przez jalkavaki w 30 Kwi 2011, 14:17
Prawda jest taka, że przed wojną rządzący w RP mieli trzy wyjścia (a właściwie dwa, bo chyba nikt zdrowy na rozumie nie brał pod uwagę "wiązania się" z ZSRS).
Jedną opcją było związanie się z Zachodem, który był daleko, ale był silny, miał kolonie i co ważne wygrał poprzedni konflikt europejski. Starał się także za wszelką cenę, jak najdłużej utrzymać równowagę i pokój na kontynencie.
Drugą opcją była Oś, której przedstawiciela mieliśmy za miedzą, lecz był to twór zaborczy i związanie się z nim automatycznie stawiało nas w pozycji antagonisty względem drugiego wielkiego sąsiada (z którym niedawno co podpisano pakt o nieagresji - tak wiem, gdzie w 1939r. mieli Sowieci tą umowę, niemniej nie wyprzedzajmy zdarzeń i nie wymagajmy zdolności jasnowidzenia od ówczesnych ludzi).
Wybrano pierwszą opcję. Czy słusznie, czy nie, nie nam to oceniać. Jednak więcej mieliśmy wspólnego z Francją niźli z III Rzeszą. Nikt też nie przewidywał, że losy się tak potoczą, że koalicjantem i "wyzwolicielem" będzie największy wróg Polski.
A co by się po wybraniu drugiej opcji stało? Myślę, że wraz z germańcem poszliby nasi na Moskala (dokładnie jak 25 lat wcześniej, tyle że z całymi dywizjami a nie zaczynając od kompani kadrowej) i w zamian za Śląsk i Pomorze otrzymalibyśmy kawał Ukrainy i Białorusi. Oczywiście Polska była by uzależniona od Rzeszy myślę jednak, że była by to zależność podobna jak Austro - Węgry zależne były od II Rzeszy. Za to konflikt oszczędziłby ludność cywilną, w tym zwłaszcza wykształcone elity kraju, nie byłoby tego ponad 50 letniego dosłownego "gnojenia" społeczeństwa, i może nawet udałoby się ocalić ludność żydowską przed tym co spotkało ją w rzeczywistości.
Wojna jest zła. Ale gorsze są sukinsyny które nie mają nic za co byliby gotowi walczyć i umierać.
"Może nas wiedzie szalbierz chciwy paru groszy
Lecz lepsze to niż śmierć na wapniejących szańcach" - J. Kaczmarski, Stalker.