@Gizbarus
Nie sądzę. Dzięki rekomendacjom ojca przeleciałem dziesiątki tytułów, których już nawet dobrze nie pamiętam, parę mi się jednak zachowało w pamięci:
- "Ostatni Dzień Stworzenia" Wolfganga Jeschke, który mi się bardzo podobał (podobne fabułą do Original War, leciwej już gry, jeśli ktoś kojarzy), 1981.
- "Niezwyciężony" - pisany w tych latach, a jednak mnie "uwiódł" dwukrotnie, a pierwszy raz to czytałem już jako dziewięciolatek, potem bałem się tego, jak najlepszego horroru. Napisany w 1964.
- "Paroksyzm nr. minus jeden" Ryszarda Głowackiego - też bardzo dobra książka o spotkaniu z pozostałościami cywilizacji, która wie dosłownie wszystko. To bodajże przełom lat 70'/80'.
- "Dziewięciu książąt Amberu" i "Karabiny Avalonu" Rogera Zelaznego, jak one mi się podobały! A napisane odpowiednio w 1970 i 1972. W ogóle świat z tej serii jest świetny, tylko za mało przeczytałem, żeby go odkryć w całości, bo jest dość skomplikowany, a ja czytałem tylko dwie pierwsze (pierwszej serii) i dwie ostatnie (drugiej serii) części.
Lubię starą fantastykę, trochę ją znam (głównie dzięki ojcu, który zawalił nią pół biblioteki) i nie przeszkadza mi jej anachroniczność. Wiadomo, nie jestem żadnym specem, ale lubię ten "klimat". Dlatego uważam, że to nie to spowodowało, że Piknik nie przypadł mi do gustu. Nie wiem co, a jestem trochę zawiedziony, bo wszyscy reklamują to jako klasykę, lekturę obowiązkową itp.
De gustibus...