"Alchemik" to z tego co ja pamiętam to o jakimś kolesiu co idzie, idzie, gada, rozmyśla, idzie - no coś w ten deseń. Książka jest ponadto przesiąknięta jakąś duchowo-religijno-filozoficzną manierą, że aż zęby bolą.
No i tą drugą powieść zacząłem, o tej "Rzece Pierdzie" - że jakaś babka jest, spotyka dawnego chłopaka, który został ksiezem, potem on ma rozterki natury religijno-moralno-psychologicznej, ona coś podobnie, gadu-gadu, w końcu, chyb żeby poczuć się raźniej idą do łóżka, potem znowu mają jakieś rozterki - i dałem sobie spokój bo i ja zaczynałem mieć rozterki, a tego nie lubię
@Dzuz - jak się nazywał ten koleś ze świnią co występował u Carolla?