Ostatnio wzięła mnie chęć zagrania w jakiś produkt rpg-podobny, więc postanowiłem po chwili namysłu dać drugą szansę Wieśmakowi, licząc, że albo mi tym razem podejdzie, albo chociaż będę mieć możliwość przypomnieć sobie dokładnie, co mi w nim nie pasowało... Tak więc, fanboje i gimbonacjjonaliści, gotujcie się do udowadniania mi, czemu nie mam racji... Uprzedzam lojalnie, że mam zamiar wypisać tutaj po prostu rzeczy, które mi w grze nie odpowiadają, nie ujmując jednak jej jakichś tam zasług oraz jakości, która jednak stoi na przyzwoitym, średnim poziomie.
Początek gry taki, jak go pamiętałem od ostatniego razu - wiedźmin oczywiście ucieka. W trzeciej części pewnie intro będzie zaczynać się tak samo
Jakaś taka moda w serii się zapowiada...
Potem jakieś tam siekanie mieczem i tak dalej... Pominę to milczeniem - mnie nie odpowiadało wprowadzenie, ale to tylko ja i moje preferencje, tak więc nie róbmy z tego sprawy.
Niestety, już na początku gry mamy możliwość posmakować tego, co jest jednym z czynników tworzących tą produkcję, mianowicie walki. I - znów niestety - po tym czasie nadal podtrzymuję opinię, że mechanika starć jest rozwiązania bardzo słabo. Dwa miecze, trzy style dla każdego - w teorii brzmi ciekawie. W praktyce? Musimy szafować jak idiota pomiędzy stylami (na szczęście poza paroma sytuacjami nie musimy robić tego samego jeszcze z bronią...) w środku walki, bo jeden przeciwnik jest odporny na styl taki, drugi na styl taki, a trzeciego lepiej załatwić takim... W praktyce po prostu to irytuje - na papierze wyglądało pewnie lepiej. Do tego sama mechanika walki nie powala na kolana - cały nasz udział sprowadza się do klikania myszką w momencie, kiedy Gerard macha ósemkę ostrzem, albo zapali się nam kursor myszy... Po krótkim czasie zaczyna to nużyć i pojedynki sprowadzają się do nieprzyjemnej konieczności. Jeszcze dodajmy do tego kretyńskie zachowania przeciwników, stawiających krok do tyłu po każdym naszym ciosie, przez co skuteczność stylu grupowego także staje pod znakiem zapytania, czy niejasne naliczanie uszkodzeń (ostrze przechodzi przez ciało wroga nie zadając mu obrażeń, bo animacje nie są zgrane z systemem liczenia obrażeń...), a wersja demo perfekcjonisty - w tym wypadku ja - ma gwarantowany szlag jaśnisty po godzinie gry.
Wkroczmy w takim razie w fabułę - nie doszedłem nigdy dalej, niż do trzeciego aktu, tak więc nie mogę się wypowiadać o całym ogóle. Jednakże póki co historia brzmi naciąganie - amnezja i takie tam. Jednak nie tego chciałem się czepić - bardziej irytuje sposób prowadzenia fabuły. Zamiast grać wiedźminem, pogromcą potworów, to gdzieś tam w tle nam majaczą dodatkowe zadania przynieś-zabij-powymiataj (niekoniecznie w tej kolejności), a cała historia skupia się jednak na bieganiu i zabawie w koronera, szukaniu "co to za srebrny miecz, którego właśnie używam" i tym podobne. Przy okazji, niesamowicie irytuje i odbiera przyjemność z gry zależność zadań od siebie - bez solucji nie podchodź, bo questy są tak wielowątkowe i mają tyle wymagań, że połowę czasu gry spędza się na bezsensownym bieganiu po mapie i sprawdzaniu czy gdzieś w końcu zaskoczy zadanie.
Odnośnie zadań, tu należy się oddzielny akapit i osobna porcja żółci... Twórcy zdaje się, że mieli tak dużo pomysłów, że po prostu utonęli w nich niemalże jak ostatnie siedem ofiar zgonu w szambie...
Dobra połowa zadań z dziennika plącze się ze sobą w taki sposób, że niepotrzebnie zwiększa się ich ilość. Przykłady? "kościany poker - początkujący/zawodowiec/inne" oraz "gra w kości". Inny przykład? "obeliski" i "tajemnicza wieża". Wyliczać dalej? "Wiedźmińskie tajemnica" i "tajemnice Wyzimy". Te trzy przykłady zadań mogłyby DO CHOLERY JASNEJ zostać umieszczone RAZEM - po co w takim razie robić w dzienniku burdel i dzielić je na pierdylion zadanek, zadanieczek i zadaniuniek? Praktycznie tyczą się tego samego, więc przy odrobinie chęci można by zrobić z nich zwyczajnie trzy zadania - a nie sześć...
Kolejna sprawa, to wspomniana już zależność zadań - przykładowo, nie jestem w stanie na bagnach oddać Yarenowi broszy, którą otrzymałem za złożenie na ołtarzu jego topora, bo nie zatłukłem jeszcze trzech grup potworów, które to zadanie dodatkowo mi zlecił - a tego drugiego nie jestem w stanie wykonać, bo po zabiciu jednej grupy znaczniki tyczące się drugiej i trzeciej znikają i muszę czekać nikt_nie_wie_ile_czasu, żeby znów zadanie się aktywowało... Rozwiązanie genialne, nie ma co.
Również nuży kwestia podejmowania wyborów w grze - w książce wiedźmin charakteryzował się tym samym, co w grze. Był gimbusem, który rżnął wszystko z dziurami na hektary, ale nie przyciśnięty do mury nie potrafił nawet podjąć decyzji, jak na faceta przystało. Dobra połowa moralnych wyborów, którymi tak chwalili się twórcy mogłaby zostać rozwiązana inaczej, na trzeci sposób - ale oczywiście Gerard jest takim mentalnym niedorozwojem, że nie jest w stanie czegoś takiego wymyślić i jesteśmy zmuszeni obstawać po jednej albo drugiej stronie. Zaiste, świetnie rozwiązane...
Irytuje także ekwipunek - rozumiem, że w zamierzeniu nie miała to być typowa gra rpg. Jednak czy nie można by dać graczowi względnie normalnego okna ekwipunku? Torba podróżna jest tak mała, że czasem człowieka aż śmiech bierze. Co stoi na przeszkodzie, żeby zrobić oddzielne okno na eliksiry wiedźmińskie? Skoro w książce wieśmak miał skrzyneczkę na butelczyny i wywary, a w grze posiada oddzielną sakwę na składniki alchemiczne, to przecież nic nie stałoby na przeszkodzie, żeby dać graczowi zaoszczędzić kilka miejsc w ekwipunku dzięki temu...
Niesamowicie wkurza również czyste rżnięcie rzeczy z książki - nie wiem, może tylko ja to tak odbieram, jednak dla mnie dość pretensjonalne i nachalne jest wciskanie tekstów o kształcie gruszki czy płonącym burdelu na żywca. Tak samo, postacie w stylu Profesora, będące zwyczajnym rip-offem Docenta (czy jak mu tam w książce było)... Rozumiem wzorowanie się - ale tutaj ktoś chyba zatracił się pomiędzy inspiracją, a zwyczajną zrzyną.
I na koniec (last but not the least
) irytują też niektóre postacie - niegdyś na sb wspominałem o Talarze i nadal opinię podtrzymuję. Jest odpychający, zrobiony na siłę i pod pryszczatych nastolatków - bo niespecjalnie inaczej jestem w stanie wyobrazić sobie po co wrzucać do gry postać, która klnie dwadzieścia razy w trzy wyrazowym zdaniu jak klasowy zabijaka w gimnazjum.
Podsumowując - JEST do dobra polska produkcja, zwłaszcza biorąc pod uwagę średnią jakości gier wydanych i wydawanych w naszym kraju. Jednak posiada wiele cech i wad, które skutecznie mnie od niej odpychają i irytują - aktualnie jestem pod koniec aktu drugiego i znów zaczynam czuć znużenie ciągłym bieganiem w te i wewte, żeby sprawdzić, czy w końcu zadanie ma zamiar zaskoczyć, bo w dzienniku aktualizowanie informacji o zadaniach poszło się uwalić w trupa do karczmy "Miś Kudłacz"
Tak więc, fani, nie miejcie mi za złe - ale ja uważam tą grę w mojej osobistej klasyfikacji za słabą. Tyle.