"To nie Kijowskie przedmieście" Pierwsze opowiadan

Kontynuowane na bieżąco.

Moderator: Realkriss

"To nie Kijowskie przedmieście" Pierwsze opowiadan

Postprzez cmlPL w 16 Sie 2008, 11:38

Prolog: Ucieczka.

- Pawlik, Ty dz*wko - młody stalker usłyszał czyiś głos przeszywający się z hukiem kolby
karabinu uderzającego w jego brode. Był to Władimir
- Gdzie są dokumenty ? Pytam się jeszcze raz - czy masz TE PIEPRZONE DOKUMENTY ? - krzyczał doświadczony łowca, wymachując rękoma i grożąc chłopakowi nożem. Oszołomiony kot nie wiedział co w tej chwili ma zrobić, nie miał dokumentów, nie miał broni, ani żadnej szansy na ucieczke od uzbrojonych po zęby ludzi Wolności, którzy właśnie chcieli od niego jakieś dokumenty.
- Masz PÓŁ godziny - niedługo tu wrócimy i będziesz wszystko śpiewać, w innym wypadku wiesz co Ci zrobimy ? - Wydarł się Władimir, po czym trzasnął drzwiami i wyszedł.

Pawlik dopiero co zdążył zebrać myśli i przypomnieć sobie, że starał się dotrzeć do Prypeci, ale jako, że był nowicjuszem, to nie poradził sobie w tak trudnych warunkach. Za zadanie obrał sobie ukraść dokumenty ze szpitala w mieście i dostarczyć je ludziom z Wolności, liczył na sporo kasy, ale wyszło jak zawsze, o papierach dowiedział się ze
znaleźnego PDA, lecz okazało się, że już dawno zostały stamtąd zabrane przez pewnego Najemnika wykonującego zlecenie w mieście. Mógłby przypominać sobie co tam się działo całymi godzinami, ale nie miał czasu, trzeba było się jakoś wydostać z tego pieprzonego magazynu.

Rozejrzał się wokół, w pomieszczeniu, w którym był związany nie było nic ciekawego - okna jak w starej ruderze, po lewej stało biurko jakiegoś "Ważniaka" z pustymi butelkami od wódki i lornetką, którą Pawlik już zamierzał sobie przywłaszczyć. Po próbie podniesienia się poczuł, że coś go ciśnie w plecy - był to kompletnie zniszczony kaloryfer, który nadawał się jak najbardziej na przecięcie sznura, którym miał związane ręce. Chłopak pomyślał, że to jest jedyna szansa, żeby wydostać się z tego syfu.

- Tak, nie ma to jak k*rwa amerykańskie filmy, jeszcze brakuje, żeby jakaś kobieta w latexie biegała po dachu. - po kilku minutach męczącego cięcia Pawlikowi udało się, był z siebie dumny jak nigdy, sznur puścił, ale co dalej ? Drzwiami nie wyjdzie - bo przecież nie jest na tyle głupi.
- Dobra, te okna nie wyglądają zbyt solidnie - młody stalker przeanalizował wszystkie
możliwości i doszedł do wniosku ,że to jedyna szansa, szczególnie, że na dworze było głośno, padał deszcz, grzmiało i wiatr jeszcze się wzmagał, więc młodziak, mógł uciec pod osłoną nocy. Bez chwili wachania kot rozpędził się zabierając przed tym lornetke i pare innych rzeczy z biurka "Ważniaka" i rzucił się na okno, które wydało z siebie tylko delikatny szelest i otworzyło się na ościerz, a stalker ważący niespełna 70kg spadł z hukiem na mokrą i twardą ziemie za magazynem.
- K*rwa, znowu ta ręka - krzyknął patrząć na zbite przedramie - nie ma czasu, trzeba wiać, ale, w którą strone ? - W ogóle się nie zastanawiając, pobiegł w pierwszym lepszym kierunku.

Szybko znalazł się w pobliskich krzakach, gdzie dojrzał schowek jakiegoś kota - był to
ciemnozielony plecak upaprany w błocie, w którym znalazły się 3 konserwy, apteczka i bandaż. Pawlikowi brakowało tylko jeszcze broni, na szczęście w biurku jeszcze był nóż i troche amunicji do Makarova.

- Czas najwyższy się ogarnąć - szepnął do Siebie kot, kiedy znalazł się przy czymś,

co można nazwać kryjówką. Była to sterta kamieni, rozrzucona tuż za magazynami wojskowymi, w

których rządziła Wolność. Nad gruzem została rozłożona wiata, dzięki której
przesiadujący stalker mógł chociaż przeczekać deszcz. Pawlik wykorzystując wszystko co
znalazł pod ręką musiał się jakoś ogrzać. Tak więc priorytetem teraz było rozpalenie ogniska i zjedzenie czegoś "pożywnego".

- Ojciec by mnie pochwalił, zawsze lubił McGyvera - słodził sobie chłopak rozbierając pocisk do Makarova przy pomocy noża i wysypując z niego proch na jakiś propagandowy plakat, na którym były ułożone ścinki drewna, papierki i wszystko co mogło się palić. Wszystko poszło zgodnie z planem kota - chociaż raz - rzekł Pawlik otwierając konserwe i kładąc ją do ogniska, żeby się troche zagrzała.

Noc zaczęła się rozjaśniać, nibypsy węszyły w poszukiwaniu czegoś do jedzenia, a ludzie z Wolności wciąż wypatrywali zbiega. Nowicjusz wiedział, że nie może zbyt długo się
zastanawiać co robić, musiał działać. Chciał odzyskać te dokumenty równie mocno jak
chciał odzyskać szacunek u ludzi z Magazynów. Wiedział, że to nie Kijowskie przedmieście.

- Nie pójde do Prypeci, nie ma szans, w takich warunkach napewno sobie nie poradze, trzeba iść do baru coś się napić i znaleźć jakąś robote, może dostane coś kasy.

Nie czekając ani chwili Młody spakował swoje rzeczy do znaleźnego plecaka, otworzył PDA, sprawdził, w którym kierunku ma się udać i wyruszył w droge jak najbezpieczniejszą trasą, która w Zonie i tak jest wystarczająca niebezpieczna...


Prosze o poprawki, komentarze i inne tego typu sprawy. Poprostu chce lepiej pisać, jeżeli się podobało - będzie następna część i Pawlika nie zjedzą Chimery tuż za magazynami.
cmlPL
Łowca

Posty: 468
Dołączenie: 19 Sie 2007, 21:33
Ostatnio był: 06 Paź 2013, 05:06
Miejscowość: Niedaleko KowKa
Frakcja: Najemnicy
Ulubiona broń: Sniper Obokan
Kozaki: 2

Reklamy Google

Postprzez tomek72 w 16 Sie 2008, 11:52

Super opowiadanie!!! Nie mogę się doczekać następnych części.
Od strony technicznej też bardzo dobrze- jest akcja, fabuła, wyważona liczba przekleństw - czego by chcieć jeszcze :)
tomek72
Kot

Posty: 27
Dołączenie: 18 Sty 2008, 20:57
Ostatnio był: 27 Maj 2012, 14:23
Miejscowość: Wrocław
Kozaki: 0

Postprzez Scurko w 16 Sie 2008, 12:19

Widzę, że też wziąłeś sie za pisanie opowiadań :D I dobrze, bo Prolog Ci wyszedł. Czekam na kolejne opowiadanie.

Pozdrowienia :wink:
Awatar użytkownika
Scurko
Tropiciel

Posty: 292
Dołączenie: 03 Lip 2007, 20:16
Ostatnio był: 16 Kwi 2022, 18:56
Miejscowość: Dębowiec k.Cieszyna
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 3

Postprzez cmlPL w 16 Sie 2008, 13:24

Część 1: Szybki Szmal

Droga nie trwała zbyt długo, Pawlik szedł niecałą godzinę ciągle przypominając sobie
wczorajszą akcje z miasta. Doszedł do wniosku, że nie będzie tam wracał i pop*erdoli te
dokumenty, ale najpierw zapracuje na porządną broń i kombinezon.

- Nareszcie widać ten syf, barman pewnie znowu chleje w tej swojej spelunie i kozaczy przez lade... Ciekawe jaki byłby cwany na solo - rozdrażniony chłopak ciągle narzekał. - W sumie to sam tu chciałem leźć, a nuż znajdzie się dla mnie jakaś robota, zobaczymy. - Rzekł dochodząc do posterunku Powinnościowców.

- Czołem chłopaki - Pawlik chciał się przylizać wartownikom, którzy nawet nie zwrócili na
niego uwagi. - K*rwa, ale tu cuchnie, ide do grubasa... - Stwierdził młody.

Nowicjusz przemierzał ogniska, kontenery i grupki stalkerów, zanim dotarł tam gdzie
zamierzał, lecz coś go zatrzymało. Ustał na rozdrożu, po lewej Arena - po prawej Bar. Tylko jedno mogło mu przyjść na myśl stojąc w takim miejscu.

- Potrzebuje kasy. - Barin widząc ten błysk w oczach chłopaka, aż poszedł z ciekawości na
trybuny zobaczyć co z tego wyniknie.

- Cześć Arnie... - Przymilał się kot.

- Bierz broń i zap*erdalaj - Burknął Arnie, który dzisiaj najwidoczniej miał masakrycznego
kaca.

Niedoświadczony stalker nawet nie miał pojęcia jak wygląda Arena i jak należy walczyć, ale wiedział jedno - nie może dać się zabić. W ręce trzymał starego Makarova, do którego dostał 2 magazynki i nóż, który nosił przy kostce.

- To gdzie ta p*zda - Chłopak poczuł podniecenie i napięcie towarzyszące stalkerom w walce, które mu się spodobało, ale jednak coś było nie tak, strach go przeszywał i poruszał się bardzo wolno, słuchając kibiców krzyczących z trybun, między którymi stał Barin i obserwował młodego.

- Dźgnij go w twarz ! Strzelaj, strzelaj - słyszał wojownik zbliżając się do połowy
przeciwnika, który po sekundzie wyłonił się zza konteneru.Sekunda, strzał, trzask, misterny uśmiech zawitał na twarzy Pawlika - to dźwięk nieprzesmarowanego zamka w pistolecie przeciwnika, który się zaciął tak ucieszył kota, wiedział, że przeciwnik nie ma szans. Podszedł do niego na odległość 10 metrów, wycelował prosto w głowe i... oddał strzał, nie miał innego wyboru. Aż chciało się zacytować jeden tekst z amerykańskich filmów
- "Pieniądze, albo życie."

- Tak, 500RU, przeżyje, choć jeden dzień dłużej. - Pocieszał się chłopak i wracał do Arniego.

- Dzieki, - powiedział Arnie - poprawiłeś mi humor, choć troche, trzymaj to twoja kasa, zrób z nią co trzeba.

- To ja dziękuje, trzymaj pistolet. - Powiedział chłopak i oddał stary sprzęt dla
właściciela Areny.

Wychodząc zauważył, że ktoś na niego czeka tuż za drzwiami, nie miał pojęcia co teraz się stanie - czy dostanie w morde, albo dostanie gratulacje.

- Niezły jesteś - Usłyszał młody, po czym odetchnął z ulgą - jak Ci na imie ?

- Mów mi Pawlik - odrzekł kot, który miał nadzieje na następny łatwy zarobek.

- Jak się znalazłeś na Arenie ? Nie sądzisz, że to głupota, a żeby to tobie zaciął się
pistolet ? Teraz byś nie dostał tych 500RU, nie dostał byś niczego. - Zaczął mu prawić Barin

- Nie miałem wyjścia, za coś trzeba przeżyć, mam chociaż na pistolet dla Siebie - tłumaczył
się dzieciak.

- Dobra, nie wnikam, twoja sprawa, - odparł Powinnościowiec - słuchaj jest interes - łatwa i przyjemna robota, dostaniesz jakiś pancerz, coś do jedzenia, apteczke, może dwie i z połówke Kozaka jak Ci się uda.

-No, słucham.

- Pewien gość potrzebuje pomocy, może nie pomocy a czyjejś życzliwośći - trzeba mu zanieść jego plecak, nie ważne co w nim ma, ale trzeba go zanieść. Koleś znajduje się w Rostoku, przy samym wyjściu. Misja jest banalna, więc powinieneś sobie poradzić - zgadzasz się ?

- Jasne, dawaj no ten plecak, jak on się nazywa ?

- Wańka, będzie na Ciebie czekał.

- Wyruszam, wróce tu za 3, 4 godzinki. - Odparł Pawlik samemu nie wierząc w te słowa.

- Oby mu się nic nie stało. - Szepnął do Siebie Barin

- Coś mówiłeś ?

- Nie, nic - Powodzenia.

Młody wyruszał w droge, ale najpierw zszedł do 100Radów.

- Cześć Grubasie - Przywitał się z Barmanem...



Następna część wieczorem...
cmlPL
Łowca

Posty: 468
Dołączenie: 19 Sie 2007, 21:33
Ostatnio był: 06 Paź 2013, 05:06
Miejscowość: Niedaleko KowKa
Frakcja: Najemnicy
Ulubiona broń: Sniper Obokan
Kozaki: 2

Postprzez cmlPL w 16 Sie 2008, 23:38

Częśc 2: Doświadczenie nie przychodzi z nikąd.


- Cześć Grubasie - Przywitał się Pawlik z Barmanem po czym dostał brudną, postrzępioną
szmatą w morde.

- K*rwa - krzyknął chłopak.

- Wy*ebać Ci przez tą lade ? - Odrzekł Barman - mówiłem Ci, żebyś tak na mnie nie mówił,
jestem po prostu świątecznie zaokrąglony !

- Przestań z tymi amerykańskimi bajkami - powiedział Młody rozglądając się wokół.

Wiadome było, że Barman zawsze umiał zażartować, ale czasami mu to nie wychodziło i chłopaki odbierali to bardziej jako zaczepke niż żart. Pawlik zauważając, że nic ciekawego się ostatnio nie wydarzyło znów przystąpił do rozmowy z facetem zza lady.

- Słuchaj...

- Nareszcie zaczynasz jak człowiek - Przeszkodził mu Barman

- Słuchaj jest interes - potrzebuje jakiegoś pistoletu, ale coś klasy Fort'a 12'stki, albo
USP i troche amunicji do tego, ponadto musisz mi naprawić kurtke.

- Wiesz, że to będzie kosztować ? - Odpowiedzał z uśmieszkiem właściciel Baru.

- Mam 500Rubli, sam zdecyduj co będzie najlepszym wyborem.

- To więc tak... - Szef zastanawiając się chwile podłubał w nosie, podrapał się po głowie i
odrzekł - Będzie ten Fort i 3 magazynki amunicji za 500Rubli, a za naprawe pancerza
przyniesiesz mi Galarete. Pasuje ?

- Jasna sprawa panie kapitanie, trzymaj pancerz - powiedział chłopak po czym rzucił
zniszczoną kurtke na lade. - Da się coś z tym zrobić ? - dodał.

- K*rwa, gdzieś Ty był - ze zdumieniem Barman popatrzył na kurtke, po czym chlapnął jednego głębszego i nalał dla Pawlika, który nie patrząc na nic zrobił to samo. - to wygląda gorzej niż rondel mojej matki, to co to z tym robiłes ?

- Byłem na misji...

- Aha... wystarczy, zrobimy tak, naprawie to w godzine, może dwie i Ci powiem, a Ty idz się przespać, widać, że jesteś zmęczony.

- Czekam. - Odpowiedział młodziak, po czym udał się do jakiegoś hangaru, aby zdrzemnąć się przy ognisku. Nowicjusz nie zdążył odpocząć nawet godziny i musiały go obudzić strzały strażników Powinności, a jako że nie chciało mu się już spać, to poszedł do Barmana. Praca okazała się skończona, a dokładności robót fachowca nie można było niczego zarzucić.

- Dzięki - powiedział Młody, po czym zostawił na ladzie połówke Kozaka i oddalił się ze
swoim sprzętem.

- Czas iść do tego Wańki, czy jak mu tam. Tak szczerze mówiąc, ma idiotyczną ksywke, a może to imie ? P*erdolić to. - Powiedział do siebie Pawlik, po czym załadował magazynek do swojego nowiutkiego Fort'a.

Czas naglił, a na niebie zaczęły zbierać się ciemne chmury - Trzeba było się pospieszyć,
nowicjusz ruszył z kopyta i niemal w pół godziny dotarł do Rostok'u bez szczególnie
większych problemów, jedynie zabił kilka psów, wiedział, że coś jest nie tak. Wszystko by
było TAK, żeby nie to co zauważył tuż za betonowymi płytami, to był zombie. Na szczęście młodzieniec już wiedział jak się z tym obchodzić i powoli wycofując się oddawał pojedyncze, celne strzały w głowe przeciwnika, i tak po całym magazynku naboi w głowe zombie runął na ziemie niczym drzewo w trakcie huraganu. Chłopak odwrócił się na pięcie i odszedł w przeciwną stronę, nie patrząc za Siebie.

- Uff, mało brakowało, jeszcze ten pieprzony pistolecik... wolałbym chyba kamieniami rzucać

- Narzekał niedoświadczony stalker - ale dałem rade. - powiedział, po czym uśmiechnął się.

Wszystko by wyglądało jak należy, gdyby nie coś co zmyło ten uśmiech z twarzy dzieciaka, usłyszał dźwięk, był to szelest trawy, może liści. Chłopak bez wachania podniósł swoją prawą noge i sięgnął po nóż umocowany przy kostce. Ręka zombiego już niemal dotknęła barków z góry obstawionego przegranego, kiedy plac przeszył dźwięk wyciąganego ostrza, które po chwili trafiło prosto w oko mutanta. Teraz nie było innego wyjśćia, już nie mógł wstać, stalker nareszcie poczuł się bezpiecznie.

- Ale się zesrałem, nie wiedziałem, że tu teraz tak niebezpiecznie, Barin mówił, że miało
być tak pięknie - Zacytował pewną sławną piosenke.

Pawlik był już niemal na miejscu, zbliżał się do pewnego zrujnowanego budynku, w którym miał czekać Wańka. Był to stary, zniszczony budynek, pamiętający najświetniejsze czasy komunizmu, nosił na sobie jeszcze plakaty z widniejącym Stalinem, zachowane w bardzo dobrym stanie. Chłopak wszedł przez wielkie, stalowe drzwi, które wydawał straszny i nieprzyjemny dźwięk, przecinający się z szelestem szczurów, truchtających w rurach kanalizacji. Drzwi się otworzyły, a przed oczami Pawlika ukazał się...


Piszcie coś, jakieś uwagi, komentarze i moje niedokładnośći, nie wiem czy kontynuować historie gówniarza z Zony, bo tylko dla Siebie nie pisze :)
cmlPL
Łowca

Posty: 468
Dołączenie: 19 Sie 2007, 21:33
Ostatnio był: 06 Paź 2013, 05:06
Miejscowość: Niedaleko KowKa
Frakcja: Najemnicy
Ulubiona broń: Sniper Obokan
Kozaki: 2


Powróć do O-powieści w odcinkach

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 9 gości