przez EFO w 03 Kwi 2009, 01:07
Każdy dzień w Zonie jest jak otwieranie prezentu na święta, nigdy nie wiesz, co dostaniesz. Czasem możesz trafić na mutanta, czasem bandytę, a czasem na pole pełne artefaktów. Starzy Stalkerzy mówią, że Zona jest jak żywy organizm, myśląca istota, jeszcze inni mawiają ze jest jak kobieta. Kto z nich ma rację, pewnie każdy, po części. Jest wiele opowieści o Stalkerach, którzy w ogóle nie używali broni, nie nosili detektorów, wychodzili w głąb Zony z pustym plecakiem, a wracali z pełnym artefaktów. Niektórzy zaś mają najlepsze detektory, kombinezony z najwyższej półki, wychodzą obładowani sprzętem, a wracają z pustymi rękami. O ile wracają...
30 maja. Zona jest ogromna. Nawet sobie nie wyobrażałem, jakie to wielkie miejsce, to, co widziałem w Kordonie było zaledwie malutką częścią tego ogromnego świata. Dotarliśmy ze Szramą w rejon Instytutu Agroprom, zatrzymaliśmy się w jakiejś starej fabryce, przy okazji pomogliśmy obronić obóz Stalkerów w głównym budynku, przed atakiem bandytów. Nie było to trudne, gdyż bandyci z reguły są słabo uzbrojeni, aż dziwne, że tak się rozpanoszyli.
Przez ostatnie kilka dni Szrama i ja praktycznie ze sobą nie rozmawialiśmy. Ciągle albo się skradaliśmy, albo biegliśmy, albo walczyliśmy z bandytami. Wpadliśmy też na dziki, zabranie strzelby było bardzo dobrym pomysłem.
31 maja. Pierwszy raz od kilku dni porządnie się wyspałem, brakowało mi tego, jak i porządnego śniadania, mięsa pieczonego na ognisku. Nie pytałem skąd jest to mięso, było smaczne sycące, czasem lepiej jest po prostu nie wiedzieć.
W końcu udało mi się porozmawiać ze Szramą na temat wiadomości na PDA bandyty.
Nie byłem pewien czy powinniśmy pokazywać ją Powinności, ale Szrama powiedział że oni od dawna o tym wiedzą, nie robią nic, bo są jeszcze za słabi, wojna z Wolnością jest dla nich wyczerpująca, tracą ludzi i sprzęt i ponoć z tego powodu jesteśmy tutaj. Nie chciał mi więcej powiedzieć. Dowiedziałem się tylko, że spędzimy w tym obozie jeszcze jedną noc, musimy się przygotować przed poważną akcją.
1 czerwca. Ponoć mówiłem coś przez sen, ciągle powtarzałem imię Nadia, widać nie mogę o niej tak po prostu zapomnieć. Szrama powiedział, że Zona potrafi zabić na 1000 sposobów, ale może też leczyć, zwłaszcza to, czego żaden lekarz nie wyleczy.
Wczesnym rankiem zeszliśmy do kanałów, niedaleko tylnego wyjścia, a raczej wyrwy w murze, muszę zachować czujność, słyszałem, że to straszne miejsce pełne mutantów, anomalii i bandytów.
Miejsce iście paskudne zaraz przy wejściu natknęliśmy się na grupkę bandytów, dwa granaty załatwiły sprawę. Później były dwie pijawki, teraz te bestie nie były już takie cwane, starcie z nimi potraktowałem jak osobistą zemstę, jednej odciąłem macki, tak na pamiątkę.
Znalazłem ciała kilku żołnierzy, ktoś ich zastrzelił, szkoda mi było ich rodzin.
W końcu dotarliśmy pod instytut, Szrama powiedział, że musimy zaczekać do zmroku. Kiedy się już ściemni wejdziemy do głównego budynku, zabierzemy jakieś papiery i ulotnimy się nie zostawiając śladów. Prosty plan nic nie powinno nam przeszkodzić. Mam być czujny, budynek jest mocno strzeżony.
Jest północ, wychodzimy...
2 czerwca. Opatrzyłem Szramie ranę, to cud, że przeżył. Udało nam się zdobyć dokumenty, choć obaj mogliśmy przypłacić to życiem.
Wszystko szło gładko wyszliśmy między jakimiś barakami, minęliśmy straż, szybko do głównego budynku, wciąż bez jednego strzału. Papierów pilnowało dwóch ludzi, dobrze, że mamy tłumiki. Mamy dokumenty, wszystko idzie jak po maśle, aż tu nagle wpadło na nas dwóch pijanych gości. Nie zdążyliśmy zareagować, włączyli alarm. Zaczęła się strzelanina, wycofaliśmy się na dach, myślałem, że już po nas. Byliśmy osaczeni Szrama dostał w nogę, mnie też trafili, na szczęście w kamizelkę. Kończyła nam się już amunicja, było ich coraz więcej. Powiedziałem sobie to już koniec, aż ty nagle do budynku wpadły dwie pijawki, tamci wpadli w panikę zaczęli strzelać na oślep, nawet do siebie. To była dla nas szansa Szrama wypatrzył drabinę z tyłu budynku, nie musiał mi da razy powtarzać.
Byliśmy już daleko, a wciąż było słychać strzały. Skąd wzięły się te pijawki, nie mogły wyjść kanałami, no i czemu zaatakowały tak dobrze broniony obiekt, chyba Zona nie chce naszej śmierci, przynajmniej na razie.
3 czerwca. Szrama użył artefaktu, rana zagoiła się w kilka godzin. Przyłączyliśmy się do grupy Stalkerów wracających o baru. Tak będzie bezpieczniej i szybciej. Bandyci nie są głupi nie atakują dużych dobrze uzbrojonych grup, wolą okradać pojedynczych kotów, nie lubią ryzykować.
W drodze powrotnej znaleźliśmy wybite stado dzikich psów. Niby nic dziwnego, Powinność często czyści ten teren z mutantów. Lecz tym razem było inaczej, kilka psów było związanych, jak by ktoś złapał je tylko po to żeby zabić. Ale te psy ktoś pokroił, lub obdarł ze skóry, żywcem. Mówi się, że mutanty to potwory, ale według mnie jedynymi potworami w Zonie są ludzie. Już mieliśmy odchodzić, kiedy zobaczyłem jakiś ruch. Podszedłem, to był szczeniak, mały ślepy pies. Ktoś powiedział żeby go zabić, bo i tak sam nie przeżyje. Nikt nie chciał jednak tego zrobić. Zabawne, większość z nich zabiłaby człowieka bez mrugnięcia okiem, ale nikt nie potrafi zabić szczeniaka.
Szrama powiedział, że pies to najlepszy przyjaciel człowieka, nawet, jeśli jest ślepy. No i anomalię wyczuwa wcześniej niż najlepszy detektor. Zatrzymam go...