Jest to druga część przygód dwóch przyjaciół w Zonie. Pierwsza część znajduje się tu:
viewtopic.php?f=85&t=21044 Nie trzeba znać treści pierwszej części żeby przeczytać drugą jakby co. Ta część jest jeszcze lepsza niż poprzednia.
Nieplanowane wakacje 2: Król Stalkerów- Długa droga przed nami - poinformował swoich nowych towarzyszy stalker Borys. Władymir i Jurii poznali go parę minut temu, po tym jak w wyniku katastrofy lotniczej trafili do Zony.
- Ile będziemy maszerować? - zwrócił się do Borysa Juri.
- Jakieś pół godziny, mamy sporo do przejścia.
- Tak długo? - zmartwił się Ukrainiec, który nie był przyzwyczajony do wędrówek.
- Spokojnie Jurii, dasz radę - odezwał się pierwszy raz od jakiegoś czasu Władymir.
- Życie w strefie to nie są rurki z kremem - odpowiedział Borys.
- Może zróbmy małą przerwę - zaproponował zasapany Jurii.
Drużyna, zatrzymała się. Jurii usiadł i ściągnął skarpetki po czym założył je z powrotem ale zamieniając miejscami.
- Czym jest Zona, Borysie? - kontynuował.
- Ciężko powiedzieć... - zamyślił się Borys- widzisz te kwiaty? Niedawno zakwitły ale nie wiem dlaczego nie pachną... Chodźmy już, jeszcze 10 metrów i już jesteśmy.
Przed nimi wyrósł nagle Cygański obóz.
- Czy to jest ta siedziba wolnych stalkerów? - zapytał Władymir.
Tak - odparł Borys - kilka tygodni temu mieszkali tu Cyganie ale przegoniliśmy ich. Chcieli przywłaszczyć dla siebie wszystkie artefakty. Po tym jak opuścili obóz zajęliśmy go. A teraz chodźcie, jeśli nadal chcecie być wolnymi stalkerami.
- Chcemy! - krzyknęli jednocześnie Jurii i Władymir.
- To chodźcie! Musicie najpierw kogoś poznać.
Borys zaprowadził nowych kolegów do największego namiotu w obozie.
- Za chwilę spotkacie się z królem stalkerów, Michaiłem. Kiedy tam wejdziecie uklęknijcie przed nim.
Drzwi otwarły się z piskiem. Jurii z Władymirem weszli do środka i podeszli do króla stalkerów po czym uklękli przed nim. Król wstał, podniósł swojego AK47, przeładował, po czym dotknął lufą ramienia najpierw Władymira a później Jurija.
- Pasuję was na stalkerów! Od teraz macie prawo przeszukiwać Zonę w poszukiwaniu artefaktów! A teraz idźcie i szukajcie!
Jurii bardzo się spocił z wrażenia, nigdy się nie spodziewał, że spotka go taki zaszczyt. Po chwili obaj wyszli z królewskiego namiotu. Tam czekał na nich Borys.
- Teraz jesteście jednymi z nas! Uważajcie, w obozie panuje jedna zasada. Widzicie tamten wóz? - wskazał ręką pobliski pojazd - nie wolno tam wchodzić pod żadnym pozorem!
- Czemu? - zapytał z ciekawością Władymir.
- Cyganie umieścili w nim bardzo niebezpieczną anomalię. Używali jej jako broni.
- Jak ta broń działa? - kontynuował Władymir.
- Jeszcze nam się nie udało tego odkryć, prawdopodobnie aktywowali ją pilotem zdalnego sterowania. Być może miało to coś wspólnego z samolotami, które pozostawili. Dysponowali całkiem dużą siłą ognia. Ale to już nie ważne, teraz musimy ustalić gdzie tu będzie wasze miejsce. Będziecie spali w tym namiocie - Borys wręczył Juriemu namiot do samodzielnego złożenia. Jurii uśmiechnął się w duchu ponieważ od zawsze marzył, żeby wybrać się z Władymirem na biwak do lasku. Był w końcu szczęśliwy, dziś jego jedynym zmartwieniem było jak postawić namiot bez dołączonej instrukcji.
Noc odchodziła w zapomnienie. Słońce powoli zaczęło wystawać poza horyzont. Mgła otulała obozowisko a wszystko pokrywał szron.
- Władymir, obudź się - powiedział Jurii - kiedy spałeś nazbierałem ci jagód i otworzyłem konserwę. I zobacz co znalazłem w lesie! - rozpiął plecak wyciągając z niego świecący artefakt.
Władymir nadal spał pokryty szronem. Jurii pomyślał, że dziś muszą poprosić o nowy namiot, bo w starym nie było instrukcji i nie mogli go rozłożyć.
- Władymir! Obudź się!
Władymir otworzył oczy a jego oczom ukazał się świetlisty artefakt.
- To skrętak! - wykrzyczał Władymir - minus pięć do promieniowania!
Nagle znikąd podbiegł Ślepy pies, chwycił w pysk artefakt i uciekł z nim w las. Minęło co najmniej 30 sekund zanim przyjaciele zorientowali się, co tak na prawdę się dzieje.
- To tresowane przez Cyganów Ślepe psy. - zwrócił się do nich nie oczekiwanie sam król, który leżał pod plandeką maskującą niecałe 3 metry od nich, spod której obserwował przybyszów przez całą noc. - Cyganów już dawno tu nie ma ale ich psy pozostały. Powodują u nas niemałe straty. Przez ostatni miesiąc ukradły nam 50 spośród 51 artefaktów, które znaleźliśmy. Borys opowiadał mi, że widział jak strzelacie. Mam dla was zadanie, jestem waszym królem więc musicie je wykonać pod groźbą utraty profesji wolnego stalkera a nawet śmierci.
- Z chęcią je wykonamy, aby dowieść naszej użyteczności! - powiedzieli przybysze po krótkiej naradzie.
- Bardzo mnie to cieszy - odpowiedział król - przyjdźcie do mnie po wykonanym zadaniu, będę tu na was czekał.
- Ten Niby pies... Jaki obrał kierunek? - zapytał Władymir.
- Tam! - wskazał Jurii.
- Musisz nadstawiać uszu i rozglądać się Jurii, a ja będę niósł snajperkę babci.
Wyruszyli. Wyruszyli na swoją pierwszą ale nie ostatnią misję. Ślady Niby psa były wyraźne. Co jakiś czas było widać krople krwi zwierzęcia, ponieważ niesiony w pysku artefakt ranił je powodując krwawienie. Maszerowali dzień i noc nieustannie aby wypełnić obietnicę daną królowi. Przez moment widzieli nawet komin elektrowni.
- To już niedaleko, czuję to - wyszeptał Władymir.
- Ja też - powiedział Jurii.
- O widać je! Widać Nibypsy! Masz Jurii, strzelaj! - podał mu snajperkę babci.
- Nie Władymirze, ty to zrób!
- Ale... Ale ja nie umiem...
-Umiesz, pokażę ci jak, to proste! Chwyć tu lewą dłonią, tu prawą. Oprzyj kolbę o ramię. Połóż palec na spuście, wyceluj i naciśnij.
- Nie mogę, nie umiem, a co jak nie trafię? - wyszeptał Władymir.
- Uda ci się! - Jurii położył prawą dłoń na dłoni Władymira trzymającą spust, lewą na lewej dłoni trzymającej lufę i nacisnał swoim palcem palec Władymira. Nastąpił wystrzał. Huk rozdarł powietrze, Pocisk przeszył Nibypsa, po czym poleciał dalej trafiając kolejnego, również go przebijając i opuszczając jego ciało trafiając jeszcze trzeciego i czwartego. 4 trupy. Dwóch strzelców. Jeden karabin. Jeden pocisk. Nowy rekord zony. Przyglądał się temu przez lornetkę szpieg króla - Borys.
- Piękny strzał - pomyślał. Wiele by zrobił aby być na miejscu Władymira.
Przyjaciele stali jeszcze tak chwilę nie mogąc wyjść z podziwu dla własnych umiejętności.
- Nikt tego nie dokonał przed nami... - wyszeptał Władymir.
Podbiegli szybko do trupów upewniając się, że nie żyją. Władymir kątem oka zobaczył blask wydobywający się z pobliskiej jaskini. Zaciekawieni weszli do niej a ich oczom ukazał się niesamowity widok. W ściany jaskini powtykane były artefakty.
- Nibypsy - zaczął Jurii - one budowały artefaktową komnatę! Co za wspaniały pomysł! Ale czemu?
- Robiły to, aby spełnić swoje marzenia - odpowiedział Władymir. - Nie zapominajmy po co tu jesteśmy - dodał - musimy je wszystkie zabrać do naszego króla. Ty weźmiesz 15 a ja 35 ponieważ jestem od ciebie znacznie silniejszy.
Zaczęli pakować artefakty do plecaków. Po paru godzinach marszu byli z powrotem w obozie wolnych stalkerów. Król był niezmiernie wdzięczny parze nowych Stalkerów, za odzyskanie jego własności. Cieszył się, bo wiedział, że dokonał trafnego wyboru przyjmując ich do swojej grupy. Gdy tak stali i rozmawiali nagle usłyszeli dzwonek telefonu. To była komórka Juriego. Juri wyciągnął telefon z kieszeni, odebrał i przyłożył do ucha. Słuchał głosu w słuchawce potakując głową po czym zakończył rozmowę.
- Kto to był? - zapytał król.
- To moi rodzice - odparł Jurii - jutro przyjeżdżają zobaczyć jak mieszkam i jak sobie radzę w nowym miejscu.
- No to musimy zacząć sprzątać, żeby się nie zawiedli - powiedział król z poważną miną.
Po chwili wszyscy wybuchli serdecznym, gromkim śmiechem.
KONIEC