Cóż.Uchylę rombka tajemnicy, ale nie martwcie się.Nie względem fabuły.Moja powieść zły cień jest w pełni wzorowana na własnej wymyślonej fabule gry stalker- jak powinien wyglądać stalker w roku 2026.Mam tych planów od cholery i jescze pojawi się dużo wątków.pomyślałem raz.Co jeśli opiszę moją grę.Ciężko, ale jakoś idzie na razie.A oto kolejny rozdział.
Rozdział 3Senka i ja szliśmy dalej ścieżką i zbliżaliśmy się do końca kanionu ze zmutowanymi drzewami.Roślinność w tym miejscu była liczna, ale całkowicie wypaczona i pełna dziwactwa.Konary drzew leżały na ziemi, gałęzie wystawały niekiedy na ścieżkę, tak że musieliśmy okrążać je schodząc z drogi.W tych terenach było coś posępnego.Kanion skończył się i wyszliśmy na obszar, który był istnym przedłużeniem Kordonu.Droga wiodła w dal, przez pustkowia zasiedlone gdzieniegdzie przez pojedyńczy krzew.Przed nami ukazały się kolejne ruiny budynków.Czymkowlwiek mogła być anomalia, która spustoszyła te tereny, można było wiedzieć jedno.Była zjawiskiem o niespotykanej mocy.Mnóstwo budynków, bunkrów.Sam pył i nic więcej.W tym miejscu jej nasilenie musiało być duże.Zona zmieniła się od czasu, kiedy widziałem ją po raz pierwszy.Nie wiem ile tak leżałem, zanim oprzytomniałem, ale na pewno nie krótko.
- Pogoda się pogarsza.Choć zanim nas zmoczy- powiedział Senka wskazując na chmury, których barwa stawała się coraz ciemniejsza.Wiatr nasilał się.Od czasu do czasu niósł ze sobą drobny żwir.Pechowo leciał on nam wtedy zawsze na twarz.Senka włożył detektor do kieszeni i wyciągnął broń.W przeciwieństwie do mojej dubeltówki, on miał profesionalny karabin maszynowy ON 74, z doczepionym celownikiem.
- Jescze mamy kawałek drogi, ale zawsze przygotowuję się wcześniej.Idziemy na razie drogą, a potem skręcimy w lewo na wschód.Siedlisko spotkamy po jakimś czasie.Tam musimy być ostrożni, aby stado dzików nas nie zagryzło.Proponuję abyś strzelał tylko kiedy jest to konieczne.Wystarczy zabić trzy sztuki.Będziemy musieli umiejętnie je potem wynieść, tak aby stado nie rzuciło się na nas.
- Stado?- zapytałem
- To dosyć duża gromada.Liczy dwadzieścia mutantów, wygłodniałych i dojrzałych.Bez obaw.Nie z takimi rzeczami w Zonie sobie radziłem
Ostatnie zdanie Senki było dosyć pocieszające, ale nigdy nie widziałem dotąd stada tak wielkiego jak on opisywał.Owszem zdarzały się stada po pięć osobników.To jednak góra.Nigdy takie duże.Ścieżka wyginała się lekko w prawo i schodziła w dół.Powoli przestrzeń przed nami ogarniała mgła.Jej gęstość nie pozwalała widzieć na dalszą odległość niż kilka metrów.Po dłuższym czasie dotarliśmy do rozwidlenia dróg.Skręciliśmy na wschód.Chmury przykryły niebo i mrok ogarnął całą okolicę.Zrobiło się ciemno i zimne powietrze przechodziło nas od stóp do głów
- Mam jedno pytanie- zacząłem
- Mów- odpowiedział Senka
- Mówiłeś, że mózgozwęglacz ktoś wyłączył.Zgadza się?
- Tak.Stalker zwał się Striełok.Dosyć porządny gość, z tego co słyszałem.Problem jest taki, że wyruszył ponoć do centrum i tyle go widziano.Potem nastąpiły te paranormalie i Zona przekształciła się.Utworzyła nowe obszary, całkiem rzeczywiste.To jest dziwne.Tak jak gdyby po prostu pochłaniała część świata i umiesczała ją w swoim obrębie.
- Mówiłeś mi, że stalkerzy podróżójący powinni mieć jescze dwa inne urządzenia.Jakie to są?
- Oprócz mojego masz jescze czytnik normalności i wzburzenia.Pierwszy sprawdza stan otoczenia i kiedy występuje paranormalne nasilenie informuje cię o tym, drugi zaś wyłapuje anomalie.Wszelkiego rodzaju.Działa dosyć podobnie do wychwytywacza fal POD, poza jednym wyjątkiem.Moje urządzenie wyłapuje dzwięki i na ich podstawie oblicza dane, czytnik wzburzenia zaś bierze informacje z otoczenia.Działa jak sonar i gdy zobaczy anomalię opisuje ci ją jak najdokładniej.Teoretycznie te dwie maszynki działają dosyć podobnie.Moja jest nieco lepsza.Sądzę jednak, że zanim go kupisz, to musiałbyś się sporo napracować.One są droższe niż najlepsze kombinezony.Czytnik normalności jest może tańszy.Tak czy owak na wszystkim jest handel.Nawet na rzeczach niezbędnych, które powinny być ogólnodostępne.Tak to już jest w życiu.
Minęliśmy znajdujące się nieco dalej po prawej stronie ruiny kompleksu.Mnóstwo ścian pozrywanych leżało daleko od konstrukcji.Kompleks ledwo się trzymał.W dodatku na jego terenie zobaczyłem niebieskie światło.Zatrzymałem się przyglądając uważniej.Gdzieś pomiędzy budowlami coś świeciło
- Co jest?- zapytał Senka
- Widzę jakieś światło.Tam pomiędzy ruinami budynków- powiedziałem pokazując
Senka podszedł do mnie i spojrzał w stronę zabudowań
- Rzeczywiście.Też widzę.Muszę przyznać, że mnie zaskoczyłeś.Ilekroć tędy przechodziłem niczego nie widziałem.Zaraz wyjmę czytnik fal- powiedział wsadzając rękę do kieszeni.
Senka chwycił malutką maszynkę i wysunął antenkę.W momencie kiedy uruchomił urządzenie nic się nie wydarzyło.Zupełna cisza.
- Poczekaj.Ustawię skaner na najbliższy obszar i jedziemy- powiedział i nacisnął przycisk.Czytnik zaczął pisczeć krótkimi sygnałami coraz częściej- dane, dane.Cholera jasna- wrzasnął Senka- prawie określił.Czy to musi tak pisczeć?- spytał nerwowo
Urządzenie piszczało teraz bardzo często.Pogoda zwiastowała burzę, lub opady desczu.Chłodny porywisty wiatr, powodował drescze.Na kaptur spadła mi kropla wody.Spojrzałem w niebo.Kolejna kropla wylądowała tym razem mi na twarzy.Nie minęło kilka minut, a następne krople spadały na ziemię, aż zaczęło padać
- Niewiarygodne- powiedział Senka, zupełnie przypominając mi o tym, co zobaczyliśmy- Chodz.Przeczytam ci informacje.
Stanąłem bliżej i słuchałem patrząc to na urządzenie, to na niebieskie światło.
- No więc
"- temperatura 1000 stopni celsjusza
- rodzaj- stała anomalia zmieniająca miejsce pobytu
- pochodzenie- eksplozja temperatury
- średnica- przyjęto "zmienna".Od 10 metrów, do 2 centymetrów.
- długość przebywania- od 1h do 37m
- ważne informacje:anomalia wywołuje dzwięki powodujące powstawanie naruszenia struktury atmosfery
- Energia wewnętrzna- moc 1.320.900 MW
- Ważne- Szacowany czas do eksplozji i przemiesczenia się w przestrzeni wynosi około 10 minut."
Senka skończył czytać i spojrzał na mnie
- Szacowany czs do eksplozji, eksplozji- wypowiedziałem patrząc na licznik- Ona wybuchnie.Za kilka minut.Twoja maszyna jest genialna, ale musimy stąd czym prędzej uciekać.
- To musi być jakiś produkt "gniewu Zony".Chodzmy
Ruszyliśmy biegiem zbaczając ze ścieżki, aby oddalić się jak najbardziej od niebieskiej poświaty
- Jak szeroka może być taka eksplozja anomalii?- spytałem w biegu
- Nie wiem.Pewnie kilkadziesiąt metrów.Oby nie więcej
Czytnik pikał dalej zawzięcie, pomimo iż oddalaliśmy się od kompleksu budynków.teren wzosił się do góry i opadał.gdzieniegdzie znajdowały się rowy, które musieliśmy okrążać.Wbiegliśmy na ścieżkę.Zrobiła się ulewa.Woda lała się z nieba i nie przestawała.Dodatkowo zaczęło grzmić i błyskac się.Ledwo zrobiłem kolejny krok, kiedy zobaczyłem oślepiające światło, a potem szybko rozległ się straszliwy huk i momentalnie upadliśmy na ziemię kryjąc głowy.Obróciłem się.To co zobaczyłem było przerażające.W miejscu gdzie stały budynki niczego już nie było.Obszar wybuchu tworzył jedno wielkie zagłębienie, z którego unosiła się para, popiół i dym.Kompleks leżał już spalony na miliony drobnych kawałeczków.
- Niesamowite- wyszeptał Senka.Jego detektor przestał pikać.Senka spojrzał na wyświetlacz.Nie pokazywał on już aktywności anomalii.
- W życiu nie widziałem takich rzeczy- powiedziałem patrząc się jak zahipnotyzowany w to miejsce.
Ruszyliśmy dalej na wschód idąc po drodze.Descz padał dalej, choć przestało grzmić i błyskać się.Droga wydawała się być mrocznym szlakiem prowadzącym w nieznane.Im dalej szliśmy, tym coraz większą putkę czułem w powietrzu.Chłodna wilgoć i nieustająca ulewa były nie do zniesienia.
- Cholera.Już myślałem, że nas zmiecie ta eksplozja- zaczął Senka
- Tak.Było blisko.Dobrze, że masz ten czujnik.Rzeczywiście.Żyć bez niego to pewna śmierć- odparłem
- Jak sobie myślę, że na obiad ma być pyszna szynka, to odechciewa mi się polować- powiedział Senka omijając stary zmurszały pień, który zagrodził nam drogę- z drugiej strony.Jak nie upolujemy dzika, to nie będzie szynki i takim oto sposobem wszystko jest zależne od nas.
- Jak daleko znajduje się to legowisko?
- Jescze kawałek drogi
Na środku ścieżki leżał kolejny stary pień.Był na tyle gruby by ukryć w swoim wnętrzu trzy dorosłe osoby.Przeszliśmy obok i doszliśmy do momentu, gdzie droga rozdzielała się.Senka skręcił w lewy skos, a ja ruszyłem za nim.Po chwili znalezliśmy się na trawie, a wokół nas rozpozcierał się wyniszczony zagajnik pełen uschniętych krzewów i roślin.
- Uważaj.Przygotuj się- zaczął Senka- jesteśmy niedaleko legowiska
Rozsunąłem kieszeń plecaka i powoli wyciągnąłem z niej dubeltówkę.Była gładka w dotyku i lekka.Dawno nie miałem broni w rękach.Códowne uczucie.Pojawiła się jednak obawa.To moje pierwsze polowanie.Wyszliśmy zza niskiego drzewa stojącego w pobliżu.Jego barwa była zgniłoszara.Nigdy nie widziałem szarego drzewa.Wtedy nagle zobaczyliśmy ten widok.
- Chryste- wyszeptał Senka widząc obraz, jakiego nie można było dojrzeć z pozycji, na której wcześniej staliśmy.Na ziemii leżał popiół.Mnóstwo popiołu.Była jego masa.
- Skąd tutaj tyle sadzy?- spytałem chodząc raz w jedną, raz w drugą stronę
Senka podszedł do miejsca, gdzie leżało najwięcej prochu i kucnął dotykając ręką.
- Wiesz co to jest?- spytał się mnie obracając się w moją stronę i pokazując mi zapełnioną rękę
- Nie mam pojęcia- odpowiedziałem wielce zaskoczony tym widokiem.- Dziki nie zostawiają chyba sadzy
- Ten popiół to są nasze dziki- wybąkał Senka rzucając czarnym pyłem o ziemię- Zostały spalone doszczętnie.Nic z nich nie zostało
- Pewnie anomalia.A poza tym skąd masz pewność, że to są dziki?
- To chyba oczywiste.Widzisz te stosy? Jest ich kilkanaście.Mnóstwo popiołu i nie widać żadnego stada.Tu jest przecież ich kryjówka.Cholerny świat.Naszliśmy się na marne i na dodatek omal życia nie straciliśmy.Wszystko po to aby ujrzeć nasze mutanty przyrządzone na sypko.
- Tylko to legowisko znałeś?
- Nie.Znam jescze kilka.Pójdziemy do następnego.Będzie mniejsze.Mam nadzieję, że nie zastaniemy kolejnej katastrofy jak dotrzemy na miejsce.Musimy iść wgłąb "posępnego miejsca"- powiedział Senka i zaczął podążać w stronę szlaku.Przeszedł go i znalazł się po drugiej stronie.Szybko ruszyłem za nim.Przed nami ukazała się dolina na tyle szeroka by pomieścić bazę dużej frakcji.W samym jednak jej środku coś się znajdowało
- Tutaj jest anomalia, którą nazywają "czarną dziurą"- zaczął Senka- jej działnie jest podobne do działania wiru, tyle że dużo słabsze.Stalkerów może porwać do swojego wnętrza dopiero z odległości do 4 metrów.Mówią że "wir" to pochodna "czarnej dziury".Jest na ten temat wiele teorii.Myślę, że nawet się zgadza.Raz przypadkowo wpadła mi do niej lornetka.Ułamek sekundy i już jej nie zobaczyłem.Nawet nie słyszałem dzwięku.Po prostu siuup i nie ma
- Mi to gówno przyjaznie nie wygląda- powiedziałem zerkając na czarną owalną przestrzeń, która nawet nie pulsowała, ani nie drgała.Była zupełnie nieruchoma.
- Jak się do niej nie zbliżymy to nic nam nie zrobi- odparł Senka
Byliśmy już w połowie drogi.Od anomalii szliśmy daleko.Niebawem ją minęliśmy i dotarliśmy na kolejną ścieżkę, która leciała prostopadle do naszej trasy.Minęliśmy ją i dotarliśmy do bardzo ponurego zakątka, gdzie kłębiła się mgła i gdzie teren był potwornie nierówny.W końcu ujrzałem głaz wielkości budynku i skojarzyłem, że to jest miejsce gdzie stacjonuje zwierzyna
- Za tym kamieniem mamy drugą szansę.Jak to się mówi do trzech razy sztuka, ale ja liczę na trzy sztuki i po dwóch razach
- Coś przeczuwałem, że to już tam- odparłem dzwigając w rękach strzelbę.Włożyłem do kieszeni jescze kilka naboi śrótowych, aby łatwiej przeładowyać broń w czasie bitwy
- Gotowy?- spytał Senka
- Jasne.Czas na polowanie- oznajmiłem i pobiegliśmy w stronę głazu.
Za kamieniem leżało kilka stosów sadzy.Przy innym zaś ranny dzik zdychał mocno krwawiąc.Ten nie był spalony, ale niezle podrapany.Można było wręcz powiedzieć, ze ma dziury w ciele.Jedno oko miał przekrwione, a z wyrazu pyska można wyczytywało się, że stworzenie cierpi i to bardzo
- Skrócę mu cierpienie- powiedział Senka wypalając kilka pocisków w łeb zwierzęcia- przynajmniej mamy jednego, choć jest tak mocno pocięty.Nie wiem kto mógł zrobić coś takiego
- Może jakiś inny mutant, albo pogryzły się zanim coś je spaliło żywcem- zasugerowałem
- Tak.Na pewno coś takiego musiało być.Wracajmy już do naszej siedziby.Dzisiaj nie mieliśmy zbyt wiele sczęścia, ale dobrze że choć jeden nie został zwęglony
Pochowaliśmy nasze uzbrojenie do plecaków.Senka chwycił tył dzika, a ja wziąłem go z drugiej strony, od głowy.Unieśliśmy ciężkie cielsko.W dotyku było tłuste.Krew wyciekająca zaś ze stwora upaprała mi całą kurtkę.
- No świetnie- powiedziałem- jak ty chciałeś przenieść trzy sztuki?
- Trzy też moglibyśmy wziąć.Trochę utrudniałoby nam to drogę, ale dałoby radę.
Ilekolwiek ważył mutant, w momencie gdy znalezliśmy się z powrotem w kanionie z anomaliami "spalony puch" miałem ochotę rzucić go na ziemię i krzyknąć, że już nie chcę dalej go nieść.Senka nie narzekał, tylko ciągle powtarzał, że to był zły dzień i wyruszyliśmy niemal na marne.Doszliśmy do placówki wojskowej i na teren pusty idący pod górę.Anomalii nie było widać.Widocznie poleciała krążyć w innej części Kordonu.Siły po malutku mi opadały.Taszczenie tych zwłok było wykańczające.Powiem, że nie miałbym nic przeciwko, gdyby legowisko znajdowało się przy nasypie kolejowym, albo ostatecznie przy placówce.W Pustkowiu Mroku panowała smętna pogoda, po której jedynie można się było spodziewać czegoś niedobrego.Lekki szum dało się słyszeć już po tej stronie przejścia.Nasyp wydał mi się dziwnie większy.Szedłem przodem trzymając łeb dzika.Odruchowo spojrzałem w lewo i ujrzałem warstwiące się chmury i ciemne niebo.Mgła w tamtym obszarze była dziwnie spokojna, powolna, przyciągająca.Miałem ochotę znalezć się tam i położyć na ziemi zostawiając mutanta gdzieś tutaj.Ocknąłem się jednak z tej myśli i przypomniałem o tym, że mamy przejść na drugą stronę.Doszliśmy do gospodarstwa i przy schodach zmieniłem pozycję, schodząc teraz tyłem.Zapukałem w metalowe drzwi jedną ręką.Kiedy zeszliśmy na sam dół niektórzy ucieszyli się widząc szynkę i z niecierpliwością czekali na obiad.Gdy zaś każdy przypatrzył się ranom dzika i krwi, jaką był zbroczony ogarniał ich natychmiastowy brak apetytu.
- Kazik.Przyrządz go odpowiednio- zawołał Senka
Barman wyszedł z pomieszczenia i wskazał abyśmy tam weszli i położyli ciało na podłodze.Tak też zrobiliśmy.
- Czemu jest taki podzgany?- spytał Kazik
- Nie wiem.Mieliśmy pecha- powiedział Senka chwytając butelkę wódki.Kiedy się napił zaczęło kręcić mu się w głowie, więc wyszedł z pokoju nic nie mówiąc i siadł gdzieś na kanapie, udając że myśli, będąc już mocno pijanym
- Wszystkie dziki stały się popiołem.Nie mam pojęcia dlaczego, ale tylko ten jeden się ostał.Znalezliśmy go w innym miejscu
- To dziwne- powiedział barman- spalone mutanty? Mówisz mi to, a ja jak słucham to niedowierzam.Jakim sposobem mogły stać się tylko węglem?
- Tego włąśnie nie wiadomo- odpowiedziałem- Handlujesz artefaktami?- spytałem
- Tak.Skupuję je po przyzwoitej cenie.A co? Masz jakiś towar?
- Znalazłęm kilka kolców i kryształowych kolców.Mam nawet jeżowca- powiedziałem rozsuwając plecak i wykładając na ladę znaleziska
- Dwa kolce- to jest 2 tysiaki rubli, dwa kryształowe- to z 5, a i jescze jeżowiec.Dam ci z 15 patyków za wszystko.I tak płacę dużo, bo nawet dodałem ci tysiąc gratis- zproponował Kazik
- Może być.Przyjmuję ofertę- odparłem
Kazik sięgnął do kieszeni i wykładał gotówkę.Miło było wziąć uczciwie zarobioną garść pieniędzy.Barman chwilę stał i znowu sięgnął do kieszeni dając mi kolejne kilka tysięcy
- To za robotę.Mimo wszystko pech to pech, ale liczy się też wysiłek.Czasami w Zonie nie ma szczęścia- powiedział i wyszedł z sali, wchodząc do pokoju gdzie leżał dzik.