"Niech cię Zona pochłonie" by Gizbarus & Voldi

Kontynuowane na bieżąco.

Moderator: Realkriss

Re: "Niech cię Zona pochłonie" by Gizbarus

Postprzez Gizbarus w 29 Mar 2013, 22:02

Nadchodzi druga część - równie krótka i mam nadzieję, że wzbudzająca tyleż samo zainteresowania, co pierwsza. Voldi - na razie się nie rozpędzaj, bo jadę na resztkach weny :E

Btw - katsu (słowo użyte na końcu opowiadania) pochodzi z japońskiego i często jest używane jako odpowiednik okrzyku bojowego, lub czynnika pomagającego w koncentracji przed czymś wymagającym. Z kontekstu widać, że chodziło mi o drugą formę znaczeniową ;)

````````````````````

:

Muszę się zbierać, jeśli chcę dotrzeć do oczyszczalni przed zmrokiem.

Oczyszczalnia. Heh, zabawne.

Że ze wszystkich opustoszałych budynków w Zonie moja grupa najemników musiała wybrać akurat ten na swoją kwaterę główną. Kiedyś oglądałem stary film, w którym zabójca na pytanie „czym się zajmujesz?” odpowiedział „sprzątam”. No nic, prawdziwa ironia. Nazwijmy naszą drużynę zamiast „Fokstrot” to „Sprzątaczki”...

Dobrze, wystarczy tych głupot.

Odganiam od siebie abstrakcyjne myśli i zbieram się do bazy. W sumie jest położona relatywnie blisko, może z pół kilometra od mojej aktualnej pozycji. Jedynym problemem może wydawać się konieczność wchodzenia pod górę. Postanawiam więc poświęcić ten czas na kolejne rozmyślania, żeby w drodze zająć się czymś konstruktywnym.

Pamiętam, jak dzień wcześniej otrzymałem to zlecenie od Chromego, dowódcy mojej grupy:

„Zajmij się tym chłopakiem. Góra twierdzi, że to kret – niestety mają twarde dowody. Jednak osobiście... Osobiście mam do ciebie prośbę. Załatw to delikatnie”

Wiele rzeczy mógłbym powiedzieć o Chromym, ale nigdy nie odważyłbym się zarzucić mu, że jest miękki. Jednak wtedy... Pierwszy raz widziałem w jego oczach taki... Ból? Smutek? Przejęcie? Chłopak musiał dla niego wiele znaczyć.

Fakt, ten młodzik dał się lubić. Wśród twardych, mrukliwych, zaprawionych w boju, poważnych i wyzutych z uczuć maszyn do zabijania był jak czerwona plama na śnieżnobiałym kitlu. Opowiadał kawały i anegdoty, słuchał muzyki, był gadatliwy, śmiał się, lubił wypić...

Był.

Z tego co widziałem, wszystkich poruszyła informacja, że sypał – jednak najbardziej zabolało to Chromego, co było widać od razu, bez wkładania żadnego wysiłku w przyglądanie się. Stąd też jego osobista prośba, żeby zająć się chłopakiem szybko i delikatnie. Pretekst szkolenia snajperskiego okazał się idealny.

Koniec rozmyślań – baza w zasięgu wzroku. Przechodzę przez dziurę w walącym się betonowym płocie i zmierzam małym mostem do naszej 'twierdzy'. Paskudny moloch z czerwonej cegły, którego mury już dawno przesiąknęły smrodem ścieków i odpadów z czasów świetności placówki... Paskudne miejsce. Za każdym razem, kiedy tu wracam, czuję się jak cholerny szambonurek. Nic dziwnego, że korzystam z każdego pretekstu, żeby przebywać z dala od tego miejsca. Z daleka pozdrawiam ruchem ręki dwójkę wartowników. Pora zmierzyć się ze zdaniem raportu...

Katsu!
Ostatnio edytowany przez Gizbarus, 02 Kwi 2013, 22:05, edytowano w sumie 1 raz
A czy TY już przeczytałeś i oceniłeś moją twórczość?
"Samotność w Zonie" - nadal kontynuowana.
"Dawno temu w Zonie" - tylko dla weteranów forum.
"Za późno" - czerwona część cyklu "Kolory Zony"
"Akurat o czasie" - biała część cyklu "Kolory Zony"
"Za wcześnie" - niebieska część cyklu "Kolory Zony"
"Pęknięte Zwierciadło" - mini-cykl o Zonie w wersji noir

Za ten post Gizbarus otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive marcel.
Awatar użytkownika
Gizbarus
Opowiadacz

Posty: 2895
Dołączenie: 18 Paź 2011, 16:44
Ostatnio był: 27 Sie 2024, 20:51
Miejscowość: Zadupie Mniejsze Wybudowania Kolonia II
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 854

Reklamy Google

Re: "Niech cię Zona pochłonie" by Gizbarus

Postprzez Voldi w 02 Kwi 2013, 15:02

Inspiracje i pomysły wykorzystane :D I to całkiem dobrze, trochę radości w tym nędznym życiu.
Ja też co tylko gazu dodam, to zapominam, że jadę tylko na oparach, w związku z czym... posucha :| Powiem Ci serio, że chce się coś pisać, ale nie kontynuować tamto. Najwyżej napisać od zera w innej trochę formie...
________________________________________________________________________________________________

EDIT 2.04.13
No dobra, nie będziemy się ukrywać. Eksperymentujemy z Gizem i tekstem. W skrócie: on odpowiada historię najemnika, a ja grupy stalkerów, których drogi splatają się ze sobą :) Piszemy jakby dwa opowiadania, ale należące do jednej całości. Zapraszam :)

:

Zaton. Cicha, spokojna przystań pośród martwej pustki niemiłosiernej Zony. Przystań - to całkiem trafne określenie. Jedno wielkie, cuchnące bagno, przeorane kilkoma pagórkami i niewielkimi kotlinami. Kiedyś był to wielki zbiornik wodny. Wysechł.

Zaton. Ostoja dla wielu dążących do tej jedynej, najczulszej, a jednak najzimniejszej, pełnej szczęścia i smutku, bogactwa i ubóstwa: do Prypeci.

Gdzieś w tej przystani Skadowsk. Głośny, przerdzewiały z nędzy i starości, górujący nad całą okolicą. Lokalny bar, bazar, warsztat, szpital. Noclegownia i baza wypadowa. Oaza. A w niej Brodacz. Gość w średnim wieku, handlarz, kucharz, oprawca i wybawca w jednym. I w niej też Skrzypek, Kos i Wariat. Trzech śmiałków, nie bojących się oddać ciało i ducha w ręce Matki Zony dla kilku marnych groszy. Kolejny raz wyruszają, ratować świat i swoje tyłki. Tak przynajmniej mówi Brodacz. Cel jest prosty: Przesyłka, ukryta gdzieś w morzu gruzu, jaki pozostał po cudzie radzieckiej myśli architektonicznej - moście Przeobrażeńskiego, nazywanego też, nie wiedzieć czemu, mostem Przemienienia Pańskiego. Nie ma co się dziwić - przecież niedaleko zabunkrował się gościu, na którego mówią Noe. Noe ma nawet swoją Arkę! Skąd tu takie uduchowione towarzystwo? Nie wie nikt. Na tych mokradłach nie ma nawet kapliczki, o świątyni z prawdziwego zdarzenia nie wspominając. Jedynie czasem na skarpie można znaleźć zbity z patyków krzyż, pod którym spoczywa któryś z tych, co oddał swoje ciało i ducha w ręce Matki Zony dla kilku marnych groszy... Tych już Zona pochłonęła.

...

Szli dziarsko do przodu, bez przeszkód. Matka Zona była dziś litościwa. Nie chciała pochłaniać. Kos, jak zwykle, z fajką w zębach, Wariat - niemiłosiernie rozczochrany, targający wielki plecak pełen tabletek, płynów, plastrów, bandaży, strzykawek i dziesiątek innych rodzajów medykamentów, brakowało mu chyba tylko defibrylatora i stroboskopu na czubku głowy. Mógłby robić za ambulans, ratownika i lekarza w jednym. Nieco z przodu Skrzypek. Eksponował plecy swojej skórzanej kurtki. A dokładnie ręcznie wyszywany rysunek, wykonany właśnie tam. Tak. Skrzypce. Zanim trafił do Zony grał na nich i to całkiem nieźle. Chociaż, bronią palną posługuje się z pewnością nie gorzej.

Nieśpiesznie podążali do celu, może z dziesięć metrów od rurociągu, który, pierwotnie pod wodą, rozciągał się od tartaku do Zakładu Utylizacji Odpadów. Przepust biegł obok Skadowska, wskazywał względnie prostą i bezpieczną drogę, wielu stalkerów z niego korzystało. Na chwilę weszli na asfaltową nawierzchnię, by ominąć ciemny rów, który rozciągał się na jakiś kilometr i nagle kończył. "Szrama". Niezwykła anomalia, twór Zony. Podobno kto nieostrożny stanie na tej ziemi nigdy nie będzie taki sam. Dłuższe przebywanie na tym wąskim wgłębieniu może prowadzić do myśli samobójczych, a nawet do ich zrealizowania. Nie wiadomo dlaczego. Jakaś tajemna siła.

Nagle Kos padł na zimny, spękany asfalt, jakby rażony piorunem.

- Ku*wa, Skrzypek, dostałem!
- Na glebę i łby nisko! - rozkazał, przylegając do chropowatej nawierzchni.
- Gdzie cię trafili?! - dopytywał Wariat, próbując zlokalizować jakikolwiek ślad postrzału.
- Noga. Noga! W prawą nogę dostałem. W łydkę!
- Leż! - powiedział, podciągając do góry swój wielki plecak. - Skrzypek, szukaj!

Wywołany wyciągnął z kieszeni lornetkę i podczołgał się do filaru utrzymującego rdzawo-stalowego węża w powietrzu. Zaglądał w niemal każdy krzak wokół siebie. Nic nie zauważył. Wariat w tym czasie zakładał rannemu opatrunki.

- Chodź tu, ku*wa. Trzeba go wyciągnąć. Kos, dasz radę chodzić?
- Nie wiem, na razie napi***ala jak sto skurw***nów.
- Dobra, Wariat, niesiemy go. Do Leśniczówki? - spytał Skrzypek.
- Nie. Wracamy na Skadowsk, a przynajmniej do dźwigów. Podnieś go i chodu stąd!

W pośpiechu spakowali rozrzucone wokół torby, pudełka i opakowania po lekach. Broń Kosa owinęli szmatami i zostawili pod filarem. Nie mieliby jak zabrać jej ze sobą. Później się wróci. O ile ich Zona nie pochłonie.
Image

Za ten post Voldi otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Kudkudak, Gizbarus.
Awatar użytkownika
Voldi
Ekspert

Posty: 843
Dołączenie: 29 Gru 2011, 11:11
Ostatnio był: 30 Maj 2024, 11:26
Miejscowość: Kraków/Hajnówka
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: TRs 301
Kozaki: 426

Re: "Niech cię Zona pochłonie" by Gizbarus

Postprzez Gizbarus w 02 Kwi 2013, 15:58

Dobrze, dobrze - właśnie tak to widzę, Voldi :E Teraz tylko dopisz jeszcze drugą część i dogadujemy szczegóły ciągu dalszego ;)
A czy TY już przeczytałeś i oceniłeś moją twórczość?
"Samotność w Zonie" - nadal kontynuowana.
"Dawno temu w Zonie" - tylko dla weteranów forum.
"Za późno" - czerwona część cyklu "Kolory Zony"
"Akurat o czasie" - biała część cyklu "Kolory Zony"
"Za wcześnie" - niebieska część cyklu "Kolory Zony"
"Pęknięte Zwierciadło" - mini-cykl o Zonie w wersji noir
Awatar użytkownika
Gizbarus
Opowiadacz

Posty: 2895
Dołączenie: 18 Paź 2011, 16:44
Ostatnio był: 27 Sie 2024, 20:51
Miejscowość: Zadupie Mniejsze Wybudowania Kolonia II
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 854

Re: "Niech cię Zona pochłonie" by Gizbarus

Postprzez Voldi w 02 Kwi 2013, 20:24

A proń Cię bardzo. Jest i druga część. Teraz Twoja kolej, Najemniku! :E

____________________________________________________________________________________

- Jeszcze jakieś pięćdziesiąt metrów. Spokojnie. Dasz radę? - Spytał Wariat, prowadząc pod ramię skaczącego na jednej nodze Kosa.
- No pewnie. Spod Leśniczówki doszedłem, to i ten kawałek przeskoczę. To tylko łydka... Skrzypek! Skrzypek! Ej, łachudro, mówię do ciebie!

Ten nie reagował. Szedł do przodu, niby rozglądając się na boki, ale był jakiś taki nieobecny. Wyraźnie nad czymś się zastanawiał. Może to ten niespodziewany postrzał, może wizja, że nie uda mu się wykonać zadania, może strach o kolegę, czy pragnienie zemsty? Dziesiątki myśli kołatało mu się w głowie.

W końcu dotarli do niewielkiego, sypiącego się już, cuchnącego stęchlizną i pleśnią, budynku gospodarczego. Skrzypek rozejrzał się na boki, jakby sprawdzał, czy nie grozi mu niebezpieczeństwo, po czym zamachnął się i wykopał blaszane drzwi, osadzone na drewnianej framudze. Huknęło potężnie. W ciągu sekundy w powietrzu znalazły się chmury drobnych drzazg, wiórów i pyłu. Metalowy arkusz o wysokości niecałych dwóch metrów gruchnął o przegnitą podłogę razem z futryną, przebił się przez deski jak przez cienką płytę ze sklejki i osiadł na fundamencie. Weszli do środka, po czym pomogli usadowić się Kosowi w kącie, tuż przy... kolejnych drzwiach, zamkniętych na kłódkę. I to nową kłódkę. Dziwne.

- Skrzypek, leć po Wstrząsa, może on coś poradzi. Co dwie głowy, to nie jedna, nie? - Zagaił Wariat.

Ten nawet nie wysłuchał do końca. Szybkim krokiem wyskoczył z magazynku i skierował się w stronę Skadowska. Po kilku minutach był już na miejscu. Po wejściu do środka ruszył na pierwsze piętro, do kajuty obozowego medyka. Jednak zastał tam tylko puste biurko. Odwrócił się i przeszedł przez drzwi znajdujące się naprzeciwko.

- Sowa, gdzie Wstrząs?
- A co on, mój syn? Przylazł do niego jakiś gnojek i prosił, żeby go połatać. Ten wstał, wziął tamtego pod ramię i gdzieś wyszli.
- Kiedy?
- A, jakieś dwie godziny temu...
- I serio nie wiesz, gdzie jest? - Sięgnął do kieszeni i zaczął miętosić jakieś banknoty. Sowie na widok pieniędzy poprawiała się pamięć.
- Nie mam pojęcia, naprawdę. - Pokręcił przecząco głową, wcześniej wbijając wzrok w kieszeń Skrzypka.
- Cholera. No nic.

Jeśli Sowa, patrząc na pieniądze mówił, że nie wie, to znaczy, że serio nie wie. W tej sytuacji, Skrzypkowi nie pozostało nic innego, jak wrócić do towarzyszy. Śpieszył się. Mógł się jeszcze na coś przydać. Nie spodziewał się jednak tego, co zastanie, gdy dotrze do dźwigów.

Przeszedł przez wyważone wcześniej drzwi. Kos siedział na podłodze z chęcią mordu w oczach, Wariat trzymał Kałasznikowa na wysokości barku, wycelowanego w jakichś dwóch facetów. Jeden miał ręce wysoko w górze, drugi ledwie stał na nogach. Skrzypek, nie wiedząc co się dzieje, szybkim ruchem wyciągnął z kieszeni Makarowa.

- Wariat, co jest? - Spytał.
- Nie uwierzysz. Chodź tu.

Posłusznie ruszył do przodu, obchodząc dwójkę z prawej strony. Po chwili, z wrażenia omal nie wypuścił pistoletu. Stał przed nim Wstrząs i Daniła.

- O co tu, ku*wa, chodzi?
- No, niech ci powiedzą. Dalej! - Wariat przysunął lufę AK do żuchwy medyka.

Wysłuchali opowieści o uzależnieniu Wstrząsa od hemoglobiny, o tym jak wyrzucili go z pracy w szpitalu za to, że spijał krew przygotowywaną do przetaczania, o tym, że przybył do Zony, aby zaspokajać nałóg...

- I co my teraz zrobimy? - spytał w końcu Skrzypek.
- I tak już nikt mi nie zaufa. Wszyscy niedługo poznają mój sekret... Pozwólcie mi odejść, a zniknę raz na zawsze. Przepraszam.

Wyszedł z budynku i zniknął, skręcając w stronę Skadowska. Stalkerzy zajęli się pomocą Kosowi. W pewnej chwili rozległ się strzał. Gdzieś niedaleko. Któryś ze zgromadzonych w gospodarczym wychylił głowę z budynku i spostrzegł krew kapiącą kroplami z jednego z dźwigów. A zaraz potem zauważył Wstrząsa, a raczej jego ciało, zwisające bezwładnie przez barierkę ochronną przy wejściu do kabiny.

- Zmywamy się stąd. Jeszcze powiedzą, że to my. Kos, dasz radę chodzić?
- Tak, teraz już chyba tak. Na Skadowsk?
- No raczej... - Skrzypek zamyślił się. - Ty, Wariat, chyba przejmiesz rolę obozowego medyka.
- Na to wygląda. Szkoda trochę Wstrząsa... - Odparł.
- Szkoda.

Szli w milczeniu w stronę rdzawej sylwetki połyskującej w nie mniej rdzawym blasku zachodzącego słońca. Wyglądali na przygnębionych i zmęczonych. Krótko mówiąc, bieda z nędzą. Obrazu nieszczęścia dopełniał kuśtykający Kos i Daniła ledwie powłóczący nogami.

- Skrzypek! Skrzypek! - Zawołał w pewnym momencie kulawy.
- Tak?
- Możesz mi coś obiecać?
- Jasne, stary, wal.
- Dorwij tego sku*wiela, który mi zrobił dziurę w nodze... Okej? - Powiedział, zaciągając się dymem z odpalonego przed minutą papierosa.
- Masz to jak w banku. - Skrzypek pokiwał głową.
Ostatnio edytowany przez Voldi, 02 Kwi 2013, 21:59, edytowano w sumie 1 raz
Image
Awatar użytkownika
Voldi
Ekspert

Posty: 843
Dołączenie: 29 Gru 2011, 11:11
Ostatnio był: 30 Maj 2024, 11:26
Miejscowość: Kraków/Hajnówka
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: TRs 301
Kozaki: 426

Re: "Niech cię Zona pochłonie" by Gizbarus

Postprzez Kudkudak w 02 Kwi 2013, 20:36

Proponuje wrzucić to do jednego posta np. Stalker - tu Voldi i Najemnik - tu Gizbarus, tak na zmianę. Oczywiście ciekawe i całkiem tajemnicze, jestem ciekaw co się później stanie, na razie pisane jest w formie takich małych opowiadanek. Genialny pomysł panowie z podwójną pisaniną. Komu tu flachę stawiać :E
:

powinno być w tytule & Voldi :realcaleb:
Image
Image Image Image Image Image
Awatar użytkownika
Kudkudak
Legenda

Posty: 1461
Dołączenie: 02 Lis 2011, 18:55
Ostatnio był: 02 Maj 2020, 00:25
Miejscowość: atomizer
Frakcja: Naukowcy
Ulubiona broń: RPG-7u
Kozaki: 656

Re: "Niech cię Zona pochłonie" by Gizbarus

Postprzez Gizbarus w 02 Kwi 2013, 22:01

Jutro wrzucę trzecią część. I sugestia Kuda ma sens - Voldi, jak możesz, wrzuć do swojego pierwszego postu w temacie to opowiadanie i ukryj w spojlerach, oke? Ja zaraz zrobię to samo ;)
A czy TY już przeczytałeś i oceniłeś moją twórczość?
"Samotność w Zonie" - nadal kontynuowana.
"Dawno temu w Zonie" - tylko dla weteranów forum.
"Za późno" - czerwona część cyklu "Kolory Zony"
"Akurat o czasie" - biała część cyklu "Kolory Zony"
"Za wcześnie" - niebieska część cyklu "Kolory Zony"
"Pęknięte Zwierciadło" - mini-cykl o Zonie w wersji noir
Awatar użytkownika
Gizbarus
Opowiadacz

Posty: 2895
Dołączenie: 18 Paź 2011, 16:44
Ostatnio był: 27 Sie 2024, 20:51
Miejscowość: Zadupie Mniejsze Wybudowania Kolonia II
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 854

Re: "Niech cię Zona pochłonie" by Gizbarus

Postprzez Kudkudak w 02 Kwi 2013, 22:07

Chyba że zróbcie tak:
Najemnik:
bla bla bla
Stalker
hi hi hi
Najemnik
am nom nam
Stalker
ho ha ho

Wiesz o co mi chodzi? Żeby było w 1 poście i działo się równolegle...jeśli tak jest. Chyba że to ma być ciąg, tylko że innego autora jako jedna historia, bez zamiany ról.
Image
Image Image Image Image Image
Awatar użytkownika
Kudkudak
Legenda

Posty: 1461
Dołączenie: 02 Lis 2011, 18:55
Ostatnio był: 02 Maj 2020, 00:25
Miejscowość: atomizer
Frakcja: Naukowcy
Ulubiona broń: RPG-7u
Kozaki: 656

Re: "Niech cię Zona pochłonie" by Gizbarus

Postprzez Voldi w 02 Kwi 2013, 22:13

Dochodzimy z Gizem do porozumienia. Dziś, albo jutro pewnie ukaże się nowy temat ze wszystkim usystematyzowanym ;)
Image
Awatar użytkownika
Voldi
Ekspert

Posty: 843
Dołączenie: 29 Gru 2011, 11:11
Ostatnio był: 30 Maj 2024, 11:26
Miejscowość: Kraków/Hajnówka
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: TRs 301
Kozaki: 426

Re: "Niech cię Zona pochłonie" by Gizbarus & Voldi

Postprzez Gizbarus w 03 Kwi 2013, 09:05

Jak zapowiedziano, wszystko znajduje się w pierwszym poście. Dodatkowo, dodałem też kolejną, trzecią część, tak więc zachęcam do czytania. Pozostaje teraz czekać na kawałek Voldiego ;)
A czy TY już przeczytałeś i oceniłeś moją twórczość?
"Samotność w Zonie" - nadal kontynuowana.
"Dawno temu w Zonie" - tylko dla weteranów forum.
"Za późno" - czerwona część cyklu "Kolory Zony"
"Akurat o czasie" - biała część cyklu "Kolory Zony"
"Za wcześnie" - niebieska część cyklu "Kolory Zony"
"Pęknięte Zwierciadło" - mini-cykl o Zonie w wersji noir
Awatar użytkownika
Gizbarus
Opowiadacz

Posty: 2895
Dołączenie: 18 Paź 2011, 16:44
Ostatnio był: 27 Sie 2024, 20:51
Miejscowość: Zadupie Mniejsze Wybudowania Kolonia II
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 854

Re: "Niech cię Zona pochłonie" by Gizbarus & Voldi

Postprzez Voldi w 04 Kwi 2013, 20:59

Voldi swój kawałek napisał ;)

:

Na Skadowsku tej nocy było raczej cicho. Kos wypoczywał na pryczy w dawnym pokoju Wstrząsa, Sprzypek z Wariatem siedzieli na dole i, przy wódce, wymyślali plan działania. Sułtan ze swoją bandą musiał wyjechać gdzieś na Wysypisko, ponoć od Czerwonego Lasu do Doliny Mroku wysypało się tyle mutantów, że głowa mała. Posterunki lecą na łeb, na szyję, wojsko się wyniosło pod pretekstem niby manewrów gdzieś na Syberii, Powinność traci ludzi, a Wolność zamknęła się w Magazynach i siedzi jak mysz pod miotłą. Wszyscy wyfruneli się tłuc. A oni? A im życie, choć już dawno wykolejone, właśnie wywraca się do góry nogami.

- Co chcesz zrobić?
- Dotrzymam obietnicy.
- Jak? Przecież nie wiemy, skąd strzelał, ani co to, kurde, było... - Wariat podrapał się po głowie, w zabawny sposób rozczochrując swoje włosy.
- Coś wymyślę. Obiecałem, to obietnicy dotrzymam. Dawaj, kończymy flachę i spać.

Szybko wypili resztę wódki, butelkę oddali Brodaczowi i poszli na górę: Wariat do swojego nowego gabinetu, zająć się Kosem, a Skrzypek prosto do pomieszczenia zwanego Hotelem. Jego przeznaczenia trudno się nie domyślić - kilka piętrowych łóżek, w kącie niewielkie biurko, przy którym raz na jakiś czas pojawiał się facet zbierający kasę. Wołali na niego Hotelarz. Dziś jednak gdzieś wybył. Skrzypek padł zatem na łóżko bez rozbierania się. Ściągnął jedynie swoją wysłużoną, skórzaną kurtkę i z namaszczeniem powiesił ją na wieszaku.

...

Bladym świtem, od razu po obudzeniu po głowie kołatała się jedna myśl: znaleźć strzelca. Są na Skadowsku trzy osoby, które takie informacje mogą posiadać. Żwawy, sprzedawca broni i osprzętu pod konkretne zamówienie, Sowa i ten... Jakiś bandzior, który pojawia się tu od czasu do czasu. Dużo wie i za drobną opłatą chętnie dzieli się informacjami.

Zdjął skórzaną kurtkę z wieszaka i zarzucił sobie na plecy. Wyszedł z Hotelu i, stukając ciężkimi butami o blachę, wszedł po schodach jeszcze jedno piętro wyżej. Na wprost znajdował się pokój, który należał do Żwawego. Otwartą ręką trzasną dwa razy w grube, metalowe drzwi. Chwilę potem cicho szczęknął zamek, a w progu stał, jeszcze lekko zaspany, handlarz.

- Co za licho niesie tak wcześnie? Jeszcze zamknięte! - Wymamrotał zachrypłym basem.
- Nie, nie. Ja nie po zamówienie. Chcę się czegoś dowiedzieć. Można?
- W takim razie wchodź. - Odsunął się od drzwi i zapraszającyn gestem wpuścił Skrzypka.

Po chwili obaj siedzieli na krzesłach stojących przy małym, ubrudzonym lepkim smarem, stoliku.

- Napijesz się czegoś? Właśnie gotuję wodę na kawę.
- Chętnie, poproszę. - Skrzypek pokiwał głową.
- Więc co cię do mnie sprowadza, czego ci potrzeba? - Spytał Żwawy, podchodząc do czajnika ustawionego na małej kuchence gazowej.
- Dostaliśmy od Brodacza zadanie, żeby zabrać jakąś paczkę z ruin mostu, tego co prowadzi do ZUO.
- ZUO? Chodzi ci o ten... Zakład Utylizacji, tam gdzie najemnicy siedzą?
- Tak, tam.
- I co dalej? - Dopytywał, lejąc parującą wodę do dwóch kubków stojących na stoliku.
- Obchodziliśmy akurat Szramę, kiedy jeden z naszych padł. Dostał w nogę. Chyba od snajpera. Szukaliśmy, wypatrywaliśmy i nic.
- Aha... - Żwawy zawiesił głos. - Wiesz co, ja nic nie słyszałem, żeby na stalkerów jakieś zlecenia były. Nie podpadliście nikomu?
- A skąd!
- No to nie wiem... Jedyne co mi przychodzi na myśl, to żebyś spytał Noego. Może coś słyszał. Tylko uważaj, jak będziesz wchodził. Najpierw strzela, potem pyta kto się zbliża. Serio.
- Dzięki. Chyba tak zrobię.

Skrzypek dopił kawę, jeszcze raz podziękował za pomoc i wyszedł. Parę chwil potem szedł już po bagnistej, nasiąkniętej wodą, ziemi. Swojego MP-5 trzymał w ręku, na wypadek, gdyby w gęstej, ograniczającej widoczność, trawie próbował dopaść go jakiś mutant. Na szczęście, Matka Zona dziś też była litościwa. Nie chciała pochłaniać.

Słońce wstawało powoli zza linii drzew, ogrzewając powietrze i powodując parowanie mokradeł. Nie dość, że zrobiło się potwornie gorąco, to zapach powietrza mieszał się z naturalnym odorem Zony i padliną, pochłanianą przez robactwo. Był wręcz nie do wytrzymania, wgryzał się i przeżerał nie tylko nozdrza, ale całe ciało. Smród przesiąkał ubranie i wnikał dosłownie wszędzie. Poranki zawsze były najgorszą porą do wędrówki. Na szczęście, w odległości stu, stu pięćdziesięciu metrów wyrastała już sylwetka wybudowanej z przegnitego, starego drewna, wieży. Wieży, która miała służyć jako ostatni bastion stalkerów na wypadek zalania świata przez falę mutantów, co głosił Noe. Wyglądała jednak tak, jakby służyła tylko jako ozdoba i pokraczne miejsce, na którym można było zabić co najwyżej samego siebie. Jej konstrukcja w życiu nie utrzymałaby dorosłego mężczyzny.

Szukający zemsty dotarł do poszycia porzuconego statku i zaczął krzyczeć, by nie strzelać. Nie podziałało. Drzwi rozwarły się, z hukiem waląc w przerdzewiałą, wgniecioną blachę starej barki, z której Noe uczynił "Arkę". Na desce pojawiły się kolejne dziury.

- Noe! Nie strzelaj! Jestem stalkerem! Opuść broń! - Wykrzykiwał Skrzypek, powoli wysuwając ręce i głowę, tak, by tamten nie wypalił poraz kolejny.
- Czego chcesz?!
- Zapytać o coś. Opuść broń, wpuść mnie.

Noe posłusznie przestał podtrzymywać lewą ręką dubeltówkę, w skutek czego ta zaczęła pełnić rolę laski do podpierania się.

- O co chodzi? - Pytał z nieufnością w oczach.
- Nie słyszałeś może wczoraj w tej okolicy żadnych wystrzałów? Mój kumpel dostał kulkę od snajpera, próbuję go znaleźć.
- Tak! Wejdź na parking z tyłu. - Obrócił się, pokazując, w którą stronę należy się udać. - Znalazłem tam trupa najemnika z dziurą w głowie i dwie łuski. Jedna z jakiejś potężnej snajperki, a druga od zwykłej "dziewiątki". Ktoś go kropnął i ograbił, albo co... Nie mam pojęcia.
- Co zrobiłeś z ciałem?
- Zakopałem. Jakby leżało na drodze, zaraz przyszłyby potwory. Jeśli chcesz, możesz je odkopać. Pożyczę ci łopatę.
- Dzięki, nie trzeba.

Skrzypek wyszedł z "Arki", jednak nie skierował się w stronę wspomnianego parkingu. Poszedł w kierunku Leśniczówki. Przypomniał sobie, że zostawił tam broń Kosa.

Karabin leżał nietknięty w tym samym miejscu, owinięty tą samą szmatą. Na spękanym asfalcie widać było kilka zaschniętych plam krwi. Stalker podniósł broń i odwinął z chusty. Rosyjski subkarabinek AK-9, na amunicję 9x39 mm, wyprodukowany w 2007 roku w Iżewsku, wyposażony dodatkowo w tłumik, połyskiwał w jego ręku metaliczną czernią. Widok straszył, a jednocześnie radował. Broń dobrze leżała w dłoni. Miała dużą moc obalającą i całkiem dobrą celność. Skrzypek usiadł pod filarem i zaczął zastanawiać się co dalej.

Jeśli tamtego snajpera zabił jakiś bandyta, to po zawodach. A może nie? Hmm... Najemnicy nie chodzą sobie postrzelać do ludzi "bo tak". Może to egzekucja? Może porachunki? Nie wiem. Najlepiej będzie dowiedzieć się u źródła. Tylko jak, cholera, dostać się do tych pieprzonych najemników?


EDIT 04.04.13
Prace musimy tymczasowo zawiesić z powodu trudności z dostępem do internetu u Gizbarusa :(
Image

Za ten post Voldi otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Kudkudak.
Awatar użytkownika
Voldi
Ekspert

Posty: 843
Dołączenie: 29 Gru 2011, 11:11
Ostatnio był: 30 Maj 2024, 11:26
Miejscowość: Kraków/Hajnówka
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: TRs 301
Kozaki: 426

Re: "Niech cię Zona pochłonie" by Gizbarus & Voldi

Postprzez Gizbarus w 06 Kwi 2013, 19:35

Kolejna część pisana z mojej perspektywy już wrzucona - miłej lektury i jak zostałem zapewniony, już za chwileczkę, już za momencik będziemy mieli możliwość poczytać kolejną część autorstwa Voldiego ;)

:

Jestem już w pobliżu starej stacji paliw, kiedy zaczyna zapadać zmrok. Dobrze. Dokładnie tak, jak zamierzyłem. Lwia większość stalkerów - nawet tych doświadczonych - boi się wyruszać w trasę nocą. Nic dziwnego - mutanty stają się aktywne, bardziej agresywne i zaczynają polowania. Mimo wszystko, w ciemnościach i ja mogę być łowcą... Po kilkunastu minutach czujnego marszu docieram do magazynów podstacji - pustych, szarych budynków, otoczonych pękającym i walącym się betonowym płotem. Swego czasu podobno stacjonowała tu jednostka "Tango". Nikt jednak nie wie, co się z nimi stało - jak gdyby po prostu zniknęli, przepadli jak kamień w wodę. No nic, pora zabrać to, po co tu przyszedłem. W małej szopce narzędziowej odsuwam na bok zbutwiałą drewnianą skrzynię, po czym otwieram skrytkę w podłodze. Uśmiecham się pod nosem, widząc, że mój ekwipunek jest nienaruszony. Strój maskujący i specjalna maść tłumiąca zapachy - trzymać to w szafce w bazie równałoby się "magicznemu" zniknięciu wyposażenia nie dłużej niż po tygodniu od schowania tam... Co by nie mówić - to wyposażenie prawdziwego łowcy. Smaruję się specyfikiem, po czym zakręcam słoik i na powrót chowam do schowka. Poświęcam kilka minut na założenie stroju, następnie zamykam skrytkę i zasuwam na nią gnijącą skrzynię. Jestem gotów do drogi. Dzięki tym zabiegom nie będę musiał obawiać się zarówno węchu, jak i wzroku nocnych łowców - natomiast pełnia księżyca pozwoli mi nie błądzić w kompletnych ciemnościach. Ruszam w stronę 'żelaznego lasu', jak zwykli nazywać go stalkerzy. Stamtąd można Dość bezpiecznie przejść w okolice kompleksu fabryki 'Jupiter'. To nie jest ogólnodostępna informacja... A ja dodatkowo zadbałem, aby przewodnik nie był w stanie przekazać jej nikomu innemu.

Uśmiecham się gorzko do siebie na wspomnienie całej tej sytuacji. Przewodnik wiedział, że jest na celowniku - myślę, że spodziewał się tego na długo, zanim przyszedłem do niego i zacząłem rozmawiać o poprowadzeniu tą trasą. Zgodził się pokazać szlak, mimo iż to traperska tajemnica. Kiedy w drodze, w pewnym momencie otworzyłem usta, żeby wyjaśnić po co tak naprawdę zostałem wysłany, ten tylko uniósł dłoń, żeby mi przerwać i powiedział:

- Wiem, wiem. Mam tylko prośbę - zrób to szybko.

Po tych słowach zamknął oczy, usiadł na błotnistej drodze szlaku i czekał na egzekucję. Kiwnąłem tylko głową - mimo, iż nie mógł tego widzieć - po czym wyjąłem mojego G18 i oddałem jeden strzał w jego głowę. Był pierwszym, którego śmierć uczciłem odpaleniem kadzidła. Nigdy wcześniej ani później nie spotkałem takiego człowieka... Jako jedyny był w stanie pogodzić się z nieuniknionym i przyjąć to, jako coś normalnego.

Zmierzam powoli tą ścieżką, klucząc wyuczonym krokiem pomiędzy anomaliami i nasłuchując odgłosów otoczenia. Ściskam w dłoniach stary, wysłużony M21 - pamiątkę właśnie po tamtym spotkaniu. Nie mam w zwyczaju zabierać celom ich ekwipunku. Jednak wtedy... To było widać, że dla tamtego stalkera ten karabin znaczył wiele - spojrzenie w jego oczach, sposób w jaki trzymał broń, czy sam fakt jej zadbania... Nie wiem, czy nazwać to honorem, czy sentymentalizmem... Nie mam pojęcia. Wiem jednak, że ta broń nigdy jeszcze mnie nie zawiodła.

Nigdy.
A czy TY już przeczytałeś i oceniłeś moją twórczość?
"Samotność w Zonie" - nadal kontynuowana.
"Dawno temu w Zonie" - tylko dla weteranów forum.
"Za późno" - czerwona część cyklu "Kolory Zony"
"Akurat o czasie" - biała część cyklu "Kolory Zony"
"Za wcześnie" - niebieska część cyklu "Kolory Zony"
"Pęknięte Zwierciadło" - mini-cykl o Zonie w wersji noir

Za ten post Gizbarus otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Kudkudak.
Awatar użytkownika
Gizbarus
Opowiadacz

Posty: 2895
Dołączenie: 18 Paź 2011, 16:44
Ostatnio był: 27 Sie 2024, 20:51
Miejscowość: Zadupie Mniejsze Wybudowania Kolonia II
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 854

Re: "Niech cię Zona pochłonie" by Gizbarus & Voldi

Postprzez Kudkudak w 06 Kwi 2013, 19:59

Trochę za krótki ten fragment, ale jeśli ma dojść jeszcze kawałek Voldiego, to straty się wyrównają i będzie dobrze. Pochłaniam to bez reszty - znalazłem mały błąd. Gdy piszesz o żelaznym lesie wyraz "dość" jest napisany z dużej litery :dokładnykud:
Stamtąd można Dość bezpiecznie przejść w okolice kompleksu fabryki 'Jupiter

Po za tym, ten najemnik miał być wyprany z uczuć, a nie litować się nad ofiarą. Powienien go zbyć i wrzucić do parowu z pijawkami...oczywiście to moja chora wyobraźnia, czekam na dalszy ciąg z niecierpliwiwością!
Image
Image Image Image Image Image
Awatar użytkownika
Kudkudak
Legenda

Posty: 1461
Dołączenie: 02 Lis 2011, 18:55
Ostatnio był: 02 Maj 2020, 00:25
Miejscowość: atomizer
Frakcja: Naukowcy
Ulubiona broń: RPG-7u
Kozaki: 656

PoprzedniaNastępna

Powróć do O-powieści w odcinkach

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 5 gości