To teraz ode mnie :
Żaden z nas chyba do tej pory na to nie wpadł, ale myślę, że takiego właśnie Stalkera bym chciał i to dopiero było by prawdziwe coś po mojemu
Wszyscy zachwycamy się Stalkerem, albo narzekamy i wiadomo czemu, ale tego jeszcze do tej pory nie było.
No więc, gramy, przechodzimy zadania i misje, tylko jedno jest w/g mnie nie tak. Jedziemy w grze, a tu podczas drogi i misji prawdziwe zaopatrzenie i Catering na maxa : skrzynki z żarciem, wódą, chlebkiem czy kiełbaską, a nawet red bull'e, apteczki, bandaże, woda itp = prawdziwe Eldorado i nic, tylko explorować i rozwalać wszycho dalej, co się rusza, a potem odżywka na maxa i nadal akcja, co?
Jeszcze tylko musztardy, frytek i majonezu, albo lasek brakuje, ech
Łatwizna się robi, bo też zdrówko nam zwykle od razu wraca.
I teraz prawdziwy rarytas wedle mnie :
A co, jakby nasza dalsza egzystencja zależała nie tylko od walki, celności spluw, kamizelki i naszych jaj, ale Również Tylko Od Tego też, co głównie upolujemy do żarcia przed, albo potem, po akcji, wyczerpującej walce i postrzałach od wroga w ogóle, bo w końcu żreć, pić i się regenerować nada zawsze. W końcu jesteśmy tylko ludźmi, mamy spluwę/y i powinno być tak, że głównie słabo z żarciem może być po walce, albo przed i trza coś zdobyć, żeby w ogóle przetrwać, plecak też ogranicza (w/g mnie max 50 kg, żeby zarżnąć każdego w realu i styka), jak dalej nic do żarcia nie ma, to słabniemy i opadamy z sił + apteczek mało oczywiście, bo to nie sieć Cefarm w W-wce i ucieka zdrówko, a jak tak dalej w końcu nic, to nas simply nie ma i się jak zwykle kończymy, czyli wykrawiamy, albo rączki się trzęsą ze słabości i mdleją, czyli celować i giwery utrzymać nie można + zawroty głowy często (jak w AMK po postrzale), krew ucieka, albo po prostu słabniemy, znaczy giwera opada i sił nam brak, po dłuższym czasie padamy i tyle, a sen tyle, że tylko nieznacznie nam pomoże
O chorobach i gorączce wtedy, tudzież opatrywaniu ran to już nie wspomnę, choć w Far Cry 2 takie właśnie bajerki ładnie pokazane były.
Po prostu, trzeba coś upolować, albo (rzadko!) też znaleźć cokolwiek do żarcia, żeby po wyczerpującej walce, czy też przed, w ogóle przetrwać.
I żeby to wstrzymać, to zapolujmy w międzyczasie na Nibyolbrzyma, albo Mięsacza, tudzież Snorka, albo Psa, czy Rodenta, choć niektóre okazy np.trujące też mogą być, bo żarcia mało, ewentualnie znajdźmy coś, konserwę, czy chlebek np., ale to już rzadkość wyjątkowa i tylko w obozach czasem, albo do kupienia i też b.drogie, można było by to chować sobie w skrytkach, ale mogą nas też okraść. Za to każdy ze stworów swe "walory zdrowotne i odżywcze" powinien mieć, a Pijawki np. to jakieś specjalne by miały (a są takie mody) i od tego będą zależały dalsze nasze "zdolności, power, zdrówko i umięjetności".
To by była dopiero prawdziwa szkoła przetrwania.
I tego mi w Stalku brakuje również.
Wraz z blowoutami, ulewnym deszczem, ponurą, ciemną pogodą i błyskawicami w mroczne, ciemne, a czasami jednak, ale rzadko słoneczne dni. I tu dobrze, że mody są.