SPOILER WARNING!! KOSHI, nakręciłem się chyba trochę czytając opinie na początku książki, które zachwalały ją jako coś wspaniałe - mi przypadła do gustu, a jak będę miał chwilę czasu zagłębię się w Metro 2034. - taka rozbieżność wynika z perspektywy z jakiej piszemy - ty jako osoba pisząca teksty cieszące się na forum popularnością, ja jako fan science-fiction oraz literatury/gier post-apokaliptycznych, który napiszę list, krótką opinię lub post, ale nic więcej
Co do wad o których mówiłeś:
Pomysł ze stalkerami - fakt, opis stalkera jako człowieka, który w imię sławy/hajsu/bezpieczeństwa/wydumanego heroizmu (niepotrzebne skreślić) wyrusza w nieznane jest motywem, który pojawił się w "Pikniku na Skraju Drogi" (chociaż stalkerzy pojawili się w "W krainie purpurowych obłoków" w postaci Bykowa i jego towarzyszy)
Metro jako organizacja - czarni pokazali dobitnie, że wystarczy impuls, by pokazać zło i dokończyć rzeź, jaka zaczęły bomby - współpraca opierała się raczej na tym, co Artem zrozumiał po opisie konfliktu Hanzy i Czerwonych - ludzkość była na granicy wymarcia i nie mogli sobie pozwolić na więcej wojen, by jakoś dożyć do momentu, kiedy można będzie odbudować to, co zniszczyły bomby - zachowywali się bardziej jak zwierzęta w puszczy (my nie wchodzimy tobie w drogę, a ty nam - będzie dobrze) w celu przeżycia kolejnego dnia, a nie jak dorosła cywilizacja.
Finał - mi się akurat podobał, kwestia gustu (rozmyślania, czy inaczej można było to skończyć)
Co do mutantów - Lovecrafta nie widziałem, a maź ze stacji pod Kremlem przypomina mi trochę rój bakterii, które Bykow napotyka pod koniec swej wycieczki na Marsie - tu sprawiała wrażenie bardziej inteligentnej.
Ludzi, na jakich Artem natrafił po drodze, oraz jego historie - zgadzam się z argumentem, niektóre z nich były dziwaczne (np. ucieczka z Hanzy jako odszczepieniec lub spotkanie z Jehowymi) - momentami miał więcej szczęścia niż rozumu.
Ogólnie: Nie jest źle, ale wady niewątpliwie są.
Z innych książek ostatnio czytałem "Czerep Mutanta" - kupiłem ją ok. 3 tygodnie po premierze (dopiero podczas piątej wizyty w Empiku w Stalowej Woli dostałem ją w swoje ręce) - było to po przeczytaniu twojego krótkiego, acz treściwego posta, że poległeś rażony głupotą autora. Zacząłem się wtedy zastanawiać, czy warto ją kupować - ostatecznie się zdecydowałem, bo - w moim odczuciu - warto kontynuować serię. Niestety nawet w porównaniu do Drugiego Brzegu książka wypada źle - momentami przypominała mi relację z pola walki, gdzie po aktywacji tajemniczego kryształu nagle pojawiały się takie armie, że nawet spawn w Misery był skromniejszy, poza tym brak mistyki i tajemniczości - wszyscy o wszystkim wiedzą. I jeszcze fonetyczny zapis niektórych nazw ("gudbaj" lub "efesbe"), które wywoływały u mnie śmiech. Nie zapominajmy jeszcze o ostatnim rozdziale, na co on, to nie wiem - wielka masakra i postraszenie mutanta - książka akcji w Zonie, nic więcej. Drugiemu Brzegowi dałem mocne 4/6, w przypadku CM naciągane 3/6.
Co do Kompleksu 7215 - na plus mogę zanotować brak fonetycznego zapisu nazw/masek/broni (dziwne tylko, czemu inną czcionką), błędów poważnych na razie nie zauważyłem.
Wyszła ściana tekstu