Opowiadanie: Demony wojny

Powyżej 5000 znaków.

Moderator: Realkriss

Opowiadanie: Demony wojny

Postprzez Adam w 17 Paź 2009, 18:36

2012 Październik 1

Magazyny Wojskowe


- Witam! Nazywam się major Siergiej Grudinow. - to były moje pierwsze słowa, wypowiedziane na terenie Strefy czarnobylskiej. - Przybyłem tu ze Wschodu, aby odnaleźć kapitana Kralowa, który zaginął miesiąc temu.
- Zgadza się. - odpowiedział pułkownik Patkowski, mój aktualny przełożony. - W tym samym czasie odnalazła go nasza ekipa ratownicza, ale doszło do wypadku. Kapitana porwało dwóch najemników. Na szczęście, obaj zginęli.
- W takim razie operacja skończyła się powodzeniem, panie pułkowniku!
- Niekoniecznie, oficer, który prowadził tą akcją, okazał się członkiem frakcji Wolność. W śmigłowcu doszło do walki. Zdrajca na szczęście wypadł, ale udało mu się zabić pilota. Jak pan się domyśla, kapitan Kralow, błąka się na terenie Czerwonego Lasu, na północ od Jantaru.
- Czyli nawet niedaleko, panie pułkowniku. Kiedy wyruszam?
- Nie tak szybko. Wiem, że was, z Rosji, ciągnie do walki, ale na chwile przystopujcie! Waszą główną misją, będzie ocalenie kapitana, ale jeśli okaże się, że Kralow zginął, zabierzecie mu pewną rzecz, którą ma przy sobie.
- A cóż to takiego, panie pułkowniku?
- Pendrive, który ukradł z bazy głównej w Kijowie. Ale to co jest na pendrive, ma was całkowicie nie interesować, zrozumiano?
- Tak jest!
- Odmaszerować!
Wyszedłem z budynku. Pomyślałem, że dowiem się czegoś o Strefie. Podszedłem do pewnego sierżanta. Wygląda na weterana.
- Witam sierżancie! Mam do was parę pytań.
- Proszę je zadać majorze!
- Niech mi pan opowie o tym miejscu, o tej bazie, o wszystkim.
- A więc majorze. W tej bazie, znajdowało się centrum dowodzenia frakcji Wolność. Pewnego dnia, doszło do ataku. Jeden z członków frakcji zbuntował się i wymordował wszystkich. Jakoś w sierpniu weszły tu od czasów Gorbaczowa pierwsze wojska. Osiedliliśmy się w starej bazie wojskowej.
- Rozumiem, a co jest tam dalej? - powiedziałem i wskazałem na północ.
- Tam jest epicentrum wszelkiego zła. Mózgozwęglacz. Na szczęście został już dawno wyłączony. Ale nadal w tamtych okolicach są mutanty i wrogie wojsku jednostki.
- Dziękuję sierżancie.
Przeraził mnie przydział do tych terenów. Następnie wyruszyłem w stronę dwóch żołnierzy. Pułkownik pozwolił mi wybrać minimum czterech żołdaków.
- Baczność! Otrzymaliście właśnie wspaniałą okazję na wykazanie się. Weźcie jeszcze dwóch swoich kolegów i spotykamy się za dziesięć minut obok bramy wyjściowej.
- Tak jest! - krzyknęli i pobiegli do baraków.
Ja w międzyczasie wyruszyłem do kwatermistrza, i ten dał mi oporządzenie dla nowej drużyny na kamizelki, granaty i sprzęt antypromieniotwórczy. 10 minut minęło, żołnierze czekali na mnie przed wyjściem.
- Witam panów! Od dziś ja będę waszym głównym przełożonym. Mamy zadanie, które przejdzie do historii. Ja nazywam się Siergiej Grudinow. Teraz wy się przedstawcie.
- Kapral Wania Pokiełczuk!
- Szeregowy Wasyl Potiebna!
- Sierżant Lew Kryłow!
- Plutonowy Michaił Borień!
- Dobrze, aby ułatwić komunikowanie się, otrzymacie przezwiska: kapral zwie się od dziś Pokieł, szeregowy Pot, sierżant Krył, a plutonowy Bor. Zrozumiano!?
- Tak jest panie majorze!



To tak na początek nowego opowiadania. Osoby, którym się podoba, komentować w temacie! :)
Image
Image
Awatar użytkownika
Adam
Redaktor

Posty: 2524
Dołączenie: 27 Gru 2007, 12:13
Ostatnio był: 20 Wrz 2023, 17:49
Miejscowość: Kutno
Frakcja: Wojsko
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: 393

Reklamy Google

Re: Opowiadanie: Demony wojny

Postprzez Adam w 18 Paź 2009, 15:58

2012 Październik 2

Magazyny Wojskowe, Czerwony Las

Od razu wyruszyliśmy na krótki patrol. Po drodze spotkałem pewnego samotnika. Wygladał, jakby przed kimś uciekał.
- Wojsko! Na szczęście! W gospodarstwie na północ od wioski mutantów dzieje się coś. Wasi bracia tam walczą!
- A więc ruszajmy im pomóc!
Pobiegliśmy. Bardzo ciekawiło mnie co się tam dzieje. Jak doszliśmy, zobaczyliśmy cały obraz sytuacji. W jednym z budynków, zabarykadowało się dwóch żołnierzy. Wokół było pełno najemników, bandytów i wolnościowców różnej maści.
- Osłaniajcie mnie Pot! - krzyknąłem i czym prędzej wbiegłem do ostrzeliwanego budynku.
- Co wy za jedni? - spytałem tych dwóch.
- Bracia, Walentin i Żora Kuzniecowie. Wpadliśmy w pułapkę podczas rutynowego patrolu.
- Wyjaśnicie potem. Teraz walczyć!
Widać, że trójprzymierze za długo nie wytrzyma. Najemnicy się wycofali, a bandyci i tak padli. Wolność była mało zorganizowana, bez żadnych osłon szybko zostali wybici.
- Dziękujemy za pomoc, panie majorze!
- Hej! Nie myślcie, że zwykłe dziękuje wam pomoże! Od teraz ja jestem waszym przełożonym. Mamy do wykonania misję.
- Ale...
- Żadnych "ale"!
Ze zwiększonym oddziałem wyruszyliśmy dalej. Wg. mapy powinniśmy skręcić w prawo, ale postanowiłem za plecami żołnierzy pójść w góry. Po dłuższej drodze pierwsza napotkana twarz, ale niestety martwa. I było ich kilka. Widać doszło do większej potyczki. Zauważyłem, że paru z nich ma tą samą bliznę na policzku. Gdy przeszliśmy ok. 3 km. dalej spostrzegłem chatę. Kazałem się rozproszyć. Otworzyłem drzwi i kazałem Borowi oraz Pokiełowi sprawdzić wnętrze. Jak weszli usłyszałem strzały. Nie dochodziły z wewnątrz, tylko z gór. Nagle ta dolinka stała się miejscem kaźni. Z wysokości, strzelali do nas jacyś stalkerzy. Kazałem schronić się w budynku. Na samym początku podejżewałem, że wybrałem nieodpowiednich ludzi. Jeden z braci Kuzniecowów dostał w okolice serca. A Nasz telegrafista, Pot, utracił radiostację dostawając serię w plecy. Bor wybiegł i pomagał bratu ciągnąc drugiego rannego brata.
- Do kogo ja kur*a mówię. Ognia!
- Ale oni panie majorze strzelają! - któryś z nich powiedział.
- Co wy mi tu pi*rdolicie! Walczyć!
- Stary! Ten grat ocalił mi życie! - mówił Pot do Bora, który w zawierusze zgubił karabin.
Za to bracia musieli sobie jakoś radzić.
- Nic ci nie będzie!
- Żora! Nie pozwól mi zginąć!
- Dostałeś morfinę! Wytrzymaj!
Walili do nas chyba ze wszystkich stron. Trzech moich ludzi nie nadawało się do walki. Kazałem Kryłowi, aby wziął Bora i Pokieła. Musieli rozciągnąć skrzydło na prawo. Narazie ubiłem czterech, ale ich co raz więcej przybywało.
Chłopakom się udało i w jakiś sposób ostrzelać z tyłu tych debili. Wybiegłem z chaty i rzuciłem granat. Jak wybuchł, było już po wszystkim. Pokieł znalazł u jednego z tych drani walizkę. Teraz mamy coś, co może nas posłać do grobu. Mieliśmy rannego i na głowie oddziały bandytów....
Image
Image
Awatar użytkownika
Adam
Redaktor

Posty: 2524
Dołączenie: 27 Gru 2007, 12:13
Ostatnio był: 20 Wrz 2023, 17:49
Miejscowość: Kutno
Frakcja: Wojsko
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: 393

Re: Opowiadanie: Demony wojny

Postprzez Adam w 19 Paź 2009, 17:38

2012 Październik 2

Czerwony Las, Okolice Jantaru

- Alpha 1, tu Jedynka, zgłoś się! zgłoś się!
Próbowałem naprawić ten złom, ale nic z tego. Po tej walce, chciałem ocenić stan sytuacji: straciliśmy radiostację, mamy poważnie rannego i ścigają nas badyci. Został nam tylko szum i zimny powiew Strefy. Kryłow i Żora zrobili prowizoryczne nosze i posadzili na nich rannego Walentina. Postanowiłem, że zostaniemy chwile w tej przeklętej chatce. Gdy majstrowałem przy walizce znalezionej przy trupie, podszedł do mnie Kryłow.
- Panie majorze, przepraszam za moją niesubordynację. Walki nie mam we krwi.
- Trudno, ale...
Nie dokończyłem. Nie mogłem. W okolice wjechał znajomy UAZ. Z auta wyszedł jakiś oficer. Podbiegł do mnie.
- Witam panów wojskowych! Może mi tu któryś zamelduje o stanie sytuacji!
Zauważyłem, że to major.
- Uważaj! Ja tu jestem szefem i też jestem majorem. Kim jesteś i z kim tu przyjechałeś?
- Major Grigorij Waleń, a to jest Porucznik Gapon. Przybyliśmy do Zony dzisiaj w celu odnalezienia kapitana Kralowa.
- To ciekawe. Bo mnie przysłali dwa dni temu. Dowództwo uważa, że sobie nie poradzę?
- Jak widać.
- Od teraz będzie mi pan siedzieć na głowie?
- Gdy odnajdziemy Kralowa, ma pan spokój, ale narazie...
- Ruszamy! - nie pozwoliłem mu dokończyć.

Wędrowaliśmy na południe. Mijaliśmy co raz więcej ciał. Wyglądało to na jakieś mordy. Po drodze napotykalismy jednorazowe jednostki wroga. Zazwyczaj byli to najemnicy, ale pierwsze zombiaki były 5 km. od naszej chaty. Zarządziłem nocny postój. Pokieł znalazł dużą jaskinię. Kazałem Potowi i Borowi pójść po drewno. Natomiast ja, waleń i Gapon usiedliśmy.
- Pan major mi wyjaśni - pyta porucznik - dlaczego musieliśmy zostawić UAZ-a?
- Chce pan jechać wozem przez góry? Musi pan byc niezłym...
- Gapon jest z OMON-u. - sprostował Waleń.
- Panie majorze! Znaleźliśmy...
- Drewno? Brawo!
- Nie, bazę wroga!
- To należy ich zlikwidować!
- Nie mamy takiego rozkazu! Musimy...
- Nie wpi*rdalaj się! - powiedziałem i zacząłem szykować granaty...


Dzisiaj trochę krótsze, ale emocje będą :)
Image
Image
Awatar użytkownika
Adam
Redaktor

Posty: 2524
Dołączenie: 27 Gru 2007, 12:13
Ostatnio był: 20 Wrz 2023, 17:49
Miejscowość: Kutno
Frakcja: Wojsko
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: 393

Re: Opowiadanie: Demony wojny

Postprzez Adam w 23 Paź 2009, 20:49

2012 Październik 3

Okolice Jantaru, Baza wroga

Postanowiłem, że zaatakujemy w nocy. Ciemniej, nie będzie niepotrzebnego szumu i rannych. Pozwoliłem braciom zostać, aby jeden czuwał nad drugim. Zebrałem ludzi i w gotowym szyku ruszyliśmy w stronę bazy. Mój oddział niestety składał sie z ludzi słabych psychicznie, fizycznie i tzw. "bohaterów Ukrainy". Chłopaki pochodzili z tych stron. Sierżant Kryłow był synem pracownika elektrowni, więc dobrze zna te tereny. Za to Pokieł zna plan Prypeci na pamięć. Jeśli oni zginią, to po nas. w trakcie marszu, myslałem o tym, jak się pozbyć tych dwóch oficerów. Rozkazać im trudno, postanowiłem ich trzymać na początku szyku.

Po paru metrach wspielismy się trochę w górę. Zobaczyliśmy bazę. To małe osiedle, z daleka można pomylić z dużym blokowiskiem. Wyglądała na dobrze strzeżoną, ale dla nas to mały pryszcz. Nagle nad nami przeleciał śmigłowiec. Co tu robi wojsko? A może to nie nasi? No trudno, MI-24 wylądowało i z pokładu wyszedł jakiś 40-letni mężczyzna z obstawą. Ci stalkerzy wyruszyli w stronę jakiegoś dziwnego budynku, zapewne ich sztabu. Postanowiłem, że ta budowla, będzie punktem docelowym.
Pokieł był naszym snajperem, kazałem mu się przyczaić. Resztę podzieliłem na trzy grupy uderzeniowe: Pierwsza sforsuje główne wejście, druga zajdzie wroga od tyłu, a trzecia będzie prowadziła ciągły ostrzał budynków. W pierwszej umieściłem Bora i Pota, w drugiej siebie i Walenia, a w trzeciej Kryłowa i Gapona.
Rozpoczęliśmy operacje. I grupa zajęła pozycje, tak samo jak i pozostałe. Razem z majorem, odnaleźliśmy sekretne i dość kiepsko ukryte wejście kanalizacyjne. Przedostałem się z nim i już od razu usłyszałem strzały. Tylko, że to nie były nasze strzały. Coś się działo w tej budowli. Może jakieś mafijne porachunki? Mniejsza z tym, ważne, żeby wroga było mniej. Przedostaliśmy się i zobaczyłem wyjście.
- Grudinow, idź pierwszy, ja cię osłaniam.
- Dobra - spełniłem tą dziwną prośbę.
Wszedłem i wyskoczyłem z kanałów. Po mnie Waleń. Udało się! Byliśmy 5 metrów od naszego celu. Nasi żołnierze zaczęli już pierwszy punkt operacji, a Pokieł nie próżnował jako snajper. Wraz z majorem, dostaliśmy się do budynku. Nagle usłyszałem krzyk, potem dwa strzały i tupot stóp. W tej chwili cisza. Waleń postanowił to szybko sprawdzić. Wszedł do pomieszczenia, z którego słyszeliśmy czyjąś kaźń. Nagle obaj się przeraziliśmy. Na podłodze, leżało trzech stalkerów, pośród nich nie było człowieka, który wylądował. Okno było otwarte, wyruszyłem za tym gościem, a Waleń miał mnie ubezpieczać. "Właścicieli bazy" jakby nie było w środku, narazie zauważyłem tylko obstawę przy bramie, gości w budynku i stalkerów obok śmigłowca. W pewnej chwili zauważyłem naszego kolegę. Facet pod osłoną swoich ludzi wskoczył do Nivy i odjechał w stronę wyjazdu. Uśmiechnąłem się, ponieważ byli tam nasi ludzie. Następnie usłyszałem serię z AK i wywracający się samochód. Gdy wszyscy najemnicy leżeli jak kłody, pobiegłem do wyjścia. To okazało się złe. Pierwszej grupy nie było przy bramie. A Niva była pusta. Nagle poczułem czyiś celownik na głowie. Zdążyłem wyjąć pistolet. Jak się odwróciłem, dostrzegłem tego stalkera.
- Jak widać, panie majorze, mnie sie nie da zabić!
Po głosie poznałem. To był sierżant z jednostki, którego wypytywałem. Stary weteran miał chyba stałe kontakty z najemnikami i stał się ich szefem.
- Zginiemy obaj, jeśli pan nie odłoży broni.
- Warto zginąć!
- Może jednak nie, nieprawdaż Waleń? - odrzekł i za plecami stał major Waleń z kałachem wycelowanym we mnie.
- Czemu ty? - zapytałem.
- Ja? Nie jestem wojskowym, tzn. jestem, ale nie czerpię kasy z żołdu. Po wypadku Kralowa, dostałem rozkaz odnalezienia go. Pewnego dnia zadzwonił do mnie jakiś dziwny koleś. Po rozmowie z nim pojąłem parę rzeczy. Jak namierzyłem tego kapitana, wyruszyłem jego śladem. Niestety, miał za obstawę dwóch nieznanych mi stalkerów. Jednego rozwalilismy granatem, ale drugiego nastraszyliśmy. Zwał się Dymitr. Niestety, ale w trakcie ewakuacji, ktoś odkrył mój plan. Zabiłem pilota śmigłowca i wyskoczyłem. Jak dowiedziałem się, że wojsko przysłało cię tu, natychmiast chciałem was nakierować na tę bazę.
- I w międzyczasie, ten sierżant, zdołał zdobyć ją sam? Tak?
- Zgadza się. Przykro mi, że to sobie sam wydedukowałeś, ale musisz zginąć. - powiedział ze spokojem i wycelował we mnie...


Teraz dłuższa wersja. Kto nie czytał "Nowego mięsa...", nie zrozumie fabuły tego opowiadania :)
Image
Image
Awatar użytkownika
Adam
Redaktor

Posty: 2524
Dołączenie: 27 Gru 2007, 12:13
Ostatnio był: 20 Wrz 2023, 17:49
Miejscowość: Kutno
Frakcja: Wojsko
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: 393

Re: Opowiadanie: Demony wojny

Postprzez Legwanos w 23 Paź 2009, 23:11

Adam napisał(a):2012 Październik 2

Magazyny Wojskowe, Czerwony Las

Na samym początku podejżewałem, że wybrałem nieodpowiednich ludzi.


Wóteef? :wink:
Oprócz tego błędu innych nie znalazłem, choć mogą być jakieś drobne literówki. Już na samym początku wiadomo że opowiadanie nawiązuje do wcześniejszego. Świetna fabuła i dobrze, że szykuje się coś dłuższego, bo ostatnio pisarze dawali jeden rozdział opowiadania, a potem ginęli bez śladu. Mam nadzieję, że to opowiadanie powtórzy sukces "Nowego mięsa na froncie", które jak pamiętam było hitem.
Legwanos
Stalker

Posty: 85
Dołączenie: 21 Lut 2009, 15:45
Ostatnio był: 09 Lip 2018, 15:19
Miejscowość: Planeta Ziemia
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: 1

Re: Opowiadanie: Demony wojny

Postprzez Adam w 24 Paź 2009, 18:51

Poproś adminów i cię opowiadaczem ustawią :)

2012 Październik 3


Baza wroga, Jantar

Jak z jego ust wyszły te słowa, przeraziłem się. Nie mogłem jakoś powiadomić moich ludzi.
- A więc majorze, my się już żegnamy. Mamy zamiar zająć się bazą w magazynach. Patkowski zasłużył już dawno na trumnę ha ha ha!
Nagle strzał. Na szczęście, Pokieł widział wszystko z odległości i wystrzelił w stronę Walenia. Skurwi*l upadł ranny na ziemię. Sierżant, strzelił w moją nogę i uciekł w niewiadomym kierunku. Gdy zdrajca zwijał się z bólu, wyjąłem apteczkę i zatamowałem krwotok u nogi. W parę minut podbiegł do mnie Pokieł. Pomógł mi wstać i podszedłem do Walenia:
- A więc mój plan nie wypalił, szkoda, bo chciałem cię zabić. - powiedział
- Jeszcze się nie ciesz, możliwe, że spotkamy się na tamtym świecie.
- Nieee...!
Zastrzeliłem drania. Zabrałem mu jego rzeczy i kopnąłem w twarz.
- Debil! Pokieł, gdzie reszta?
- Bor i Pot walczyli tu z tą Nivą. Pot dostał w głowę i leży w tamtym rowie. Za to Bor został ogłuszony przez Walenia i po ocknięciu się, uciekł gdzieś w góry. Natomiast...
Do nas podbiegli Gapon i Kryłow. Wyglądali na uszczęśliwionych.
- A wy z czego się śmiejecie? Stulić pyski, stanąć na baczność, bo was zabije zrozumiano?
- Panie majorze, znaleźliśmy Kralowa.
- Że jak? Gdzie on jest?
- Właśnie, Najemnicy, którzy przeżyli, zabrali go z jakiejś komórki i uciekli w stronę Jantaru.
- To idziemy za nimi.
- Panie majorze, gdzie jest major Waleń i Pot? - zapytał Kryłow.
- Poszli na herbatkę do Boga.

Do Jantaru, droga wyglądała koszmarnie. Od czasów, jak Naznaczony wyłączył Emisje Psioniczne, tereny były czyste. Ale niestety także pełne zombiaków. Postanowiłem, że najpierw pójdziemy do Bunkra naukowców. Słyszałem o strzelaninie z jakimiś najemnikami. Sacharow podobno nie żyje. Musimy to sprawdzić. Jak znajdziemy Kralowa, wynoszę się z Zony. W końcu doszliśmy. W gotowym szyku wbiegliśmy do tunelu, łączącego dwie części Jantaru. Jak przeszlismy przez tą rurę, ujżałem bunkier. Wyglądał na opuszczony. Posłałem tam Kryłowa z Gaponem. Następnie wyruszyłem za nimi. Wszedłem do bunkra z Pokiełem. Reszta ubezpieczała zewnętrzną część. Przestraszył mnie krzyk jakiegoś człowieka. To był Sacharow z jakimś żołnierzem i naukowcem.
- Kim pan jest? - zapytam mnie Profesor.
- Jestem major Siergiej Grudinow i przybyłem odnaleźć...
- Profesora Paca? To stara historia. - odparł drugi ekolog.
- Dobra, a kim wy jesteście?
Żołnierz wstał i powiedział:
- Chorąży Misza Labied, 3 batalion SPECNAZ-u!
- Ja jestem asystentem profesora Sacharowa, nazywam się Wołodia.
- Witam panów, moi żołnierze są padnięci, możemy tu przenocować?
- Oczywiście, ale pod jednym warunkiem. - powiedział profesor.
- Mianowicie?
- W razie ataku pomożecie nam w obronie.
- Tak jest!
Do bunkra wpadł Kryłow. Na twarzy miał namalowaną zagładę.
- Panie majorze! Wojsko, dużo wojska!
- To wspaniale! Może oni oczyszczą...
- Nie, to są najemnicy w przebraniach, atakują nas!...
Image
Image
Awatar użytkownika
Adam
Redaktor

Posty: 2524
Dołączenie: 27 Gru 2007, 12:13
Ostatnio był: 20 Wrz 2023, 17:49
Miejscowość: Kutno
Frakcja: Wojsko
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: 393

Re: Opowiadanie: Demony wojny

Postprzez Adam w 25 Paź 2009, 19:11

2012 Październik 3

Jantar

Miał rację, najemnicy przebrani za wojskowych szturmowali bunkier. Ale nie było ich kolosalnie dużo. Cwaniaczki myśleli, że w bunkrze jest tylko profesor i wysłali tylko 10 stalkerów. Wybiegłem z budynku i kazałem się przyczaić przy bramie. Zaś ja z Pokiełem wspieliśmy się na lądowisko śmigłowców. Wróg pochował się pomiędzy wrakami aut i drzewami. Narazie załatwiliśmy trzech gości. Jedyny geniusz odważył się rzucić granat i rozwalił 4 najemników. Jeden z tej pozostałej trójki wycelował z ukrycia w Kryłowa. W ostatniej chwili, sierżanta zasłonił Gapon. Porucznik oberwał w okolice serca i padł. Nagle wybuch. Dwóch stalkerów leży. Kto rzucił granat? Następnie cztery strzały. Ostatni najemnik upadł nieżywy. Zauważyłem, że ze wzgórza, podbiega do nas dwóch żołnierzy. To był Żora i Bor. Kompletnie o nich zapomnieliśmy.
- Panie majorze! Starszy kapral Żora Kuzniecow i Plutonowy Michaił Borień meldują się na rozkaz!
- Gdzie jest twój brat? - zapytałem Żorę.
- Zabrakło morfiny i wszelkich medykamentów. Na dodatek do nas podbiegło paru przeciwników. Gdy ich ubiłem, Walentin już nie żył.
- Przykro mi z tego powodu żołnierzu, ale musisz być twardy. Pomścimy twego brata i wymordujemy ich!
- Tak jest!

Po takiej walce, kazałem żołnierzom spać. Na warcie postawiłem tego chorążego. Sam manipulowałem przy zamku walizki. Tak! Otworzyłem ją! Zobaczmy co jest w środku... Trochę papierów, jakieś szkice i przedmiot! To jakiś pendrive. Niestety, ale nie miałem komputera, aby sprawdzić, co jest w pamięci. Nagle naszła mnie myśl. Może to byl pendrive Kralowa, który miałem odzyskać w razie jego śmierci. A jeżeli Kralow żyje i ten pendrive to podpucha? Nie wiedziałem, co zrobić. Przejżałem papiery i te szkice. Cholera! zapis wyglądał na szyfr, teraz musiałem znaleźć, któregoś z tych idiotów, aby odczytał treść.
Następnego dnia, obudził mnie chorąży.
- Panie majorze! Śmigłowiec wylądował. Oficer rząda rozmowy z człowiekiem najwyższym stopniem.
- Już idę!
Wspiąłem się po drabinie. Ze śmigłowca, wyszedł pułkownik Patkowski.
- Majorze! Witam pana ponownie! Mam bardzo złe nowiny.
- Proszę powiedzieć, panie pułkowniku!
- Baza została zaatakowana, przez mojego dawnego podwładnego, sierżanta Sierę Morzeczuka. Mieli przewagę liczebną i na dodatek zaskoczyli nas przy wizytacji koszar. Udało mi się wycofać z bazy z paroma żołnierzami, ale nie możemy tego tak zostawić.
- Proszę o kolejne rozkazy!
- Narazie, chciałbym połączyć się ze sztabem głównym w KIjowie. Pan z resztą ma misję nadal zapewne nie spełnioną. Proszę zameldować stan i wykonane zadania.
- Stan 7 żołnierzy, w tym 6 zdolnych do walki, 1 ranny, dwóch nie żyje. Mamy jeszcze dwóch naukowców, między innymi profesor Sacharow.
- Co pan nawyrabiał? Że dwóch nie żyje?
- Zaatakowaliśmy bazę wroga w górach. Wybiliśmy wszystkich prócz Morzeczuka, który zbiegł. Za to pośród nas trafił się zdracja...
- Który to!?
- To był major Grigorij Waleń. Na szczęście, otrzymał on już zasłużoną karę.
- Waleń! To był dobry żołnierz. Szkoda, że skusiły go inne wartości. No trudno, wejdzmy do środka i połączmy sie z dowództwem.
- Tak jest!
Image
Image
Awatar użytkownika
Adam
Redaktor

Posty: 2524
Dołączenie: 27 Gru 2007, 12:13
Ostatnio był: 20 Wrz 2023, 17:49
Miejscowość: Kutno
Frakcja: Wojsko
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: 393

Re: Opowiadanie: Demony wojny

Postprzez rybolov w 26 Paź 2009, 20:03

Dobre! Fajnie toczy się akcja, chociaż troche krótkie bitwy. Mógłbyś troche dorzucić aby było ciekawiej :) Ciekaw jestem kim jest poszukiwany, i czy żyje :wódka:
" Wychowany w Zonie... "
Awatar użytkownika
rybolov
Kot

Posty: 36
Dołączenie: 13 Paź 2009, 13:29
Ostatnio był: 20 Lis 2009, 13:20
Miejscowość: Pripyat
Frakcja: Powinność
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: 0

Re: Opowiadanie: Demony wojny

Postprzez Adam w 26 Paź 2009, 21:53

Walki są krótkie, bo się często zdarzają. Gdyby były dłuższe (a w wszyscy graliśmy w stalkiego), to by mi herosów zabiło. Poszukiwanego porwał ten zdradziecki sierżant i nasz bohater bedzie ich gonił (możliwe, że do elektrowni) ale to spoilery


2012 Październik 4-5

Jantar, Dzicz


Jak pułkownik Patkowski połączył się z dowództwem, otrzymał następującą wiadomość: "Wysyłamy posiłki z Kijowa, macie utrzymywać dane współrzędne...". Mi kazał ruszać dalej. Zebrałem ludzi, a porucznika Gapona zostawiłem w bunkrze. Z rannym nie dalibyśmy rady. Przeszliśmy przez Spalacz i już wiedzieliśmy, że to jest już teren Rostoku. Z powodu braku normalnej ścieszki lub drogi, trzymaliśmy się ścian i murów. Był tylko jeden plus, nie było mutantów. Sami najemnicy. Zauważyłem pierwszą dwójkę, obok wozu cyrkowego naprzeciw ich bazy (niedokończonej budowli). Postanowiłem nie rzucać się w oczy i wysłałem Pokieła i Bora, aby ich uciszyli. Przeskoczyli nad murem i zaszli cwaniaczków od tyłu. Jak obaj zesztywnieli, schowaliśmy ich za jakimś krzakiem i podążyliśmy dalej. Podzieliłem naszą drużynę na dwie części: pierwsza w składzie Bor, Żora i Kryłow, zajmą się zabezpieczeniem terenów bliskich z torami, a druga w składzie ja, Pokieł i chorąży zabije kwaterę główną najemników.
Chłopaki z grupy pierwszej, mogliby wystartować dopiero po oczyszczeniu budynku, więc my wyruszyliśmy. Wchodziłem cicho i ostrożnie po schodach, przyczepiając tłumik do karabinu. Reszcie też kazałem to zrobić. Na 1 piętrze, siedziało trzech stalkerów. Zlikwidowałem ich w niecałe 3 sekundy. Wchodziliśmy dalej. Na samej górze, było ich ok. 10. Taką ilość, chciałem załatwić granatem, ale tyle szumu o nic? Pokieł wpadł na pomysł, że wejdzie po drabinie małego dźwigu, stojącego obok domu, a chorąży wskoczy do pokoiku niżej i ostrzela wroga z niższej perspektywy. Zgodziłem się. Przeładowałem broń i gwizdem skowronka dałem znak do rozpoczęcia akcji. Wydawało się, że najemnicy o wszystkim wiedzieli, ale za bardzo sobie nie poradzili. Żaden z nich nie wystrzelił. Jeden tylko schował się za ścianą i nie dawał znaku życia. Wyjąłem pistolet, założyłem tłumik i podbiegłem do jego pozycji. Kretyn wyskoczył na mnie z nożem. Po krótkiej walce, dostał tym nożem w brzuch.
- Słuchaj! Zanim zginiesz, musisz przydać się na coś światu! Gadaj, gdzie jest kapitan Kralow!
- Dobrze dobrze! Powiem! Był tu nasz szef, wraz z nim. Poszli w stronę Baru, a skoro tamte okolice zostały opuszczone, mogą się swobodnie zabunkrować.
- Co on planuje? Gadaj!
Nic wiecej nie powiedział. Wziąlem trupa i wyrzuciłem z wysokości. Kolejny gwidz skowronka i grupa druga wyruszyła. Za to my poszliśmy na peron. Kiedyś grasowała tu pijawka, ale ktoś ją skosił. Szliśmy dalej, aż w końcu znaleźliśmy się przy bramie. Z daleka słychać było strzały. Po paru minutach, podbiegli do mnie Kryłow i Bor. Nigdzie nie widziałem Żorę.
- Gdzie Żora? - zapytałem.
- Chciał panu powiedzieć, że ma tu coś do załatwienia i może zmylić ścigających nas bandytów...
- Jakich "ścigających bandytów"?!
- Zauważyłem ich za murkiem, gdy poszliśmy zabezpieczać teren. Zaatakowali nas i w kółko krzyczeli, że kogoś pomszczą i...
- Nie kończ Bor. Po prostu nie kończ.
- Tak jest!
Kolejny żołnierz pozostawiony na polu walki. Nie wiedziałem, co myśleć. Ale wiedziałem jedno, trzeba znaleźć Kralowa i zabić zdrajcę...
Image
Image
Awatar użytkownika
Adam
Redaktor

Posty: 2524
Dołączenie: 27 Gru 2007, 12:13
Ostatnio był: 20 Wrz 2023, 17:49
Miejscowość: Kutno
Frakcja: Wojsko
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: 393

Re: Opowiadanie: Demony wojny

Postprzez Adam w 29 Paź 2009, 20:53

2012 Październik 5

Bar


Na moim zegarku wybiła godzina 7. To była dobra pora na wejście. Przeszliśmy przez miniaturową bramę. Na naszych oczach, ukazał się Bar. Zniszczony, opuszczony. Słyszałem, że na te neutralne tereny, napadł sojusz bandytów, najemników i wolnościowców. Parę dni później, wylądowało tu trochę wojsk. Zliwkidowali wszystkich bandytów. Krążą plotki, że w kwaterze głównej, nadal siedzi bandyta o ksywie Dzik, wraz z paroma kolegami. Postanowiłem to sprawdzić. Może on będzie wiedział, gdzie Morzeczuk zabrał Kralowa.
Na początek, sprawdzaliśmy poszczególne hangary. Były puste. Następnie, wyszliśmy na placyk koło 100 Radów. Nadal było pusto. Nagle długi, głośny wrzask. To był postrach Strefy, kontroler. Nie był sam, miał za sługusów pięciu zombiaków. Moi ludzie, tak samo jak ja, po raz pierwszy zobaczyli takiego mutanta. Na początku, trochę się przestraszyłem, ale później wyjąłem granat i cisnąłem w ich stronę. Wybuch ich nie zranił nawet.
- Do 100 Radów! - rozkazałem.
- Ku*wa, wejście zawalone. Co robimy?
- Na arenę!
Wbiegliśmy do tego wielkiego hangaru. Zatarasowałem wrota i kazałem chłopakom zająć dobre miejsca strzeleckie. Pokieł z Dragunowem, za wiele nie zdziała na taki dystans. Wtem, cwane zombiaki wskoczyły do budynku przez okna. Całkowicie nas zaskoczyli. Ostrzelałem ich. Jeden spadł. Potem drugi. Reszta umarlaków dochodziła do moich ludzi.
- Odwrót! Zarządzam odwrót!
Wybiegłem drugim wyjściem. Za mną Pokieł, Bor i Kryłow. Ale gdzie ta fajtłapa? Chorąży pewnie został w środku. Poszedłem sprawdzić, gdzie on jest. Jak wszedłem na arenę, widziałem chorążego, w kałuży krwi, będącego daniem głównym zombiaków. Przeraziłem się.
- Do bazy! Szybko!
Następną atrakcją w Barze, był mały, dobre wyposażony oddział bandytów. Piętnastka plus Dzik. Ten szef schował się gdzieś w środku. Szmaciarze kryli się za różnorakimi barykadami. Na szczęście każdy z nich dostał zasłużony strzał w głowę. Żołnierze nie stracili jeszcze wigoru. Jak oni zajmowali się tymi draniami, ja postanowiłem pójść z Borem do Dzika. Chłop schował się pokoju Woronina. Wbiegłem, Bor za mną. Gdy przechodził przez pokój, ktoś strzelił do niego. To był ten grubas. Bor upadł, nie dając znaku życia. Zauważyłem tą świnię. Wystrzeliłem cały magazynek. Bandyta dostał w korpus i także usłał podłogę. Podbiegłem do niego, złapałem za kurtkę i spytałem:
- Widziałeś tu najemnika z wojskowym? Jeśli tak, to gadaj, gdzie oni teraz są?
- Nigdy ci nie powiem. Choć... dobra. Ten debil mnie tu załatwił.
- To gadaj!
- Oni są... oni są... oni...
- No! Dawaj!
- Niedługo będą u Lenina. - skonał....
Awatar użytkownika
Adam
Redaktor

Posty: 2524
Dołączenie: 27 Gru 2007, 12:13
Ostatnio był: 20 Wrz 2023, 17:49
Miejscowość: Kutno
Frakcja: Wojsko
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: 393

Re: Opowiadanie: Demony wojny

Postprzez Adam w 01 Lis 2009, 18:16

2012 Październik 5

Bar, Magazyny wojskowe

Moi ludzie słyszeli, że Dzik to był twardziel. Szkoda, że tak umarł. Wychodząc z jego bazy, myślałem, co mogły znaczyć jego ostatnie słowa. "Lenina"? Mozliwe, że chodziło mu o elektrownie.
Przechodząc obok areny, napotkałem paru wojskowych.
- Co wy tu robicie? - zapytałem.
- Przysłał nas nowy głównodowodzący, a wy kim jesteście?
- Nowy? Gdzie jest pułkownik Patkowski?
- Ten zdrajca? Został rozstrzelany z rozkazu generała Swierda. Przybył on wczoraj, wraz z siedmioma kompaniami. Od dziś, wprowadzono większe patrole na głównych drogach Strefy i w okolicach placówek wojskowych. Wysłał nas po niejakiego majora Grudinowa.
- To ja. O co dokładnie chodzi?
- Generał zdał z wyróżnieniem szkołę wojskową w Moskwie. Ma doświadczenie i zmieni styl walki w Zonie. Wzywa pana, ponieważ otrzymał pan nowe rozkazy.
- A więc ruszajmy.

Takiej zmiany nie oczekiwałem. Taka szycha? Ciekawi mnie ten "styl walki". Pułkownik Patkowski sam się tak załatwił, wołając o posiłki. Weszliśmy ponownie do starej bazy Wolności. Tym razem, pełno wojska. Ale zauważyłem wielu cywilów. To pewnie robotnicy. Zajmują się remontem jednostki. Zniszczony pomnik żołnierza radzieckiego został odbudowany. Główny budynek nie do zdobycia.
- Proszę zostawić broń! Generał za chwilę pana przyjmie. - rzekł żołnierz-recepcjonista.
Pozostawiłem sprzęt i przygotowałem się do spotkania z wysoko postawionym człowiekiem.
- Witam pana majora! - przywitał mnie wesoło.
- Czołem panie generale!
- Spokojnie! Tu nie Kijów. Może pan na chwilę zluzować. Sprowadziłem tu pana, aby przekazać nowe wytyczne.
- Tak jest! Ale mam do pana generała parę pytań.
- Słucham.
- Czemu pułkownik Patkowski został zabity? Jaki jest pański plan? Jaka jest moja rola w tym planie?
- Pułkownik nie wykonał swojego zadania, zostając tu przeniesionym. Był na tyle naiwny, że: jego własny drugi oficer zaprzedał się najemnikom, doprowadził do zhańbienia munduru i pozostawił tu wielu dzielnych ludzi. Mój plan obejmuje szerokie działania. Armia Ukraińska, po nowych wyborach prezydenckich, otrzymała dużą dotację z Unii. Dlatego, nie pozwolę, aby na tej ziemi, szerzyła się ta zaraza. Wojsko od dziś w Zonie, to będzie wielka siła. Do dziś prowadzono tylko akcje ratownicze, daliśmy się walić w tyłek wielu ludziom, Chowalismy się po placówkach i uciekalismy przed mutantami. Ale z tym koniec!
- Rozumiem, a jaka jest moja rola w tej akcji?
- Z powodu braków kadrowych i doświadczenia moich siedmiu kompanii, postanowiłem, że oficerowie, pełniący służbę na terenach czarnobylskich, pomogą mi ujażmić wszystkich stalkerów i wyniszczą te potwory.
- A dokładniej, panie generale?
- Otrzyma pan dzięsięciu z moich żołnierzy i będzie pan prowadzić patrole w okolicach miasta Prypeć. Od dłuższego pobytu w Strefie, chcę zdobyć tą komunistyczną metropolię. wraz z pozostałymi żołnierzami, zlikwiduje pan jakikolwiek opór.
- A co z mutantami i z anomaliami?
- Naukowcy są tutaj po to, aby rozpatrzyć ten problem. Gdy wyczyścimy Prypeć, dojdziemy do elektrowni i wtedy koniec tego koszmaru!
- Panie generale, ja w Zonie jestem tylko pięć dni, otrzymałem bardzo ważną misję...
- I jeżeli chodzi o kapitana Kralowa, tego najemnika oraz jego pendrive, to pan się nie martwi. Okazało się, że w pamięci tego urządzenia, znajdują się filmy pornograficzne, a kapitan Kralow, to i tak zdrajca. Najemnikiem pewnie i tak już dawno zajęła się jakaś watacha mutantów.
- Filmy pornograficzne? To o co chodziło w mojej misji?
- Miał pan przybyć do Strefy, lecz jakie pan wytyczne od zdradzieckiego Patkowskiego otrzymał, to nas nie interesowało. Zapewne cała akcja z Kralowem, polegała na zmyłce. Dowiedziałem się, że tak samo jak major Waleń, Kralow, także sprzedał się najemnikom.
- Aha, czyli jakaś mała zmyłka, wymyślona przez wojsko, doprowadziła do śmierci 5 młodych, żołnierzy?
- Każdy musi ponieść ofiarę. Za to pan w obliczu katastrof i przebywania pośród zdrajców, zachował zimną krew. Dzięki panu tu jesteśmy, za takie zasługi, otrzymuje pan teraz Order Bohdana Chmielnickiego.
- Ale to za wysokie odznaczenie. Nie zasłużyłem panie genreale.
- Oj zasłużyłeś, oj tak....
Image
Image
Awatar użytkownika
Adam
Redaktor

Posty: 2524
Dołączenie: 27 Gru 2007, 12:13
Ostatnio był: 20 Wrz 2023, 17:49
Miejscowość: Kutno
Frakcja: Wojsko
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: 393

Re: Opowiadanie: Demony wojny

Postprzez Adam w 05 Lis 2009, 17:58

2012 Grudzień 12

Magazyny wojskowe, Czerwony Las

Po dwóch miesiącach ciągłych rutynowych patroli, czułem, że to się nie skończy. Wojsko teraz stało się potężną siłą. Generał Swierd wprowadził w życie swoje plany. Wszystkie drogi od Kordonu, po Jantar do Magazynów były nasze. Została tylko ostatnie przejście, do elektrowni. W listopadzie wysłano tam dziesięciu doświadczonych oficerów wraz z trzema plutonami. Kontakt zerwał się w rejonie Czerwonego Lasu. Z powodu wyłączonego Mózgozwęglacza, wszystkie powalone frakcje rzuciły się na tamte tereny.
Tego dnia, generał wezwał mnie w ważnej sprawie:
- Majorze, dzisiejszy dzień przejdzie do historii.
- Jaka to misja?
- Weźmie pan kompanię C, 4 pluton kompanii B i wyruszycie w stronę elektrowni. Otrzymacie także wsparcie lotnicze.
- To za duża odpowiedzialność, panie generale. A czy będę jedynym oficerem?
- Oczywiście, że nie. Wraz z panem, będzie trzech majorów i jeden porucznik.
- czy mogę wziąć swoich starych ludzi?
- Hmmm Pokiełczuka, Kryłowa i Borienia? Oczywiście, ale pod warunkiem pomyślnego wykonania misji.
- Tak jest!
Wychodząc, zastanawiałem się nad tą sprawą. Taka akcja! Poszedłem do swojego pokoju. Schowałem swój order do niebieskiej skrzyni wraz ze zdjęciem rodzinnym. Wyszedłem, gasząc światło. Oddział czekał już na drodze.
- Żołnierze! Jeszcze dzisiaj, zdobędziemy Czarnobyl. Na początek, zniszczymy obstawę na Barierze, potem, przejdziemy przez tereny Czerwonego Lasu, następnie przejmiemy Prypeć. Pod koniec, elektrownia będzie nasza.
- A co wtedy majorze? - zapytał jeden z szeregowych
- Wtedy? Wrócicie do domów, a na tych równinach pozostawimy rezerwowych. Jak wykonacie to zadanie, otrzymacie wiele zaszczytnych tytułów. A więc, towarzysze! Do broni i za mną!
- Tak jest, panie majorze! - krzyknęli razem.
Dowodzenie tym oddziałem, jest równe z cudem. Przecież, od razu jakiś jeden pociągnie drugiego w anomalię, to wszystko będzie na mnie. Wystarczy jeden granat i wszyscy leżą.

Przy Barierze było tylko pięciu wolnościowców. Pomiędzy nimi był ten legendarny Czapa. Cwaniak, zabunkrował się w swojej przyczepie. Reszta anarchistów, pochowała się po wozach. Kazałem się rozproszyć. Obrzucaliśmy granatami ich pozycje. Poległa cała piątka. Czapa, skosił paru naszych ludzi. Postanowiłem zajść tą gnidę od tyłu. Obszedłem ognisko, przeskoczyłem nad Ładą i dobiegłem do niego.
- Przykro mi, kolego, ale musisz zginąć!
- Nie rób tego!
Wystrzeliłem cztery razy. Upadł. Wydałem rozkaz kontynuowania "wycieczki"...
Image
Image
Awatar użytkownika
Adam
Redaktor

Posty: 2524
Dołączenie: 27 Gru 2007, 12:13
Ostatnio był: 20 Wrz 2023, 17:49
Miejscowość: Kutno
Frakcja: Wojsko
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: 393

Następna

Powróć do Teksty zamknięte długie

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 15 gości