Józio napisał(a):po w-fie cały zdyszany muszę czekać aż będzie 20 minutowa przerwa by zapier*alać całą drogę do żabki by kupić wodę
Józio napisał(a):Wiecie co jest najgorsze w tym wszystkim? Że przez to u nas zamkneli na dobre sklepiki bo się "nie opłaca" po w-fie cały zdyszany muszę czekać aż będzie 20 minutowa przerwa by zapier*alać całą drogę do żabki by kupić wodę.
Józio napisał(a):No i wku*wiło mnie to, że w poprzedni piątek była mgła i zimno a palant od w-f kazał nam w krótkich ubraniach zapie*** 4 kółeczka wokół boiska i przez to zachorowałem...
Józio napisał(a):No i wku*wiło mnie to, że w poprzedni piątek była mgła i zimno a palant od w-f kazał nam w krótkich ubraniach zapie*** 4 kółeczka wokół boiska i przez to zachorowałem...
Poprzedniego dnia to mi się zapomina,a co do przerwy k*rwa mówię że muszę czekać na 20 minutową przerwę bo tylko na niej jest sens gdzieś wyjść opcjonalnie na 15 minutowej, ale 20 jest wcześniej która jest po piątej lekcji, wf mam zwykle pierwsze.Universal napisał(a):Józio napisał(a):po w-fie cały zdyszany muszę czekać aż będzie 20 minutowa przerwa by zapier*alać całą drogę do żabki by kupić wodę
A jakbyś kupił poprzedniego dnia lub przerwę wcześniej?
Kudkudak napisał(a):
Możesz to kupić w drodze do szkoły. Mnie osobiście cieszy, że coś takiego zamknięto, bo stado ludzi stało jak bydło pod tym sklepem, łącznie z sapiącymi turami po wfie (nom, 45 minut niczego, w czym 10 minut to prawdziwa aktywność) blokowało dostęp do innych miejsc tudzież pałętało się po budynku z cuchnącym żarciem.
Kudkudak napisał(a):Nie zachorowałeś przez to.
Microtus napisał(a):Moge też podać przykład jak nauczyciele nawet najmłodszych klas potrafią dziecko zrazic do szkoły. Mój znajomy jest ornitologiem (jego żona również) i mają synka. Dzieciak wychowywał się z lornetką w ręku i ptaki krajowe zna jak stary wyjadacz. Poszeł do szkoły i pojechali na wycieczkę z Pania od przyrody. Dzieciak wrócił do domu z uwagą zapłakany, że rodzice do szkoły wezwani. Pojechali następnego dnia
i napotkali na umowionym spotkaniu całe konsylium, pani dyrektor, wychowawczyni i rzeczona pani od przyrody.
I się zaczyna jazda, że ich syn nie uznaje autorytetu nauczyciela, że to niedopuszczalne itepe. Pytaja się o co chodzi? Pani od przyrody mówi: Byliśmy na wycieczce pokazywałam dzieciom Gila a Panstwa syn się ze mną klócił, że to Zięba. Odpowiedź była krótka: Jeśli mój syn mówił, że to Zięba to znaczy, że to była Zięba...
Nie zmienia to faktu, iż pani biolog uzyskała efekt odwrotny od oczekiwanego i dzieciak autorytetu u niej na pewno nie widział już żadnego.
Gizbarus napisał(a):Tak, ale dziś większość nauczycieli - czy to starych czy młodych - zatrzymała się umysłowo jeszcze na etapie komuny, więc nie ma się co dziwić, że traktują dzieciaki jak wrogów i próbują ociosać do tego samego kształtu. Zawsze mają najgorzej w państwie i wszystko im się należy... Zupełnie jak lekarze, górnicy i prawnicy.
Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 6 gości