Witam i przepraszam za długą absencję.
Miłego czytania.
----------------------------------------------------------------------
Zona jakiej nie znasz
Czołem Młody. Kopę czasu się nie widzieliśmy. Jak było? No wiesz, jak to na typowym wypadzie w głąb Strefy. Tym raczej było raczej spokojnie. Dziękować Bogu, wszyscy wróciliśmy w jednym kawałku i to z całkiem niezłym łupem. Czekaj zerknę do plecaka. No jeszcze nie byłem u Sidorowicza więc mam towar przy sobie. Hmmm. Dwie baterie, dwa ślimaki, jeden blask księżyca, trzy patyki i jeden kolec. Nawet nieźle co nie Zielony, he he he. Proszę, trzymaj. Tak to dla Ciebie. No co robisz takie gały. W życiu nie miałeś jakiegoś swojego artefaktu pewnie co? Weź ten. Nie jest dużo wart bo jego właściwości są raczej słabe ale jak na początkującego stalkera to wystarczy. A teraz siadaj tu, wyjmuj wódkę a ja skoczę do Sidorowicza, pchnę kilka rzeczy i wracam. Opowiem Ci o Zonie.
Kordon znasz. Niedokładnie zapewne bo chyba nigdy nie byłeś dalej niż posterunek pod mostem. Zaraz za tym posterunkiem droga ciągnie się cały czas prosto, na północ. Po lewej stronie znajduje się to co zostało z meliny Waleriana. Kiedyś to była główna baza wolnych stalkerów. Zlatywali się tam wszyscy, prawie jak muchy do gó**a. Wiesz. Ognisko, baza otoczona fragmentami betonowego muru, ciężarówkami i tym podobnym szajsem. Oprócz tego dach nad głową, miska gorącego gulaszu i jeden darmowy kieliszek wódki dla strudzonego wędrowca. Mogłeś się wyspać, odpocząć, pogawędzić z chłopakami. Wymienić fantami, kupić coś a nawet dać „szewcowi” swoje zniszczone graty które za małą opłatą przywrócił do stanu używalności. Wiesz myślę że można śmiało powiedzieć że to był taki nasz mały raj w Zonie. Owszem zdarzało się że niedaleko od bazy pojawiały się watahy ślepych psów, tych pieprz***ch zmutowanych dzików i świń. Kilka razy pojawiły się pojedyńcze snorki. Ale i tak było w miarę spokojnie. No może poza tym okresem kiedy bandziory odbiły dla siebie północny posterunek i stamtąd dwa razy urządzili większy wypad w kierunku Waleriana i chłopaków. Chyba nie muszę nadmieniać że zawsze wracali z paroma kulkami w dupie? He he he. No i jeszcze ten moment kiedy trepy zaczęły nadawać nasze ruchy bandziorom. Dogadali się z nimi i mieliśmy nieźle przesrane na dwa fronty. Pamiętam że Walerian zatrudnił jakiegoś najemnika którego polecał mu Sidorowicz. Ten koleś załatwił całą sprawę raz-dwa. Powaga. Armijni pokapowali się że ktoś nowy daje im ze wszystkich luf po plecach szybciej niż zdążysz powiedzieć „Snorkmnieugryzłwdupę”. Od tego momentu przycichli i nie wyściubiają nosa poza placówkę dalej niż na 20 metrów. Wiesz to w pewnym sensie czyni Kordon cholernie nudnym miejscem. Ani tu nie nabędziesz doświadczenia, ani nie znajdziesz lepszych artefaktów, nie zapoznasz się dokładnie z fauną i florą Zony. Jedyny plus to w sumie to że jednak masz jakieś tyły na które możesz spier***ić jak zrobi się gorąco. No może jeszcze prócz tych żałosnych mutantów jest jedno zagrożenie. Jak będziesz kiedyś w polu i usłyszysz helikopter to padaj na pysk i waruj przy glebie dopóki nie ucichnie. Wojskowi piloci lubią kosić z tych swoich maszynek do mielenia mięsa. Jak zobaczą jakiegoś biednego stalkera który próbuje dobiec do zabudowań lub skryć się pod którymś z mostów to walą do niego jak opętani. Ileż to razy znajdowało się młodzików podziurawionych jak sito. Kiedyś kilku chłopaków postanowiło zrobić zrzutkę i wybrali się aż do Agropromu, kupić od Powinnościowców wyrzutnię RPG-7. Mieli też kilka artefaktów na wymianę. Na co? No na pociski młody. Poszli, wymienili, wszystko przebiegło gładko i sprawie. Później spędzili noc u Oresta a na drugi dzień ruszyli przez południowo wschodnie przejście. Nigdy nie wrócili do bazy. Znaleźliśmy potem ich ścierwo. Objedzone prawie do kości. Wpadli prosto na legowisko nibypsów. Mieli tylko swoje nędzne makarowy i tą pieprzoną wyrzutnię. Nie mogli się obronić. A wojsko jak latało tak lata. Co jeszcze wiem o Kordonie? Tak jak mówię unikaj otwartych przestrzeni i uważaj na watahy kundli. I jeszcze jedno Zielony. Nie pchaj się nigdy przez tę dziurę pod nasypem kolejowym. Tak, tę samą na lewo od posterunku. Widzę że słyszałeś już o niej. To jedyne takie miejsce w całej cholernej Strefie. Elektro które się tam pojawi jest niewykrywane przez detektory. Nie zobaczysz go, nie usłyszysz, a i rzucenie muterki nie zawsze zda egzamin. Bo to bydlę jest takie dziwne że trzeba mieć szczęście i trafić w sam środek. Wtedy się aktywuje. Daruj sobie łażenie tamtędy. Średnio co kilka dni trzeba się tam wybierać i wyciągać ciała kolejnych gości którzy sobie chcieli skrócić droge do wysypiska. Skrócili sobie, k***a, życie. Ehhh. Słucham? Aaa, wysypisko młody to już inna śpiewka. Można powiedzieć że w porównaniu do innych miejsc to wysypisko jest też spokojne. Ale niech Cię nie zwiedzie ten pozorny spokój na posterunkach. Im głębiej tym bardziej przesrane. Argumentem który najbardziej przemawia za tym że wysypisko to niebezpieczne miejsce to świadomość że bandziory zainstalowały się tam w tej starej lokomotywowni. Tak. Mają tam swoją melinę. Ten sku****l Joga urzęduje tam dzień i noc. A kolesie swego czasu mieli swoje macki prawie nad całym wysypiskiem. Pamiętam jak kilku naszych było więźniami w obozie koncentracyjnym. Co to takiego? Nazywaliśmy tak to radioaktywne cmentarzysko. Te gnoje zapędzali tam stalkerów żeby kopali tam w czasach tzw „Gorączki Złota”. To było wtedy kiedy jakiś cwaniak natrafił na stare składy zakopanego radzieckiego sprzętu. Mówię Ci. Wszyscy tam się pchali niezależnie od tego jakie opowieści krążyły w eterze. Oprócz bandziorów to paru „szczęściarzy” trafiło na mięsacze, psy, snorki a nawet na pijawkę. Ha ha ha! Pamiętam te panikę jak ktoś puścił plotę że po wysypisku krąży pijawka. Paru chłopaków z Pchlego Targu tylko pukało się w głowę. Przestali jak pewnego ranka znaleźli dwóch bandziorów i jednego stalkera, wyssanych do sucha. Wiesz to był chyba jeden, jedyny raz jak Joga przysłał do Dzikiego kolesi z propozycją wspólnego załatwienia problemu. Ta sytuacja dawała im obu po kieszeniach i to mocno. No i załatwili problem. Tuż obok lasu który skrywa ścieżkę do Doliny Mroku ekipa natknęła się na tego pieprzonego wampira. Ładowali do niego ze wszystkich luf. Wpompowali w gnoja tyle ołowiu że starczyłoby na kilkanaście sztuk osłon przeciwatomowych. Serio, nie robię jaj. No i koniec końców utłukli bestię ale sami też zaliczyli kilka zgonów w drużynie. Problem zaczął się chwile później. Jeden z bandziorów podszedł do skasowanego stalkera i zaczął zbierać z niego fanty. Kumple zabitego zobaczyli to i doskoczyli do gościa. Wywiązała się pyskówka, potem szarpanina i w końcu padł pierwszy strzał. Pamiętasz taki stary film „Wściekłe Wilki”, a może to były „Wściekłe Psy”. Nie pamiętam. Taki popularny gangsterski film z lat 90 ubiegłego wieku. Tam była taka scena w czasie której miłośnicy kina dostawali zbiorowego orgazmu. Kilku twardzieli stoi w kółku, mierzą do siebie z pistoletów i pyskują jak przekupki na rynku. W pewnym momencie wszyscy naciskają spust. BAM! BAM! BAM! I mogiła.
Dokładnie tak samo wyglądała ta sprzeczka między stalkerami a bandytami. Oczywiście wiadomo że to jeszcze bardziej popsuło atmosferę na wysypisku. Z resztą frajerzy z kryminału to nie jedyny powód dla którego uważa się wysypisko za dobre miejsce testowania nowych. Trafisz tam chłopie niekiedy na konkretne skupiska anomalii. A jak i anomalii sporo to i artefakty aż się same rwą do plecaka. He he he. Dobra Zielony, ja się zbierać będę. Odespać kapkę muszę te ostatnie dni. Spoko za jakiś czas opowiem Ci o innych miejscach wartych odwiedzenia. Ha ha ha! Gdzie byłem? Słuchaj stary ja byłem prawie wszędzie. Nawet raz dotarliśmy do tej ulicy która prowadziła do samej Prypeci. Ale nie wspominam tego raczej miło. Dobra nie nudź już. Jeszcze znajdzie się czas na inne opowiastki. Ty lepiej ucz się teraz jak właściwie wykorzystać ten artefakt. To tymczasem młody.
"Gdzie leśna droga wije się przez uroczysko, nieubłagana czeka mnie i znana przyszłość.
Daremnie wszczynać by z nią spór, mamić pieszczotą, otwarta jest jak mroczny bór - na wskroś, szeroko."