przez Valcyr w 19 Sie 2013, 23:10
Deszcz smagał jego zimne policzki. Krople zamieniały sie w strumyki, a te spływając po jego skórzanym płaszczu rozbijały się o ziemię.
Tu, na samym dnie pustkowie krzyczało ciszą. Nie było wschodów ani zachodów. Wszystko zlewało się w jedną bezkształtną masę.
Drzewa, ludzie, grunt i psy. Lodowata krew mroziła jego serce. A właściwie kupe zbitych ze sobą, kurczących się mięśni. One nigdy nie mają dość,
zawsze gnają naprzód jak oszalałe. Bez pytań o sens, bez chwili wytchnienia. Nie miał na nie wpływu, choć nieraz w myślach próbował
zatrzymać ich prace. Serce nie słucha.
Wieczór był wyjątkowo chłodny i ponury. W powietrzu wisiała jakaś złowieszczość, którą deszcz zbierał z chmur, i rozbijał o ziemię.
Wiatr targał wierzchołkami drzew otaczających wioskę, zrywając z nich zżółkniałe liście, które wykonując swój ostatni taniec, jakoby krzyk rozpaczy wymieszany z ekstatycznymi piruetami, upadały jeden po drugim na ubłoconą ziemię, która wkrótce miała je pogrzebać na zawsze.
Vasilij przewiesił przez ramię swojego poczciwego AK-74, i skierował się do ogniska.
-Hej, Stalkerze, no nie stójże tak jak strach na wróble! Choć się napić z Igorem!
Igor był typowym Powinnościowcem, jakich w Zonie można było spotkać setki. Lubił się upijać jak świnia, a potem użalać nad swoim losem.