T-34 jak wszedł do służby był świetnym i dobrze zbilansowanym czołgiem górującym nad wszystkimi czołgami niemieckimi. Tyle tylko, że taki stan trwał do momentu wprowadzenia przez Niemców PzKpfw IV w wersji F2 z działem 7,5 cm KwK 40 L/43 i porównywalnym do T-34 pancerzem, dzięki czemu powstał co najmniej równorzędny czołg średni.
Ale i wtedy T-34 miał kilka ogromnych zalet: tandetność i prostota pozwalające na masową produkcję oraz stosunkowo proste naprawy zniszczonych wozów na zapleczu frontu, co pozwalało na odtworzenie ogromnych strat wśród tych czołgów. Druga sprawa to prostota obsługi i prymitywizm urządzeń pozwalający na szybkie przeszkolenie czołgistów. A że byli "jednorazowi"? Cóż... Rosja...
Niewątpliwą zaletą T-34 był rewelacyjny jak na swoje czasy silnik. Zawieszenie niby nowoczesne ale sterowanie nim koszmarne i prymitywne, przez to te czołgi były bardzo mało manewrowe. Ale do jazdy na wprost wystarczało
T-34/85 [model 44] w momencie wejścia do służby niczym szczególnym nie był. Zwiększona siła ognia przy opancerzeniu na poziomie z początku wojny było zupełnie niewystarczające na nowe niemieckie czołgi podstawowe - Panterki... Więcej z tej konstrukcji się nie dało wyciągnąć. Pod tym względem lepszy był już Sherman, któremu w wersji M-51 nawet francuskie działo CN 105 F1 105mm zamontowali o przeróbce na haubicę 155mm nie wspominając...