Nadzieja

Twórczość nie związana z uniwersum gry S.T.A.L.K.E.R.

Moderator: Realkriss

Nadzieja

Postprzez Najemnik w 09 Sty 2011, 16:56

Nadzieja
Część I Wprowadzenie
Autor: Najemnik32


Zapewne nastał kolejny zimny dzień. Pewnie teraz słońce wychodziło zza horyzontu oświetlając swymi ciepłymi promieniami zmarzniętą skorupę Ziemi. Jednak tutaj na dole nie było tego czuć. Małą klaustrofobiczną przestrzeń otaczała zewsząd woda, a nad nią dosyć gruba skorupa lodu. Interkom przeraźliwe zaskrzeczał, po czym wypluł parę niewyraźnych słów. Z doświadczenia wiedziałem, że chodzi o śniadanie. Ten sam kucharz i ta sama breja od dziesięciu lat. Powoli zsunąłem nogi z koji wciskając je w wytarte buty wojskowe potocznie nazywane glanami. Przecierając oczy opuściłem kajutę i ruszyłem wąskim korytarzem prowadzącym tylko w jedną stronę.
Jako jeden z nielicznych na łodzi posiadałem własną kajutę, większość jej „mieszkańców”, bo załogą za bardzo ich nazwać nie można mieszkało w kubryku, dużym pomieszczeniu wypełnionym łóżkami. Tylko nieliczni mieli swoje kajuty, mimo iż miały one dwa łóżka i dwie szafki, duża część posiadaczy takowych małych mieszkanek zamieszkiwała sama. Nie musiałem zbyt długo iść, bo zaledwie 5 metrów dalej od mojej kajuty znajdowała się jadalnia. Zgromadziło się tu już kilka osób, a na stole ułożone były aluminiowe miski wypełnione parującą szarą masą. Tylko sam kucharzyna znał jej skład. W smaku była nie najgorsza, można byłoby ją uznać za smaczną, gdyby nie była jedynym daniem serwowanym na tej łajbie. Zasiadłem do stołu, głód jakoś mi nie doskwierał, jednak nieregularne odżywianie mogło prowadzić do kłopotów trawiennych, które były niepożądanym zjawiskiem zarówno w łodzi, jak i na powierzchni. Do pomieszczenia wszedł starszy mężczyzna w znoszonym mundurze i dosyć długiej brodzie. Nie usiadł przy stole, lecz stanął przy nim i dumnie wypinając pierś oznajmił:
-Dobra wiadomość. Znaleźliśmy port, w którym będziemy mogli się wynurzyć, grupa zwiadowcza niech się przygotuje, nie wiadomo, co możemy tam spotkać, jednak wyruszamy w poszukiwaniu prowiantu i benzyny.- Zakończył, pogładził się po brodzie i wyszedł z jadalni. Nikt zbytnio się tą wiadomością nie przejął.
Co kilka miesięcy wychodzimy na powierzchnię, aby potem niczego nie znaleźć. Jednak była to świetna okazja, aby wyjść na powierzchnię, rozprostować kości i nie zapomnieć, jak kiedyś żył człowiek. Jednak wojna atomowa zepchnęła ludzi do podziemi i bunkrów. Ja miałem to szczęście, że służyłem na nafaszerowanej najnowszą technologią łodzi podwodnej „USS Harpoon”. To cudo techniki należało do amerykańców, jednak załogę ściągali z całej kuli ziemskiej, mnie ściągnęli z Australii. Niby miałem służyć jako dowódca wojsk wodno-desantowych, jednak okazałem się kiepskim dowódcą, gdy przez jeden błąd straciłem połowę oddziału przy pierwszym wyjściu na powierzchnię. Wtedy zrezygnowałem ze stanowiska dowódcy i zgłosiłem się jako zwiadowca. Zadanie było proste, lub takie się wydawało. Łódź się wynurza, oddział zwiadowczy wychodzi na powierzchnię, nic nie znajduje, wraca na okręt.
Wróciłem do swojej kajuty, gdzie przebrałem się w grubsze ubranie. Pod kurtkę włożyłem kaburę z pistoletem Desert Eagle, znalezionym w jednym ze sklepów w opuszczonym Nowym Jorku. Na kolana i łokcie nałożyłem ochraniacze, a na plecy zarzuciłem plecak z podstawowym wyposażeniem zwiadowczym, w skład którego wchodziły takie rzeczy jak latarka, bandaże, prowiant, leki przeciwpromienne, zapasowe pochłaniacze do maski i dwa magazynki do pistoletu. Zabieranie większej ilości amunicji nie miało sensu. Ani razu nie napotkałem na cokolwiek mogącego zagrozić mojemu życiu. Na twarz zaciągnąłem maskę przeciwgazową. Idealnie przylegała do mojej twarzy. Miała tylko jeden pochłaniacz, jednak komfort oddychania w niej był wysoki w porównaniu do innych masek, jakie kiedykolwiek nosiłem. Odkręciłem pochłaniacz, żeby ułatwić sobie oddychanie na łodzi. Na głowę zarzuciłem kaptur. Następnie udałem się na mostek. Po drodze spotkałem drugiego zwiadowcę imieniem Ikar. Zatrzymał mnie w połowie drogi. Ubrany był w jasny kombinezon ochronny, na ramieniu miał przewieszonego Dragunowa i AK-47. Zdjął z ramienia Kałasznikowa i podał go mnie.
-Kapitan kazał Ci to przekazać, nie idziemy na mostek, wyruszamy od razu.- po czym rzucił mi jeszcze dwa magazynki do karabinu. Przewiesiłem broń przez ramie, a magazynki schowałem do kieszeni w kurtce. Ikar ruszył przodem, a ja za nim. Wspięliśmy się dwa poziomy wyżej, gdzie stanęliśmy pod kioskiem. Zwiadowca wcisnął przycisk i z kiosku zsunęła się drabinka.
-Ty pierwszy- mruknął cicho. Chwyciłem się drabinki i zacząłem po niej wychodzić. Na samej górze była konsola z kilkoma przyciskami, wcisnąłem jeden z nich, a właz nad moją głową się otworzył, a do środka niczym woda wlało się oślepiająco białe światło...
Ostatnio edytowany przez Najemnik, 18 Sty 2011, 00:11, edytowano w sumie 1 raz
16:19 Edka: Strach się odezwać, wszystko chu*owe i wszyscy brzydcy.
Awatar użytkownika
Najemnik
Tropiciel

Posty: 284
Dołączenie: 28 Lut 2009, 02:41
Ostatnio był: 27 Paź 2024, 20:47
Miejscowość: Gopnikowo
Frakcja: Najemnicy
Ulubiona broń: Sniper Obokan
Kozaki: 261

Reklamy Google

Re: Nadzieja

Postprzez matekfpol w 18 Sty 2011, 00:11

1. Co juz zauważono - brak akapitów, normalnie lepiej wygląda notatka o pisaniu rozprawki
2. Fachowo napisane, autor zna się na rzeczy. Wszytko ładnie opisane, z uwzględnieniem "realistyki"
3. Liczę na dobry opis powierzchni w następnej części, napaliłem się :)
Awatar użytkownika
matekfpol
Tropiciel

Posty: 215
Dołączenie: 16 Lis 2010, 23:26
Ostatnio był: 30 Gru 2022, 15:29
Miejscowość: gej
Frakcja: Czyste Niebo
Ulubiona broń: SGI 5k
Kozaki: 39

Re: Nadzieja

Postprzez Najemnik w 18 Sty 2011, 00:13

Akapity- done (na odwal się, ale to już nie jest wall of tekst...czy jakoś tak)
Druga część- w trakcie, na opisy kładę duży nacisk.
16:19 Edka: Strach się odezwać, wszystko chu*owe i wszyscy brzydcy.
Awatar użytkownika
Najemnik
Tropiciel

Posty: 284
Dołączenie: 28 Lut 2009, 02:41
Ostatnio był: 27 Paź 2024, 20:47
Miejscowość: Gopnikowo
Frakcja: Najemnicy
Ulubiona broń: Sniper Obokan
Kozaki: 261

Re: Nadzieja

Postprzez k4r00 w 18 Sty 2011, 00:17

Mój komentarz będzie krótki i niektórym znany: Musisz pisać dalej - będziesz doceniany ;)
Suck the tears of my dick, you ugly mud-fuckers!
Awatar użytkownika
k4r00
Ekspert

Posty: 740
Dołączenie: 30 Wrz 2010, 00:07
Ostatnio był: 02 Kwi 2015, 16:55
Miejscowość: Miasto prywatne
Frakcja: Najemnicy
Ulubiona broń: VLA Special Assault Rifle
Kozaki: 160

Re: Nadzieja

Postprzez Najemnik w 23 Sty 2011, 22:31

Nadzieja
Część II Port
Autor: Najemnik32


Wbrew moim założeniom, słońce znajdowało się już wysoko nad horyzontem. Rzucało swoje ostre promienie wprost na warstwę śniegu zalegającą na grubym lodzie. Był to piękny widok. Zeskoczyłem z kiosku prosto na lód, nie była to duża wysokość. Śnieg miło chrupnął pod moimi nogami. Uwielbiałem to uczucie. Zacząłem krążyć w kółko czując słysząc tylko ciche chrupnięcia śniegu za każdym razem, gdy stawiałem krok. Po krótkiej chwili takiej zabawy rozejrzałem się. Widoczność była wysoka i na wprost od łodzi widać było małe zabudowania. "Port"- pomyślałem. Dalej, za budowlami widniały dosyć wysokie góry, pokryte lasem. Wyżej zalegał na nich tylko śnieg.
Z kiosku wygramolił się powoli Ikar, potem zeszedł po drabince na łódź i zeskoczył na śnieg. Rozejrzał się po okolicy i spojrzał na mnie. Wskazałem tylko ręką na zabudowania, a on kiwnął głową i ruszyliśmy w ich kierunku. Im bliżej byliśmy, tym bardziej napawał mnie niepokój. Wiedziałem, że w zabudowaniach łatwiej natknąć się na mutanty. Z reguły nie są to wymagający przeciwnicy. Zmutowane zwierzęta domowe, czasem nawet ludzie. Zmiany zachodzące w organizmie i budowie człowieka na oko są niewielkie. Kilka bąbli, odchodząca skóra i nieliczne deformacje twarzy. Z umysłu nie jest to już ta sama istota. Zwykły drapieżnik, który zatracił wszelkie ludzkie instynkty. Mawiano na nie "Zombie". Z reguły zombie to "żywe" trupy. Człowiek, który zmarł, a następnie wstał z grobu. W tym przypadku nie było nawet śmierci, a stopniowy okres mutacji wywołanej przez połączenie broni biologicznej i głowic nuklearnych.
W wielu miejscach bombardowano bronią biologiczną. Zabijała długo i boleśnie. Wymioty, gorączka, silne bóle głowy, puchnięcie kończyn i wiele innych objawów, które nie są zbyt miłe. W połączeniu z "atomówkami" używanymi do eliminowania niedobitków tworzyły z organizmów żywych najdziwniejsze potwory.
Ikar szturchnął mnie w ramię, tym samym wyrywając mnie z rozmyśleń. Znajdowaliśmy się przy jednym z doków. Prowadziła na niego drabinka. Tym razem to Ikar pierwszy na nią wszedł, po czym powiadomił mnie, że jest czysto i mogę wchodzić. Ścieżka prowadząca z doku do portu była zawalona różnymi śmieciami. Gdzieniegdzie ustawione były drewniane skrzynie pokryte warstwą śniegu, a czasem nawet podziurawione. Przemieszczaliśmy się między nimi powoli, starając się zapamiętać każdy szczegół. Nie za często wychodzi się na ląd. Pierwszą rzeczą, która rzucała się w oczy była droga prowadząca na przez zabudowania. Tworzyła ona szparę między budynkami, przez którą mogłem zobaczyć podnóża góry. Ikar ruszył spiesznym krokiem przed siebie, a ja za nim.
-Jak na razie spokojnie- stwierdził.
-Na razie.- mruknąłem cicho pod nosem.
Moją uwagę przykuła ciężarówka do tłumienia zamieszek, nie pasowała w krajobraz portowy. Nie była też przykryta śniegiem, jak większość samochodów w tym miejscu. Wskazałem ją towarzyszowi i ruszyłem w jej kierunku. Poczułem rękę na ramieniu, więc się zatrzymałem i odwróciłem:
-O co chodzi? –zapytałem Ikara. W jego oczach widniał strach. Pokazał palcem na dachy budowli i wyjąkał:
-T-t-tam c-coś jest…duże…
-Nie wymyślaj, dawaj, ruszamy- stwierdziłem. Jednak wyjąłem z pod kurtki pistolet i odbezpieczyłem go. Przez moment myślałem, że chłopak ma urojenia spowodowane wyjściem na ląd. Zmieniłem zdanie, gdy na dachu jednego budynku mignął duży czarny kształt. Z daleka nie widziałem, co to jest. Podszedłem bliżej ciężarówki. W tym momencie stało się coś dziwnego. Usłyszałem głośny zgrzyt i na ziemi wylądował potężny stwór. Przypominał on przerośniętego psa, jednak nie posiadał on ogona, był masywniejszy, a przednie odnóża były potężne. Na głowie nie dostrzegłem oczu. Stworzenie spojrzało na mnie, po czym rzuciło się na Ikara. Widząc to, ten zaczął uciekać, lecz kreatura chwyciła go za kark i pobiegła z nim w stronę jednego z budynków. Bałem się strzelić w jej kierunku, żeby nie trafić zwiadowcy, lecz tak czy siak czekała go śmierć. Wycelowałem i oddałem dwa strzały w kierunku bestii. Jeden spudłował, ale drugi ugodził bestię, jednak ta nie zwróciła na to uwagi i wpadła w drzwi taranując je. Chciałem pobiec w ich kierunku, ale usłyszałem trzask i coś chwyciło mnie za plecak i wciągnęło do ciężarówki.
Był to człowiek, twarz jego pokryta była zmarszczkami, a na brodzie widniał siwy zarost. Włosy przykrywała radziecka czapka uszatka. Wskazał ręką na drzwi. Zamknąłem je szybko. Wiedziałem, że mojemu towarzyszowi nie jestem już w stanie pomóc. W ręku wciąż trzymałem pistolet. Widząc, jak mężczyzna patrzył na niego, wyjąłem magazynek i schowałem broń do kieszeni.
-Kim jesteś?- zapytałem starca.
-Raczej to ja powinienem pierwszy o to zapytać, ale dobrze, odpowiem. Na imię mi Marion i jestem wędrownym handlarzem. Utknąłem tu z moją córką, nasza ciężarówka miała pewną awarię, przez co nie możemy ruszyć dalej, wezwałem pomoc, więc na razie czekam. Teraz mów, coś ty za jeden? Uratowałem Ci tyłek, więc chyba mam prawo wiedzieć.
-Córką? –zapytałem, ciężarówka nie wyglądała na pojemną. Zawsze w tylnej części znajdował się zbiornik z wodą, a w kabinie byłem tylko ja. Jednak Marion zignorował to pytanie i wciąż patrzył na mnie badawczym wzrokiem.
-Jestem zwiadowcą z łodzi podwodnej. Przybyliśmy tutaj, żeby poszukać prowiantu i paliwa do łodzi.- odpowiedziałem krótko. Starzec wciąż wlepiał we mnie swój wzrok, po czym znów się odezwał:
-A imię? Masz jakieś?
-Imię... dobre pytanie…- Od dawna nie używałem własnego imienia, a na łodzi rzadko, kto się do mnie odzywał.- …nie mam imienia.
Mój wybawca, jeśli tak można było go nazwać, odsunął swój fotel. Były za nim małe drzwiczki prowadzące na tył ciężarówki. Przecisnął się przez nie zamykając je za sobą. Zostałem sam. Wtuliłem się w fotel i dopiero teraz zauważyłem, że zaczął gęsto padać śnieg…
16:19 Edka: Strach się odezwać, wszystko chu*owe i wszyscy brzydcy.
Awatar użytkownika
Najemnik
Tropiciel

Posty: 284
Dołączenie: 28 Lut 2009, 02:41
Ostatnio był: 27 Paź 2024, 20:47
Miejscowość: Gopnikowo
Frakcja: Najemnicy
Ulubiona broń: Sniper Obokan
Kozaki: 261

Re: Nadzieja

Postprzez k4r00 w 23 Sty 2011, 22:51

Bardziej szczegółowy komentarz dałem na radioactivity. Tutaj tylko powtórzę ocenę 8.5/10.
Carry on ;)
Suck the tears of my dick, you ugly mud-fuckers!
Awatar użytkownika
k4r00
Ekspert

Posty: 740
Dołączenie: 30 Wrz 2010, 00:07
Ostatnio był: 02 Kwi 2015, 16:55
Miejscowość: Miasto prywatne
Frakcja: Najemnicy
Ulubiona broń: VLA Special Assault Rifle
Kozaki: 160

Re: Nadzieja

Postprzez Najemnik w 06 Mar 2011, 22:48

Nadzieja
Część III Witaj w Nowym Jorku cz.I
Autor: Najemnik32


„Ile to już będzie? Półtora roku, tak? Ahh… ten Nowy Jork. Zmienił się po wojnie.” – Thomas „Macabra” Johnson

Samochód toczył się powoli, wymijając kolejne, spalone wraki. Korek widmo pojazdów, które niegdyś były sprawne i kolorowe. Teraz czarne, spalone, oparte na stopionych oponach- unieruchomione. Niczym ciała po okrutnej zbrodni niechlujnie rozrzucone. Bez życia, jakby ktoś jednym potężnym wdechem wyssał je z tego obszaru. Wokół drogi goła, żółta ziemia, gdzieniegdzie przyozdobiona wyschniętymi kępami trawy. Ikar sprawnie manewrował między pozostałościami z barwnej przeszłości. Mimo swego młodego wieku prowadzenie małego transportera piechoty nie sprawiało mu problemu. Kilka razy zahaczył o przeszkodę, jednak dla masywnej maszyny takiej jak nasza nie było to problemem.
W końcu przed pojazdem nie było już żadnych wraków i utrudnień, długa, prosta droga. Chłopak zatrzymał samochód, po czym spojrzał na mnie i wyszczerzył swoje żółte zęby.
-No! Mówiłeś, że mi się nie uda, że utkniemy w tym zasranym korku! Nie doceniałeś młodego Ikara? –zaśmiał się i poklepał kierownicę. Nie doczekawszy się mojej odpowiedzi wrzucił bieg i ruszył. Wyjrzałem przez okno. Wszędzie roztaczała się spalona pustynia. Pomyśleć, że kiedyś te tereny były pokryte soczyście zieloną trawą. Ikar najwyraźniej znudzony zapytał:
-A więc jaki jest nasz cel? Gdzie jedziemy?
-Przed siebie, może znajdziemy więcej ocalałych…- zamyśliłem się na chwilę, po czym kontynuowałem- …ponoć w Nowym Jorku jest duża baza wojskowa, raz słyszałem komunikat radiowy. Nadawali zawsze w poniedziałki, potem moja radiostacja padła.
Obserwowałem horyzont. Słońce powoli zbliżało się do niego przybierając pomarańczowy kolor, co oznaczało, że za chwilę zapanuje noc. W nocy jest niebezpiecznie jechać. Można natrafić na jakąś przeszkodę, która na stałe unieruchomi pojazd. Utknięcie na środku pustkowia skutkowałoby śmiercią. Jeśli nie wykończyłby nas brak zapasów, to zrobiłyby to dzikie zwierzęta, a raczej to, czym się stały. Upiory żywcem wyjęte z najgorszych koszmarów upojonego narkotykiem ćpuna. Dodatkowo poruszanie się w nocy mogłoby tylko ściągnąć mutanty.
-Zjedź na pobocze i zatrzymaj wóz.- Rozkazałem młodemu. Spojrzał na mnie, po czym zjechał z drogi hamując gwałtownie, a po chwili zgasił silnik.
-Co jest? Coś nie tak?- W jego głosie słychać było lekkie zaniepokojenie. Odwrócił głowę w moim kierunku. Widać było strach w jego oczach. Nie wiedziałem, co wywołało to u niego, jednak nie chciałem pytać.
-Przenocujemy tutaj. Zamawiam tylną kanapę.- Po czym przeszedłem na tylne siedzenie. Humvee był szerokim wozem, dzięki czemu mogłem się wygodnie ułożyć. Powoli zamknąłem oczy i szybko zasnąłem.
Obudził mnie dziwny hałas, jakby syk. Nagle o samochód coś lekko uderzyło. Na zewnątrz było ciemno. Spojrzałem na Ikara. Sparaliżowany ze strachu wpatrywał się w przednią szybę. Duży ciemny kształt poruszał się przed autem, ocierał się o nie i szturchał je swoim ciałem. Powoli sięgnąłem po strzelbę leżącą przy siedzeniu pasażera i wycelowałem w przednią szybę. W tym momencie stworzenie skierowało we mnie swoje ślepia. Dwie małe czerwone świecące kuleczki osadzone w wielkiej głowie. Zwierze wpatrywało się we mnie przez chwilę, po czym wydało z siebie cichy pomruk i odbiegło znikając w ciemności. Odłożyłem broń i opadłem na kanapę znów pogrążając się we śnie.
16:19 Edka: Strach się odezwać, wszystko chu*owe i wszyscy brzydcy.

Za ten post Najemnik otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Wheeljack, k4r00.
Awatar użytkownika
Najemnik
Tropiciel

Posty: 284
Dołączenie: 28 Lut 2009, 02:41
Ostatnio był: 27 Paź 2024, 20:47
Miejscowość: Gopnikowo
Frakcja: Najemnicy
Ulubiona broń: Sniper Obokan
Kozaki: 261


Powróć do Zero z Zony

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 0 gości