przez Pangia w 29 Gru 2015, 15:35
To był ch♥jowy rok. Powiedziałbym nawet, że mimo wspaniałego i niezapomnianego okresu wakacyjnego najgorszy w moim życiu. Wszystko, czego się dotykałem i próbowałem zmienić na lepsze, obracało się w gruzy. Rok zaczynałem nieco zniechęcony, ale z wiarą, że gorzej nie będzie, kończę go po prostu zmęczony, zmizerowany, lżejszy o 10 kilo, bez nadziei na przyszłość i być może nawet z depresją. Ale przynajmniej zdrowie fizyczne niezmiennie mi dopisywało. Najwidoczniej jednak i to jest za dużo dobrego, bo dostałem całkiem mocnego zapalenia gardła i ledwo mówię, a każdy głębszy oddech powoduje ból w okolicy żeber. Super. Do pełni szczęścia brakuje mi utraty wzroku, ataku wyrostka i martwicy fiuta.
O, a tak w ogóle to mam dzisiaj imieniny. To akurat się pokrywa z coroczną tradycją, że dni moich urodzin i imienin są najgorszymi w roku i zawsze dzieje się wtedy coś przykrego, więc w sumie już do tego przywykłem.
Proszę państwa, sto pięćdziesiąt kilometrów na godzinę w ciągu kilku sekund, wspaniały wynik. Gdyby w ten sposób można było wypie*dolić z polskiej polityki tych wszystkich śmieci z Okrągłego Stołu, Leszka Millera, byłoby… cudownie i każdemu bym ku*wa kupił po takim Ferrari, byleby w piz*u pojechali tym PROSTO do swojego ukochanego… Izraela. SYJONIŚCI Europy, jedźcie do siebie! Pozdrawiam, Zbigniew Stonoga. Nie jestem antysemitą!
-
Za ten post Pangia otrzymał następujące punkty reputacji:
- Poldzer.