"Worek śrub Sidorowicza" by Canthir

Kontynuowane na bieżąco.

Moderator: Realkriss

Re: "Worek śrub Sidorowicza" by Canthir

Postprzez Canthir w 26 Lut 2013, 12:42

Nie chcę bajzlu w temacie robić i prowokować do działania administracji rzekomym off-topem. Jeżeli wiesz/masz pomysł to zapraszam na PW, zweryfikuję :P Jak ktoś wygra konkurs to flaszkę dostanie albo pod zasługującym postem w inszym temacie, albo zwycięzca będzie musiał wysmażyć recenzję czy inszą krytykę mojej twórczości. O.

Gdybym olał studia i został Stalkerem to miałbym więcej czasu na pisanie. W mojej obecnej sytuacji jeszcze muszę poświęcać priorytetowo uwagę uczelni, to niestety wpływa na przesunięcie terminów publikacji kolejnych części kolejnych opowiadań. Sad, but true.
Смертельные аномалии, опасные мутанты, анархисты и бандиты, не остановят "Долг", победоносной поступью идущей на помощь мирным гражданам всей планеты!

Kiedy idziesz do Strefy, to sobie za konotuj: z towarem wróciłeś - cud boski, z życiem uszedłeś - daj na mszę, kula patrolu - fart, a cała reszta - jak los zdarzy.
- A&B Strugaccy; Piknik na Skraju Drogi

Nie da się tu żyć bez gorzałki... Chcę już o wszystkim zapomnieć. Cholera, to samo dzień po dniu. Kiedy to się wszystko skończy? To chyba przeznaczenie... Daj mi spokój! Życie i tak jest do dupy.

zdjęcia Zony
Awatar użytkownika
Canthir
Opowiadacz

Posty: 309
Dołączenie: 02 Lis 2010, 17:50
Ostatnio był: 19 Sty 2022, 16:46
Miejscowość: Szn
Frakcja: Powinność
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: 193

Reklamy Google

Re: "Worek śrub Sidorowicza" by Canthir

Postprzez Kudkudak w 27 Lut 2013, 19:00

Dlaczego nie będzie miotacza ognia? Lampa naftowa miała być, ty kłamco :caleb: Obiecałeś mi, jest gdzieś na archiwum!
Image
Image Image Image Image Image
Awatar użytkownika
Kudkudak
Legenda

Posty: 1461
Dołączenie: 02 Lis 2011, 18:55
Ostatnio był: 02 Maj 2020, 00:25
Miejscowość: atomizer
Frakcja: Naukowcy
Ulubiona broń: RPG-7u
Kozaki: 656

Re: "Worek śrub Sidorowicza" by Canthir

Postprzez Canthir w 07 Mar 2013, 18:30

Dobra, trochę opowiadanko mi się rozrosło w objętości ponad moje pierwotne przypuszczenia. Będę musiał chyba inaczej części podzielić jeżeli mają zostać trzy, bo wszystko wskazuje, że będzie ich pięć. Ale jeszcze zobaczymy...

Owoc moich starań przez ostatnie dni. Fragment dość długi, bo ma tyle, co dwa poprzednie razem wzięte. Oto i on:

"Część III":

Czas mijał powoli, minuty wlokły się w bezczynnym siedzeniu w zatłoczonej piwnicy. Stalkerzy rozprawiali o przebytych przygodach, dzielili się pomysłami na nowe wyprawy, gdybali nad przyszłością, debatowali co będą robić, gdy opuszczą Zonę. Niektórzy próbowali opowiadać kawały i wesołe historyjki, ale odgłosy emisji były jak groźba wisząca w powietrzu, jak karząca pięść Zony. W tej sytuacji mało komu było do śmiechu.

Kataklizm skończył się nagle, wstrząsy ustały, a z nimi wichura i burza. Ostatnie grzmoty pohukiwały w oddali gdy odezwały się syreny alarmowe z sygnałem końca emisji. Wszyscy powitaliśmy ich dźwięk jak pieśń zwycięstwa. Przed nami kolejny dzień w Zonie…

Wysypaliśmy się ze schronu na placyk między budynkami kołchozu. Nad głowami kłębiły się chmury burzowe, gnane wiatrem płynęły na południe. W powietrzu unosił się kwaśny, gryzący zapach ozonu i czegoś jeszcze. Niektórzy wychodząc z piwnicy zakładali, na wszelki wypadek, maski przeciwgazowe, ale nie uznawałem tego za potrzebne. Na szosie dostrzegłem kilka pojedynczych anomalii. No tak, teraz był świeży wysyp, po drodze do Korogodu będzie pełno tego dziadostwa… Dobrze, że przynajmniej śrub mi teraz nie braknie.

Część Stalkerów rozeszła się po obozie, pozostali zebrali się w grupkach, sprawdzili ekwipunek i wyruszyli, każdy w swoją stronę. Kilku młodzików weszło w wąską ścieżkę wiodącą w zarośla, a kończącą się nad Użem, pewnie licząc na łatwy łup w znajdujących się tam polach kwasowych anomalii. Paru doświadczonych łowców przewiesiło strzelby przez ramię i poszło w kierunku skrzyżowania na Nowosiełki, może też słyszeli o tamtejszym siedlisku pijawek. Dwóch powinnościowców kończyło rozmowę z Drwalem stojąc przy szosie, widocznie planowali powrót do swojego posterunku przy starej stacji benzynowej. Grupka Stalkerów w połatanych kombinezonach przecięła drogę i weszła między wysokie trawy wypełniające przestrzeń w rozwidleniu dróg na Nowosiełki i Zalesie. Najwyraźniej nikt nie szedł w moją stronę.

Wyciągnąłem z kieszeni swoją wierną, pomiętą mapę, odmierzyłem odległość do Korogodu. Prawie dwadzieścia kilometrów, przed zmierzchem mogę nie zdążyć. Zakląłem. W linii prostej wychodziło dziesięć, ale marsz bezdrożami, na przełaj, w nieznanej okolicy pełnej anomalii byłby samobójstwem. Skrót przez Nowosiełki też odpadał, nie miałem siły użerać się z pijawkami, zwłaszcza na bagnach z dużą aktywnością anomalii. Czyli kierunek – Zalesie…

Szeroka droga skręcała łagodnym łukiem w prawo. Po obu stronach, za trawiastym poboczem, rósł szpaler strzelistych osik. Po niektórych zostały tylko zwęglone kikuty przypominające wypalone zapałki, inne całe porosłe spalonym puchem albo innym wytworem Zony, kilka leżało przewróconych, wśród drzazg, szczap, odłamków większych i mniejszych, połamanych gałęzi i konarów. Na spękanym asfalcie odcinały się ciemne zaschnięte plamy krwi, duże kałuże i mniejsze rozbryzgi. Anomalii koło Czerewacza nie było dużo, ledwie parę wirów i karuzel, kilka trampolin.

Gdzieś daleko ktoś krzyczał, rozległy się strzały, zaryczał jakiś mutant. Chwilę trwała kanonada z kilku karabinów i odgłosy ustały. Nie chciałem zastanawiać się czy to myśliwi uporali się ze zwierzyną, czy potwór zagryzł intruzów. Im więcej myślałem o takich rzeczach, tym bardziej bałem się, że wnet może mi przydarzyć się coś podobnego. Albo, że mógłbym pomóc tym ludziom, gdybym tylko był bliżej, gdybym tylko zdążył tam dobiec. Chyba byłem zbyt porządnym człowiekiem na Stalkera. Gdzie mi do stereotypowego wyrachowanego drania, gotowego sprzedać własną matkę dla marnego zysku? Kopnąłem wcześniej rzuconą śrubę, ta przeleciała kawałek prosto, skręciła ostro w powietrzu i wystrzeliła ze świstem w krzaki. Przerwałem rozmyślania i skupiłem się na drodze. Karuzelę można było łatwo przeoczyć, jej ruch stapiał się z kołysanymi wiatrem gałęziami. Im bliżej byłem Zalesia, tym częściej sięgałem do worka. Anomalie nadal występowały pojedynczo, ale odległości między nimi były mniejsze. Na szczęście jeszcze nie miałem problemów z ich omijaniem.

Tuż przed Zalesiem zatrzymałem się w miejscu, gdzie szosę przecinała linia wysokiego napięcia. Rozpięte w powietrzu kable błyszczały na niebiesko wyładowaniami elektrostatycznymi, ale szum wydawał się dobiegać nie tylko z góry. Posłałem mutrę parę metrów przed siebie i odskoczyłem zaskoczony przed błyskiem łuku elektrycznego anomalii. Jedna trafiona… Z trochę większego dystansu rzuciłem kolejną śrubę, która wyzwoliła pióropusz wyładowań. Cała szerokość drogi była zablokowana. Pas anomalii sięgał pewnie tylko na parę metrów, ale wahałem się, czy dobrym pomysłem będzie go przebiec. Sięgnąłem po garść mutr i rozsypałem je zamaszystym ruchem przed sobą, biegnąc w ślad za nimi. Olbrzymi ładunek elektryczny uwalniał się tuż przede mną z głośnym hukiem i oślepiającym blaskiem. Powietrze śmierdziało ozonem i gryzło w krtań. Kolejnym krokiem wszedłem w pas, gdzie mutry nie doleciały. Rozładowywałem anomalię sam… Poczułem przeszywający ból w lewej nodze, gdzieś w połowie łydki i zaraz nad kolanem. Skóra piekła jak polana kwasem, ale męki te skończyły się po chwili. Byłem po drugiej stronie wyładowań.

Kiedy tak stałem łapiąc oddech, zobaczyłem dwa nibypsy wychodzące z prawej strony drogi. Niezadowolony z kolejnych atrakcji sięgnąłem do kabury na udzie po Makarowa. Zaraz z lewej strony drogi wyszły dwa kolejne mutanty dodatkowo komplikując sytuację. Nie mając ani chwili do stracenia przycerowałem do bliższego z prawej i zacząłem strzelać. Raniony zwierz zawył przeraźliwie, pozostałe wyskoczyły jak z procy w moim kierunku. Odwrót blokował mi świeżo przebyty pas wyładowań, przed sobą miałem kilka anomalii grawitacyjnych, a z obu stron atakowały mnie nibypsy. Czy tak właśnie mają wyglądać moje ostatnie minuty?

Odskoczyłem przed kundlem skaczącym z lewej, ale porażona noga nie funkcjonowała jeszcze w pełni sprawnie i mutant wczepił się w kłami w moją łydkę. Jęknąłem z trudem powstrzymując się przed próbą wyszarpnięcia nogi. Dwa pozostałe mutanty właśnie ruszały w moją stronę. Jeden przegapił trampolinę, w którą sam wcześniej omal nie wbiegłem, został pochwycony przez jej przyciąganie i jego los już został przypieczętowany. Nie miałem czasu przyglądać się jak anomalia rozrywa zwierza na strzępy, miałem jeszcze dwójkę jego głodnych towarzyszy na karku…

Trampolina obrzuciła nas deszczem krwi, mięsa, sierści i kości kiedy drugi Nibypies skakał na mnie. Cudem udało mi się schylić dość, aby uniknąć jego kłów i pazurów. Przyłożyłem lufę pistoletu do czaszki zwierza wczepionego w moją nogę i pociągnąłem za spust. Uścisk na nodze zelżał i mogłem się w końcu oswobodzić ze szczęki nibypsa, kiedy drugi skoczył przewracając mnie. Oddałem za nim kilka strzałów opróżniając magazynek. Zakląłem. Odturlałem się kawałek i przeładowałem broń gdy ostatni mutant skoczył na mnie warcząc i kłapiąc szpetną paszczęką. Nacisnąłem na spust zanim zwierz sięgnął mojego nadgarstku, ale dopiero kolejne trzy strzały zatrzymały głodną bestię.

Przez chwilę leżałem tak na twardym asfalcie rozglądając się wokoło. Moment trwało zanim adrenalina opadła i ból pogryzionej nogi znowu dał o sobie znać. Stękając przywróciłem się do pozycji stojącej i pokuśtykałem na pobocze, tam, w cieniu topoli, zabandażowałem ranną łydkę. Nasiąkła krwią nogawka lepiła się nieprzyjemnie do skóry, trudno, trzeba będzie gdzieś przeprać w rzecze… Ranę odkaziłem zewnętrznie wódką i na wszelki wypadek wypiłem dwa uczciwe łyki, dla odkażenia wewnętrznego i znieczulenia. W takich sytuacjach nie żałowałem sobie wody ognistej, która w Zonie rekompensowała braki innych środków opatrunkowych.

Nieco dalej, za zakrętem drogi, zobaczyłem posterunki Powinności. Sterta worków z piaskiem, betonowe bloki i cudem zachowane arkusze grubej blachy zastawiały większość szerokości szosy. Przy barykadzie stało trzech powinnościowców, jeden przez lornetkę uważnie studiował okolicę podczas gdy pozostali najwyraźniej rozmawiali o czymś oparci o żelbetową płytę. Kiedy podszedłem bliżej pierwszy z nich zwrócił się do mnie.

- Ty tam strzelałeś, Stalkerze? Co cię ugryzło, pies?

- Tak, ja. Nibypies, cztery wylazły zaraz za linią energetyczną. Wycwaniły się, zachodzą z dwóch stron i przypierają do pasa anomalii…

- Dobra, ale co z nimi?

- Jak to co, wytłukłem. Poza tym na drodze spokojnie.

Teraz pewnie przez radio złożą meldunek do sztabu, Powinność musi być na bieżąco ze wszystkim co się dzieje na kontrolowanym przez nich terenie. Nic dziwnego, że mają tylu zwiadowców, opłacanych informatorów i dorywczych donosicieli. Dobra informacja bywa na wagę życia lub śmierci.

Obóz w Zalesiu żył własnym życiem. Funkcjonowały tutaj obok siebie dwa ośrodki: główny garnizon i sztab Powinności oraz bar skupiający samotników i innych Stalkerów. Po lewej stronie mijałem właśnie koszary, pilnowane równo ustawionymi zadaszonymi drewnianymi wieżyczkami strażniczymi. Z umieszczonego na dachu jednego z budynków megafonu rozbrzmiewała muzyka marszowa, podkreślająca specyfikę tego miejsca. Z oddali echem niosły się odgłosy strzałów.

Poszedłem za znakami do Baru 100 Rentgen mieszczącego się w szarym, obdrapanym niskim baraku. Już w progu usłyszałem senną melodię ballady granej z radia barmana. W środku, jak zwykle, Stalkerzy zapijali smutki i świętowali udane łowy. Skacowani bywalcy medytowali nad pustymi butelkami, bardziej trzeźwi robili planowali kolejne wyprawy i robili sobie wyrzuty z nieudanych.

- Cholera, to samo dzień po dniu… Kiedy to się wszystko skończy? – Wzdychał stojący najbliżej wejścia osobnik.

- Chodź! Zawsze mam coś ciekawego dla takich jak ty. – Zawołał typek w płaszczu machając w moim kierunku. – Moje informacje mogą ci się przydać, Stalkerze.

- Tak? Co wiec ciekawego możesz mi powiedzieć? – Spytałem go podchodząc.

- Mogę powiedzieć ci co spotkasz na swojej drodze, dzięki temu unikniesz takich nieprzyjemności… - Powiedział wskazując na moją zakrwawioną nogawkę. – Zależy ile jesteś gotów zapłacić za te informacje. Ździerca, pomyślałem. Wyciągnąłem dwieście rubli myśląc, że i to za dużo.

- I co mi powiesz o drodze na Zapole?

- Powiem, że nie widzę problemów. – Odpowiedział z uśmiechem i wyszarpnął banknot mojej wyciągniętej ręki.

- A idź do diabła z takimi informacjami…

Nie traciłem więcej czasu na zbędne rozmowy. Zamówiłem u barmana szklankę gorącej wody do przemycia rany i opatrzyłem porządnie łydkę. Doładowałem puste magazynki amunicją i ruszyłem dalej. Megafon rozgłaszał obwieszczenie: Uwaga Stalkerzy! Potrzebujemy ochotników na niebezpieczne, lecz dobrze płatne misje. Zainteresowani niech zgłoszą się do baru. Chętnych pewnie nie brakowało. W Zonie pełno takich, którzy pójdą w ogień dla pieniędzy. Ale ja bardziej cenię własny tyłek od gotówki, zwłaszcza jeżeli jest w jednym kawałku.

Na posterunku przy wyjściu z Zalesia powinnościowcy żywo rozmawiali o czymś ze sobą. Najpewniej komentowali jakieś sprawy wewnętrzne frakcji, bo nagle przerwali, kiedy zdali sobie sprawę z mojej obecności

- Ruszaj się! Nie kręcić się tutaj! – Popędził mnie najstarszy z czterech strażników. Bez ociągania się pokuśtykałem przed siebie drogą.

Na szosie panował niczym nie zmącony spokój, tyle co wiatr ledwie kołysał gałęziami drzew rosnących za poboczem. Ani żywej duszy w zasięgu wzroku, ani anomalii, nic. W ciszy minąłem Zapole, rzędy opuszczonych domów z okiennicami zabitymi dechami i omszałymi dachami, samotne słupy zarastające jakimś podejrzanym zielskiem. Wychodziłem z wioski, kiedy spostrzegłem leżące na jezdni łuski, przynajmniej kilkanaście. Kolejne znalazłem wśród traw w rowie. Podniosłem jedną, kaliber 5,45 milimetra, jak od kałacha, najpowszechniejsze w Zonie. Jeszcze wyraźnie było od niej czuć prochem, znaczy ktoś niedawno strzelał. Lepiej mieć się na baczności w takiej sytuacji… Odwiesiłem broń z pleców i odbezpieczyłem. Nie przeszedłem kilkunastu metrów, kiedy moją uwagą zwrócił jakiś ruch między gałęziami kawałek przede mną. Prawie w tej samej chwili zaszeleściły zarośla koło mnie i coś z nich wyskoczyło z okropnym rykiem. Agresora nie widziałem, a to znaczyło, że mam przed sobą pijawkę. Albo więcej pijawek…

Oparłem kolbę o bark i zacząłem strzelać przed siebie. Raniony mutant zaryczał jeszcze okropniej, ale zawrócił w krzaki. Jego ślad znaczyły plamy krwi. Na drodze niewyraźnie falował zarys drugiego potwora, przycelowałem w niego i strzeliłem. Trafiłem dopiero za czwartym razem, ale wtedy pijawka była już bardzo blisko. Przydusiłem spust i opróżniłem magazynek w niezbyt skutecznej kanonadzie. Nagle silna ręka chwyciła mnie z tyłu za bark i przycisnęła do ziemi.

- Schyl się, durniu! – Krzyknął powinnościowiec i strzelił w pijawkę ze swojej Saigi. Strzelba huknęła jeszcze parę razy nad moją głową i mutant padł w kałuży krwi. Nie zdążyłem ochłonąć z wrażeń, bo sapanie za plecami zdradziło kolejną nadciągającą pijawkę. Nie mając chwili do stracenia na przeładowanie kałacha sięgnąłem po pistolet. Strzelałem prawie na oślep, ale już druga kula w coś trafiła, krew zdradziła położenie mutanta. Któreś z pięciu trafień musiało być śmiertelne, bo potwór padł u naszych stóp oddając ostatnie charczące tchnienie. Nie chcąc kusić losu nie czekałem aż kolejne mutanty się pojawią tylko od razu przeładowałem broń.

- ku*wa mać… Człowiek nie może iść w krzaki się wysrać spokojnie, bo zaraz jakiś kot wylezie na drogę i trzeba nadstawiać karku. Kto to takich wpuszcza, cholerny świat… Ale ci ludzie łażą, jak po polu… - Marudził powinnościowiec pod nosem wymieniając magazynek na pełny.

- Hmm, słucham? Chcesz mi podziękować za coś? – Zakpiłem.

- Jakby mnie dłużej sraczka przycisnęła to bym nie miał komu dziękować, wiec skoro jesteśmy kwita to nie strzępmy języka po próżnicy. Sierżant Ogarkow jestem tak przy okazji, a ty, Stalkerze?

- Mów mi Iwo. To już nie chodzicie trójkami na patrole? – Zapytałem wymieniając uścisk dłoni z żołnierzem Powinności.

- Patrole planowe na strategiczne punkty i kluczowe szlaki owszem, były i są trzyosobowe. Ale tam dokąd idę nie potrzeba tylu ludzi. Okolica miała być spokojna, poza tym do Wolności stamtąd nie daleko. Na cholerę denerwować ich widokiem tylu uzbrojonych na pograniczu.

Sierżant zameldował przez radio o zajściu i ruszyliśmy przed siebie. Pogadaliśmy o pogodzie w Zonie, lokalnych jej anomaliach, wpływie na aktywność mutantów. Ogarkow wspomniał, że Powinność we współpracy z myśliwymi próbuje znaleźć jakieś zależności, ale nie jest łatwo, bo obszar rozległy, a nie zawsze łowcy wracają żywi. Zastanawiałem się ile jeszcze tajemnic skrywa przed nami Zona.

Rozstaliśmy się na skrzyżowaniu z szosą między Korogodem a Czarnobylem, tam na przystanku autobusowym powinnościowiec rozpalił sobie małe ognisko i objął posterunek. Ja skręciłem w lewo i przyspieszając kroku szedłem poboczem z kałachem w ręku. Spojrzałem jeszcze szybko na mapę czy dobrze idę i zadrżałem. Oczywiście byłem na dobrej drodze, ale może cztery kilometry na północ, w miejscu opisanym jako obóz pionierów narysowana była kratka z wykrzyknikiem. Oko Moskwy. Mózgozwęglacz. Złowieszcza, pozbawiająca zmysłów antena kryła się gdzieś za lasem. Miałem nadzieję, że uda m się przemknąć poza obszarem jej oddziaływania, ale muszę przyznać, że zupełnie nie wziąłem tego pod uwagę we wcześniejszych planach.

Starałem się iść nie myśląc o cieniu z północy. Stawiałem krok za krokiem i słuchałem echa odbijającego się od asfaltu. Krew szumiała w uszach, serce tłukło się pod żebrami i podchodziło prawie do gardła. Zrobiło się szaro. Pewnie słońce schowało się za jednolitym stropem chmur, z resztą obojętne mi to było, bo nad głową miałem powykręcane suche gałęzie drzew rosnących po obu stronach drogi. Szum narastał, buczał gdzieś w środku głowy i był wyraźniejszy z każdą minutą. Później szarość zaczęła wdzierać się do oczu, pole widzenia ograniczyło się tylko do szerokości drogi, reszta zlewała się w jedną plamę. Przyspieszyłem, żeby jak najszybciej wydostać się z tego piekła. Tutaj rzucanie śrub nic by nie dało, a na zawrócenie było za późno. Wypatrywałem pomocy na drodze, która wyglądała teraz jak blady tunel otoczony cieniem drzew. Wypatrywałem światełka w tunelu.

Głowa ciążyła coraz bardziej, coraz trudniej było mi trzymać się prosto i patrzeć przed siebie, wzrok opadał mi na ciemny spękany asfalt. Upadłem na kolana kiedy niewidoczna siła zaczęła ściskać mi czaszkę. Szum był już ogłuszający, szarość kłuła w oczy i zamieniła się w szum jak w rozstrojonym telewizorze. Pełzłem na oślep na czworaka wczepiając się palcami w szorstką jezdnię, ostatni przejaw rzeczywistości. Później była tylko ciemność…


Jak zwykle, wdzięcznym będę za konstruktywną krytykę, uwagi, komentarze, inne takie tam. Może nie ma miotaczy ognia, ale też jest fajnie ;)

Pozdrawiam
Смертельные аномалии, опасные мутанты, анархисты и бандиты, не остановят "Долг", победоносной поступью идущей на помощь мирным гражданам всей планеты!

Kiedy idziesz do Strefy, to sobie za konotuj: z towarem wróciłeś - cud boski, z życiem uszedłeś - daj na mszę, kula patrolu - fart, a cała reszta - jak los zdarzy.
- A&B Strugaccy; Piknik na Skraju Drogi

Nie da się tu żyć bez gorzałki... Chcę już o wszystkim zapomnieć. Cholera, to samo dzień po dniu. Kiedy to się wszystko skończy? To chyba przeznaczenie... Daj mi spokój! Życie i tak jest do dupy.

zdjęcia Zony

Za ten post Canthir otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Kudkudak, BJ Blazkowicz, Realkriss.
Awatar użytkownika
Canthir
Opowiadacz

Posty: 309
Dołączenie: 02 Lis 2010, 17:50
Ostatnio był: 19 Sty 2022, 16:46
Miejscowość: Szn
Frakcja: Powinność
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: 193

Re: "Worek śrub Sidorowicza" by Canthir

Postprzez Kudkudak w 07 Mar 2013, 19:28

Ha, przeczytałem pierwszy.

Canthir, widzę że posłuchałeś mądrości ludu i wzmocniłeś tempo akcji z mozolnego ciamcioka w dynamiczny i dobrze czytający się pikselowy bloczek tekstu. Jak zwykle spodobał mi się opis anomalii, ale widziałeś moje wypowiedzi na SB i wiesz, że dla mnie było za mało walki :D Znalazłem też kilka małych rysek na diamencie, jednak to tylko osobiste pierdoły i innym nie sprawią kłopotów.

Nie mogę doczekać się następnej części(raz nawet myślałem że LA prędzej wyjdzie niż wrzucisz i tak przedłużone WŚS, choć wyszło na dobre - szczęście w nieszczęściu ;)).
:

Miotaczu... żegnaj :łezka:
Image
Image Image Image Image Image
Awatar użytkownika
Kudkudak
Legenda

Posty: 1461
Dołączenie: 02 Lis 2011, 18:55
Ostatnio był: 02 Maj 2020, 00:25
Miejscowość: atomizer
Frakcja: Naukowcy
Ulubiona broń: RPG-7u
Kozaki: 656

Re: "Worek śrub Sidorowicza" by Canthir

Postprzez Voldi w 07 Mar 2013, 21:50

Co pisać, poza tym, że znów tekst stoi na najwyższym poziomie?
Owszem, było kilka potknięć, ale tak nieznacznych, że nawet nie zwracałem na nie uwagi (insza kwestia, że nie bardzo mi się ch%ce).
Jest akcja, jest pomysł, jest kreowanie bohatera, jest cliff hanger... Nic tylko czekać na część 4!


Co do długośc - nie martw się, mój "O jeden blok za daleko" też miał być na 3 strony, a wyszedł na 7 :)
Image
Awatar użytkownika
Voldi
Ekspert

Posty: 843
Dołączenie: 29 Gru 2011, 11:11
Ostatnio był: 30 Maj 2024, 11:26
Miejscowość: Kraków/Hajnówka
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: TRs 301
Kozaki: 426

Re: "Worek śrub Sidorowicza" by Canthir

Postprzez KOSHI w 07 Mar 2013, 23:21

Ostatnie grzmoty pohukiwały w oddali gdy odezwały się syreny alarmowe z sygnałem końca emisji. – obwieszczające koniec emisji.

Niektórzy wychodząc z piwnicy zakładali, na wszelki wypadek, maski przeciwgazowe, ale nie uznawałem tego za potrzebne. – uznałem to za zbędną czynność

Część Stalkerów rozeszła się po obozie, pozostali zebrali się w grupkach, sprawdzili ekwipunek i wyruszyli, każdy w swoją stronę. – i każdy wyruszył w swoją stronę

, kilka leżało przewróconych, wśród drzazg, szczap, odłamków większych i mniejszych, połamanych gałęzi i konarów. - składnia

Chwilę trwała kanonada z kilku karabinów i odgłosy ustały. - Chwilę trwała kanonada i odgłosy walki ustały.

Kiedy tak stałem łapiąc oddech, zobaczyłem dwa nibypsy wychodzące z prawej strony drogi. – wychodzące na drogę z prawej strony

Nie mając ani chwili do stracenia przycerowałem do bliższego z prawej i zacząłem strzelać. - przy celowałem

Uścisk na nodze zelżał i mogłem się w końcu oswobodzić ze szczęki nibypsa. – końcówka zdania spartolona

Stękając przywróciłem się do pozycji stojącej i pokuśtykałem na pobocze, tam, w cieniu topoli, zabandażowałem ranną łydkę. – nie lepiej wstałem? ;)

Nasiąkła krwią nogawka lepiła się nieprzyjemnie do skóry, trudno, trzeba będzie gdzieś przeprać w rzecze… - rzece

Ranę odkaziłem zewnętrznie wódką i na wszelki wypadek wypiłem dwa uczciwe łyki, dla odkażenia wewnętrznego i znieczulenia. – odkaziłem wódką. Wewnętrzne odkażenie? Hmmm…

Nieco dalej, za zakrętem drogi, zobaczyłem posterunki Powinności. Sterta worków z piaskiem, betonowe bloki i cudem zachowane arkusze grubej blachy zastawiały większość szerokości szosy. – prawie całą szosę / większą część szosy

- Ty tam strzelałeś, Stalkerze? Co cię ugryzło, pies?
- Tak, ja. Nibypies, cztery wylazły zaraz za linią energetyczną. Wycwaniły się, zachodzą z dwóch stron i przypierają do pasa anomalii…
- Dobra, ale co z nimi?
- Jak to co, wytłukłem. Poza tym na drodze spokojnie.

Kiepski ten dialog. Strasznie płytki

Dobra informacja bywa na wagę życia lub śmierci. – bywa w cenie

Poszedłem za znakami do Baru 100 Rentgen mieszczącego się w szarym, obdrapanym niskim baraku.
Skacowani bywalcy medytowali nad pustymi butelkami, bardziej trzeźwi robili planowali kolejne wyprawy i robili sobie wyrzuty z nieudanych. – a nie czasem 100 Radów?

Rozstaliśmy się na skrzyżowaniu z szosą między Korogodem a Czarnobylem, tam na przystanku autobusowym powinnościowiec rozpalił sobie małe ognisko i objął posterunek. – po Czarnobylem kropka i nowe zdanie

Tyle w kwestii błędów. Jest też trochę braków w przecinkach, lecz mniejsza o to.

Ogólnie jest lepiej pod względem fabuły, jak w 2 części. Natomiast słabiej jak w 1. Opowiadanie ogólnie dość ciekawe tyle, że mam wrażenie, że kolejne odcinki są pisane z coraz mniejszym skupieniem. Gdzieś się zatracił Canthir twój styl pisania z Popiołów. Początek jeszcze czuć było klimatem, dalej czuję już tylko niezły warsztat. Nie jest źle, dobrze się to czyta, mam jednak wrażenie, że piszesz trochę na siłę, a to największy wróg pisarza. Lepiej czasem złapać oddech, poczekać, popisać na raty i opublikować, niż napisać coś jednym ciągiem, żeby skończyć. A może mam tylko takie wrażenie? Nie wiem. Zobaczymy, co będzie w 4 odcinku, mam nadzieję, że ta historia chyba skończy się jakąś puentą na temat tego worka, bo chyba to był motor napędowy WŚS i jestem ciekaw, jak będzie finał tej historii, skoro na 3 odc. się opowiadanie nie kończy wg. założeń. Także czekam na cd. i powodzenia w tworzeniu.
Image

Za ten post KOSHI otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Voldi.
Awatar użytkownika
KOSHI
Opowiadacz

Posty: 1325
Dołączenie: 16 Paź 2010, 13:13
Ostatnio był: 23 Lis 2024, 06:46
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 649

Re: "Worek śrub Sidorowicza" by Canthir

Postprzez Realkriss w 08 Mar 2013, 11:09

A ja jestem pod wrażeniem. Bardzo ładnie wyrabia Ci się warsztat, zdania okrągleją, słownictwo jest na medal, a z interpunkcją jest taka poprawa, że jestem w szoku. Jakościowo dużo lepiej.
Chyba najlepsza z trzech części jak dotąd, ładne spokojne opisy, to porównanie spalonych drzew do wypalonych zapałek jest niezwykłe i poetyckie.
Bardzo mi się podoba zdanie "Starałem się iść nie myśląc o cieniu z północy." Jest naprawdę magiczne.

Fajne jest to, że po przyjściu do Baru Iwo słyszy prawdziwe teksty z gry, pewnie każdy z nas, czytających uśmiechnął się pod nosem w tym momencie. Ja pomyślałam, że nie grałam już w Cień Czarnobyla z pół roku i chyba czas instalować.

Jedna rzecz, na którą wcześniej nie zwróciłam uwagi, a dopiero teraz. Myślę, że wszystkie trzy części są za bardzo pocięte na akapity, proza tej długości może być podzielona na maksimum trzy akapity i starczy. Sugeruję poscalać, jakbyś się zastanawiał w których miejscach, to możemy pogadać na privie o tym.
Ostatnia rzecz, chyba w pierwszym poście powinieneś wykreślić tę komedię, bo wyszedł kawałek raczej przygodowy niż komedia. Bardzo ciekawi mnie, jak skończy się ta historia w epilogu, bo zostało Ci już tylko podsumowanie, które tak naprawdę zadecyduje o jakości całej fabuły. Uważaj, żeby nie dopadł Cię przerost formy nad treścią.
Awatar użytkownika
Realkriss
Moderator

Posty: 1667
Dołączenie: 08 Lut 2011, 14:58
Ostatnio była: 24 Lis 2024, 10:05
Miejscowość: Warszawa
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 882

Re: "Worek śrub Sidorowicza" by Canthir

Postprzez Glaeken w 09 Mar 2013, 01:23

Ktoś powyżej zwrócił uwagę na dialogi... rzeczywiście są dość niemrawe, tak jakby rozmowy nie toczyły się między ludźmi lecz jakimiś robotami - mechaniczne, nudne i zdawkowe.

Poza tym brzmi to wszystko zbyt "growo" - za bardzo sugerujesz się wszystkim tym co jest zawarte w grze. Trzymanie się pewnego kanonu uniwersum to jedno, ale niemalże przepisywanie wszystkiego co do kropki tak jak jest to w grze to już przesada.

Co do reszty ok, tylko ok.
Awatar użytkownika
Glaeken
Administrator

Posty: 1034
Dołączenie: 16 Lip 2011, 17:53
Ostatnio był: 24 Lis 2024, 01:49
Frakcja: Naukowcy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 371

Re: "Worek śrub Sidorowicza" by Canthir

Postprzez Voldi w 09 Mar 2013, 03:29

Jeśli chodzi o słowa Glaekena - cóż, może zarzuć jeszcze jakimś cytatem z "Pikniku"? (To z tym 'szczęściem' wyszło świetnie :) ) STALKER to nie wszystko :)
Image
Awatar użytkownika
Voldi
Ekspert

Posty: 843
Dołączenie: 29 Gru 2011, 11:11
Ostatnio był: 30 Maj 2024, 11:26
Miejscowość: Kraków/Hajnówka
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: TRs 301
Kozaki: 426

Re: "Worek śrub Sidorowicza" by Canthir

Postprzez Kudkudak w 09 Mar 2013, 11:00

A mi przypadła do gustu wypowiedź handlarza informacji w tym nowym - starym Barze. Nadaje to jakiegoś klimatu utworowi, ale ten dialog z stalkerem po zabiciu psów szczerze mówiąc Ci nie wyszedł - to tak jakbyś spotkał bandytę, utłukł go na miejscu i spytany przez kolegę "Słyszałem, że pobiłeś bandytę?" odpowiedziałbyś "Nom".

Trudno dogodzić ludowi :caleb:
Image
Image Image Image Image Image
Awatar użytkownika
Kudkudak
Legenda

Posty: 1461
Dołączenie: 02 Lis 2011, 18:55
Ostatnio był: 02 Maj 2020, 00:25
Miejscowość: atomizer
Frakcja: Naukowcy
Ulubiona broń: RPG-7u
Kozaki: 656

Re: "Worek śrub Sidorowicza" by Canthir

Postprzez Canthir w 28 Kwi 2013, 20:46

Dobra, mam wrażenie, że zostałem trochę pociśnięty. Spróbuję się teraz ustosunkować jakoś do powyższych pocisków, może miejscami się wybronię...

@Koshi: Co do dużej części uwag to mogę się zgodzić, wyjaśnię parę rzeczy, które są jednak zamierzone:

- Odkażenie wewnętrzne to określenie zaczerpnięte z któregoś opowiadania o znanym i lubianym egzorcyście, kłusowniku i bimbrowniku Jakubie Wędrowyczu.
- Bar oryginalnie w grze nazywa się 100 Rentgen, z nieznanych mi przyczyn w tłumaczeniu jest inaczej. Jeżeli masz wątpliwości to wsłuchaj się w głoszoną z megafonu reklamę. Pod koniec wyraźnie słychać po rosyjsku: ...подходите в Бар 100 Рентген. Co więcej, jeżeli przyjrzysz się szyldowi nad wejściem to zobaczysz tą samą nazwę.

Nie chciałbym, żeby WŚS było porównywane do Popiołów, bo to z założenia inny kaliber. Tam klimat miał być gęsty, żeby go nożem krajać, z resztą Popioły powstawały jako wprawka warsztatowa i test możliwości kreowania klimatu. Tam nastrój był celem, a fabuła przy okazji, tutaj odwrotnie. W WŚS chcę rozwinąć pewien pomysł na fabułę, a ubieram to w jakiś klimat, żeby nie było gołe.

Ostatnio faktycznie miałem średnio sprzyjające warunki do pisania, ale miałem cały ten fragment ułożony we łbie i chciałem możliwie szybko go spisać, żeby później nie pozapominać czegoś. Pisanie szło na raty, co pewnie przełożyło się jakoś na jakość.

Po długim weekendzie planuję spisać kolejne fragmenty WŚS i Popiołów. Feedback mile widziany jak zawsze.
Смертельные аномалии, опасные мутанты, анархисты и бандиты, не остановят "Долг", победоносной поступью идущей на помощь мирным гражданам всей планеты!

Kiedy idziesz do Strefy, to sobie za konotuj: z towarem wróciłeś - cud boski, z życiem uszedłeś - daj na mszę, kula patrolu - fart, a cała reszta - jak los zdarzy.
- A&B Strugaccy; Piknik na Skraju Drogi

Nie da się tu żyć bez gorzałki... Chcę już o wszystkim zapomnieć. Cholera, to samo dzień po dniu. Kiedy to się wszystko skończy? To chyba przeznaczenie... Daj mi spokój! Życie i tak jest do dupy.

zdjęcia Zony
Awatar użytkownika
Canthir
Opowiadacz

Posty: 309
Dołączenie: 02 Lis 2010, 17:50
Ostatnio był: 19 Sty 2022, 16:46
Miejscowość: Szn
Frakcja: Powinność
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: 193

Re: "Worek śrub Sidorowicza" by Canthir

Postprzez Dommy w 24 Lis 2013, 00:56

Skórę na słoniach i twarzy
??? Chyba chodziło o skronie. Opowiadanie spoko, ciekawy motyw z workiem niekończących się śrub.
Awatar użytkownika
Dommy
Kot

Posty: 25
Dołączenie: 15 Lis 2013, 23:47
Ostatnio był: 20 Lut 2014, 00:46
Frakcja: Naukowcy
Ulubiona broń: GP 37
Kozaki: 7

Poprzednia

Powróć do O-powieści w odcinkach

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 7 gości