przez Shaockgun w 08 Lis 2008, 20:04
Dowódca placówki wojskowej w Kordonie, major Kuznetzow, był wściekły. Kilka dni temu, przed samymi lufami ich kaemów, przebiegł jakiś pieprzony "kot", a ten sukinsyński obserwator nawet nie "piknął". Dla żołnierzy z Kordonu właściwie było to niczym specjalnym, ale major wiedział dobrze, że dla stalkerów był to sukces propagandowy. Kuznetzow nie wierzył, że ci rabusie odważyli się zaatakować ich bazę, ale jeśli ten szczęściarz, któremu się udało, powie jak przejść innym cholernikom, to będą mieli tu na prawdę niezły bajzel. Dlatego osobiście przypieprzył obserwatorowi przedpola, a dwóm kaemistom zakazał picia wódki przez miesiąc. - Nauczycie się, chamy. Odkąd poprzedni dowódca tego burdelu odszedł do lepszego świata, trepom przewróciło się w głowach. - mówił sobie major, przechadzając się po zasranej uliczce, jedynej w placówce. - Niech no jeszcze jeden stalker będzie próbował się przedrzeć, to osobiście wypruję mu flaki.
Wrona siedział przy koksowniku, który ktoś postawił szczęśliwie obok niego. Owinął się ciepłym kocem, który dostał od Sidorowicza, westchnął i wpatrzył się w trzaskający wesoło ogień. Znajdował się w Wiosce Stalkerów, największym w Kordonie schronisku "kotów", w jednym z ponurych domów, usytuowanych blisko siebie, zaraz przy błotnistej drodze. Słyszał głośno rozmawiających stalkerów, którzy kręcili się tu i ówdzie w Wiosce. Bardziej wytężył słuch i usłyszał cichą grę na gitarze, wspomaganą przez chór ochrypłych głosów. Siedzący przy nim pies, towarzysz niedoli, zdawał się spać na siedząco. Dzień chylił się ku końcowi, przez wybite okno Wrona widział ciężkie, jakby ołowiane chmury, zbierające się na deszcz lub... zwarcie.
Stalker, po brawurowej ucieczce przed kulami z wojskowych KM-ów, przeszedł kilka dni rekonwalescencji. Ilość wrażeń z Tamtego Dnia była dla niego nazbyt wielka. Po tym, jak zatrzymał go przywódca kotów, Wilczarz, przeniesiono go do bunkra Sidorowicza, lokalnego handlarza, byłego stalkera, który w wyniku wypadku w Zonie stracił możliwość chodzenia. Po kilkudniowym leniuchowaniu, Wrona sam wyszedł na powietrze.
Łowca zdjął z siebie koc, zwinął go starannie i włożył do plecaka. Podrapał Azora za uszami, co zwierzak przyjął z radością, odpłacając się liżąc rękę stalkera. Wyprostował się, odetchnął i nieco chwiejnym krokiem wyszedł na zewnątrz. Pies pogalopował za nim.
Wszyscy "mieszkający" w Wiosce zajęci byli swoimi sprawami. Gdy Wrona wchodził na błotnistą szosę, minął go niewysoki mężczyzna, niosący parę połamanych desek. Zmierzał ku ognisku, hulającym tuż za rogiem domu, w którym siedział wcześniej on sam. Włożył ręce w kieszenie swojej wypłowiałej skórzanej kurtki, na głowę założył kaptur. Skierował kroki na północ wioski, kierując się do piwnicy Sidorowicza.
Wrona schodził w dół, po brudnych i mocno wydeptanych schodach. Ściany po bokach były wilgotne, a tynk dawno już odpadł. Usłyszał stłumione zawodzenie kobiety, śpiewającą jakąś ponurą piosenkę. Po chwili stanął przed pancernymi drzwiami, wyglądającymi jak drzwi do schronu przeciwatomowego. Sięgnął do klamki i nacisnął.
Znalazł się w małym, klaustrofobicznym wręcz pomieszczeniu. Po prawej stała jakaś niebieskawa skrzynka, po lewej rząd szafek, przypominających stalkerowi czasy szkolnego WF-u. Z rozmyślań wyrwał go ponury, donośny głos:
- Czego.... A! To ty! Co u Ciebie, kocie?- wychrypiał Sidorowicz. Był to rosły, otyły mężczyzna, który wyraźnie lata swojej młodości miał za sobą. Jego twarz, poznaczona bliznami, podkrążone oczy i ostatnie kępki czarnych włosów na głowie przypominały nieco ojca młodego stalkera. Ile czasu? Ile czasu już go nie widział?
-Zlazłem tu do Ciebie po jakąś robotę. Nudzi mi się, nie wiem, po co mi ta rekonwalescencja. Masz coś dla mnie? - zapytał łowca rzeczowym tonem. Mężczyzna pokręcił się przez chwilę na krześle, postukał kilkakrotnie w klawiaturę swojego przedpotopowego komputera i mruknął: -Dobra stalker, siadaj- powiedział, wskazując rozklekotane krzesło obok. Wrona usiadł, ciekawy zlecenia. -Słuchaj, młody. Mam małą robótkę dla Ciebie. Jak ją odwalisz, dam Ci to cacko- rzekł i wyjął spod biurka bardzo dziwny przedmiot.
Nie było wielu rzeczy, do których można było porównać tej rzeczy. Wyglądało to jak zmięty kawałek papieru, uformowany w kulę i oblany kilkoma farbami jednocześnie. Artefakt wydzielał dziwny blask, wypełniający poświatą całe pomieszczenie. Zrazu ucichło radio, w którym zawodziła jakaś piosenkarka.
- "Kamienna krew". To dosyć popularny artefakt, ale samo jego zdobycie nie jest łatwe. Dałem za niego pięćset, więc wiedz, że nie oferuje Ci byle gówna.- mruknął handlarz tonem znawcy. -Nie ma jakiś specjalnych właściwości, ale jak go potrzesz, to zaczyna świecić jak latarka.- mężczyzna potarł cacko i od razu wygasło. Znów potarł, a rozświetliło ponownie cały pokój. Sidorowicz miał nietęgą minę, jednak Wrona był oczarowany. Wziął artefakt do ręki; był ciepły i nieproporcjonalnie ciężki. -Zgoda. Zgadzam się na każde zlecenia, ale chce go jako nagrodę.- wypalił młodzik. Sidorowicz uśmiechnął się, ale wyjął Wronie artefakt z ręki i postawił na biurku. Świecidełko zabrzęczało, rzucając na ścianę jeszcze mocniejsze światło. -Spokojnie, chłopcze. Twoje zadanie nie będzie polegało na wykurzeniu nibypsa z chaty w wiosce, więc dobrze się zastanów. Słuchaj: masz zanieść informację do grupy stalkerów chroniących zwalony most, będący na północ idąc główna szosą Kordonu. Pamiętaj, że to nie przechadzka po parku. Obszar małego mostu kilkaset metrów od Wioski jest bardzo silnie skażony, tamtędy przejść nie lza. Po drodze możesz spotkać kilka mutantów, psów czy Mięsaczy, nic specjalnego, ale zawsze. Teren szosy, prócz tego mostku, powinien być czysty, ale Zona to Zona, wiesz dobrze. Niepokoi mnie tylko ta fabryka, opodal tego nasypu, gdzie jest zwalony most, twój... - były stalker się" zaciął" -Właśnie, bierzesz to zadanie?- widząc wzrok młodzika, wpatrującego się w "Kamienną krew", sam otrzymał odpowiedź. Wrona rzeczywiście był urzeczony. Co prawda wiedział o artefaktach, kolejnych anomaliach w Strefie. Wiedział, że każde to cacuszko było dużo warte, ale też bardzo trudne do zdobycia, gdyż artefakty tworzyły się tylko... w samych Anomaliach. -Biorę- powiedział nagle "kot". Oderwał wzrok od nagrody i rzekł, tym razem bardziej przytomnym tonem: - Ale potrzebuję ekwipunku. Broni. Żarcia i "medyków".-. Handlarz podrapał się po łysinie, wstał z krzesła i zniknął w ciemności, idąc wgłąb pomieszczenia. Wrona usłyszał zgrzytanie, szum i uderzenie, jedno "cholera". Po chwili Sidorowicz wyłonił się z ciemnicy i rzucił coś na biurko.
Wrona właśnie opuszczał teren bezpiecznej wioski. Pies, który uprzednio czekał na niego przy wejściu do piwnicy Sidorowicza, teraz biegł przy nodze stalkera, lustrując uważnie cały teren wokół. Stalker szedł z nosem w mapie, którą podarował mu handlarz razem ze starą kamizelką kuloodporną oraz eleganckim pistoletem maszynowym MP-5
A3, zwanym w Zonie "Viper" ze względu na niezwykłą szybkostrzelność. Stalker spoważniał od pobytu na bagnach, w bazie "Czystego Nieba"; twarz jeszcze bardziej mu wychudła, pojawił się lekki zarost, a jego zielone oczy były jeszcze bardziej podkrążone. Jednak nadal miał te same, długie, kruczoczarne włosy, które rzadko kiedy przycinał.
Wrona, jak przyjęło się jeszcze w gimnazjum, miał teraz 21 lat. Do Zony przybył po to, po co przybywało tu setki innych podobnych do niego młodziaków: po bogactwo i adrenalinę. Po samym przybyciu, kiedy miał lat niespełna 20, okazało się, że nie jest tak wspaniale.
Stalker przystanął przy wyjściu z Wioski, gdzie poboczna droga, na której stał łączyła się z główną szosą w Kordonie. Schował mapę do plecaka, sprawdził, czy nic nie wypada i poprawił ważącą prawie 11 kg kamizelkę kuloodporną. Uśmiechnął się, ważąc w rękach swoją nową pukawkę. Stary sztucer, który kupił za kilka konserw, zgubił już podczas ucieczki przed wojskowymi, gdzie nigdy nie chciał wracać. Do MP-5 dokleił oczywiście latarkę, mocując ją ciasno taśmą izolacyjną. Zagwizdał na Azora i rzucił ostatnie spojrzenie na jeszcze śpiącą Wioskę. Była godzina 6:34. Wrona począł iść skrajem szosy, wsłuchując się w dźwięki otoczenia. Nic nie było słychać, poza lekkim szumem wiatru. Niebo także było spokojne, szarobure, nijakie.
Pies biegł obok niego, raz po raz warcząc na zbyt głośno szumiące drzewa. W oddali stalker zauważył most. Wyjął lornetkę z kieszeni na kamizelce i przypatrzył się terenowi wokół mostu. Wyglądał na spokojny, nie licząc trupa, który leżał rozkrzyżowany na samym środku mostu. Stalker uważniej przyjrzał się truposzowi i zauważył małe wyładowanie elektryczne zaraz obok ręki byłego człowieka. Nie chcąc wiedzieć, co się tam właściwie stało, schował lornetę i zszedł z szosy, idąc poboczem. Przywołał również psa. Wziąwszy kilka uspokajających, głębokich oddechów, powiedział do siebie -Koniec sielanki. Do roboty, stalker. Rusz dupsko i nie mazgaj się...
*********************************************************************************************************************
"Stoi żołnierz na warcie i myśli uparcie:
Co lepsze - dupa, czy żarcie?
I dupa jest dobra,
I dobre jest żarcie,
Ale przeje*ane jest stać na warcie"