Mi również bardzo się podobał oblivion. Ładny, nieźle zagrany, z pomysłem na fabułę.
A ja sobie obejrzałem rychło w czas Prometeusza. I powiem tak: Film jest ładny, to na pewno. Wnętrze głównego miejsca akcji zostało pięknie zrealizowane, z charakterem. Scenografia, "design", detale-cuda na kiju.
Ale poza tym wypada najwyżej średnio. Po pierwsze Prometheus nie jest następcą (a już na pewno godnym) "Obcego". Ten film nie straszy: Ma swoje mniej bądź bardziej niepokojące/"brzydkie" momenty. Brak tu grania na emocjach widza, na poziomie pierwowzoru. Aktorstwo też nienajlepsze. Nie wiem co pan Scott myślał wybierając Noomi Rapace na wzór Ripley z oryginału, ale wiem, że kombinował słabo. Film ratuje trochę Fassbender w roli androida.
Fabuła... Generalnie uważam, że wątki danikenowskie są niezłą i niewykorzystaną bazą pod film SF. I w pierwszych scenach myślałęm, że w końcu ktoś nakręcił fajny film o tej tematyce. Ale potem scenariusz mnie wytrącił z tegóż zdania. Aż do punktu kulminacyjnego:
Jeszcze miałem nadzieję, że braki logiczne zostaną odrobione. Ale nie zostały:
I cóż powiedzieć na koniec... Czyżby obcy zabrali nam Prawdziwego Ridleya, który nakręcił "łowcę androidów", "Obcego", "Black hawk down" i "królestwo niebieskie", a zostawili jakąś gorszą podróbkę?