przez vandr w 05 Cze 2011, 09:54
Pamiętam to przez mgłę, bo raz, że było to dość dawno a dwa- że byłem w bardzo "chwiejnym"stanie.
Na studniówkę wybierali się chyba wszyscy moi znajomi z klasy, prócz mnie- zwyczajnie mi się nie chciało. Studniówka odbywała się w lokalu oddalonym od mojego domu o raptem 200-300 metrów. Była godzina 22 wieczorem gdy dostałem telefon od jednego ze znajomych abym "wbijał na studniówkę bo lokal przeca blisko mnie". I tu zaczyna się fail po raz pierwszy - wszyscy za wejściowe płacili 100 zł- ja przyszedłem nie płacąc nic. Fail numer dwa- wszyscy galowo ubrani- ja w jakąś bluzę i szerokie dżinsy. Fail numer trzy pt : "Alkohol". Tej nocy widocznie nie obowiązywała mnie ustawa o wychowaniu w trzeźwości, bo byłem chyba najbardziej spity z całej szkoły (prawdę powiedziawszy, pomogli mi w tym znajomi, bowiem sami dolewali mi gorzały do soku gdy nie patrzyłem, a ja jakoś nie mogłem się rozeznać w zmianie smaku...)- do tego stopnia, że kiedy poczułem mdłości przez duże M, pobiegłem do toalet, ale wiedziałem, że nie zdążę otworzyć kabiny, popełniłem fail numer cztery- zarzygałem umywalkę(przed tym incydentem poszedłem jeszcze z kolegą po flaszkę do monopolowego,a że nie wziąłem ze sobą dokumentów, wziąłem dowód osobisty innego gościa, który delikatnie mówiąc- kompletnie mnie nie przypomina.Po prostu plan idealny.Flaszkę jednak zakupiliśmy, wróciliśmy pić) Wróćmy do umywalki.Chciałem ją nieco spłukać wodą, ale nie zauważyłem, że odpływ od umywalki jest zatkany (wiecie, takie małe coś wystające z tyłu baterii, kiedy chcecie napuścić wody, aby coś umyć było ustawione w pozycji "Zatkaj") i w akcie rozpaczy począłem (naprawdę, wtedy byłem pewien, że to pomoże odblokować odpływ) grzebać ręką w tej zawartości. Po chwili wszedł jakiś koleżka, którego w życiu na oczy nie widziałem, ale pamiętam tylko, że był mocno zakłopotany zaistniałą sytuacją. Wyszedł, a ja poczuwszy się nieco lepiej zostawiłem ten cały syf w umywalce i poszedłem do kolegów, aby powiedzieć, że ja na dzisiaj pasuję i chcę iść do domu. Zaprowadzili mnie do szatni i tu zdarzył się fail numer pięć- byłem tak zamroczony i nabąbiony jak bąk, że wziąłem pierwszą z brzegu kurtkę.Zostałem odprowadzony do domu.Nie pamiętam co się stało po wejściu do domu, nie pamiętam co się działo potem- jedynie to, że leżałem cały dzień na tak potwornym kacu, że najbardziej to mi dokuczał światłowstręt. Godzina 17- musiałem iść odśnieżyć wjazd do garażu. Czułem się nieco lepiej, doczłapałem do korytarza, sięgam po kurtkę i nagle- "Coś tu nie gra..."- zacząłem się zastanawiać skąd mam nową kurtkę, w dodatku ze szczotką do włosów w kieszeni. Okazało się, że nie dość, że przyszedłem na przyjęcie za darmo, w normalnym ubraniu, spiłem się najbardziej z całej szkoły, zarzygałem umywalkę, to na dodatek zabrałem kurtkę jakiegoś metalczyka z innej klasy i ot tak wróciłem do domu po kilku godzinach. Kurtkę zaniosłem, "wymienili" na moją, i wtedy to zaczęło się postanowienie, że już nie tknę wódki.
TAJAG JUDYN
HAZBAZ
SEKODYN!
-
Za ten post vandr otrzymał następujące punkty reputacji:
- riv8, scigacz1975, Lucjusz.