Terminus napisał(a):Nie wiem na co się zdecydować, nie doznałem łaski wiary, nie mam odwagi przyznać przed sobą, że Boga nie ma to se pofilozofuję.
Łaska wiary? Przyznawanie się przed sobą do nieistnienia Boga? Jaki dowód można mieć na istnienie boga/Boga/Allaha/Światowida? Żaden namacalny (niewierny Tomasz jestem). Jaki jest dowód na nieistnienie boga/Boga/Allaha/Światowida? Żaden namacalny, bo człowiek jest istotą na pewien sposób upośledzoną i pewnie nigdy nie będzie wiedział wszystkiego. Jeśli żadna z dróg nie jest odpowiednia (a innych nie ma, bo za "bóg" można podstawić jakikolwiek "byt nadprzyrodzony"), to na co tu się decydować? Do czego się przyznawać? Jedyne do czego się przyznaje taki człowiek, to owszem - jak stwierdzasz - do niewiedzy. Co jest w tym złego?
A to, że wielu filozofuje... Trudno, słyszałem o "ateistach" odprawiających "ateistyczne msze" (DD TVN parę lat temu) i innych dziwadłach, ale co zwykły "niewiedzący" (nie "niewierzący") może za to?
Inna rzecz - kto nie wątpi? Kto nie ma dnia, że raz wierzy (wręcz wie), kiedy indziej bliski jest stwierdzeniu, że człowiek jest tylko kupą mięcha? Ilu jest takich? Jeśli nie masz Terminusie takich wahań, to szczerze gratuluję, bo ja je mam niemal codziennie.
Woland napisał(a):Niemożliwe jest udowodnienie istnienia sił wyższych
Udowodnienie ich nieistnienia również.
Woland napisał(a):To nie na niewierzących leży udowodnienie nieistnienia sił wyższych ale na wierzących udowodnienie istnienia.
Jeśli ktoś twierdzi, że "sił wyższych" nie ma, to chyba ma na to dowody? Jeśli nie ma dowodów, to stoi w tym samym miejscu co teista, bo też nie ma na to dowodów i tylko wierzy, że "sił wyższych" nie ma. Przecież to nie jest skomplikowane.
Woland napisał(a):Punktem wyjścia jednak jest że nie ma nic. Punktem wyjścia gdyż świat przeszedł dziesiątki zmian bóstw a żadne nie było prawdziwe. Nie ma żadnych dowodów jednak że coś jest.
Tak, genialne. Jestem kupą mięsa i z niewiadomego powodu czuję, widzę, myślę, słyszę. Nie wiadomo dlaczego złoto i węgiel różnią się diametralnie od siebie, będąc w zasadzie tymi samymi protonami, neutronami i elektronami, tylko w różnym stosunku ilościowym. Nie wiadomo po co miałby powstać świat, z czego miałby powstać, kiedy miałby powstać, kiedy miałby się skończyć i co miałoby się stać z materią po końcu świata. Daj spokój, za dużo tu przypadków, by pozycją wyjściową był ateizm.
Na dobrą sprawę to możemy żyć w Matriksie nie wiedząc o tym, w dupę sobie mogę te oczy wsadzić, jeśli nawet kolory to kłamstwo
Terminus napisał(a):Bełkot.