je*ać Here Drive. Jadąc o godzinie 14 z Gliwic, wracałem do domu, do Siedlec. Na początku wyprowadziła mnie w piz*u, w polne drogi, więc mi trochę poszło kilometrów w plecy i musiałem się zawracać. Potem cisnę sobie, przez Częstochowę (korek jak ch*j), ale przeżyłem. Potem jadę sobie dobrze, bez problemu. Ale wiedziałem, że mnie kieruje przez Wawę (a chciałem przez Mińsk Mazowiecki), więc przed samym Piotrkowem Trybunalskim stanąłem, poprawiłem navi i jadę dalej. Wszystko fajnie, jakoś żyję, o 21 powinienem być na miejscu. Gdzie przez sukwę straciłem dobre dwie godziny, bo z Siedlec do Gliwic, to się tak z pięć godzin jedzie. Ale dobra, ch*j. Jutro do roboty, ale całe szczęście druga zmiana. Po drodze jeszcze ze dwa fajne korki, bo oczywiście pierdylion tysięcy ciężarówek na trasie i rondo, a to to już masakra. Podczas jednego korku, jak sobie stałem i się toczyłem, zobaczyłem, że Here stwierdziło, że jednak będę o 21.50 w domu. Se myślę - chyba Cię poj*bało kobieto, znowu coś zjebałaś. No i patrzę - chciała bym, zrobił sobie wycieczkę po wsiach, zamiast jechać obwodnicą i A2. Poprawiłem to i jadę dalej. Już nie pamiętam gdzie konkretnie byłem, chyba Kałuszyn (wiem, wiem - gówno przy torach). Jak mi ku*wa sarna przed samą maską wykurwiła na jezdnię (koło stówy na zegarach), ja taki zaje*any w akcji, bo głowa bolała, pęcherz uderzał do mózgu, zmęczenie, a tu takie manewry trzeba! No to delikatnie odbiłem w prawo i serio - gdybym jechał szybciej, albo w ogóle nie ogarnął, to bym miał po swojej Polówce z 50 km od miejsca zamieszkania...
No. To tyle.