Tak, tak, Terminusie, otóż to. Nie potrzebna jest wielka wiedza o autorze, żeby dyskutować o jego twórczości. Mówiąc, że pani Bohannan udała się do Afrykańczyków z Szekspirem zastosowałem tzw.
totum pro parte, czy też - mówiąc z grecka - odmianę synekdochy, czyli po polskiemu: całość za część; nie było to zbyt roztropne używać takiego "uogólnienia", nie zrozumieliśmy się - mea culpa <bije się w pierś>
Chodzi o to, że próbowała ona streścić członkom tego plemienia historię "Hamleta" i tylko tego jednego dramatu. Sam przyznaj, że nie potrzeba znać biografii Szekspira, ani nawet o nim słyszeć, żeby móc dyskutować o "Hamlecie", "Makbecie" czy "Śnie nocy letniej"; może trochę historii, albo znajomości religii - choć czy ja wiem... Tak też było z tymi Afrykańczykami. Nie rozmawiali oni o tym do czego Szekspir robił aluzje, ale o tym czy decyzje poszczególnych bohaterów były słuszne, dlaczego postąpili w określony sposób i czy to było rozsądne. I rozpatrywali to przez pryzmat swoich własnych doświadczeń i zwyczajów (odnośnie np. ponownych zaślubin, prawa do zemsty) panujących w ich plemieniu, i nie można powiedzieć, że ich interpretacja "Hamleta" jest gorsza albo błędna - jest zwyczajnie inna bo odzwierciedla ich kulturę, a przecież literatura jest dla wszystkich i każdy może ją analizować na własny sposób. I o tym mówi monsieur Bayard - każdy ma własną 'książkę wewnętrzną' (ang.
inner book, nomen omen, termin użyty już przez Prousta) czyli, zbiór przemyśleń na różne problemy, do którego się odnosimy gdy mówimy o innych książkach, a także sam sposób w jaki podchodzimy do książki; ta
inner book zwykle u każdego jest inna, choć czasami może się pokrywać z czyjąś inną 'książką wewnętrzną'. Tak też było w przypadku plemienia Tiv - częściowo się zgadzali z tym co napisał Szekspir w "Hamlecie", ale w wielu miejscach mieli odmienne zdanie. Niemniej, w kilku momentach potrafili nawet antycypować co się stanie, co może potwierdzać, że wcale się tak bardzo nie różnimy mimo różnic kulturowych. Tak też jest z nami - możemy mówić o książce, której jeszcze nie przeczytaliśmy, odwołując się do naszych własnych doświadczeń. I o tym tak w wielkim skrócie jest między innymi
How to Talk About Books You Haven't Read, a nie o tym po co się czyta i czy jest to potrzebne
Jest tam dość sporo psychologii.
Konkludując, nie wiem czy ich analiza "Hamleta" jest płytsza mimo tego, że to ludzie z buszu i nie mają pojęcia o Szekspirze, ale pani Bohannan wiele się dowiedziała, może nie tyle o samym autorze ale o życiu i o tym jak różni ludzie do niego podchodzą, i pewnie też tego że nie ma jednej tylko interpretacji, a "Hamlet" był tylko pretekstem i bodźcem do dyskusji. Tak więc oprócz radości z czytania, zdobywania wiedzy i wyrabiania sobie światopoglądu książki mają jeszcze jedną funkcję. Może na przykładzie architektury czy historii nie najlepiej to widać, ale tak jest
-------
A, jeszcze coś mi się przypomniało
vandr napisał(a):Ja obecnie czytam zbiór opowiadań Mastertona "14 obliczy strachu"
@Vandr, czy to jest ten zbiór, w którym to możemy znaleźć opowiadanie (tytuł chyba "Obiekt seksualny",
Sexual object, nie pamiętam już bo chyba w liceum to czytałem
naprawdę ) o kobiecie, która dla zwiększenia doznań seksualnych kazała transplantować sobie dodatkową pochwę i tak jej się to spodobało, że skończyła jako monstrum z kolejnymi takimi przeszczepami, również na policzkach? A w jakimś innym Masterton opowiada alternatywną historię Piotrusia Pana?