Opowiadanie ,,Powiew Wolności" część 1

Powyżej 5000 znaków.

Moderator: Realkriss

Opowiadanie ,,Powiew Wolności" część 1

Postprzez Ra-serafin w 28 Kwi 2009, 21:20

Strażnik Wolności

,, Już nigdy więcej nie wezmę cię ze sobą” – mówił sobie w duchu Michałow wyrzucając ostatnią butelkę wódki Kozak do bagna. Oczywiście wiedział, że są to puste słowa, bo zapewne jutro będzie siedział przy ognisku tak jak ostatnio i przepijał ostatnie pieniądze. Ale cóż na to mógł poradzić. Jednak tym razem przesadził i cieszył się, że jakoś udało mu się z tego wyjść. A sprawa wyglądała tak, wczoraj dziesięciu ludzi wyruszyło na wysypisko by wymienić strażników przy punkcie kontrolnym, a dzisiaj wracało dwóch. Jako że nic się nie działo, a pogoda jak to w Zonie bywa jest zmienna tak, że kiedy wyruszali słońce paliło jak nigdy tak teraz deszcz lał jak z cebra i błyskały pioruny grupka opuściła posterunek i skryła się na starym opuszczonym przystanku autobusowym przy głównej drodze na wysypisku. W obieg od ręki do ręki poszedł Kozak i po chwili jedni leżeli pod ścianą a ci, co jeszcze nie dali się trunkowi zastanawiali się nad tym, czym teraz można by zabić nudę. Nagle w oddali nieopodal napromieniowanej góry złomu zamigotało kilka światełek. Wania, jako że był najbardziej z nas trzeźwy wziął z mojego plecaka lornetkę i skierował ją na światła.
- Ej, Wania, co tam się błyska? – Wybełkotał jeden ze stalkerów.
- Może to nasi z dostawą naszego kozaczka. – Odpowiedział mu uśmiechnięty kolega.
Wania po chwili wypatrywania podniósł się i kazał na się uciszyć oraz wyłączyć latarki.
-To idą te trepy z Powinności, chyba zwiad, bo tylko trzech. – Zakomunikował po cichu, Wania.
Tego jeszcze trzeba, pomyślałem sobie, żeby wróg nadchodził akurat wtedy, kiedy wszyscy są podpici. Jednak Czechow nakazał atakować Powinnościowców, kiedy idą na zwiad by nie odkryli naszych ciągle posuwających się naprzód punktów obserwacyjnych.
- Dobra towarzysze, wiem, że chętnie byście tu zostali, ale naszym obowiązkiem jest wyeliminować tamten patrol by wartości Wolności zagościły na stałe na wysypisku i niedługo, jak Zona pozwoli byśmy zniszczyli bazę tych trepów w Agropomie. – Sam nie wiem jak udało mi się wybełkotać takie przemówienie po tylu butelkach.
- Słyszeliście Michałowa, atakujemy! – Krzyknął Wania.

Wszyscy odbezpieczyli broń i powoli czołgając się w błocie zbliżyliśmy się do krańca góry złomu gdzie znajdował się patrol. I kiedy już nakładaliśmy tłumiki na nasze AK 47 by po cichu ich wyeliminować jeden z nas wstał i krzycząc,coś na temat tego, jacy ci z Powinności są głupi, tak, że pewnie naukowcy z Jantaru już go słyszeli zaczął strzelać w ich kierunku. Oczywiście był tak pijany, że żadnego nie trafił, ale dzięki temu, że tamci byli zszokowani nagłym pojawieniem się wroga i to do tego spitego, wraz z Wanią krótkimi seriami w klatkę piersiową zlikwidowaliśmy ich. Po chwili reszta stalkerów gratulowała pijanemu bohaterowi jego wyczynu, a ja wziąłem się do przeszukiwania zwłok. Poza paczką papierosów, pudełkiem amunicji i konserwami znalazłem PDA jednak inne niż takie, jakie mieli wszyscy łącznie ze mną. Wyglądało na wojskowe, miało podświetlaną konsole i było w specjalnej kuloodpornej obudowie. Schowałem je do kieszeni kombinezonu -,,Potem dam to Trusi, naszemu technikowi by obejrzał ciekawe znalezisko” – pomyślałem sobie. I kiedy tak rozmyślałem na temat tego, co znalazłem zaraz za sobą usłyszałem krzyk naszego pijanego bohatera i serię z karabinu. Odwróciłem się na pięcie odbezpieczając mojego kałasznika i już miałem strzelić, gdy jakaś niewidzialna siła odepchnęła mnie do tyłu przebijając mój kombinezon jakimś szponem. Serce mi załomotało – pijawka. W chwili, gdy upadałem na ziemię dwóch kolejnych towarzyszy krzyczało i strzelało na oślep. Wyciągnąłem mój pistolet Kore i zacząłem strzelać na oślep jednak niewidzialna bestia wciąż nacierała w moją stronę i już widziałem jej białe ślepia, kiedy to Wania rozwalił ją ze śrutówki znalezionej u jednego z patrolu. Podniosłem się szybko i jeszcze żeby się upewnić, że mutant nie wstanie oddałem kilka strzałów w jego zdeformowaną głowę. Przeżyłem tylko ja i Wania, reszta chłopaków leżała na ziemi porozrywana na kawałki. Byliśmy tak zszokowani i wystraszeni, że nie zastanawiając się nad niczym bardzo szybko wycofaliśmy się do Doliny Mroku gdzie znajdowała się nasza baza. Wiedzieliśmy, że mamy przechlapane za to, że zalani w trupa poszliśmy na atak to jednak wracaliśmy do bazy. Widzieliśmy już w oddali charakterystyczne zarysy wielkiego hangaru gdzie była nasza centrala i mostu nad bagnami. I kiedy przechodziliśmy po nim zadecydowałem, że to już koniec i wyrzuciłem cały zapas alkoholu, jaki miałem w plecaku do rzeki. Wania zrobił to samo.

----Jest to moje pierwsze opowiadanie więc proszę o rzetelną ocenę. Choć nie ważne jaka ona będzie ciąg dalszy nastąpi. :p
Awatar użytkownika
Ra-serafin
Kot

Posty: 25
Dołączenie: 20 Lis 2008, 20:53
Ostatnio był: 28 Lip 2009, 17:27
Frakcja: Czyste Niebo
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: 0

Reklamy Google

Re: Opowiadanie ,,Powiew Wolności" część 1

Postprzez Microtus w 30 Kwi 2009, 14:38

Generalnie ciekawe. Tylko chaos trochę i za bardzo skrótowo.
Pomysł dobry ale nie wykorzystałeś drzemiącego w nim potencjału. A to za sprawą skrótów właśnie.
Gdybyś to rozpisał porządnie (cała ta akcja zajęłaby 2-3 strony).
Do tego to taka opowiastka bardziej niż opowiadanie. Mało dialogów i opisów. Najgorzej opisana to ta walka z pijawką. Pomyśl jak rozpisywać akcje. I trenuj :)
Jednak generalnie ratuje Cię akcja i temat z piciem na służbie :)
War. War never changes...
Bury
zapraszam do lektury :)
Awatar użytkownika
Microtus
Legenda

Posty: 1028
Dołączenie: 18 Cze 2007, 14:31
Ostatnio był: 19 Sty 2019, 22:54
Miejscowość: łorsoł
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 106

Re: Opowiadanie ,,Powiew Wolności" część 1

Postprzez Ra-serafin w 30 Kwi 2009, 15:52

Ciąg dalszy właśnie powstaje z racji tego że mamy dłuższy weekend. Takie mam pytanko, bo czytałem część opowiadań na forum ale nie znalazłem niczego co by opowiadało o tym dlaczego powinność i wolność przeniosły swoje placówki , a chce to wpleść w fabułę i właśnie tu prośba ze jeżeli jakieś istnieje to mógłby ktoś przesłać link żeby nie wykorzystać tych samych pomysłów co ktoś inny.

Z góry dziękuję.
Awatar użytkownika
Ra-serafin
Kot

Posty: 25
Dołączenie: 20 Lis 2008, 20:53
Ostatnio był: 28 Lip 2009, 17:27
Frakcja: Czyste Niebo
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: 0

Re: Opowiadanie ,,Powiew Wolności" część 1

Postprzez Ra-serafin w 30 Kwi 2009, 18:29

W końcu dotarliśmy to naszej bazy. Chociaż byliśmy zdołowani tym, co się wydarzyło, w bazie zawsze panowała dobra atmosfera powoli odzyskiwaliśmy dobre samopoczucie. Warto tutaj powiedzieć, co nieco o naszym domu. Jest to jedyne takie miejsce w zonie gdzie każdy jest sobie równy i nikt nigdy nie chodzi smutny. Od rana do wieczora nasz barman Wasilij opowiada ciekawe i śmieszne historie, z głośników na terenie bazy leci muzyka przeplatana wiązkami żartów i wiadomości, a przy każdym większym ognisku widać uśmiechnięty ludzi popijających wspólnie Kozaka i opowiadających sobie swoje najgłupsze wpadki, jakie im się zdarzyły w Zonie. W końcu dotarliśmy pod hangar, w którym mieściła się nasza centrala. Nagle przypomniało mi się o tym wojskowym, PDA który taszczyłem w plecak, więc rozdzieliliśmy się z Wanią – on poszedł po schodach na górę do biura Czechowa by wytłumaczyć mu incydent na wysypisku, a ja zawróciłem się w stronę warsztatu. W warsztacie jak zawsze spokój, jedyną osobą jak tu przesiaduje cały dzień jest nasz technik Trusia. Wielu na niego narzekało z różnych powodów, ale jednego nie można o nim powiedzieć, – że nie zna się na tym, co robi. Cokolwiek miałeś zepsute, cokolwiek chciałeś ulepszyć wystarczyło zostawić to u Trusi razem z drobną opłatą i po kilku godzinach dostawało się zupełnie coś znacznie lepszego niż się miało wcześniej.
Widać Trusia mnie nie zauważył jak wszedłem, co zdarzało się bardzo często, bo jak dobrał się do czegoś to siedział nad tym aż wszystko skończy. Po cichu stanąłem na nim i przez ramie zerknąłem, co tym razem modyfikuje. Na stole leżał rozłożony na części karabin snajperski spencazu SVD. Ten potężny karabinek snajperski był jedną z najlepszych zabawek, jakie można było dostać w zonie. Jeśli przeciwnik pierwszy cię nie zauważy to nie miał szans przeżyć postrzału. Po chwili takiego wpatrywania się w karabinek Trusia wreszcie dostrzegł mój potężny cień zasłaniający mu światło i wskazał mi krzesło obok.
-Co cię do mnie sprowadza mój stary towarzyszu? – Spytał Trusia.
-A no wiesz, jak to w zonie każdy ma interes, więc mam tu dla ciebie pewne PDA, chyba wojskowe, ale nie jestem pewny.
-No to pokazuj, co to za szmelc, zaraz się dobierzemy do jego zawartości.
Pogrzebałem w plecaku aż znalazłem PDA i podałem go technikowi. Ten zaczął go oglądać, postukał coś w konsole i jeszcze raz po oglądał.
-Bardzo ciekawe. – Powiedział w zamyśleniu Trusia- Masz rację, jest to wojskowy model, wskazuje na to kuloodporna obudowa i zaszyfrowana jednym z nowszych kodów wojskowych pamięć.
-To znaczy, że nie możesz sprawdzić, co na nim jest? – Odpowiedziałem rozczarowanym tonem.
-Tego nie powiedziałem, ale zajmie mi to trochę czasu. Wróć około jedenastej. Powinienem wtedy skończyć. – Odrzekł Trusia.
-No to idę do baru. – Wstałem, wziąłem swój plecak i skierowałem się w stronę naszej kantyny.

W barze jak zawsze pełno pijanych stalkerów. Jedni spali, drudzy dopijali ostatni kieliszek a jeszcze jedni opowiadali jak to im w magiczny sposób udało się wyjść z anomalii bez jednego zadrapania. Usiadłem przy barze i poprosiłem Wasilija o napój energetyzujący.
-Co ci się stało Michałow? – Spytał zdumiony barman- Po raz pierwszy zamawiasz u mnie coś, co nie ma nawet jednego procenta.
-Po prostu mam zły dzień i nie chce mi się pić, więc daj mi ten napój i zejdź ze mnie. – Odpowiedziałem rozgoryczony.
Barman urażony dał mi napój i więcej się o nic nie pytał. Obiecałem sobie, że już nie będę pił jednak nałóg nie pozwolił mi nasyć się energizerem i po niedługim czasie siedziałem razem z innymi przy stole wesoło śpiewając i popijając z gwinta. I tak po kilku kolejkach wrócił mi humor i przypomniałem sobie nagle, dlaczego przyłączyłem się do Wolności, – kiedy po raz pierwszy wszedłem do tej bazy poprzez głośniki zastępca dowódcy zachęcał neutralnych stalkerów do przyłączenia się do frakcji.
-Jeśli lubisz wypitkę w towarzystwie podobnie myślących ludzi przyłącz się do Wolności.
I chwile po tym dostawałem mundur wolnościowca i razem z innymi nowymi, którzy też w tym czasie weszli do frakcji świętowałem w barze.

Dochodziła 11 więc wziąłem swój plecak, dopiłem kieliszek do dna, pożegnałem chłopaków i ruszyłem w stronę warsztatu. W środku zastałem Trusie stukającego w klawiaturę laptopa, stojącego nad nim Czechowa i zajadającego się konserwą w rogu Wanie. ,,Chyba mam kłopoty” – pomyślałem sobie. No, ale trzeba ponosić konsekwencje za swoje czyny, więc od razu podszedłem do Czechowa i zasalutowałem mu.
-Witaj towarzyszu, mamy tutaj poważną sprawę, więc od razu przejdę do szczegółów. Wraz z Wanią i kilkoma innymi chłopakami wyruszacie dziś w nocy przed świtem do Kordonu. – Powiedział dowódca.
- I to ma być kara za wczorajszą akcję? – Spytałem zdziwiony.
Czechow spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy.
-Chłopcze gdybyśmy chcieli dać tobie i twojemu koledze karę równoważną temu, co zrobiliście nie musielibyśmy wysyłać was aż do Kordonu. Za hangarem mamy kilka anomalii, więc jakaś odpowiednia na pewno by się znalazła.
-Więc, po co wyruszamy do Kordonu? – Zapytałem dowódcę z nutką strachu wyobrażając sobie siebie i Wanie wrzucanych do Karuzeli za hangarem.
-I o tym właśnie chciałem mówić. Trusi nie udało się odblokować większości danych na PDA które znalazłeś, ale uzyskał dostęp do kilku danych, które mówią o jakimś wojskowym planie awaryjnym w przypadku gdyby zagrożenie ze strony zony było zbyt niebezpieczne, lecz bez większej ilości danych nie możemy dowiedzieć się niczego więcej.
-A, co ma z tym wspólnego Kordon?
-Dostaliśmy informacje od Sidorowicza, że w tamtejszej bazie wojskowej trzymana jest specjalna teczka z wojskowymi kodami. Sądzimy, że są tam kody do odblokowania, PDA, więc macie je zdobyć. – Odpowiedział dowódca.
-A, po co Powinności były te informacje? – Zapytał Wania który dotąd nic nie mówił.
-Wnioskując z tego, co odkryliśmy oni chyba myślą, że te dane mówią o jakieś broni, którą można by zniszczyć czarnobylską elektrownie. I z tego, co mówią stalkerzy z wysypiska sądzę, że oni to biorą na poważnie, ponieważ odkąd odkryli w miasteczku przy starej fabryce Rostok duży skład broni przemieszczają tam większość swoich oddziałów, prawdopodobnie do szturmu w okolice elektrowni takie jak Czerwony Las, Limańsk i Prypeć. – Powiedział Czechow.
I wtedy cała układanka zaczęła układać się w całość. Ci fanatycy z Powinności wreszcie zdobyli jakąś możliwość zniszczenia, zony i właśnie zbierali się by zająć jej ważniejsze punkty.
-Więc teraz widzicie, że sytuacja jest poważna. Idźcie do handlarza, on da wam potrzebny sprzęt i niech Zona wam dopomoże. – Zakomunikował dowódca, po czym wyszedł zabierając ze sobą laptopa i PDA prawdopodobnie w celu ponownego przeanalizowania danych.
Urodzeni by walczyć , szkoleni by wygrywać . Dragon Fight Club Sochaczew
Image
Awatar użytkownika
Ra-serafin
Kot

Posty: 25
Dołączenie: 20 Lis 2008, 20:53
Ostatnio był: 28 Lip 2009, 17:27
Frakcja: Czyste Niebo
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: 0

Re: Opowiadanie ,,Powiew Wolności" część 1

Postprzez Ra-serafin w 30 Kwi 2009, 22:31

Wyruszyliśmy dwie godziny później. Zaopatrzeni w najlepszy sprzęt, jaki dowódca mógł nam dać mieliśmy w 5 przejąć bazę wojskową pełną żołnierzy z karabinami przeciwpancernymi na wieżyczkach. ,,No, ale jak się nie ma tego, co się lubi to się lubi, co się ma.”- Pomyślałem sobie patrząc na swój nowy karabin szturmowy G 36. Oprócz nowych karabinów i granatnik RPG z kilkoma pociskami dostaliśmy pakiet apteczek, bandaży, wody i konserw. To nam musiało wystarczyć, ponieważ większa część uzbrojenia i zapasów przeznaczona jest dla oddziałów mających zajść oddziały Powinności z boku przez fabrykę Rostok i spróbować nie dopuścić do zebrania się całej ich armii. Wojsk Wolności w porównaniu do Powinności było około połowę mniej, dlatego podobno Czechow negocjuje z najemnikami by wsparli nasze oddziały, choć są to jedynie plotki pochodzące od upitych stalkerów z baru. Wracając do naszej piątki to składała się ona z Wani, naszego barmana Wasilija – jako obsługę granatnika, weterana Siergieja o ksywce ,,Grawi” – tytuł ten zyskał będąc jeszcze kotem kiedy to wpadł do anomalii grawitacyjnej i po chwili wyleciał z niej z artefaktem Grawi w rękach i naszego snajpera Władimira ,,Oczko” no i oczywiście mnie.

Księżyc powoli zbliżał się ku granicy horyzontu jednak ciągle panowały egipskie ciemności jak to w nocy na terenie zony. Na szczęście nasze latarki oświetlały drogę, a Władimir w swoim noktowizorze osłaniał tyły. Szliśmy wolno zwracając uwagę na każdy szczegół, który wydawał się podejrzany ze względu na to, że w zonie raz coś jest a raz czegoś nie ma, dlatego lepiej nie wbiec w anomalie i zakończyć swój żywot. Jednak dzisiaj okolica wydawała się spokojna. Zimny wiaterek zaczął wiać za naszych tyłów, co bardzo nam się nie podobało, jako że teraz każdy nibypies w okolicy wie, że nadciągamy. Jednak nic się nie wydarzyło. Po kilkunastu minutach dotarliśmy do opuszczonej fabryki gdzie stacjonował mały oddziałek Wolności. Chwile pogadaliśmy, chłopaki były na tyle miłe, że dały się napić i ruszyliśmy w dalszą drogę. W okolicy mostu nagle podskoczyła temperatura, więc wszyscy natychmiast się zatrzymaliśmy.
-To chyba musi być Spalacz, ale nie słyszałem by występował w tej okolicy.- Powiedziałem do reszty.
-No właśnie, wczoraj tu przechodziliśmy i wszystko było normalnie.- Dopowiedział Wania.
Siergiej zabrał głos.
-Jak to w zonie to, że wczoraj nie było nie znaczy, że dzisiaj może nie być, więc przetrząśnijcie kieszenie i poszukajcie jakiś śrubek, zakrętek lub jakiekolwiek innej pierdołki.
Wszyscy zaczęli przeglądać kieszenie po czy sprawdziliśmy, co mamy. Władimir miał kilka śrubek, ,,Grawi” jakieś dziwnie wyglądające kamienie, Wasilij kilka łusek, Wania oczywiście nic, a ja kilkanaście zakrętek od Kozaka.
-Dobra ty Michałow podziel się z Wanią i sprawdzacie teren po prawej stronie mostu, Wasilij ty idziesz za nimi osłaniając tyły,a ja z Władimirem lewą.- Rozkazał Siergiej.
I tak powoli poruszaliśmy się z Wanią naprzód, co chwila rzucając przed siebie zakrętek. Nagle ciemność rozświetlił słup ognia odkryty przez Władimira, po czym tak szybko jak się pojawił zniknął. Po naszej stronie po chwili też odkryliśmy spalacz jednak tym razem jęzor ognia palił się ponad minutę aż wreszcie na konie wyrzucił w powietrze artefakt. Jako że byłem szybszy od Wani pierwszy go złapałem. Choć ciągle był gorący, palił w ręce nie mogłem oderwać od niego wzroku, jako że był to mój pierwszy artefakt, a w Zonie jestem już dobre kilka lat. Artefaktem była ,,Kropelka”. Wyglądała jak duża skamieniała łza z błyszczącą popękaną powierzchnią. Szybko schowałem ją do plecaka – później będzie czas na podziwianie a teraz został im jeszcze kawałek mostu do przejścia. Słup ognia pojawił się jeszcze trzy razy, po czym most zostawili już za sobą. Zdecydowaliśmy się zrobić sobie małą przerwę by coś zjeść. Gdy konserwy poznikały z puszek wszyscy chcieli zobaczyć znaleziony przez mnie artefakt. Siergiej wziął go do ręki i obejrzał wzrokiem znawcy.
-Artefakt wartościowy i drogi, ale nie sprzedawaj go kolego. Ma właściwości antyradiacyjne i jest strasznie małe prawdopodobieństwo, że wypadnie ze spalacza, a tobie się udało, więc noś go przypiętego do pasa i nie daj sobie ukraść.
Potem artefakt przeszedł w dalsze ręce, wszyscy napili się wody by zaspokoić pragnienie i ruszyliśmy dalej. Za horyzontu powoli wyłaniało się słońce tak, że można było już wyłączyć latarki. Zbliżaliśmy się do opuszczonego gospodarstwa na krańcach Doliny Mroku, które łączyło się tunelem z Kordonem. Liście szumiały, trawa łagodnie falowała a ptaki skubały gałązki by zbudować sobie gniazda. Było zbyt spokojnie jak na zonę.

Wkroczyliśmy do gospodarstwa. Stare budynki waliły się na ziemię, a niewysoki komin górował nad nimi. Na środku gospodarstwa znajdowała się jedna z anten starego radzieckiego georadaru, dzięki któremu można było wykryć każdy ruch w całej dolinie. Wania zatrzymał się przed nią i przyjrzał się jej konsoli.
- Towarzysze zabezpieczcie teren na około, a ja spróbuję uruchomić ten złom by nasi ziomkowie mogli bezpiecznie poruszać się po okolicy. – Zaproponował Wania.
-Dobrze, Władimir ty wchodź z Wasilijem na dach i rozstawcie granatnik, a ja z Michałowem ulokujemy się przy tamtej ruinie muru by odpierać frontalne ataki. – Rozkazał Siergiej, po czym każdy ulokował się na swojej pozycji sprawdzając broń.
Nagle przypomniało mi się o tej dziurze w kombinezonie, którą zostawił po sobie szpon Pijawki. Pogrzebałem w plecaku szukając czegoś do zatkania dziury i po chwili pracy z gazą i plastrem zatkałem otwór.

Poranną ciszę nagle zakłóciło donośne wycie zbliżających się do nas nibypsów. Razem z Siergiejem otworzyliśmy ogień to gromady wielkości dwóch sfor. I w tej właśnie chwili za gospodarstwa dobiegł huk eksplozji pocisku z granatnika i krzyk Wasilija:
-Snorki , cała masa !
Ostatnio edytowany przez Ra-serafin, 03 Maj 2009, 15:56, edytowano w sumie 1 raz
Urodzeni by walczyć , szkoleni by wygrywać . Dragon Fight Club Sochaczew
Image
Awatar użytkownika
Ra-serafin
Kot

Posty: 25
Dołączenie: 20 Lis 2008, 20:53
Ostatnio był: 28 Lip 2009, 17:27
Frakcja: Czyste Niebo
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: 0

Re: Opowiadanie ,,Powiew Wolności" część 1

Postprzez nismoztune w 30 Kwi 2009, 23:35

Bardzo ciekawe opowiadanie. Ciekawe opisy podróży, choć mogły byś bardziej obszerne. Musisz poprawić błędy ortograficzne i literówki. Czekam na kontynuację.
Awatar użytkownika
nismoztune
Stalker

Posty: 186
Dołączenie: 18 Paź 2008, 22:20
Ostatnio był: 30 Sie 2023, 19:39
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: 19

Re: Opowiadanie ,,Powiew Wolności" część 1

Postprzez Ra-serafin w 02 Maj 2009, 10:32

Na skraju

Gospodarstwo zaroiło się od mutantów. Z dachu Władimir i Wasilij załatwiali z SWD i RPG zbliżające się, snorki jednak była to tylko kwestie czasu, kiedy te człekokształtne mutanty w maskach przeciwgazowych wykombinują jak dostać się na dach. Wania doszedł do wniosku, że nie da się pracować nad naprawą anteny, kiedy naokoło biegają sobie zmutowane kundle, więc wspiął się na antenę i jedną ręką trzymając się pręta drugą pociągał za spust swojego Forta 12 kasując po kolei mijające go psy.

Przy murach gospodarstwa sytuacja również nie wyglądała dobrze. Razem z Siergiejem eliminowaliśmy fale nibypsów, lecz te coraz bardziej zbliżały się do muru. Nagle broń Siergieja zamilkła.
-Michałow osłaniaj mnie, amunicja mi się skończyła, zobaczę czy nie mam w plecaku.
Siergiej zrzucił z siebie plecak i w chwili jego otwierania nibypsy przeskoczyły nad pozostałościami z muru, z czego jeden rzucił się na niego powalając go na ziemię.
-Strzelaj! – Krzyczał stalker.
Pies oberwał z mojego G 36 kilka strzałów, lecz ciągle uparcie próbował rozszarpać, Siergieja który zasłaniał się łokciami i plecakiem i kiedy miałem ponownie strzelić zamiast huku usłyszałem jedynie ciche pstryknięcie. Amunicja u mnie też się skończyła. Nie zastanawiając się nad tym ile ta broń jest warta złapałem mocno za lufę i uderzyłem z całej siły w łeb mutanta, po czym ten osunął się na ziemię tworząc wielką kałużę krwi sączącej się z jego głowy.
- Plecami do siebie! – Krzyknąłem do Siergieja, po czym ustawiliśmy się w pozycji, która zabezpieczała tyły obojga.
Resztę psów wyeliminowaliśmy dokładnie celując w głowę z naszych Kor. W oddali było słychać wybuchy pocisków z granatnika i strzały z karabinu snajperskiego, a tuż obok Wania na antenie obstrzeliwał mutanty próbujące dosięgnąć jego nóg.
Nagle za starego komina wyskoczyły dwa snorki, po czym zaczęły krążyć naokoło mnie i Siergieja.
-Masz coś amunicji? – Spytałem po dostrzeżeniu pustego magazynka w mojej broni.
-Mam tylko to, co zostało jeszcze w magazynku, chyba cztery pociski, ale mam nóż, trzymaj. – Odpowiedział jednocześnie wsuwając w moją rękę potężny wojskowy nóż.
Chwila ataku nadeszła. Snorki wyskoczyły jednocześnie, ale ten od strony Siergieja nie doleciał do celu, a upadł z trzema dziurami w masce. Jednak mi nie poszło tak łatwo. Snorek obalił mnie na ziemię i po chwili dramatycznej walki o życie zsunąłem go z wbitym nożem w czaszce z siebie. Siergiej spojrzał na mnie z podziwem.
-Ładnie załatwiłeś tego skur***** - pogratulował mi.
-Towarzysze u nas czysto. – Krzyczał Władimir.
-U mnie też. – Odkrzyknął Wania.
-Dobra, Wania skończ naprawy anteny, a reszta przegrupujcie się i sprawdzicie stan amunicji. Jak tylko antena będzie działać zawiadomimy bazę i wyruszam do Kordonu. –Rozkazałem.

Chwilę później Wania naprawił antenę, a my podzieliliśmy się amunicją, która i tak była na wyczerpaniu.
- Będziemy musieli zawitać do Sidorowicza i wziąć amunicje. – Powiedziałem do reszty.
- Daj radio, skontaktuję się z bazą i powiadomię ich, że trzecia antena jest sprawna i mogą uruchomić radar.- Powiedział do mnie Wania, po czym wziął radio z mojej ręki.
-Baza, tu oddział wypadowy Wolny 1-0-3, uruchomiliśmy antenę w gospodarstwie i ruszamy do Kordonu, odbiór.
-Tu baza, właśnie uruchamiamy radar, powodzenia, bez odbioru.

Wyruszyliśmy. Droga przez tunel łączący Dolinę Mroku z Kordonem nie odbyła się oczywiście bez problemów. Co kilka minut gdzieś za nami warczały i poszczekiwały nibypsy lecz kilka strzałów odstraszało je na krótką chwilę. Wreszcie po około pół godzinie podróży ujrzeliśmy snop światła na końcu tunelu. Udało nam się, jesteśmy w Kordonie. Pogoda była w sam raz. Zimny, łagodny wiaterek muskał policzki, a słońce górowało wysoko ogrzewając podłoże. Kordon jest jednym z terenów graniczących z końcem zony, dlatego znajdowało się tu dużo wojskowych patrolujących granice. Większa cześć okolicy była pokryta niezbyt gęstym lasem, ale wystarczającym by się zgubić. Kilometr od wyjścia z tunelu znajdował się plac maszynowy ze starym warsztatem i kilkoma budynkami dla pracowników, a kilkaset metrów dalej znajdowała się główna droga ciągnąca się od granicy Kordonu do Magazynów Wojskowych. Zaraz obok drogi znajdował się opuszczony spichlerz i maszyneria do obróbki zebranego zboża. Kordon można była podzielić na dwie części. Pierwsza to teren od bazy wojskowej i wioski kotów do mostu kolejowego łączącego tory na dwóch nasypach nad drogą. Za mostem znajdował się główny obóz Stalkerów i ruiny domów.
-Towarzysze chwila odpoczynku i ruszamy na plac maszynowy. – Powiedziałem do reszty.
Chłopaki z radością zrzucili plecaki i rzucili się w trawę. Wania wyciągnął gitarę i rozpoczął swój cykl piosenek o zonie, a Władimir i Wasilij rozłożyli karty i zaczęli grać w pokera. Siergiej pogrzebał po kieszeniach i kiedy wyciągnął to, czego szukał – wykrywacz anomalii,,Niedźwiedź” z wbudowanym dozymetrem – ruszył przed siebie sprawdzając czy droga jest czysta. Nagle detektor zaczął wydawać ciche piski, a po chwili ciche zamieniły się w głośne i mocne.
- Tędy chyba nie przejdziemy, teren jest zbyt napromieniowany.- Powiedział do mnie Siergiej.
-Może spróbujemy przejść do obozu stalkerów pod mostem tamtym nasypem kolejowym, co widać po lewo. – Zasugerowałem.
Siergiej sięgnął do plecaka, wyciągną starą, wysłużoną lornetkę i przeczesał nią teren w okolicy nasypu.
-Nie widzę niczego niebezpiecznego, ale słyszałem, że kręci się tutaj cała zgraja zmutowanych kotów, która dorwą cię nawet jak wejdziesz na wysokie drzewo.- Rzekł weteran chowając lornetkę do plecaka.
-Ale nie ma innej drogi, a wrócić się nie możemy, więc trzeba spróbować.- Odrzekłem towarzyszowi.
-Masz rację.- Powiedział Siergiej, po czym zwrócił się do reszty chłopaków- Wyruszamy za pięć minut w stronę tamtego nasypu kolejowego i poruszamy się cały czas przy nim aż dojdziemy do obozu pod mostem. Jakieś pytania?
-Ja mam, a skąd mamy wiedzieć, że tamci powitają nas z radością?- Spytał się Władimir.
-Z tego, co wiem samotnicy nie mieszają się do walk frakcji, więc niech każdy przypnie sobie odznakę Wolności i zachowuje się dobrze.- Odpowiedział Siergiej. – A teraz wstawajcie. Czas ruszać.
Urodzeni by walczyć , szkoleni by wygrywać . Dragon Fight Club Sochaczew
Image
Awatar użytkownika
Ra-serafin
Kot

Posty: 25
Dołączenie: 20 Lis 2008, 20:53
Ostatnio był: 28 Lip 2009, 17:27
Frakcja: Czyste Niebo
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: 0

Re: Opowiadanie ,,Powiew Wolności" część 1

Postprzez Ra-serafin w 02 Maj 2009, 20:07

I co dobre czy kiepskie bo nie wiem czy mam dalej pisać?
Urodzeni by walczyć , szkoleni by wygrywać . Dragon Fight Club Sochaczew
Image
Awatar użytkownika
Ra-serafin
Kot

Posty: 25
Dołączenie: 20 Lis 2008, 20:53
Ostatnio był: 28 Lip 2009, 17:27
Frakcja: Czyste Niebo
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: 0

Re: Opowiadanie ,,Powiew Wolności" część 1

Postprzez BJ Blazkowicz w 02 Maj 2009, 21:38

Moim skromnym zdaniem chyba najlepsze opowiadanie na forum. :D Czekam na kontynuację.
Ostatnio edytowany przez BJ Blazkowicz, 02 Maj 2009, 21:55, edytowano w sumie 1 raz
Image
Voiton laulut soi ainiaan!
Awatar użytkownika
BJ Blazkowicz
Przewodnik

Posty: 977
Dołączenie: 17 Mar 2009, 15:42
Ostatnio był: 10 Gru 2023, 23:39
Miejscowość: Zamek Wolfenstein
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: Kora-919
Kozaki: 520

Re: Opowiadanie ,,Powiew Wolności" część 1

Postprzez Ra-serafin w 02 Maj 2009, 21:47

BJ Blazkowicz napisał(a):Moim skromnym zdaniem chyba najlepsze opowiadanie na forum. :D


Wielkie dzięki. Poza paroma literówkami było by lepiej ale ja po prostu ich nie widzę z racji tego że mam dysgrafię i nawet jak bym czytał 10 razy i tak bym nie dostrzegł uciętej literki itp.

Ciąg dalszy się tworzy.
Awatar użytkownika
Ra-serafin
Kot

Posty: 25
Dołączenie: 20 Lis 2008, 20:53
Ostatnio był: 28 Lip 2009, 17:27
Frakcja: Czyste Niebo
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: 0

Re: Opowiadanie ,,Powiew Wolności" część 1

Postprzez Soviet w 02 Maj 2009, 21:52

Taki mały offtop, ale dysgrafia to jest "częściowa lub całkowita utrata umiejętności pisania" i nie ma nic wspólnego z zauważaniem uciętych ogonków :P.
r u avin a giggle m8? LA nie będzie.
Image
Awatar użytkownika
Soviet
Very Important Stalker

Posty: 2736
Dołączenie: 07 Maj 2005, 13:41
Ostatnio był: 02 Lis 2024, 23:15
Miejscowość: Wow
Kozaki: 787

Re: Opowiadanie ,,Powiew Wolności" część 1

Postprzez Ra-serafin w 03 Maj 2009, 07:48

No właśnie byłem jak byłem w poradni to zauważyli ten problem uciętych ogonków i powiedzieli że to też można zaliczyć do dysgrafii. Ale koniec offtopu.

Szliśmy nasypem, uważnie stawiając kroki pomiędzy kolejnymi przerwami w starych zardzewiałych szynach. Teren ten roił się od anomalii grawitacyjnych i wystarczyło stanąć na krawędzi granicy działania anomalii by zawisnąć nogami do góry w powietrzu i zmówić szybką modlitwę w nadziei, że anomalia wyrzuci cię w powietrze, co skończy się połamaniem, a nie jak to w większości przypadków bywa- rozerwie cię na małe kawałeczki. Każdy z chłopaków uważnie rozglądał się na boki, przed siebie i gdzie tylko mógł skierować wzrok. Każde dziwne zjawisko i niepasujący element do reszty był od razu meldowany Siergiejowi, który wyciągał z kieszeni śrubę i rzucał ją przed siebie. A dziś trzeba było uważać. Kordon spowiła mgła, której jeszcze godzinę temu nie było, ale tak to już bywa z tą pogodą w zonie- raz coś jest, a raz nie ma. Teraz stąpali po pas w mgle, więc łatwo było o wypadek. Słońce zakryły ciemne chmury zamieniając dzień w noc. W powietrzu unosił się zapach mokrej rdzy, a co jakiś czas dało się wyczuć odór zwłok. Jednak my szliśmy dalej. Światło naszych latarek bardzo słabo przebijały się przez mgłę, ale ten promyk światła dawał nam jakąś nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Władimir szedł na przedzie z racji tego, że jako jedyny z obecnych miał noktowizor i widział więcej niż wszyscy, ale nagle stanął dając nam znak ręką byśmy zrobili to samo. Po chwili przekazał szeptem coś do Siergieja, który stał za nim a ten to podał dalej aż doszło do mnie na końcu.
- W oddali widać zarysy ramion mostu, jeszcze jakieś sto metrów i powinniśmy natknąć się na wagony, w który wolni stalkerzy trzymają zapasy.- Przekazał do mnie Wania stojący przede mną.
Nagle ciszę przerwały serie z karabinów( na mój słuch chyba z viperów) z okolic mostu przerywane jakimiś wrzaskami, ale z tej odległości nie dało się zrozumieć ani słowa.
-Dobra towarzysze, biegniemy zobaczyć, co się dzieje, dwójkami, ja i Oczko bierzemy lewą stronę a ty Wania weź Wasilija i na prawo. Michałow, ty osłania tyły. – Krzyknął Siergiej, po czym wraz z Władimirem pognali przed siebie.
Jako że nie chciałem zostać sam w tej mgle pobiegłem za nimi i co chwilę zerkałem za siebie czy przypadkiem nikt nie podąża za nami.

W obozowisku pod mostem nikogo nie było. Walały się tu tylko zniszczone części wagonów i gruz, który pozostał po szczątkach dziury, która znajdowała się dokładnie pośrodku mostu uniemożliwiając przejazd pociągów. Nie było żadnych ciał, ani nawet śladów krwi, wogule obóz wyglądał jak by nikogo tu od dawna nie było.
-Czy jest tu ktoś?- Krzyknął Wasilij. Nikt nie odpowiedział.
Nagle beczka koło Wani przewróciła się, przeturlała kilka metrów i z jej wnętrza wydobył się głos.
-Pomóżcie mi. Utknąłem.
Szybko podbiegłem, złapałem obcego za rękę i po chwili stał tu przede mną trzęsąc się ze strachu. Od razu podbiegł do nas Siergiej.
-Kim jesteś i co się tutaj stało? – Spytał.
-Nazywam się Dimitri Stonka, należę do wolnych stalkerów. To wszystko stało się tak szybko, że nie wiedziałem co zrobić i kiedy zostałem tylko ja schowałem się do tej beczki.- Odpowiedział stalker.
-Ale, co się stało, kto to był i gdzie są ciała?- Wypytywał dalej.
-To były zombie, pojawiły się nagle wychodząc z mgły. Sięgnęliśmy po broń jednak one szły nadal tak jak by kule były z papieru. Kiedy dorywały kogoś, zaczynały go gryźć i po chwili nasi zaczęli strzelać do naszych. Rzuciłem broń i szybko wskoczyłem do beczki mając nadzieję, że mnie nie zobaczą.- wymamrotał.

Tego już było za wiele. Amunicji tyle ile kot napłakał i jeszcze gromada truposzy chowająca się we mgle. Niech tym problemem zajmie się Walerian i jego stalkerzy, to ich teren, my musimy ruszać.
-Młody, -powiedziałem do Stonki- zaprowadzisz nas do Sidorowicza?
Stalker spojrzał na mnie wzrokiem weterana.
-Chłopie, codziennie tam chodzę, mógłbym cię nawet zaprowadzić tam z opaską na oczach.- Odpowiedział Dimitri.
-Ty tu mi się nie przechwalaj, bo przed chwilą wyciągnąłem cię z beczki zapłakanego tylko zaprowadź nas do handlarza.
-Dobra, dobra jak chcesz stalker. Tylko musimy uważać, bo ten teren jest mocno napromieniowany.
Teraz zwróciłem się do reszty towarzyszy.
-Wyruszamy, teraz. Sprawdźcie broń i gęsiego za mną i stalkerem. Chłopak był tak miły, że zgodził się zaprowadzić nas do Sidorowicza.
Stalker poprowadził nas główną ulicą Kordonu. Pogoda się nie poprawiła – było ciemno, zimno i cicho jak to w grobie -skomentował Wania.
-Zaraz powinniśmy dotrzeć do Lipki i jego brata Lewusa, dwóch samotników siedzących na opuszczonym przystanku i za małą kwotę oprowadzających kotów po okolicy.- Powiedział do mnie Stonka.
Nie kłamał. Po kilku minutach z mgły wyłonił się przystanek. Był cały czerwony ,a po ziemi walały się szczątki ludzkich kości oraz części ciała zombie. Widok był przerażający.

Kazałem towarzyszom zabezpieczyć teren a sam przyjrzałem się miejscu masakry. Podłoga przystanku lepiła się od krwi, z której gdzieniegdzie wystawały kości oraz zdeformowane części, zombie. Jednak coś tu nie pasowało. Jeżeli zombie zabił stalkerów to, kto zabił jego. Chyba, że...
-Wania, chodź tu! – Zawołałem towarzysza – Weź tego Stonke i przeszukajcie okolicę w promieniu 100 metrów.
-Ale, po co?
-Dowiesz się jak wrócisz. – Odpowiedziałem, po czym Wania złapał Dimitriego i razem zniknęli w mgle.
Nie było ich ponad pół godziny. Przez ten cały czas panowała śmiertelna cisza, podczas której razem z resztą zespołu pilnowaliśmy przystanku. Co jakiś czas ciszę przerywało piekielnie straszne szczekanie zmutowanych psów. W powietrzu dało się czuć strach i odór zwłok jednak my ciągle w gotowości wyglądaliśmy w mrok mgły.
Nagle w mrocznej oddali pojawiły się dwa małe świetliste punkciki, które z czasem zaczęły się przybliżać robiąc się większe i zalewając okolicę światłem. Im bardziej robiło się jasno tym lepiej dało się słyszeć cichy warkot silnika. Tylko jedna frakcja w zonie miała dostęp do działających pojazdów. I tylko jedna była wrogo do wszystkich nastawiona.
-Wszyscy do rowu. Jadą wojskowi! – Krzyknąłem do stalkerów.
Po chwili wszyscy leżeliśmy uwaleni błotem w rowie bacznie obserwując zbliżający się transporter. Po kilku minutach maszyna dojechała do przystanku i się zatrzymała. Na ziemię opadła metalowa klapa i z pojazdu wysypał się oddział żołnierzy.
-Mamy informacje, że widziano tutaj oddział Wolności, który chce zaatakować naszą placówkę. Informacja jest sprzed kilkunastu minut, więc pewnie muszą gdzieś tu być. Macie ich znaleźć i przyprowadzić tutaj. – Rozkazał swoim ludziom dowódca oddziału.
Żołnierze rozeszli się zostawiając przy transporterze dowódcę i dwóch strażników. Jeśli by tak odwrócić ich uwagę to zdobylibyśmy rzecz, której w zonie nie można kupić ani znaleźć. Taka okazja trafia się raz na krótkie stalkerowe życie. Decyzja była tylko jedna.
-Władimir – Powiedziałem szeptem. – wstań i biegnij w stronę mostu by odwrócić ich uwagę ,a my wtedy zajmiemy transportowiec i wyeliminujemy tych co cię będą gonić.
-Dobrze, ale zróbcie to szybko, bo nie chce dostać przypadkiem jakieś kulki w dupe. – Powiedział Władimir, po czym wstał i szybkim sprintem robiąc jak najwięcej hałasu pobiegł w stronę mostu.
Reakcja dowódcy była natychmiastowa.
-Łapcie go idioci, ale nie zabijajcie. Jeszcze nie! – Dodał żołnierz widząc niezadowoloną twarz kompanów.
Kiedy wojaki wystartowały w pościg za Władimirem dałem znak towarzyszom by czekali i robiąc to najciszej jak można podczołgałem się do transportowca. Dowódca oddziału wyciągnął papierosa, zapalił i oddał się nałogowi nie zauważając wyłaniającej się za pojazdu kolby karabinu, która uderzyła prosto w jego głowę. Padł na ziemię jednak wcześniej zdążył zawyć z bólu z całej siły.
-Szybciej zanim wrócą jego kumple. – Zawołałem stalkerów.
Siergiej rzucił się do środka pojazdu i zajął wieżyczkę, a Wasilij zainteresował się uruchomieniem transportowca.
-Szybko, dowódca chyba oberwał. – Krzyczał z oddali jeden z żołnierzy.
Po sekundzie z mgły wyskoczyło 10 żołnierzy wiec bez zastanowienia odrzuciłem karabin, wyciągnąłem pistolet, drugą ręką złapałem za głowę omdlałego dowódcy i przystawiłem do niej broń. Żołnierze zamarli i nie strzelili jednak ciągle prawie tuzin kałaszników był wycelowany w moją głowę.

[size=150]
:soviet: Trudne Decyzje :soviet:
[/size]
Tego obrazka nigdy nie zapomnę. Po jednej stronie transportowiec wojskowy i ja trzymający broń przy głowie dowódcy, a po drugiej oddział uzbrojony po zęby. Jednak rozwiązanie było tylko jedno.
Urodzeni by walczyć , szkoleni by wygrywać . Dragon Fight Club Sochaczew
Image
Awatar użytkownika
Ra-serafin
Kot

Posty: 25
Dołączenie: 20 Lis 2008, 20:53
Ostatnio był: 28 Lip 2009, 17:27
Frakcja: Czyste Niebo
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: 0

Następna

Powróć do Teksty zamknięte długie

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 2 gości