przez Szpagin w 15 Sty 2013, 23:36
Właśnie ukończyłem Black Mesa. Powiem jedno - gra jest trudna jak cholera. Nie tylko w kontekście współczesnych produkcji - odpaliłem sobie potem oryginalnego Half-Life'a z 1998 i tam było jakby łatwiej. Np. rozdział "We've got hostiles" - w BM na normalnym poziomie trudności ginąłem tam non stop, w HL padłem może cztery razy, z czego raz przez zwykłą nieuwagę (zapomniałem kucnąć, gdy przechodziłem pod jakimś wentylatorem).
Wracając do samego moda, twórcy wykonali kawał dobrej roboty. Po pierwsze, wcale nie czuć, że ma się do czynienia z fanowską modyfikacją. Zadbano nawet o takie detale, jak głosy łudząco podobne do oryginalnych (mam tu na myśli przede wszystkim dra Kleinera i Eliego Vance'a - jakbym słyszał aktorów z HL2).
Jeśli chodzi o budowę map, Black Mesa nie jest stuprocentowo wierny oryginałowi - niektóre fragmenty są przerobione, na przykład na początku mamy sekwencję, w której walczymy z zombi za pomocą flar. Mi akurat przypadło to do gustu, bo dawało jakąś dozę innowacji.
Pod względem graficznym nie jest źle. Source ma już swoje lata, ale w porównaniu z oryginałem wygląda naprawdę współcześnie. Dźwiękowi nie mam nic do zarzucenia - pełen profesjonalizm.
Właściwie tylko jedna rzecz mocno mnie wkurzyła: mechanika skoku. W oryginale było to nieintuicyjne, bo aby wskoczyć na większość obiektów, trzeba było używać kombinacji spacji i klawisza control. W BM dochodzi jeszcze znany z HL2 sprint. Efekt? Bardzo często (szczególnie w późniejszych etapach) trzeba jednocześnie używać kombinacji w+shift+ctrl+spacja. Idę o zakład, że osoba, która to wymyśliła, miała więcej niż pięć palców.
Ogólnie polecam moda każdemu fanowi strzelanek, szczególnie tych starszych. Dla mnie to była nie tylko nostalgiczna podróż do czasów, gdy chodziłem do podstawówki (HL był pierwszym FPSem, w jakiego grałem), ale też mile spędzony czas przy niezłej, dopracowanej produkcji. Czekamy tylko, aż wydana zostanie reszta gry - w obecnej wersji brakuje poziomów rozgrywających się w świecie Xen.