Rozdział IV W progach
Ciężki oddech. Wydech i znowu wdech. Mroczki przed oczami , brak czucia w palcach i następnie kompletna ciemność… czy ja nie żyję ?! Spytał siebie podświadomie Aleksji, lecz to że oddychał zdawało się temu kompletnie zaprzeczać. Poczuł w pewnym momencie ból chyba na lewym policzku, tak zdecydowanie ból. Potem chyba ktoś krzyczał i znowu ból, lecz tym razem otworzył swoje oczy i to niezwykle szeroko.
- Wstawaj do ciężkiej cholery ! – Krzyknął Wiktor w czasie gdy Wikuł przygotowywał jedną z swych szczepionek. Był w niej dziwny zielonkawy płyn raczej bardziej przypominający żel. Niebo pokryte było ciemnymi chmurami, które znów miały zwiastować nadejście burzy nad całą strefę. Mimo swych jak na razie otępiałych zmysłów Aleksji był pewien że nadal do jego uszu nie dobiegały żadne dźwięki zwierząt, co niepokoiło go od samego początku, lecz teraz wywołało to raczej coś na kształt paniki. Drzewa zaś swobodnie kołysały się na coraz to silniejszym wietrze i dawały tym samym swego rodzaju koncert. Był taki… taki uspokajający a Aleksji miał wrażenie, że twarz Wiktora znowu się oddala. Wiktor tym razem go nie uderzył, ale chwycił go za rurki kombinezonu i mocno nim potrząsnął a przynajmniej na tyle by Przewodnik wrócił. Wikuł spojrzał jeszcze kątem oka na koszary oddalone od nich jakieś dwieście metrów. Teraz znów wyglądały spokojnie i niemalże nie groźnie. Tak w zonie nigdy nic nie jest pewne. Aleksji czuł się tak jakby wypił kilkanaście kozaków a tym samym dostał po głowie ciężkim młotem. To było naprawdę nieprzyjemne uczucie.
- Dalej podwiń rękaw ! – Nakazał ostrym tonem Cień a Wiktor szybko podciągnął jeden z rękawów Przewodnika. Cienka igła bez problemu przebiła skórę Aleksjia i weszła w żyłę. Przewodnik poczuł jak coś zaczyna się rozprzestrzeniać w jego ciele i to z niezwykłą szybkością. Jego oddech uspokoił się zaś po chwili mógł nawet poruszyć kilkoma palcami u swej ręki. Jego zmysły wracały do swego pierwotnego stanu. Zajęło to chwilę, lecz wkrótce mógł przynajmniej z nimi swobodnie rozmawiać. Gdy środek zagłębił się już w całym organizmie Aleksji zamknął na chwilę oczy i policzył do dziesięciu. Dopiero po tym znów spojrzał na świat i pierwsze co dostrzegł to owy plac przed betonowymi budynkami. Teraz był pusty pozbawiony jakiegokolwiek życia czy też nadziei, lecz on doskonale wiedział co widział. Ci wszyscy ludzie zginęli dokładnie w tym samym momencie, ale to światło reprezentowało też niezwykłą siłę strefy, która udowodniła, że może ich zabić w każdym momencie.
- No i czego się gapicie ? – Spytał mimowolnie szczerząc przy tym zęby, Przewodnik. Wiktor co było niewiarygodne wręcz też się uśmiechnął. Cień pokiwał głową i wyrzucił zużytą strzykawkę w trawę. Po tym zaczął się przyglądać całej okolicy za pomocą swego karabinu.
- Jak blisko anten jesteśmy ? – Spytał Aleksji podciągając się wyżej na zmęczonych rękach.
- Nie wiem , to będzie jakieś siedemset metrów… - Stwierdził Wiktor wzruszając ramionami. Aleksji w tym czasie wytrzeszczał oczy z zdziwienia. Cóż jednak doszli szybciej niż tego mógł się spodziewać. W tym samym momencie pomyślał o tym jak cudownie znowu będzie tego dotknąć, znów poczuć się silnym, tak mu tego brakowało…..
Wikuł nie przysłuchiwał się rozmowie. Jedynie cały czas skręcał lunetą w jedną to w drugą stronę by upewnić się, iż na pewno nikt ich nie śledzi. Wysoka trawa okalająca spore połacie terenu wokół koszar falowała swobodnie na wietrze wywołując tym samym znany mu już charakterystyczny dźwięk. Cień już miał odetchnąć z spokojem, gdy coś w trawie się poruszyło. Wikuł od razu skierował tam lufę karabinu. Nic. Cisza, brak ruchu. Może mu się tylko wydawało ? Jednakże nagle z trawy zaczął wystawać hełm, tak to na pewno był czarny hełm. Palec Cienia z spokojem zacisnął się na spuście. Pocisk zaraz powali tamtego nieszczęśnika…. Lecz w tym momencie w ich stronę od strony koszar poleciało kilkanaście kul. Jedna trafiła Wiktora w plecy jednak dzięki wbudowanym tam wkładom kuloodpornym nic mu się nie stało, to na pewno był pocisk niskiego kalibru. Aleksji oprzytomniał niemalże w jednym momencie. Zaczął wodzić wzrokiem raz to w jedną raz to w drugą stronę szukając swej broni. Cień w tym czasie chwycił swoją nie wielką zieloną torbę i wrzasnął.
- Biegiem do anten ! – Był to raczej rozkaz niż prośba. Wiktor chwycił swoje L85 i w tym samym momencie dostrzegł jak czarne postacie przemykają w trawie a kolejne otwierają do nich ogień. Tak Objawienie nie próżnowało. Aleksji w tym momencie dostrzegł Beryla opartego o małą brzozę. Zacisnął zęby i przeturlał się tam by chwilę później wstać i wraz z karabinem puścić się pędem za Wikułem. Wiktor biegł za nim od czasu do czasu oddając serię z Angielskiej broni. Nie minęła chwila a znaleźli się na betonowej drodze, która biegła od koszar przez las, w którym teraz się znajdowali. Nie zmieniało to jednak faktu, iż pociski cały czas szumiały koło ich ciał. Były jak rozwścieczone szerszenie, które za wszelką cenę chcą kogoś użądlić. Aleksji czuł jak jedna z nóg nadal trzeźwieje a nerwy dopiero się w niej budzą, nie miał jednak wyboru liczyła się szybkość.
W tymże momencie nastąpiło coś niezwykłego. Przewodnik poczuł jak coś za nim powoduje niezwykłe ciepło. Następnie dziwna siła oderwała go od podłoża i posłała między kilka przy drożnych krzaków i kamieni, z którymi boleśnie się zderzył. Zdał sobie sprawę, że Objawienie traci cierpliwość, ale nie podejrzewał, że mają granatniki. Wszystkie jego zmysły znów były otępiałe. W momencie wybuchu całe powietrze wyleciało z jego płuc a sam czuł się jak wyżymana szmatka. Wikuł zatrzymał się gdy do jego uszu dobiegł odgłos wybuchu. Dostrzegł biegnącego dalej Wiktora, który znalazł się po za zasięgiem granatnika. Za nim między drzewami wyłonili się zaś żołnierze objawienia. Cień natychmiast przyklęknął i przygotował się do strzału. Pierwszy pocisk wyleciał z lufy i niezawodnie trafił kryjącego się za drzewem człowieka prosto w udo, które nie zdołał już ukryć. Krew bryznęła na jednego z żołnierzy a on sam krzycząc się poleciał do przodu i zanurkował twarzą prosto w leśny mech. Wikuł znów strzelił. Tym razem pocisk niczym nóż przez masło przeszedł przez krtań przeciwnika. Kula przeszła na wylot a wróg niezawodnie chwycił się za krwawiącą ranę i charcząc i kopiąc nogami wylądował na ziemi. To będzie powolna śmierć.
Niestety to nie wystarczyło. Wiktor odwrócił się plecami do Wikuła by móc ostrzelać ukrytych wrogów, lecz tym samym trzy kule uderzyły w jego ciało. Pierwsza przeszyła jego kolano tym samym wywracając go na ziemię. Kolejna uderzyła prosto w prawe płuco, w którym już się zatrzymała. Ostatni pocisk przebił jego lewe ramię. Widok był naprawdę niezwykły. Stary, lecz niezawodny i niezastąpiony stalker niczym szmaciana lalka runął na betonową drogą i krztusząc się własną krwią próbował czołgać się do oddalonego o dwadzieścia metrów Cienia. Wikuł nie mógł czekać. Oddał jeszcze dwa nieskuteczne strzały i wstał. Biegiem ruszył do otumanionego Aleksjia, który był zdecydowanie bliżej i miał większe szanse na przeżycie. Przewodnik oparty o spory kamień spojrzał na nadchodzącego snajpera mglistym wzrokiem.
- Bierz karabin i mnie osłaniaj ! – Krzyknął niemalże prosto do jego ucha Wikuł i biegł dalej. Aleksji potrzebował kilku sekund by przetrawić en rozkaz, po czym wyjrzał zza kamiennej osłony i przygotował się do strzału. Nie minęło zbyt wiele czasu a sprawna Polska konstrukcja już posyłała grad pocisków w stronę poukrywanych przeciwników. Cień również strzelając mknął między drzewami w stronę jeszcze żyjącego Wiktora. Aleksji po swojej kanonadzie musiał zmienić magazynek, co poszło mu naprawdę sprawnie zważając na jego stan. Gdy Wikuł znalazł się tuż przy rannym kompanie jakiś żołnierz Objawienia dosłownie wybiegł zza osłony i kierował się w stronę Cienia. Przewodnik wycelował w wroga i już po chwili przynajmniej kilka kul przeszyło jego klatkę piersiową. Żołnierz po prostu spadł na ziemię i jak pusta powłoka sturlał się jeszcze na drogę. Co jednak najbardziej zaskakujące Wikuł prawie, że odciągnął rannego Wiktora za osłonę zrobioną z kilku powalonych drzew. Lecz szczęście nie trwa wieczne. Ogień przeciwnika skoncentrował się w końcu na Cieniu. Mimo ostrzału Aleksja pocisk przeszył bark Wikuła i tym samym zerwał go z nóg. Snajper jeszcze jedną ręką dociągnął kompana za drzewa i dobył swego podręcznego Colta, którym jednakże nijak mógł zagrozić wrogowi.
W tymże momencie Aleksji zdał sobie sprawę że dalsza pomoc jest bez celowa. Spojrzał jeszcze na ciało Wiktora i rannego Cienia. Jeśli Przewodnik tu zostanie zginie a jeśli ruszy dalej Objawienie zajmie się Wikułem. Decyzja zapadła bardzo szybko.
- Aleksji ! Co ty k*rwa robisz ?! – Wrzasnął ile tylko miał sił Cień, gdy owy towarzysz wstał i odwracając się do niego plecami ruszył w kierunku anten. Klamka zapadła, a wszelka nadzieja w jednym krótkim momencie kompletnie wyparowała.
Aleksji biegł jak najszybciej tylko mógł, nawet już nie przeładował swojego karabinu. Był naprawdę blisko, ponieważ po minucie dostrzegł między drzewami kontury bunkrów i budynków, które widział tamtego niezwykle pamiętnego dnia. Poczuł jak pierwsze krople deszczu przechodzą przez osłonę drzew i uderzają o jego kombinezon, to się już nie liczyło zupełnie jak krzyki za jego plecami, które kompletnie ignorował. Jeszcze tylko chwila… . Rzeczywiście zaraz znalazł się dokładnie na tym samym placu gdzie poprzednio. Nic się nie zmieniło za wyjątkiem pogody. Deszcz swobodnie okalał cały teren a pierwsze błyskawice zaczęły pojawiać się na niebie a czasami nawet za gigantycznymi antenami. Przed sobą miał zaś znany mu już bunkier, którego drzwi zupełnie jak poprzednio były otwarte, zupełnie tak jakby to coś czekało na niego. Z uśmiechem na ustach rozszerzył drzwi i zaczął zagłębiać się w ciemnościach schodząc coraz to niżej. Latarką delikatnie oświetlał sobie drogę i do tego musiał uważać, ponieważ im niżej schodził tym wszystko było bardziej wilgotne i nie trudno było o zupełnie głupi wypadek. Minęło dobre kilka minut nim zupełnie jak wcześniej znalazł się na samym dnie zalanym wodom. Kątem oka widział już jasny odblask i niezwłocznie chlapiąc na boki skierował swoje kroki w tą stronę. Sprawnie przeszedł przez wyrwę w solidnej betonowej ścianie i znalazł się w pokoju gdzie ułożono wszelkie możliwe komputery oraz inne urządzenia elektroniczne. Nie to jednak go interesowało. Jego uśmiech poszerzył się, gdy przecisnął się przez szparę ołowianych drzwi i znalazł się dokładnie przed wielkim źródłem jasnego światła. Jego karabin runął na ziemię a on sam zbliżył się do dziwnego zjawiska. Już sam jego blask dawał niezwykłe ukojenie. Aleksji zamknął w pewnym momencie oczy i odrzucił jeszcze swój plecak na bok, by zaraz zacząć się zagłębiać w sam środek światła. Czuł się lepiej niż kiedykolwiek wcześniej, oddychał swobodnie można by rzec że czuł się jak w raju. Oddychał coraz wolniej i wolniej, jego serce robiło coraz to mniej uderzeń aż w końcu całkowicie ustało.
Gdy jego funkcje życiowe ustały jego PDA rozświetliło się a z głośników dało się usłyszeć ten sam dobrze znany każdemu stalkerowi w zonie głos naukowca.
- Uwaga stalkerzy ! Zbliża się Emisja jak najszybciej znajdźcie schronienie !
Dzięki za dotrwanie do końca i za solidną krytykę której oczekuje rzecz jasna dalej
Привет от папы Путина! - Napis na hełmie żołnierza Rosyjskiego gdzieś w Gruzji.
"Sztuką nie jest mówić o wartościach i człowieczeństwie. Sztuką jest się samemu do tego stosować."