomysły młodego, film strasznie wszystkich popędza do stworzenia lokalnego odpowiednika Avengerów.
Ale największą bolączką Big Hero 6 jest jedno zasadnicze pytanie: "Czym są napędzane te wszystkie futurystyczne gadgety i z czego są zrobione?" Cały film opiera się na wynalazkach grupy nastolatków. Dlaczego reszta świata nie opracowała takiej technologii? Skąd wzięli zaplecze techniczne żeby to zbudować? Jak rozwiązano problem zasilania? Jako zawodowy elektryk jestem mocno uczulony na tego typu kwestie i kompletnie nie przyjmuję do wiadomości, że napędzają je granty z uczelni i magia ekranu. Nie w przypadku tego filmu. Wymyślić coś w garażu to jedno. Wymyślić w garażu coś na miarę tego co pokazują na ekranie to zupełnie inna bajka.
Z początku sądziłem, że mam do czynienia z filmem pokroju "Jak wytrenować smoka". I byłbym zachwycony, gdyby okazał się właśnie czymś takim. A okazał się czymś w rodzaju "superbohaterowie- geneza". Wielka szkoda, zmarnowali potencjał.
Finał jest przeciętny i sztampowy. Powinni byli zachować go na sequel, a finał zrobić zupełnie inny. Lepszy, ciekawszy, otwierający jasną furtkę dla drugiej części. Furtkę z określonym celem, do którego dążą bohaterowie. Byłoby super to zobaczyć. Niestety zrobili to co zrobili.
Czy warto na to iść do kina? Raczej nie. Nie ma aż takich scen, że trzeba by to oglądać na dużym ekranie, muzyka też nie wali po uszach. Ale obejrzeć można. Bo suma summarum film jest znośny. Moja ocena to
5/10. Oprawa jest ponadprzeciętna ale film ciągnie w dół to, że jest mocno popędzany, ciągnie w dół główny bohater i finał.