No Kriss, chociaż jesteś normalnym rodzicem i nie bedziesz Swojej córki strofować czy do niczego zmuszać.
Niestety, ja miałem gorzej... Miałem zawsze pod prąd w szkole podstawowej jak i liceum. Byłem ponoc jedynym uczniem w historii mojego liceum, któremu ksiądź zakazal chodzić na religię. I to nie za zachowanie czy łobuzerkę ale za zadawanie pytań!!! Chyba były dosć problematyczne a ksiądź był leniwy
generalnie miałem z tym problemy, bo oczywiście nie mogłem opóścic wcześniej szkoły (ostatnia lekcja to najczęściej religia). I generalnie jeszcze problem z rodzicami, którzy na początku nie chcieli mi uwierzyć
Z perspektywy patrzę, że szkoła generalnie służy do uprzedmiatawiania ludzi i wskazywania im miejsca w rzędzie.
Niestety system szkolnictwa od kilkudziesięciu lat się nie zmienił a Świat strzelił do przodu, nie tylko w sensie naukowym ale ogólnie kulturowym. Szkoła zaś jest jakoś na te zmiany od lat odporna. Nie rozumiałem nigdy i uważałem to za straszne sku*wysyństwo zostawianie kogos na jeszcze jeden rok w tej samej klasie. Rozumiem to tylko w przypadku jak ktoś jest totalnym lewusem i do szkoły nie chodzi i się opie*dala ale tak jak mojego kumpla zostawiła babka z biologii (w klasie humanistycznej) bo go nie lubiła - to już chore.
Sam się boję Kriss jak to będzie jak Swojego syna puszczę do szkoły i bede na takie zebranka chodził. A niestety jestem osobą mocno asertywną... Moge też podać przykład jak nauczyciele nawet najmłodszych klas potrafią dziecko zrazic do szkoły. Mój znajomy jest ornitologiem (jego żona również) i mają synka. Dzieciak wychowywał się z lornetką w ręku i ptaki krajowe zna jak stary wyjadacz. Poszeł do szkoły i pojechali na wycieczkę z Pania od przyrody. Dzieciak wrócił do domu z uwagą zapłakany, że rodzice do szkoły wezwani. Pojechali następnego dnia
i napotkali na umowionym spotkaniu całe konsylium, pani dyrektor, wychowawczyni i rzeczona pani od przyrody.
I się zaczyna jazda, że ich syn nie uznaje autorytetu nauczyciela, że to niedopuszczalne itepe. Pytaja się o co chodzi? Pani od przyrody mówi: Byliśmy na wycieczce pokazywałam dzieciom Gila a Panstwa syn się ze mną klócił, że to Zięba. Odpowiedź była krótka: Jeśli mój syn mówił, że to Zięba to znaczy, że to była Zięba...
Nie zmienia to faktu, iż pani biolog uzyskała efekt odwrotny od oczekiwanego i dzieciak autorytetu u niej na pewno nie widział już żadnego.
Szkoła to niestety zło w której, zwłaszcza jednostki indywidualnie myślace i zachowujace się, będą cierpieć przez wiekszość czasu jej trwania. Chyba, że trafią na dobrego pedagoga, ale to raczej rzadkość...