przez Azotox w 04 Mar 2009, 11:00
Idąc przez złomowisko, Kowal zobaczyl jakieś nienaturalne swiatło dobiegające z jednej z rur. Byla ona na szczyscie sterty, a drogę do niej torował zerdzewiały drut kolczasty. Kowal, jako bardzo doświadczony stalker, wiedział , że emiterem światła jest jakiś artefakt. Wiedział też ,jak sobie poradzić z drutem kolczastym. Obawiał się jednak,że artefaktowi towarzyszyć jakaś anomalia. Aby się upewnić, wyjął sznurówkę z buta, do jednego z jej końców przywiązał znaleziony pod nogami, metalowy drąg. Trzymając za supeł, rzucił drągiem w kierunku rury. Powiedział pod nosem "Czysto", po czym zawiązał but. Zdjął swoją kurtkę i rzucił ją na zasieki,po czym oparł się o nią, i przeskoczył. Niestety, kiedy zbliżał się do szczytu stery złomu, geiger piszczał tak bardzo, że Kowal odchodził od zmysłów. "ku*wa nie sięgam" powiedział sobie w myślach, kiedy włozył rekę do rury. Musiał się śpieszyć, promieniowanie było wręcz kosmiczne. Przewrócił więc rurę, dzięki czemu artefakt wypadł i sturlał się w dół górki, aż do drutu. "Nawet nie zobaczyłem co to było", zbiegł , popatrzył i z podniecenia aż krzyknął "BATERIA!", niestety, żeby ją wyjąć musiał włożyć rękę w obleśny drut kolczasty. "Raz kozie śmierć". Wsadził tam dłoń, chwycił zdecydowanie artefakt i szarpnął do góry. Zerwał sobie skórę i przerwał żyłę. Mimo wszystko, na jego twarzy smarował się uśmiech od ucha do ucha. Wsadził baterię do plecaka, zabandażował rękę od łokcia do nadgarstka, wyjął paczkę EB i puścil Paktofonikę z Mp3jki.
Doszedł do przejścia Złomowisko-Dzicz. "Cóż, trzeba będzie się kawałek przebiec". Wyłączył licznik geigera, gdyż odgłos z niego dobiegający w tym miejscu, był wręcz wku*wiający. Skrzętnie przebiegł między górami. Oprócz obgryzionego przez nibypsy mięsacza, któremu kowal zmiażdzył głowę kopniakiem, nic nie stanęło mu na drodze. Jego PDA poinformowało go o tym, że w pobliżu jest koło 30 stalkerów. Wiedział, że jest już blisko. W tej porze roku, dzicz pokrywał piołun, żywopłoty i inne wspaniałe roślinki, które Kowal wręcz kochał. Przedzierając się przez gąszcz Kowal zamarł w bezruchu, kiedy zobaczył na drodze trzech bandytów. Na szczęscie byli oni tak pijani, ze nie mogli utrzymać równowagi. Jeden się w końcu przewrócił. Kowal potraktował to jako swoistą szansę. Odbezpieczył broń, wypadł zza krzaków niczym Rambo, leżący bandyta dostał 3 strzały w głowę, pozostałej dwójce przestrzelił kolana. Podszedł do nich , spojrzał na twarz jednego z nich i zaczęła się rozmowa.
- Ty ku*wo, poznaje cie! Napadłeś mnie z kumplami , kiedy byłem kompletnym kotem i ...
- Błagam, to były tylko żarty, nie pozbawiaj nas życia
- Żarty? rozje*aliście mi dupę!
- Każdy musi czasem... Kowal przerwał mu wypowiedź wydłubując mu oko. Drugiemu przeciął tętnicę.
Jednooki wciąż żył, i darł się w niebogłosy. Stalker włożył mu palce , w miejsce , w którym przed chwilął bandyta miał oko, i wydrylował dziurę wprost do mózgu. Wszystkich przeszukał, był zawiedzony. Znalazł jedynie konserwę. Jednookiemu wystawało coś z kieszeni. Kowal sięgną ręką, złapał ten obiekt i wyjął. "ZŁOTA RYBKA! ALE MAM FARTA DZISIAJ" bowiem, miał już 2 cenne artefakty. Zwyczajowo - włożył artefakt do plecaka i zamontował ślepy granat. Do zawleczki przywiązał żyłkę wędkarską i przymocował drugi koniec (żyłki) do zamka błyskawicznego. Sam granat przykleił taśmą do dolnej kieszeni plecaka. Po czym zamknął (tylko on znał ten sposób bomby w plecaku, i tylko on umiał się z tym obchodzić) bardzo ostrożnie plecak. Krzyknął "ALE JESTEM zaje*isty!" był bowiem bardzo radosny. Nagle poczuł dotyk czegoś twardego na plecach,i usłyszał przeładowywanie broni.
CDN
Is somebody still alive?... Im alone in the dark!