kasjusz21996 napisał(a):14. Spalacz: wydaje mi się, że spotkałem takowe przy wychodzeniu z podziemii agropomu. Były nieśmiertelne i dały mi się we znaki waląc tymi płomieniami, ale jedynie dlatego, że coś niewidzialnego zblokowywało mi drogę na schodach i musiałem robić wiele podejść, aby sobię przejść, a zbyt długie wystawienie się na płomienie poprostu musiało czymś poskutkować. Btw. Czy ten spalacz, to aby nie poltergeist ogniowy? I jeśli tak, to czemu był nieśmiertelny w podziemiach agropomu? Póki co, to to każe mi myśleć, że to nie jest poltergeist ogniowy, aczkolwiek podobieństwa są duże... Efekt strachu: Brak. Efekt zaskoczenia: Brak.
Hehe, podobają mi się te twoje opisy potworów. Kozaczek już w drodze. ALE, co do tego o tutaj "spalacza" to naprostuję troszkę. Po pierwsze, tak, to jest poltergeist ogniowy (za to "spalacz" to anomalia). Po drugie to da się je zabić, po prostu trudno trafić w ich eee... Jądro? No, w ich środek. Po trzecie... to "coś niewidzialnego" to była zapewne skrzynia na schodach, albo zblokowane resztki tej skrzyni, jeżeli wcześniej ją zniszczyłeś.
No, żeby nie oskarżono mnie o brak wypowiedzi o swoim najgorszym mutancie to powiem że jest nim Kontroler. Między innymi dlatego że główny bohater dostaje zeza gdy widzi Kontrolera, rysuje bronią po suficie i chowa ją jak debil w najgorszym momencie. Poza tym w modzie TFW, Kontroler był największym kozakiem ze wszystkich mutków, jako jedyny potrafił zabić samą swoją obecnością (wysyłał krytyczne obrażenia psioniczne) i był wytrzymały jak czołg, do tego zawsze towarzyszyły mu zombiaki albo kontrolowani stalkerzy. ALE, na zwykłego Kontrolera (takiego bez modów) jest jeden prosty sposób, trzeba do niego szybko podbiec, zatrzymać się jakieś 2 metry od niego i powoli zacząć się cofać. Gdy tak się zrobi to Kontroler porzuca ataki psioniczne i stara się nas "dogonić" i zatłuc pięściami. Wtedy wystarczy ostrzał z karabinu czy tam strzelby i mamy trupka. Oczywiście można się też pobawić w Magde Gessler i przerobić go nożem na kebab, jak kto lubi. No i to wszystko, papa.