Kontynuacja alternatywna za zgodą oryginalnego autora(bez obaw, @Srebrna Gwiazda będzie też dalej pisać xD )
pisałem na szybko, wręcz na kolanie, śpiący i zmęczony, ale nie proszę o wyrozumiałość
powinienem poprawić następnego dnia i dopiero zapostować, ale uznałem że zapostuję w surowej formie. Starałem się pisać na poważnie, bez jajec, niestety
z góry ostrzegam, że to grafomania.
Cień złożył raport do Paszczenki, w którym poinformował go o odnalezieniu dokumentów, i pytał o dalsze polecenia.
Chmura powiedziała do niego z zawodem, i nutą złości w głosie:
-Nie sądziłam, że będziesz bezrefleksyjnie wykonywał otrzymane rozkazy, jak trep, a nie stalker. Myślałam, że jesteś inny.
-Nie mogę pozwolić sobie na konflikt z wojskiem, jeśli mam przeżyć. Twoje mutacje dają ci większą odporność na fizyczne obrażenia, ale ja jestem zwykłym śmiertelnikiem. - Cień ku własnemu zaskoczeniu, zaczął się usprawiedliwiać.
-Nie rozumiesz, jak ogromny potencjał mają informacje zawarte w tych dokumentach... Spróbuj na chwilę nie myśleć tylko o swoim życiu, pomyśl o tym, do czego mogłoby dojść, jeżeli dzięki tym dokumentom naukowcy stworzyliby urządzenie do kontrolowania emisji; w jaki sposób by je wykorzystali? - Chmura rzuciła przelotne spojrzenie w kierunku Cienia.
W tym momencie z nieba na policzek Cienia spadła kropla deszczu. Po chwili kolejna, i kolejna, niebo zasnute było szarymi chmurami, wzmógł się wiatr.(najgorszy jest wiater - przyp. tłum.)
-Paskudna pogoda... Zanosi się na deszcz; lepiej znajdźmy jakieś schronienie. - powiedział Cień.
-W porządku. - Chmura zmarszczyła brwi, zagryzła wargę.
-Spróbujmy iść w kierunku tamtego wzniesienia, rozglądaj się dookoła za jakąś kryjówką; idź przodem.
Deszcz zaczął się wzmagać. Przemieszczali się szybko, jak na warunki panujące w Zonie, dzięki dodatkowym zmysłom Chmury, które pozwalały jej omijać anomalie bez detektora. Urządzenie Cienia co chwilę trzeszczało, informując o promieniowaniu i polach anomalii, ale szedł krok w krok za Chmurą. Po około kwadransie marszu, już dość przemoknięci, zobaczyli przed sobą sporą poziomą dziurę w ziemi, na ok. metr wysokości, prowadzącą w głąb wzmiesienia.
-Cholerny deszcz! Wchodzimy do tej jamy? - z kwaśną miną zapytał Cień.
-Raczej nie mamy wielkiego wyboru... Wygląda bezpiecznie. - Odrzekła Chmura, zaglądając badawczo z latarką wgłąb.
Chmura szła przodem na czworaka, Cień kilka kroków za nią. Tunel okazał się być głęboki. Po kilku metrach sufit zaczął się podnosić, tak, że mogli już swobodnie wyprostować się na nogach. Korytarz również zaczął być bardziej obszerny, na ok. 2 metry szerokości. Czuć było zatęchłe powietrze, ale nie było tam deszczu, ani wiatru.(a najgorszy jest wiater - przyp. tłum.)
-Wygląda jak dobre schronienie na nocleg, ale powinniśmy upewnić się, czy jesteśmy tu sami - Powiedziała Chmura.
-Masz rację; ostrożności nigdy nie za wiele, zobaczmy, gdzie prowadzi dalej ten korytarz. Miej broń w pogotowiu. - Cień zdjął swój karabin przewieszony przez ramię, odbezpieczył, i trzymał w obu rękach. Chmura poszła w jego ślady, ostrożnym krokiem ruszyli dalej. Głębiej ściany korytarza były wykute w skale.
-To wygląda jak stara, opuszczona kopalnia. - Powiedział Cień
-Ciekawe, co tutaj wydobywano, i czy wydobycie prowadzono przed, czy po pierwszej katastrofie reaktora. - W zamyśleniu odrzekła Chmura.
Doszli do szybu prowadzącego 3 metry pionowo w dół. Chmura pierwsza poczuła słodkawy, mdły zapach w powietrzu.
-Błe... Czujesz? Niedaleko musi być jakaś padlina. - z wyrazem obrzydzenia na twarzy powiedziała Chmura.
-Zaczekaj, wyjmę linę z plecaka, spróbujmy zejść w dół tym szybem.
Cień rozwinął linę, i przywiązał do zardzewiałego, metalowego haka wystającego z kamiennej ściany. Zaczął schodzić po linie w dół, opierając się butami o ścianę, Chmura celowała karabinem w jego stronę, w razie jeśli ktoś, lub coś rzuciłoby się na niego z ciemności. Cień zszedł na dół.
-W porządku, czysto, możesz zejść. - ściszonym głosem powiedział Cień.
Chmura zsunęła się po linie. Korytarz szedł w dwie strony. Oboje mieli zapalone latarki.
-Chodźmy najpierw do przodu, a później sprawdzimy, gdzie prowadzi korytarz za nami. - zasugerował Cień.
Chmura w milczeniu skinęła głową. Na tej głębokości nie mieli już zasięgu w PDA. Po kilku minutach marszu zaczął przed nimi majaczyć jakiś ludzki kształt, leżący na ziemi. Stanęli w miejscu, przyglądali się z oddali. Trup. Podeszli do niego ostrożnie; był w dość zaawansowanym stadium rozkładu, po barwach na kombinezonie poznali, że jest to były członek Powinności. Mdły zapach był trudny do zniesienia, ale stopniowo do niego przywykli, i przestali zwracać na niego uwagę. Chmura obejrzała go, przewróciła na bok, ale nie mogła określić, co było przyczyną zgonu. Nie było rzadnych obrażeń zewnętrznych. Z wyrazu twarzy niewiele można było wyczytać, brakowało oczu, gdzieniegdzie wystawały kości policzkowe, tkankę prawdopodobnie zjadły jakieś jaskiniowe gryzonie. Przeszukała jego kieszenie, prócz paczki bandaży, dwóch magazynków do karabinu, granatu i leków popromiennych, znalazła jego PDA. Włączyła - nadal działało, nie posiadało blokady dostępu. Ostatnia wiadomość datowana była 23 dni wstecz. Poszukała nowszych wiadomości. 35 dni wstecz:
wysłane - "Paszka, zostałeś przydzielony do jutrzejszego rutynowego patrolu ze mną i Wowikiem, spotykamy się 7:00 przed bramą bazy, nie zapomnij zabrać ze sobą prowiantu i amunicji."
odebrane - "Przyjąłem, nie chlaj znowu całego wieczoru, Daniła, musimy być wypoczęci. Do jutra."
-A więc ten tutaj nazywał się Daniła... - odrywając wzrok od PDA powiedziała Chmura.
24 dni wstecz:
wysłane - "Słuchaj, Paszka, tak sobie pomyślałem... Co byś powiedział na wspólne polowanie na mutanty ze mną, Wowikiem i Dimą? Ostatnio i tak niewiele się dzieje, przydałoby nam się trochę treningu i rozrywki."
odebrane - "Dobry pomysł, złożę do Woronina wniosek o oficjalną zgodę. Dam znać później."
Dziennik Daniły:
Polowanie idzie nam dobrze, do wieczora ustrzeliliśmy 3 czarnobylce i 4 kabany, jesteśmy daleko od bazy, więc postanowiliśmy przenocować przy ognisku, i wrócić nazajutrz. Ustaliliśmy nocne warty.
Nagranie audio:
"-szlag, nagle w nocy zewsząd usłyszeliśmy wycie i ujadanie, prosto na nasze obozowisko biegł spęd mutantów, całe stado. Zapanował chaos. Wowik był na warcie, po usłyszeniu pierwszej serii z karabinu adrenalina postawiła nas błyskawicznie na nogi. Włączyliśmy latarki. Drżącymi rękami próbowałem odbezpieczyć karabin, wreszcie opanowałem nerwy i zobaczyłem sytuację: Wowik leżał przygwożdżony do ziemi przez wielkiego czarnobylca, zasłaniał rękami twarz i gardło, mutant szarpał rękawy kombinezonu. Rzuciłem się do przodu i uderzyłem go kolbą swojego karabinu, spadł z Wowika, wtedy puściłem mu z zaskoczenia serię z przyłożenia prosto w łeb. Szybko podałem Wowikowi rękę i dźwignąłem go z ziemi; Paszka leżał bez ruchu kilka kroków od nas, z rękami rozrzuconymi na boki jak szmaciana lalka. Wstrząśnięci, zaczęliśmy przedzierać się w jego kierunku. Miał rozszarpaną szyję, nie oddychał. Dima wrzeszczał przekleństwa, strzelał na oślep. Mutantów przybywało coraz więcej. W pewnym momencie Wowik, uskakując przed kabanem, wpadł w trampolinę. Na samo wspomnienie tego widoku dostaję obłędu... Coś we mnie pękło, zacząłem gnać przed siebie ile sił w nogach, znalazłem jakieś wejście do jaskini, przeczekam tu trochę, zanim zbiorę się do kupy. Nadal jestem w szoku. Jak mogło do tego wszystkiego dojść? Straciłem trzech moich kumpli. Przeklęte mutanty... Przeklęta Zona... Niech to wszystko szlag... "
-Taak... Tylko dlaczego Daniła nie wyszedł z tąd po wszystkim, żeby wrócić do bazy? W jaki sposób tutaj zginął? - głośno myślał Cień.
-Nie mam pojęcia... W każdym razie uważam, że powinniśmy wrócić po linie na górę, rozpalić ognisko niedaleko wyjścia, wysuszyć się przy ogniu i coś zjeść. Żaden mutant nie powinien być w stanie wspiąć się 3 metry po pionowej ścianie, jeśli zwiniemy linę. - zasugerowała Chmura.
-Tak, powinniśmy tak zrobić; przy okazji przy wyjściu, gdy odzyskam zasięg w PDA, sprawdzę czy przyszła odpowiedź od Paszczenki.
Chmura spochmurniała.
Wspięli się na górę, skierowali się do wyjścia z kopalni, Chmura zebrała trochę walającego się chrustu i liści, po kilku próbach rozpaliła ogień. Na zewnątrz była czarna noc, wiał wiatr, ale deszcz już nie padał. Zebrała nieco mokrych gałęzi, odarła je z mokrej kory i dorzuciła do ogniska, część ułożyła na kupkę, żeby było co dokładać do ognia, jak zacznie przygasać. Cień wyjął konserwy, wodę, rozłożył śpiwór. Usiedli przy ognisku, ale w sporej odległości od siebie, zachowywali wobec siebie dystans i rezerwę, ich plany były ze sobą sprzeczne. Ale czy aby na pewno?
-Czeka nas długa droga, powinniśmy odnowić zapasy jedzenia, wody, leków i amunicji. - ogrzewając się przy ognisku powiedziała Chmura.
-Tak, tylko gdzie w okolicy znaleźlibyśmy najbliższego handlarza? - zapytał Cień.
-Znam pewne miejsce... - z wachaniem w głosie odpowiedziała Chmura.
Zawiał podmuch wiatru, płonień załopotał na wietrze... (najgorszy jest wiater - przyp. tłum.)