przez xyz_pl w 13 Sie 2008, 11:18
Cieszę się że Wam się podoba, oto drugi odcinek. Mogę zdradzić że pracuję już nad czwartym :) Miłego czytania.
Odcinek II - Droga
Nad Zoną zapadał zmierzch. Było ciemniej niż zwykle ponieważ czarne chmury nadciągające z zachodu zakrywały całe niebo. Miało wkrótce padać. Dowódca oddziału najemników wszedł do baraku. Na ostatniej pryczy leżał Oleg, jeden z jego podwładnych. Oleg pochodził z Białorusi. Wychował się w jakimś obskurnym domu dziecka na granicy z Ukrainą. Miał za sobą dość burzliwą przeszłość. Już w wieku dziewiętnastu lat trafił do więzienia za rozbój. Później szło już z górki. Wreszcie wylądował w jednym z rosyjskich łagrów daleko na Syberii. Z czasów bandyterki Oleg miał obycie z bronią, szybko więc zwrócił uwagę dowódcy. Szef szukał od pewnego czasu ludzi do wykonywania zadań w wyjątkowo niebezpiecznym terenie. Obszarze na którym nigdy jeszcze nie operowali najemnicy. Nie potrzebował mięsa armatniego, takich było znaleźć łatwo. Gorzej skompletować doświadczonych najemników. Do swojego zespołu rekrutował wyjątkowych zwyrodnialców. Wysiłek opłacił się, teraz miał jeden z najlepszych oddziałów w Zonie. Mógł wybierać spośród wielu spływających zleceń.
- Wstawaj gnoju! - ryknął dowódca kopiąc w pryczę
- Znowu zaczynasz? - odparł Oleg
- Dobrze wiesz że ci się należy za to co narobiłeś. Zamknij pysk i posłuchaj co mam ci do powiedzenia.
Obaj podeszli do stolika. Oleg odgarnął puszki konserw i butelki po wódce robiąc miejsce dla dokumentów które przyniósł ze sobą dowódca.
- Oto twój cel. - powiedział szef rzucając na blat zdjęcie lekko posiwiałego mężczyzny w wieku około 40-50 lat
- Musisz szczególnie uważać. To Jewgienii Mikhalkov, pułkownik FSB. Wykonuje w Zonie misję związaną z jakimś laboratorium w Czerwonym lesie. Celem jest on i jego papierki, notatki, które ze sobą wozi.
- To mam jeszcze na jakieś obesrane dokumenty uważać? - odparł Oleg
- Tak ku*wa i nie dyskutuj ze mną głupio! - odpowiedział dowódca - Nasz pracodawca chce się dowiedzieć coś o jego misji. Nie będzie dokumentów to nie będzie kasy, ponimajesz?!
- Tak, tak... ponimaję.
- No, słuchaj więc dalej. Musisz dotrzeć do Baru jeszcze dziś w nocy. Wania otrzymał instrukcję aby zlikwidować tego śmiecia jutro nad ranem. Na wszelki wypadek będzie czekał na dodatkowe polecenia w samym barze. Byłeś tam kiedyś?
- Nie, ale słyszałem że ta speluna nazywa się "100 Radów". Chłopaki mówili mi że obsługuje tam taki wieprz w durnowatej kamizelce. - odpowiedział Oleg
- No i wsio już wiesz. Jak skombinujesz sobie kombinezon to już twoja sprawa. Masz być w obozie jutro wieczorem. - rzucił dowódca po czym wyszedł z baraku
Było już parę minut po 22:00. Spakował swoją Berettę z tłumikiem i ulubiony nóż który został mu jeszcze z czasów pobytu na Syberii. Ruszył szybkim krokiem na wschód, do obozu stalkerów o którym wspominał Żyła. Ciemne, prawie czarne niebo rozświetlały co chwilę błyskawice. Deszcz padał coraz mocniej i znacznie ograniczał widoczność. Minął opuszczone zabudowania i zniszczone transportery wojskowe. W oddali dało się słyszeć strzały.
- Pewnie znów Monolit kroi dupę na barierze frajerom z Wolności. - zaśmiał się pod nosem
Po chwili marszu dostrzegł ognisko. Jasne światło tłumione co chwilę przez deszcz oświetlało zmęczone twarze siedzących przy nim stalkerów. Oleg podkradł się korzystając z osłony betonowych płyt zalegających wokoło obozowiska. Na warcie stało trzech stalkerów. Nie było szans na atak, wszyscy byli jak na koty dobrze uzbrojeni. Musiał poczekać na dogodną okazję. Po dokładniejszym przypatrzeniu się obozowisku zauważył że część osób siedzi przy ognisku, inni natomiast spali na zboczach wzgórza. Podkradł się bliżej tak aby móc posłuchać o czym gadają:
- Władek, a pamiętasz nowego? Jak mu tam było? No tego, o, Tolika! Co go pijawa w zeszłym roku obdarła ze skóry...
- A no chyba tak. Chyba pamiętam. - odparł Władek jedząc kawałek suchego chleba
- He he, on opowiadał taki kawał: "- Kolekcjonuję dowcipy o sobie - rzekł Churchill do Stalina - Mam ich cały zeszyt...
Ja też - odpowiedział Stalin - Mam ich cały łagier...."
- Ha ha ha - wybuchnęli śmiechem stalkerzy.
- Ku*wa, aż mi się lać chce. - powiedział Władek - Czekajcie chłopaki idę w krzaki.
- Tylko uważaj żeby ci jakaś pijawka jajek nie wessała jak temu Tolikowi. Ha ha ha!
- Chyba twoja matka mi wessie! - odgryzł się Władek
Grupa stalkerów wybuchnęła śmiechem. Któryś z nich zaczął opowiadać następne kawały. Władek tymczasem zbliżał się w kierunku betonowych płyt za którymi ukrył się Oleg. Wiedział że to jedyna szansa aby zdobyć kombinezon. Władek miał na sobie najpopularniejszy z uniformów noszonych w strefie. Był wręcz idealnym przebraniem dla planującego wkradnięcie się do Baru Olega. Stalker przeszedł koło betonowych konstrukcji, po czym rozpiął rozporek i zaczął sikać. Oleg szybko wyciągnął pistolet i podkradł się do zajętego Władka. Mocnym zamachem trzasnął bronią w tył głowy stalkera. Władek osunął się na ziemię, lecz Oleg złapał go wyjątkowo przytomnie, tak aby upadające ciało nie wywołało niepotrzebnego hałasu.
- A to sku*wiel, ale ciężki. - syknął Oleg
Szybko zabrał się za rozbieranie stalkera. Zza betonowych płyt dało już się słyszeć nawoływania jego kolegów. Władek miał przy sobie PDA i trochę leków. Oleg pośpiesznie schował wszystko do plecaka. Chwycił stalkera za głowę, po czym szybkim, wprawnym ruchem skręcił mu kark. Chrupot kręgosłupa utwierdził go w przekonaniu że pozbawił Władka życia. Nie zdążył dociągnąć trupa do krzaków, usłyszał kroki zbliżających się ludzi.
- Władek? Władek!!! Co ty ku*wa tam robisz? Zapinasz jakąś laskę czy co?! - wołał przyjaciela nadchodzący stalker - O ku*wa!!! Chłopaki!!! - krzyknął widząc wystające zza krzaków nagie ciało kolegi
Oleg rzucił się do ucieczki. Za sobą słyszał biegnących do martwego Władka stalkerów. Stojący na wzgórzu człowiek pruł serię w jego kierunku. Słyszał jak kulę świszczą mu nad głową. Kawałki ołowiu wbijały się w drzewa i ziemię obok niego. Stalkerzy strzelali jednak na ślepo. Nie widzieli już uciekającego zabójcy. Oleg ciężko dysząc dobiegł to zniszczonego transportera i skrył się za nim. Przez chwilę nasłuchiwał. Nikt za nim nie biegł.
- Je*ane koty. - pomyślał - Nawet nie próbują mnie gonić. Boją się... i mają rację.
Wstał i powoli ruszył w kierunku Baru. Do świtu zostało już niewiele czasu.