BRATERSTWOPostanowiłem podzielić moje prace na dwa rodzaje: pisane na lekcjach w szkole i te pisane w domu. ,,Naznaczony przez Zonę'' to opowiadanie domowe, a to będzie opowiadaniem szkolnym. Nawet sobie nie wyobrażacie jak matma pozytywnie wpływa na twórczość człowieka
Jak się można domyślić opowiadanie będzie o dwóch bratach którzy w Zonie starają się odnaleźć. Okazuje sie to jednak niełatwym zadaniem: zaczynają się problemy, intrygi, zatargi... Jednak ci bracia przetrwają wszystko... przynajmniej tak im się wydaje.
Zapraszam do lektury i komentowania!
Prolog,,Braterstwo znaczy
blisko kogoś być.
I dlatego dziękuję Bogu,
że ciebie mam
gdyż dzięki tobie
w chwilach trudnej egzystencji
nie jestem sam.''Krople deszczu niesione przez silny, świszczący wiatr smagały po twarzach dwóch mężczyzn. Ciężko nad czymś pracowali - słychać było ciężkie sapanie zagłuszane przez deszcz i wiatr. Było przerażliwie zimno. Porywny wiatr potęgował wrażenie chłodu. Para wesołymi chmurkami wydobywała im się z ust. Wybrali zły czas na te zajęcie fizyczne - była ciemna noc a oni nie mieli latarek. Pracowali po omacku, tylko co chwilę zbawienny okazywał się potężny piorun który na chwilę oświetlał miejsce ich pracy. Robili podkop pod wysokim ogrodzeniem zrobionym z drutu kolczastego. Nie zwracali uwagi na żóltę, pozżerane przez rdzę tabliczki z czerwonymi znakami ,,Zakaz wstępu'', ,,Teren wojskowy'' i ,,Wysokie promieniowanie''. Były to tabliczki powieszone w miejscu w którym człowiek ma jeszcze jakiś wybór, w miejscu, gdzie zaczyna się Zona. Jednak ci dwaj byli bardzo zdeterminowani żeby się tam dostać. Czemu? Zona to miejsce, z którego mało kto wraca żywy...
Niebo i ziemię oświetlił niezwykły piorun. Przez sekundę można było dostrzec twarze pracujących. Były to twarze młode, lecz doświadczone życiem. W ich oczach było mnóstwo energii i zdecydowania. Po ich płaskich nosach spływały krople deszczu gromadząc się na jego koniuszku w kroplę która skapywała na ziemie. Bardziej spostrzegawszy obserwator dostrzegłby też pewne podobieństwo tych dwóch twarzy.
Z kamiennymi minami, w takim milczeniu próbowali zrobić ten nieszczęsny podkop, jednak błotnista, osówająca się ziemia i brak umiejętnosci z ich strony przeszkadzały im w tej pracy. Niebo z hukiem przecięła kolejna błyskawica oświetlając teren wokoło ich miejsca pracy. Otaczały ich dziwnie powyginane drzewa bez liści. Na ziemi leżało mnóstwo śmieci. Nie było widać żadnych efektów ich pracy. Na te drzewa które śmiało można nazwać wybrykami natury zaczęły zlatywać się wrony. Były zaciekawione przybyszami. Wlepiły swoje czarne, wyłupiaste oczy w mężczyzn i obserwowały ich.
Po godzinie przestało błyskać. Pracujący stracili jedyne źródło światła którym mogli sobie pomóc. Z ich zachowania można było wyczytać, że są zawiedzeni wynikami swojej pracy. Szybko w miejsce zawiedzenia wprowadziłsię inny, gorszy nastrój - gniew. Zaczęli dosyć nerwowo wykonywać ruchy. W końcu jeden z nich oparł się o swoją zabłoconą łopatę i stanął w bezruchu. Gdy drugi otwierał usta aby opierniczyć kompana gdzieś z drugiej strony kolczastego płotu dobiegło złowieszcze wycie. Obaj podskoczyli ze strachu. Jeden z nich wyjął pistolet. Wrony, spanikowane, z dzikim skrzeczeniem poderwały się do lotu, wszystkie na raz. Powstał w ten sposób niesamowity hałas. Mężczyzna, który trzymał broń nie wytrzymałnerwow - podniósł rękę w górę i zaczął strzelać na oślep w kierunku spłoszonych wron. On już nie wytrzymałnerwowo, a jeszcze nie znalazł się w Zonie...
Na razie tyle. Komentujcie, prosze, komentujcie! Dzięki waszym komentarzom będę mógł lepiej pisać! Jeżeli się wam spodoba, to wrzucę Rozdział1. Jeżeli nie, to się obraże i wrzuce Rozdział 1
P.S. Jeżeli wychwytaliście blędy to to już nie moja wina. Pisze na laptopie i ekran do pisania lata mi w górę i w dół
W dodatku niczego mi nie podkreśla...