Mocno zainspirowany czytaniem najnowszej części metra wznawiam to opowiadanie bo zdecydowanie muszę wszystko teraz przelać na papier
mam nadzieje że nie odbiega aż tak mocno od części poprzedniej i nadal utrzymuje ten sam klimat. Jeśli coś wam się nie podoba lub chcecie by coś zostało zmienione, śmiało wstawiajcie swoje rady i wypowiedzi. No mam nadzieje że wam się spodoba kontynuacja więc mogę już tylko życzyć miłego czytania na zimowy wieczór
Rozdział I Oaza
- Patrz ! Jak ty mi to do k*rwy nędzy wytłumaczysz ?! - Krzyknął Andriej rzucają jedną teczkę z dokumentami na zabrudzony zaschniętą kawą stalowy stół. Wiedział że zwracanie się takim tonem do dowódcy jest niezwykle ryzykowne ale w tym momencie upłynęły z niego wszystkie emocje. Nawet ledwo trzymająca się przy suficie żarówka delikatnie zakołysała się na boki tym samym jeszcze bardziej potęgując nastrój niezadowolenia jaki panował w tym pomieszczeniu. Człowiek z nie wielką siwą brodą i łysiną na głowie zerknął sceptycznym wzrokiem na teczkę i podniósł ją swymi kościstymi starymi jak świat rękoma. Był to niegdysiejszy Generał. Roman Illijcz, służący wiernie federacji rosyjskiej. Teraz to on w Polis zajmował się głównie odprawianiem stalkerów i nadrzędnymi sprawami militarnymi. Nim jeszcze w ogóle wyjął cokolwiek z owego przedmiotu otrzepał swój staruteńki brązowy mundur i poprawił krawat przy zielonej koszuli. Szybko odkaszlnął i pociągnął za pierwszą z brzegu wystającą kartę. W tym czasie Andriej miał nieco czasu by przypatrzeć się pomieszczeniu w którym dane mu było się znajdować.
Oprócz wyżej wymienionego biurka zawalonego wieloma plikami dokumentów , sprawozdań i akt znajdowała się tutaj również meblościanka zaraz za stalowym biurkiem Romana. Na niej rzecz jasna oprócz kolejnych astronomicznych ilości papierów mniej lub bardziej ważnych , widniały przeżółkłe zdjęcia oprawione w ramki które znaleźli stalkerzy specjalnie dla swojego dowódcy. Były to głównie zdjęcia pokazujące jego za młodu gdy służył w armii. Niemal na każdym był ubrany w mundur, lecz jedno zdjęcie wyjątkowo się wyróżniało. Otóż rzeczywiście znajdował się tam Generał w wieku mniej więcej lat czterdziestu. Co ciekawe jednak obejmował on jakąś kobietę uśmiechającą się w stronę aparatu. Również tło było bardzo fascynujące , z tyłu piętrzyła się zieleń lasu a między drzewami można było dostrzec długi drewniany budynek. Najprawdopodobniej był to jakiś hotel. W tym momencie Andrieja zalała nieprzyjemna fala wspomnień. Był człowiekiem który jako jeden z wielu pamiętał jeszcze czasy dawnej świetności o spokoju, gdy nikt nie podejrzewał co przyniesie jutro. Stalker odetchnął powoli i postanowił skupić się na aktualnym problemie, i tak wystarczająco dużo razy śnił o tym co zostawił za sobą, za swymi plecami stąpając w dół w czeluście ich własnego piekła.
Nagle generał chwycił za staromodną niebieską chustkę która znajdowała się w kieszeni jego spodni. Zaraz po tym przetarł nią swą spoconą z nerwów twarz i spojrzał niezwykle poważnym wzrokiem na swego człowieka. Andriej nigdy jeszcze nie widział go w takim stanie, wiedział że to co znaleźli zrobi na nim wrażenie ale nie że aż tak gigantyczne. Dowódca powoli zasiadł na skórzanym i obrotowym krześle przy okazji składając dokumenty z powrotem na biurko. Szybko skrzyżował dłonie na blacie. Generał zadziwiająco długo zbierał się w sobie mimo tak wysokiego stopnia i jeszcze większego doświadczenia, co wpędziło Stalkera w zakłopotanie. Ba mało tego zaczynał nawet z każdą przedłużającą się sekundą odczuwać nieprzyjemny dreszcz na swych plecach.
- Zdajesz sobie sprawę co właśnie znalazłeś ? - Spytał Roman leciwym ale zdecydowanym głosem pełnym uporu ale i zmęczenia ciężarem własnego wieku. Andriej na moment się zawahał ale po chwili od razu odpowiedział.
- Tak jest pa...
- Oszczędźcie sobie, to nie czas na oficjały. - Przerwał mu generał gestem ręki i nieco podniesionym głosem. - Nie jestem naukowcem, nawet nie skończyłem studiów ale nie trzeba być geniuszem by domyślić się co właśnie wpadło w nasze ręce. Jeśli to wszystko jest prawdziwe to znaczy że … że ktoś tam na górze jest, żyje w skrajnych warunkach ale na litość boską żyje ! Mam zaznaczone na tej „ich” mapie kilka punktów – Andriej od razu zrozumiał wyraźny nacisk na słowo „ich”. Generał z marszu traktował tych ludzi podejrzanie i z sporą ilością rezerwy. W sumie nie miał się czemu dziwić, ludzie którzy tam na górze przeżyli musieli posiadać kilka swoich brudnych sekretów które pozwoliły im przetrwać w koszmarze szerzącym się nad całą Rosją. Ilijcz w tym czasie sprawnie jak na swój sędziwy wiek dobył z teczki mapę i nieco kaszląc wyłożył składaną mapę turystyczną Moskwy na biurko. Od razu wskazał palcem na wielkie skupisko fabryk i magazynów na końcu miasta, gdzie zakreślone było największe czerwone kółko przez jakiś tani flamaster. - Tu. Zdaje mi się że tutaj mają … swoją stolicę , bazę , legowisko zwał jak zwał, ale to nie wszystko. - Po tych słowach Generał przesunął po mapie dłonią i zatrzymał się w okolicy kremla gdzie ktoś czarnym pisakiem narysował koronę.
- Z całym szacunkiem panie Generale ale to niemożliwe. Wszyscy wiemy że kreml jest...
- Grobem dla każdego kto odważy się tam chociażby spojrzeć. Wiem, ale pomyśl może właśnie tak przeżyli. Może opracowali jakiś system odganiający, psycho coś tam czy inne cholerstwo. Nie mam bladego pojęcia ale to coś na pewno musi oznaczać. Zabierzcie to do naczelnego specjalisty Lebiediewa może on coś powie wam więcej na ten temat.
- To strata czasu nikt nawet nie zbliżył się do kremla a ci którzy tam weszli nigdy więcej nie wrócili.
- Może zostali tam z nimi ? - Generał szybko odparł nieco dociekliwym głosem i pełnym euforii. W sumie stalker mu się nie dziwił, on najlepiej wiedział co stracili tego pamiętnego dnia gdy płomienie strawiły wszystko co kochali. I znów wspomnienia niczym zdjęcia z pięknej wycieczki zaczęły się przelewać przez umysł Andrieja. Tak mieszkanie na Kozuchowskiej, ciepła herbata, świeże powietrze wlatujące do jego pokoju nad rankiem gdy mama otwierała mu okno podczas gdy on jeszcze spał...
- Halo ! Zbudźcie się ! - Ilijcz szybko postawił go do pionu a stalker spiął się zupełnie tak jakby właśnie ktoś rzucił komendę „baczność”.
- Tak jestem Generale, ale po prostu nie mogę w to uwierzyć. Może to jakaś sztuczka, podstęp by nas wywieźć w pole i narzucić wątpliwości ?
- Do tej pory nie wierzyliśmy że coś rozumnego jeszcze jest tam na górze. A teraz ? A teraz zastanawiamy się czy ci ludzie jeszcze żyją. Ty masz przy sobie dowody na to że ktoś tam jest i to zresztą nie byle jakie. - Roman nagle powstał odsuwając krzesło do tyłu tak iż omalże nie uderzyło z impetem o meblościankę. Następnie podał rękę Andriejowi i z powagą na twarzy rzekł.
- Wiele dla nas zrobiliście, nie wiem jak wam to wynagrodzę. Spocznijcie i póki co idźcie przywitać się z rodziną. Diana już o was wypytywała.
- Była tutaj ?! Kiedy ? - Rzekł zdziwiony stalker mocno wybałuszając oczy i przy okazji ściskając rękę Generała. Ten odpowiedział jedynie uśmiechem i wskazał mu głową drzwi.
- Kiedy byliście na Puszkińskiej.
- Odmeldowuje się. - Odpowiedział jedynie Andriej i gdy już cofnął się od krok do tyłu zasalutował po czym obrócił się na pięcie i ruszył w kierunku drzwi. Pamiętał dobrze jak mówił żonie by się o niego nie martwiła, przestrzegał ją by nie chodziła niepotrzebnie do dowództwa i nie wypytywała o niego. Będzie musiał z nią poważnie o tym porozmawiać. Rozmyślając tak nie zauważył nawet aż wyszedł z skromnego biura Generała i znalazł się w długim betonowym korytarzu konserwacyjnym. Sprawnie skręcił w lewo i ruszył w kierunku centrum stacji. Co chwila mijał jakiś młodszych od siebie ludzi niosących depesze lub rozkazy dla każdej z komórek odpowiadającej za inną z części Polis. Nawet przeszedł koło kilku drzwi prowadzących do kolejnych pomieszczeń wysokiej rangi oficerów. Co należy zaznaczyć to to iż sam tunel był naprawdę przednio oświetlony, z sufitu zwisało mnóstwo żarówek które co jakiś czas były zmieniane, na zadbanych ścianach widniały średniej jakości plakaty zachęcające do wstąpienia a to do działu wojskowego a to do kasty braminów i całej masy innych poszczególnych mniejszych lub większych organizacji jakie wytworzyły się w centrum metra. Raz nawet dane mu było zauważyć oficjalną długą korkowaną tablicę z ogłoszeniami przy której zawsze zbierała się masa ludzi. Ostatnimi czasy coraz mniej pojawiało się na niej zawiadomień bo i coraz mniej było pracy. Powoli rezygnowano z ciągłych poszukiwań tej całej „księgi”, już nawet połowa mieszkańców twierdziła iż te poszukiwania pochłaniają jedynie kolejne cenne ludzkie istnienia i należałoby zająć się czymś co pomogło by im w odzyskaniu upragnionego domu. Mieli dosyć dzikiej fantazji jaką snuli przed nimi uczeni, chcieli wreszcie poczuć prawdziwe namacalne dowody. Między innymi dlatego coraz większe ilości stalkerów były wydzielane do zadań tutaj na dole. Już nawet od tygodnia ci z góry nie wysłali nikogo do wielkiej Biblioteki co było dla każdego z Polis ogromnym zaskoczeniem. Dzięki temu centrum powoli zaczynała przejmować władza wojskowa odsuwająca uczonych a w cień. Andriej również podzielał ten pogląd, sam uważał iż należy skupić swe siły na jednoczeniu metra i znajdywania coraz to lepszych możliwości życia tutaj na dole a zarazem coraz to nowych pomysłów by począć osiedlać to co niegdyś stracili.
W tymże momencie jego tok myślowy przerwał moment w którym to okutymi ciężkimi buciorami potknął się o kilka naziemnych kabli i o mało nie wpadłby na strażnika pilnującego wejścia do działu do spraw operacji stalkerów. Owym strażnikiem był Jegorji Dublewicz, przyjaciel Tolana członka jego oddziału. Był to rezolutny młody chłopak w wieku 27 lat, który z swoim darem mówienia mógłby zostać nawet uczonym. Lecz jak sam twierdził wolał w dłoni dzierżyć karabin i dbać o wolność i suwerenność Polis, słowem zawalczy na starość.
- A i kogóż nam to tutaj przywiało ! - Rzekł Jegorji śmiejąc się wesoło i przy okazji odstawiając herbatę z grzybów na drewniany stołek do kawy który stał tuż przy zakratowanym wejściu do centrum. Stalker szybko otrzepał się i spojrzał nieco niezadowolonym wzrokiem na strażnika odzianego w całkiem porządną kamizelkę i stary rosyjski, oliwkowy hełm. Od razu z przyzwyczajenia zwrócił uwagę na jego uzbrojenie którym był zwykły Makarov PM znajdujący się w skórzanej nieco już startej kaburze.
- Nie gadaj tyle tylko otwieraj, zmęczony jestem. - Odparł jedynie Andriej ziewając. Powoli jego ciało rzeczywiście zaczęła obejmować senność przypominająca o tym co w ostatnim czasie zrobił. Przecież tuż po powrocie do Polis od razu ruszył do Generała by własnoręcznie zdać mu raport z całej przeprowadzonej akcji i wręczyć do rąk własnych to co tam znaleźli. Jegorji w tym czasie jedynie wzruszył ramionami i drapiąc się po dwu dniowym zaroście dał znać drugiemu strażnikowi by ten otworzył kratę a następnie ciężkie stalowe drzwi. Nie trwało to długo tak więc Andriej mógł po chwili sprawnie ruszyć dalej. Zresztą już po kilku krokach zalała go prawdziwa fala światła. Była na tyle wielka iż od razu musiał zasłonić oczy.
Otóż teraz przed nim znajdowało się samo centrum słynnego Polis. Światła migotały tutaj w każdym możliwym miejscu , ludzie pałętali się po stacji w celu znanym jedynie sobie, żołnierze uważnie patrolowali perony i z nieufnością spoglądali na każdego nowo przybyłego. To co zawsze jednakże tak fascynowało stalkera to długie pociągi metra stojące przy peronach, do dzisiaj czekające na swych kolejnych podróżnych. Ci jednakże nie nadchodzili a same wagony w wyblakłych kolorach zmieniono w przejścia lub mieszkania. Jedynymi pasażerami tego metra były wspomnienia sięgające wielu lat wstecz do dziś brutalnie odbijające się na rzeczywistości. Wtenczas gdy oczy Andrieja już przyzwyczaiły się do niezwykłego blasku mógł ruszyć dalej. Wzdychając jedynie począł przeciskać się przez tłumy ludzi do najbliższego pociągu nieznanej mu linii. Po drodze mijał wiele schludnych targowisk przy strzelistych kolumnach ciągnących się niezwykle wysoko w górę gdzie wieńczyły one popękane i od dawne niekonserwowane sklepienie w biszkoptowym kolorze. Oferowano tutaj głównie jedzenie i środki codziennego użytku ale gdyby wejść nieco głębiej w tej części centrum można by znaleźć handlarzy sprzedających całkiem spory asortyment broni. Mimo iż brzmi to niewiarygodnie nawet takie miejsce jak Polis nie było miejscem wolnym od przestępstw czy zbrodni. Tutejsi mieszkańcy z bronią w ręku mogli zawsze czuć się bezpieczniej i bronić swoich bliskich przed ewentualną napaścią. Ni z owego skręcając stalker ruszył w prawo i od pociągu zaczęło go dzielić jedynie kilka metrów. Tutaj sufit nieco opadł i był nieco niższy a co za tym idzie targowiska już zniknęły podobnie jak tłumy ludzi. Tutaj zamiast kramów pojawiło się kilka namiotów a nawet kilku strażników odzianych w nieco cięższe kombinezony. Wydawać się mogło nawet iż nawet Andrieja postrzegali jako potencjalnego przestępce. Tak zdecydowanie ta część była jedną z najpilniej strzeżonych dzielnic całego Polis. W końcu trzeba było dbać o własnych stalkerów których tutaj traktowano jak oczka w głowie. Zresztą ich przywileje miarowo zwiększały się wraz z coraz większą władzą wojska.
Metr przed wejściem do jednego z wagonów Andriej przystanął i rozejrzał się jak to niemal zawsze czynił przed wejściem. Dookoła cały czas był ten sam niezmienny widok. Ciężkie zielone wojskowe namioty, zapach świeżego jedzenia, odgłosy rozmów o wszystkim i o niczym. Tak zdecydowanie to była dla niego swego rodzaju mała oaza spokoju. Biorąc głęboki oddech zszedł z kafelkowanej i czystej podłogi by przestąpić próg wagonu tym samym odsuwając grubą oliwkową połę która miała pełnić rolę drzwi. W środku jak się okazało było całkiem przytulnie. Wszystkie krzesła czy fotele zostały wyrwane za wyjątkiem trzech krzeseł przed którym w środku ustawiono drewniany stołek na którym teraz znajdowała się miska z jakimś gulaszem. Nawet podłoga wagonu wyścielona była dywanami czy różnymi innymi materiałami jakie on własnoręcznie sprowadził z góry tutaj do swego własnego skromnego domu. Jakby tego było mało posiadał tutaj nawet kilka własnych żarówek co rzeczywiście można było nazwać sporym luksusem. Dodatkowo widok ten urozmaicały nie wielkie szafki czy walające się po podłodze stare dziecinne zabawki które niegdyś zapewne były bardziej kolorowe. Okna również zasłoniętą kolejnymi połami dając ludziom w środku nieco prywatności i spokoju. Jednakże Andriej nie przejmował się żadną z tych rzeczy. Tak naprawdę cały czas spoglądał na dziecko w krótkich jasnych włosach, siedzące właśnie na jednym z krzeseł przy stoliku aktualnie bawiące się na talerzu kilkoma plastikowymi żołnierzykami. Stalker uśmiechnął się i pokiwał głową a w tym momencie chłopczyk odziany w pasiastą bluzkę i krótkie niebieskie spodenki z nieukrywaną radością zeskoczył z krzesła i od razu podbiegł do niego rzucając się w objęcia Andrieja.
- Tatuś ! - Krzyczał niezwykle uradowany ściskając swego Ojca który cieszył się tą chwilą jak tylko mógł. Zawsze dawała mu ono moment wyciszenia, całkowitego skupienia i iskierkę nadziei która tak bardzo była mu potrzebna do pracy jaką wykonywał.
- Tato a przyniosłeś mi coś ? - Spytał od razu ośmioletni chłopiec nadal znajdując się w objęciach Andrieja. Ten zaśmiał się jedynie cicho i postawił dziecko z powrotem na ziemię.
- Nie bądź taki szybki Kornił. Jeśli mama powie że byłeś grzeczny to coś dostaniesz. - Odpowiedział jedynie tajemniczo zdejmując ciężki plecak z siebie i stawiając go przy szafce na sztućce. - I nie myśl nawet by dobierać się do plecaka. - Przestrzegł go cały czas się uśmiechając po czym ruszył do następnego przedziału wagonu również ukrytego za zielonym materiałem. Po drodze jedynie pogłaskał swego syna tym samym wywołując burzę na jego włosach.
Привет от папы Путина! - Napis na hełmie żołnierza Rosyjskiego gdzieś w Gruzji.
"Sztuką nie jest mówić o wartościach i człowieczeństwie. Sztuką jest się samemu do tego stosować."