przez Iwaszka w 15 Cze 2015, 14:59
Wyżalę się i przy okazji zadam pewne pytanie.
Co mam robić?
W piątek jechałem firmowym autem, Opel Combo 1.4 do tego przyczepa jednoosiowa. Od jakiegoś czasu zgłaszałem szefowi, że hamulce hałasują przy hamowaniu i wibrują...
No i stało się.
Jechałem w terenie zabudowanym z ograniczeniem do 30km/h. Od jakiś 5 minut padał średniej obfitości deszcz.
Moja prędkość była stosowna do przepisów - więcej niż 20, mniej niż 30. Przede mną jechał Daewoo Matiz i dał ostro po hamulcach bo ktoś wyleciał na ulicę. Dałem po hamulcach z całej siły, ale wypadkowa poślizgu, startych klocków i masy przyczepy spowodowała, że nie wyrobiłem i wleciałem w dupę Daewoo. Wleciałem to ostro powiedziane, lekko go przesunąłem właściwie. Wychodzę załamany ale patrzę - zero śladów na moim aucie i tamtym. Żadnej nawet rysy. Gościu-dziadek wyszedł spojrzał coś tam pogadał, ale zobaczył, że nie ma w gniotów, auto całe więc tylko wziął spisał dane z mojego dowodu rejestracyjnego. Wsiadł i pojechał, twierdził, że odezwie się jeśli coś się zje*ie. Jechałem jakiś kawałek za nim i wszystko było cacy. Potem każdy w swoją stronę.
Teraz dzisiaj dzwoni do mnie, że mu niby sprzęgło padło. Że wtedy dojechał do domu i było okej, ale jak dzisiaj chciał wyjechać z garażu to kupa. I chce ode mnie 200 zł bla bla... Ja mówię, że muszę to przemyśleć i, że zdzwonimy się jutro.
Teraz tak, fakty:
-Typ nie spisał protokołu, ma tylko dane z dowodu, a ja mam jego dane i adres.
-Nie było informacji u policji.
-Na autach nie ma zewnętrznych uszkodzeń
-Szefowi zgłaszałem problem z hamulcami (żeby było śmiesznie dzisiaj wymienił klocki hamulcowe - choć o zajściu mu nie mówiłem bo śladu na aucie nie ma...)
-Mam świadka bo jechała ze mną koleżanka z pracy
Co byście zrobili na moim miejscu? Wpienia mnie to bo czuje ze gościu chce mnie wykorzystać, przy takim ledwie pchnięciu nie miało prawa się cokolwiek stać ze sprzęgłem chyba nie? Nie dam mu tych 200 zł bo potem gotów po tygodniu znowu zadzwoni, że coś tam jeszcze się zesrało... Na policje też nie pójdę pierwszy bo i tak wlepią mi 500 zł i 10pkt niezależnie od sytuacji.
Jak pisałem, nie ma żadnego protokołu ani widocznych uszkodzeń w autach, ani ryski.
Help.
Ja mam plan taki, żeby olać typa i tylko szefowi powiedzieć jak było i wytłumaczyć się, że nie mówiłem z koleżanką bo uszkodzeń żadnych itd. ot incydent... Ale może ktoś jest bardziej doświadczony i coś doradzi co teraz?