"Przez Zonę..." by Dziki

Kontynuowane na bieżąco.

Moderator: Realkriss

Re: Przez Zonę....

Postprzez Dziki w 05 Lis 2010, 22:50

Rozdział V Zło nie śpi


Jeszcze godzinę temu ten młody chłopak który rok temu znalazł się w zonie przez swoje finansowe problemy uciekał przed jednym z najgroźniejszych monstrów strefy a teraz znajdował się na krawędzi jednego z najmniej przyjaznych miejsc w zonie. Zupełnie tak jakby te przyjazne rzeczywiście istniały. I rzeczywiście w tej chwili powoli bez plecaka szedł mocno popękaną drogą wzrokiem wodząc bo każdym mijanym budynku. Dosłownie minutę temu przekroczył granicę Limańska i teraz sam bez przewodnika musiał dojść do bezpiecznego obozowiska które było … gdzie no właśnie gdzie. Czuł jak było mu coraz zimniej. Zapomniał wcześniej kupić solidny sweter a zimna jesienna pogoda wcale mu nie sprzyjała. Do tego nieprzyjemny swąd spoconego ciała również mu nie pomagał. Nie kąpał się od dłuższego czasu a jedynie zmienił ubranie w Jantarze które teraz przepadło wraz z rozerwanym plecakiem. Z każdą chwilą czuł ogarniającą go beznadziejność. Gdy miał wrażenie iż już wszystko powinno się udać całe jego staranie po prostu zamieniały się w gruz. Czuł na sobie ten okropny i zwycięski oddech zony która tylko czeka by wchłonąć go w siebie. Nie , nie da jej tej satysfakcji musi iść dalej. Powiedziawszy to kilkakrotnie w własnej głowie Fidia nieco przyśpieszył kroku. W tej chwili znajdował się na długiej ulicy na której stało kilka najzwyczajniejszych i zbudowanych w starym stylu kamienic. Resztę budowli stanowiły domy jednorodzinne. W wszystkich jednakże niegdyś mieszkali wraz z swymi rodzinami , ludzie pracujący w okolicznych i tajnych ośrodkach badawczych.

Mimo to gdy doszło co do czego o owych nieszczęśnikach nikt nie pamiętał. Skończyli tak samo jak stacjonujący tu wojskowi , wszyscy zginęli a właściwie to zaginęli bez śladu. W mieście nie było żadnych zwłok czy kości. To było również szalenie fascynujące i zdecydowanie frapujące. To właśnie zawsze pociągało go w zonie , ta niezwykła aura zagadki i tajemnicy. Tutaj w zapomnianym przez Boga świecie wszystko miało jakąś swoją historię i rzecz jasna co ważniejsze własną tajemnicę do odkrycia. Przynajmniej teraz znalazł drugi powód dla którego zdecydował się przybyć do strefy.

Myśląc tak o mało co nie zauważył leżącego na drodze słupa elektrycznego. Mało co a wyłożył by się przez niego na spękany asfalt jak długi. To sprawiło iż znów był myślami w swoim umyśle i skupiał się na stanie obecnym. Przed nim droga prowadziła do jakiegoś większego budynku który przypominał zwykłą przychodnię lekarską. Po bokach niezmiennie wiły się domy z obdartymi ścianami i wybitymi szybami. Wiatr w tymże momencie zawiał nagle i wywołał na ciele chłopaka jeszcze większy chłód. Jakby to nie wystarczało był cały obolały a jego głowa przez niezwykły mróz dosłownie pękała. Jednym słowem czuł się wręcz tragicznie. Nie miał nawet swojego PDA które uległo zniszczeniu w walce z tym … z tym czymś. Jak jednak pamiętał musiał kierować się do centrum miasta do ratusza w którym to stalkerzy wybudowali swój posterunek. Za to ich w pełni podziwiał ponieważ sam nie miał pojęcia jak w tak nieprzyjaznym miejscu można było przeżyć nieco dłużej niż kilka godzin. Westchnął i skierował swoje kroki do sporej wielkości trzy piętrowego domu pomalowanego na kolor kremowy. Teraz już czasy jego świetności minęły o czym świadczył odpadający tynk czy leżące na ziemi kawałki dachówek. Przed samym domem widniał jeszcze skromny ogródek teraz zarośnięty przez liczne chwasty i inne niepożądane rośliny. Jednakże na owym ogródku leżał przewrócony dziecięcy rowerek a ściślej mówiąc trzy kołowy , był identyczny do tych które często widywał na zdjęciach z tamtego okresu. Metr dalej leżała większych rozmiarów stalowa konewka którą zapewne gospodyni domu podlewała ogródek. Co się z nimi stało ? Dlaczego nie może dłużej pielęgnować tego miejsca która zapewne w rozkwicie było bardzo piękne ? Pewnych rzeczy jednakże lepiej nie wiedzieć. Znów z toku myślowego wyrwał go dziki głos dochodzący z północnej części miasta , zdecydowanie był przeciągły i bardzo złowrogi co wcale nie pocieszało i tak już wypompowanego Fidie. Był niemalże pewien iż gdyby teraz spotkał jakiegoś mutanta nie byłby z nim w stanie walczyć po prostu nie mógłby. Czasami nawet gdy beznadziejność towarzysząca w skrajnych sytuacjach każdemu stalkerowi kierowała go ku myślom samobójczym. On sam jeszcze kilkanaście minut temu nie rozważał strzelenia sobie w głowę. Przecież wszystkie problemy tak szybko by zniknęły , już nie musiałby się martwić o promieniowanie , bandytów , potwory i anomalie to wszystko stałoby się przeszłością jak on sam. Nie nie miał jednak zamiaru się poddawać więc szedł na przód mimo słabnących sił. Więc przestąpił kilka kroków na przód i począł wchodzić no nie wielkiej altany z przodu domu. Była ona niegdyś biała i zapewne zadbana , dziś jednakże bród jaki na niej osiadł całkowicie szpecił pierwsze wrażenie. Wchodząc na górę i gotując broń Fidia dostrzegł zwykłe krzesło bujane które teraz poruszane wiatrem kierowało się raz w jedną raz w drugą stronę. Chłopak miał wrażenie iż ktoś siedzi na tym krześle. Mimo iż nikogo w rzeczywistości tam nie było gotów był sobie rękę uciąć iż ta niewidzialna osoba wlepia swój wzrok w niego. Złowrogi wzrok.

Zagryzając dolną wargę i przy okazji odczuwając językiem nieszczotkowane od wielu dni zęby podszedł do drzwi wejściowych. Były równie stare jak cały zrujnowany przez niemiłosierny czas dom. Najgorzej wyglądały zawiasy , stare , ciężkie i niezwykle skorodowane. Fidia nie miał wątpliwości co się stanie gdy będzie je otwierał. Teraz również zobaczył nie wielki drewniany stoliczek do kawy na którym stał zwykły kubek z logiem elektrowni atomowej tuż obok bujającego się krzesła. Zaraz pod nim widniała gazeta poplamiona przez brązowe plamy od kawy. Przez to nie było się można doczytać z nagłówka samego pisma. Nie miał jednakże zamiaru wlepiania swojego wzroku w tak niepozorny przedmiot przez całą wieczność. Nie trwało długo aż wkrótce pociągnął za klamkę głównych drzwi wejściowych które z chrzęstem rozwarły się przed stalkerem. Ten na wszelki wypadek gotując swoją broń do strzału przekroczył próg Limańskiego domostwa. Jak się okazało stał teraz w przedpokoju wykładanym niegdyś ładnymi panelami imitującymi jasne drewno. Teraz były podziurawione i wyniszczone przez niemiłosierny dla każdej rzeczy w strefie czas. Nieco dalej stały schody prowadzące ku wyższym piętrom gdzie najprawdopodobniej domownicy udawali się na spoczynek kto wie być może na wieczny spoczynek. Chłopak szybko odrzucił ową myśl i skoncentrował się na obserwacji pomieszczenia. Po przejściu 1 metra nad jego głową delikatnie poruszona wiatrem ozwała się dość bogato ozdobiona nie działająca już zapewne lampa. Jak zdążył jeszcze zauważyć z boku tuż przy schodach stała jedna walizka w kolorze brązowym , była zamknięta jednakże jej rozmiary sugerowały iż w środku znajdowały się czyjeś rzeczy osobiste. Czy to oznaczałoby iż ludzie z Limańskie wiedzieli o wybuchu ? A może próbowali przed czymś uciekać ? Któż to wie , pewne zagadki zony nigdy nie zostaną wyjaśnione i po kolei będą wymierać by zaraz na ich miejsce pojawiło się kilka zupełnie nowych czekających na swych odkrywców. Obok zaś stały jeszcze skromniejsze plecaki , z czego jeden z nich był otwarty. W środku było kilka konserw oraz zawiniątka które zapewne niegdyś były kanapkami. Fidia odczuł przez to iż staje się głodny , a jego ciało domaga się solidnej ilości jedzenia by móc w ogóle funkcjonować dalej. Nie mógł jednakże przystanąć , zresztą większość jego zapasów przepadła gdy mutant rozszarpał plecak. Ta myśl dobiła go i wprowadziła w kiepski nastrój przez co jego głód wzmógł się nagle prawie dwukrotnie. Chłopak nieco nawet znużonym ruchem ręki odpiął jedną z swoich ładownic na magazynki i chwilę szperając w niej w końcu wyciągnął zeń zwykły tani batonik który trzymał na specjalne okazje. Białe i cienkie opakowanie szybko ustąpiło i już niedługo po tym w ustach stalker mógł odczuć czekoladowy posmak.

Jego żołądek co prawda nadal miewał swoje humory i dawał o sobie znać lecz ten zwykły i mały kąsek na chwilę go uspokoił. Fidia zadowolony tym faktem odrzucił zgnieciony papierek na bok i wdychając powietrze tym razem już bez maski przeciwgazowej która zawsze strasznie go irytowała.
Zaraz po tym niepewnym krokiem ruszył ku drzwiom które jak sądził musiały prowadzić na ogród. Tak przez ogród wyjdzie na następną ulicę , potem ruszy ku budowie jakiegoś nie wielkiego budynku biurowego a przez niego będzie miał już otwartą drogę ku ratuszowi gdzie zadekowali się wolni stalkerzy. Martwiło go jednakże co może jeszcze spotkać po drodze. W końcu do świtu zostały jeszcze dwie godziny a to cały szmat czasu , który bądź co bądź absolutnie nie działał na jego korzyść a wręcz przeciwnie.

W tymże momencie nagle gdzieś przed budynkiem w którym się znajdował rozległ się czyiś głos. Potem dołączyło do niego jeszcze kilkanaście innych a nawet jak mu się wydawało śmiech. Nie był w stanie rozpoznać z początku poszczególnych słów , lecz w miarę jak owi osobnicy zbliżali się do niego coraz więcej zdań docierało do jego niezwykle w tej sytuacji czujnych uszu. Wiedział iż taka grupa ludzi , w takim miejscu jest czymś anormalnym i nie może zwiastować poprawy jego obecnej sytuacji na lepsze. Tak więc nie wiele więcej myśląc przyległ do białego zbudowanego na stary wzór grzejnika i czekał nasłuchując kolejnych rozmów.
- … i o go obrobiłem , kilkoma ruchami i z gościa nie było co zbierać. - Mówił ktoś o młodym dość wysokim głosie z typowym dla Polaków akcentem. Tak zdecydowanie i ich tutaj nie brakowało , właściwie na dobrą sprawę do zony zjeżdżali nie tylko Ukraińcy ale i inni , Białorusini , Rosjanie , Litwini itd.
- No wyobrażam to sobie ładną kasę zgarnąłeś po wykończeniu tego lewusa nie ? - Tym razem głos zabrał ktoś z nieco cięższą i niższą barwą mowy. Niewątpliwie była to osoba starsza od tego pierwszego.
- I to jaką ! Dobre kilka tysięcy , nawet nie wiem co z tym zrobię. - Znów począł mówić młodszy człowiek. Fidia wnioskując po rozmowie doszedł tylko do jednej dedukcji. Musieli to być bandyci. Co prawda rzadko ich widywano w tych okolicach ale mieli okropny zwyczaj gnieździć się w przedmieściach Limańska i czekać na samotnych stalkerów by następnie ich zabić i okraść truchła z wszystkich cennych rzeczy. Obrzydliwe hieny cmentarne , tak właśnie nazywał ich chłopak. Czuł ogromny wstręt do tego typu ludzi , byli oni ludźmi którzy w zonie stoczyli się na samo dno , ba mało tego ulegli niemalże całkowitemu zezwierzęceniu. Byli jednym wielkim wrzodem na ciele każdego człowieka który ciężko pracował na swoje kilkaset rubli w ekstremalnie nieprzyjaznych dla niego warunkach.
I znów przez zalew sporej liczby myśli do głowy popełnił ogromny wręcz błąd który za kilka sekund mógł kosztować go życie. Zupełnie niespodziewanie kichnął , cicho co prawda lecz i to już wystarczyło by zaalarmować ludzi którzy aktualnie przechodzili koło domu w którym znajdował się Fidia. Z początku wszystko zamarło i nikt nie śmiał się nawet odezwać. Nie trwało to długo ponieważ wkrótce zza okna dało się słyszeć kilka treściwych słów.

- Idziemy frontem , uwaga tylko ostrożnie odbezpieczyć gnaty. - Chłopak nie potrzebował większej motywacji by zebrać się w sobie wewnętrznie. Jednym prostym szarpnięciem mięśni i skrętem ciała pędem puścił się ku drzwiom prowadzącym na ogród. Były równie zniszczone co te frontowe , a do tego zrobione je z teraz już mocno spróchniałego drewna. Nie musiał więc bawić się w monotonne otwieranie ich. Nachylił się do przodu i po chwili odczuł jak jego bark dosłownie wyrywa drzwi z zawiasów , zresztą rozleciały się one w pierwszych sekundach lotu.

Otóż właśnie to , lotu. Jak się okazało rzeczywiście prowadziły one na ogród lecz tam gdzie powinien być wysoki na metr taras … nie było nic a jedynie oddalona przeżółkła trawa. Stalker zdążył jedynie cicho pisnąć aż zasłaniając się momentalnie rękami przeturlał się po ziemi , odczuł również po ciężarze iż po drodze z jego ramienia zleciał pas a wraz z nim karabin , który w tej chwili miał mu zagwarantować jakiekolwiek nikłe szanse na przetrwanie. Tamci byli już w domu i gwałtownie zbliżali się do drugiego tylnego wyjścia na ogród. Począł on wodzić wzrokiem po trawie szukając broni. Czuł jak się poci , a nie mógł uciekać bo co gorsza całe podwórko zostało odseparowane wysokim betonowym płotem dzięki któremu lokatorzy chcieli zapewnić sobie minimum prywatności. Serce zaczynało niebezpiecznie przyśpieszać , a jedynie sekundy dzieliły go od pojawienia się w progach bandytów. Nie zauważył nawet iż niezwykle mocno począł ściskać zęby nie czując nawet powodowanego tym bólu. Wtenczas to dojrzał jedynie kawałek pasa od swego AK 74. Lecz uczynił to dosłownie o sekundę za późno ponieważ gdy on schylał się po broń ktoś oddalony od niego trzy metry i to od strony domu rzekł.
- Nie ruszaj się bo właduje w ciebie kilka kul. No ładnie już już bandyckie g*wno łapy do góry.
Fidia nie zdążył nawet wykonać przekazanego mu polecenia aż coś buchnęło w jego stronę jasny światłem. Jak przeczuwał była to latarka albo i może kilka prostych latarek jakich w zonie nie brakowało.
- Piotr czekaj to nie menda. To nasz.
Привет от папы Путина! - Napis na hełmie żołnierza Rosyjskiego gdzieś w Gruzji.

"Sztuką nie jest mówić o wartościach i człowieczeństwie. Sztuką jest się samemu do tego stosować."

Za ten post Dziki otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive blazejro.
Awatar użytkownika
Dziki
Opowiadacz

Posty: 134
Dołączenie: 19 Lut 2010, 00:47
Ostatnio był: 23 Paź 2014, 10:49
Frakcja: Wojskowi Stalkerzy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 69

Reklamy Google

Re: "Przez Zonę..." by Dziki

Postprzez Nazarinho w 07 Lis 2010, 01:08

Opowiadanie zdecydowanie mnie zaskoczyło swoim unikatowym jak na opowiadania o grze klimacie. Już początek zaskoczył częścią o biednym Igorku, a nastepne rozdziały potrafiły "mrozić krew w żyłach". Oby tak dalej. Wiem że każdy nie bardzo ma czas, ale chętnie był zobaczył takic rozdziałów jeszcze na miarę głodnego czytacza S.T.L.K.E.R.'owskich opowiadań!
Live Free Or Die Trying
Awatar użytkownika
Nazarinho
Kot

Posty: 13
Dołączenie: 04 Lis 2010, 16:02
Ostatnio był: 25 Wrz 2011, 15:19
Ulubiona broń: Fast-shooting Akm 74/2
Kozaki: 0

Re: "Przez Zonę..." by Dziki

Postprzez Dziki w 24 Lis 2010, 01:22

*


- Miałeś wielkie szczęście młody żeśmy cię nie ustrzelili. Mnóstwo tu tego cholerstwa pałęta się po okolicy i bynajmniej nie mam na myśli tylko mutantów , tutaj nawet człowiek może być gorszy od zwierzęcia. - Rzekł przysadzisty stalker w przerobionym i przemalowanym kombinezonie monolitu. Chłopak nie wątpił iż musiał go zdobyć w jednej z swych walk a nie każdy przecież był w stanie przeżyć starcie z takimi fanatykami którzy nawet w obliczu śmierci byli gotowi rzucić się na ciebie z odbezpieczonym granatem. Często kojarzyli mu się z terrorystami gdzieś z Iraku lub z Japończykami z drugiej wojny światowej którzy walczyli z Amerykanami.
- Jeszcze raz dzięki , gdyby nie wy pewnie nigdy bym się tutaj nie dostał. Do diabła nie wiedziałem że to miejsce jest tak zaminowane tymi przeklętymi anomaliami. - Tym razem głos zabrał Fidia siedzący na drewnianym taborecie ręcznie wykonanym przez jednego z ludzi obecnych w zonie. Był prosty ale za to przynajmniej wytrzymały. Dwa metry przed nim siedział ów stalker o przezwisku Harpun. Z tego co mu wytłumaczył wynikało iż jest miejscowym rusznikarzem a łowcą w stanie spoczynku. Chłopak nie wątpił iż ten człowiek wiele już w strefie widział i wiele przeżył. Zresztą jego oczy pozbawione pewnego pierwiastka ludzi spoza zony mówiły same za siebie. Każdy stawał się taki po dłuższym obcowaniu w tym środowisku , skorupą zdolną otworzyć się tylko w pewnych niezwykłych okolicznościach.

- To rzeczywiście okropieństwo. Z każdym dniem zmieniają pozycję jak w nie wejdziesz to nigdy nie wiesz gdzie skończysz , mogą cię przenieść do janowa , kordonu kilkaset metrów nad ziemią. Ba możesz nawet wylądować w samym reaktorze w pie*dolonym Czarnobylu ! Ale raczej wtedy nie zostanie z ciebie zbyt wiele. Zresztą ja ci nic na ten temat nie jestem w stanie powiedzieć , musiałbyś pogadać o tym z jakimiś naukowcami oni się w tym babrzą. Ja tylko dbam o to by broń działała jak należy. - Mimo to w duszy był mu bardzo wdzięczny. Nawet takie drobne rady w zonie były niemalże cenione na wagę złota , nie raz mogły kotom uratować nawet życie. Co prawda Fidia nie był kotem ale nie wychylał się przez długi czas poza bagna to i nie wiedział jak wiedzie się całej reszcie strefy. Jak się okazało nie oszczędzała nikogo włączając w to jego samego.

Aktualnie Fidia znajdował się w zwykłym pokoju który niegdyś służył za spiżarnię. Aktualnie przerobiono go na warsztat tak by rusznikarzowi łatwiej się pracowało. Po lewej stronie tuż przy oknie zabitym deskami znajdował się stół na którym z kolei walały się ogromne ilości sprzętu do napraw , głównie były to klucze francuskie , imbusy , części zamienne , śrubokręty a nawet spawarka. Po obu stronach owego biurka ułożono również liczne kartony w których również znajdowały się części do każdego rodzaju karabinu. Każdy karton był podpisany , pierwszy jaki dostrzegł Fidia miał spory napis wykonany zwykłym czarnym flamastrem „AK” dalej były „G” , „M” i tak dalej.

Oprócz samego miejsca pracy znajdowała się rozkładana kanadyjka na której ułożony został laptop wraz z poduszką oraz kocem. Dodatkowo przy samym łóżku technik umieścił dla własnej wygody skromną lampkę na baterię która w tej chwili utrzymywała tutaj znikome światło. Poza tym nie było tutaj nic szczególnego , do drewnianych ścian budynku teraz zamienionego na zabunkrowany sztab stalkerów , przyczepione było mnóstwo planów karabinów głównie typu AK. Chłopak dostrzegł nawet nie wielki plakat na którym znajdowała się instrukcja używania starego kombinezonu przeciwchemicznego. Jednakże w powietrzu unosił się okropnie duszący zapach prochu i smaru zupełnie taki jak w garażach mechaników w Kijowie skąd pochodził.
Nagle brązowawa i poplamiona wojskowa pałatka teraz przerobiona na skromne zasłony zamiast drzwi uniosła się w górę. Za nią ukazał się kolejny stalker odziany w zwykłą szarą kurtkę i obłocone dresowe spodnie. Popalał w tej chwili papierosa i z spokojem odszukał swoim badawczym wzrokiem Fidię. Leniwym ruchem dłoni chwycił ćmika a następnie wydmuchał z płuc cały tytoniowy dym tym samym zasmradzając to pomieszczenie jeszcze bardziej.

- Zbieraj się Skała chce cię w końcu z tobą zobaczyć. - Rzekł człowiek z papierosem w dłoni który zaraz z powrotem znalazł się w jego ustach. Sprawiał dość dziwne wrażenie , niezwykle wyluzowanego typa który nie przejmował się wszechobecną rozpaczą i beznadziejnością.
- Hawajczyk a ty jeszcze nie w Janowie ?! - Rusznikarz niemalże krzyknął z uśmiechem czyszcząc szmatką prowadnicę tłoka jednego z karabinów snajperskich SWD.
- Jak widzisz jeszcze nie. Wyruszam jutro z kilkoma innymi na razie jeszcze trochę wam uprzykrzę życie. - Stwierdził żartobliwie i dał znak ręką chłopakowi by ten natychmiast ruszył za nim. Fidia nie miał najmniejszego zamiaru protestować od razu powstał i począł stąpać po trzeszczącej podłodze byłego ratusza miejskiego w którym niegdyś krzątało się tylu urzędników i zwykłych ludzi. Hawajczyk w tym czasie począł go prowadzić równie wolno stawiając krok za krokiem i przy okazji delektując się dopalającym się już papierosem. Następnym pomieszczeniem była nieco większa sala. Tutaj znajdowało się główne wejście do budynku. Wielkich dębowych drzwi pilnowała dwójka niezwykle uważnych strażników w kombinezonach „Bułat”. Obydwoje również dzierżyli złowieszczo wyglądające polskie Tantale z podczepionym i niezwykle skutecznym granatnikiem GP 25. Nawet gdy chłopak koło nich przechodził ci z podejrzliwością taksowali go wzrokiem co sprawiało iż czuł się tutaj naprawdę niezwykle wyobcowany. Tutaj podłoga była już wykładana niegdyś niezwykle ładnymi jasnymi kafelkami z całkiem dobrego materiały. Teraz jednakże większość z nich będąc spękanymi budziła jedynie politowanie. Na środku znajdował się okrągły blat przerobiony teraz na stanowisko ogniowe ciężkiego karabinu PKM , którego lufa została skierowana prosto na wejście. Jeśli jakikolwiek przeciwnik wdarłby się do środka miałby przykrą niespodziankę w postaci tej morderczej dwustu nabojowej broni która z łatwością przebija nawet 30 centymetrowe worki z piaskiem. Zaraz po tym ciekawski młodzik zerknął w górę i dostrzegł końcówkę żyrandola który w tej chwili zapomniany leżał w jednym z kątów tuż przy sporych schodach prowadzących na górę. Wyglądał niezwykle nieprzyjemnie , cały był pokryty pajęczynami i sporą warstwą kurzu. Wokół niego gromadzono też wiele innych śmieci , między innymi większość teraz już nieprzydatnych dokumentów. Głównie były to spisy ludności , rachunki , faktury i tak dalej. Co do samego sufitu jemu też brakowało pewnych kawałków sklepienia ponieważ większe odłamki już dawno zdążyły opaść na ziemię. Hawajczyk jednak nie skupiał się na podziwianiu sztabu , w końcu spędził tutaj sporą część swego pobytu w zonie. Wchodząc po schodach wydających charakterystyczny dźwięk i którym też brakowało balustrady dostrzegł coś niezwykłego. Otóż z tylnej kieszeni spodni jego przewodnika wystawała pewna kartka. Na niej widniały następujące słowa : „... Sidorowicz obecny właściciel baru na Stacji Janów od dłuższego czasu nie płaci swoich należności wobec Sułtana...” Dalszego tekstu nie mógł już doczytać ponieważ właśnie znaleźli się na pierwszym piętrze. Pierwszą rzeczą jaką ujrzał był przekrzywiony i pokryty rdzą znak wskazujący miejsce ucieczki w razie nagłego pożaru lub niebezpieczeństwa. Tutaj podłoże również wyłożono czymś przypominającym kafelki tyle że z gorszego materiału przez co wiele z nich w ogóle nie znajdowało się na swoim miejscu. W długim korytarzu od którego odbiegało mnóstwo drzwi pod sufitem znajdowało się kilka nie działających lamp jarzeniowych. Z względu iż niegdyś był to budynek kontrolowany przez komunistyczne władze co kilka metrów można było napotkać przeróżne propagandowe plakaty. Głównie zachęcały one do wspólnego tworzenia wielkiej przyszłości ZSRR lub wstąpienia do rezerwy wojskowej. Nie to jednak najbardziej przykuło uwagę Fidi a lekko uchylone drzwi przez które zobaczył sporej wielkości i o dziwo działającą radiostację. Mało tego dobiegał stamtąd nawet tubalny i stary głos jakiegoś mężczyzny.

- …nie co wy robicie kretyni jabrińska znajduje się sto metrów dalej , tak dokładnie a przed wami powinien być „spalacz” więc musicie uważać. No tak dokładnie tak … - Dalszego komunikatu już nie mógł zrozumieć ponieważ nagle Hawajczyk przyśpieszył kroku przy okazji swoim ciężkim wojskowym buciorem rozłupując jedną z niepasujących jasnych płytek. Generalnie rzecz biorąc praktycznie wszystkie okna były zadekowane a oświetlenie stanowiły jedyne nie wielkie podwieszane żarówki zasilane nie znanym mu bliżej źródłem energii. Kolejne drzwi były zamknięte ale dało się przez nie dosłyszeć donośne chrapanie , tutaj pewnie znajdowały się sypialnie. Za to kolejne były rozwarte niemalże na oścież przez co mógł ujrzeć dwóch całkiem młodych stalkerów którzy naprawiali swoje maski przeciwgazowe i prowadzili niezwykle żywą dyskusję.
- … jak matkę kocham mój znajomy widział jak jeden z tych helikopterów rozbija się na płaskowyżu w zatonie. Nie wchodził tam jednak bo załoga natychmiast otworzyła ogień i musiał szybko naginać.

- … bzdury gadasz tam wojskowi nie latają , pewnie za dużo wypalił tego gó*na z wolności … - I znów rozmowa została urwana i do jego uszu nie docierało nic więcej. Wkrótce jednak po kilkunastu metrach stanęli przed niezwykle o dziwo zadbanymi drzwiami które miały nawet nowe zawiasy. Jego przewodnik wskazał mu głową owe wejście i sam począł wracać wyrzucając po drodze niedopałek i wyjmując z spodni swe PDA na którym od razi począł coś rozpisywać lub zaznaczać. Chłopak stał tutaj dobre kilkadziesiąt sekund nim w ogóle zdecydował się pociągnąć za klamkę. Skała na pewno jest weteranem z cholernie długim stażem i równie twardym charakterem. Przed takimi ludźmi czuł rzeczywiście mocno uzasadniony respekt koniec końców właśnie na to zasługiwali. Tak więc biorąc głęboki oddech otworzył drzwi i wszedł do środka popełniając pierwszą gafę. Nie zapukał. Lecz nie miał czasu by się zatrzymać i właśnie przez to odczuł niezwykłą suchość w gardle.

- Najpierw się puka nie nauczyli cię tego ?! - Do jego uszu dobiegł głos pełen wyrzutu i złości. Jednakże nie był to zwykły głos o nie , był o wiele cieplejszy i przyjemniejszy dla jego uszu niż jakikolwiek znany mu głos w całej strefie. Słowa te niewątpliwie wypowiedziała właśnie kobieta. I rzeczywiście z fotela zwróconego plecami do niego powstała osoba o smukłej damskiej sylwetce odzianej w normalny skafander stalkerów który na niej wyglądał nieco jak worek. Jednakże nawet to nie było w stanie przysłonić jej wysublimowanych kształtów.
- I co się tak gapisz ?! - Syknęła złośliwie rzucając nie wielki czarny notes na mały wiklinowy stolik do kawy który usytuowany został przy długiej ławie przypominającej te które znajdowały się w kościołach lub poczekalniach.
- Nie spodziewałem się … - Natychmiast odparł nieco zażenowany całą sytuacją która właśnie miała miejsce w jej pokoju. Od razu jego ręka powędrowała by podrapać się po głowie co było oznaką jego niezręczności.
- Ty gówniarzu kobiety w życiu nie widziałeś ?! Dalej siadaj. - Ostatnie słowa wydała nieco jak rozkaz wskazując na wcześniej wymienioną ciemno drewnianą ławę. Dopiero teraz chłopak dokładnie się jej przyjrzał. Jak się okazało miała całkiem ładną twarz i zgrabne usta. Włosy miała średniej długości o kolorze miedzi które teraz były zwinięty w dobrze dopracowany kok. Cała jej sylwetka była zresztą całkiem niezgorsza chociaż większą część zasłaniał kiepsko dopasowany kombinezon. Lecz Fidia musiał się ocknąć i niemalże trafiony jak gromem grzecznie jej słuchając zasiadł na wskazanym przez nią miejscu. Skała z kolei oparła się o zdewastowany niegdyś biały kaloryfer i poczęła przekładać wykałaczkę z jednego końca ust na drugi. Stała teraz dokładnie naprzeciwko niego i od razu bez ogródek zaczęła mówić.

- Słuchaj wiem już po co tutaj jesteś. Rozmawiałam z Ojcem Valerianem , wytłumaczył mi co i jak. Nie wiele mnie obchodzi po co pakujesz się do Prypeci jednakże polecił mi ci pomóc. Nie mogę mu odmówić więc słuchaj mnie teraz uważnie. - Zaaferowany tym wszystkim i głównie nieziemsko zdziwiony jej widokiem jedynie spokojnie kiwał głową gapiąc się nie tyle na nią co po prostu w przestrzeń. Właściwie na dobrą sprawę teraz nie mógł wykrzesać z siebie żadnego słowa kompletnie nic.
- Niejaki Oleg , jedna z przybłęd wyrusza za trzy godziny do Janowa. Zna drogę więc mógłbyś zabrać się właśnie z nim. Damy ci trochę amunicji ale nic ponadto. Mamy tu już wystarczająco dużo skurwysyń*twa do ubicia i każdy nabój się liczy. To tyle jeśli chodzi o moją pomoc. - Krótko , treściwie i na temat. Nie była tak bardzo rozwlekła jak Valerian , zdecydowana i twarda kobieta. Nie miał już żadnych złudzeń dlaczego została przywódczynią wolnych stalkerów w Limańsku.
- Jakieś pytania ?
- Nie zupełnie nic....
Привет от папы Путина! - Napis na hełmie żołnierza Rosyjskiego gdzieś w Gruzji.

"Sztuką nie jest mówić o wartościach i człowieczeństwie. Sztuką jest się samemu do tego stosować."
Awatar użytkownika
Dziki
Opowiadacz

Posty: 134
Dołączenie: 19 Lut 2010, 00:47
Ostatnio był: 23 Paź 2014, 10:49
Frakcja: Wojskowi Stalkerzy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 69

Re: "Przez Zonę..." by Dziki

Postprzez Dziki w 30 Lis 2010, 16:23

Dalej proszę was o opinie , bardzo pomogą mi w tworzeniu dalszego opowiadania i udoskonalania go z każdym nowym rozdziałem. Tak więc co mi pozostaje innego jak znów życzyć wam miłego czytania :wink:


*

Czuł teraz w włosach powiew świeżego jesiennego powietrza i delektował się każdym jego smagnięciem. Tutaj nie wielu mogło sobie pozwolić na chociażby taką zwykłą chwilę spokoju. Siedząc tak teraz na schodach prowadzących do głównego wejścia ratusza a obecnej bazy wolnych stalkerów jadł jeszcze najzwyklejszą w świecie kanapkę z szynką i pomidorem. Owe cudowne jak na stan obecny składniki zakupił tutaj od razu na miejscu , podobnie zresztą jak nowy podręczny i nieco wygodniejszy plecak wojsk Niemieckich. Spoglądał w przestrzeń która też rozciągała się przed nim przy tym cały czas zagryzając swój posiłek. Otóż dokładnie naprzeciwko zabunkrowanego Ratusza znajdowała się ulica z kilkoma wrakami nieco droższych marek samochodów. Jak przeczuwał musiały być to zapewne wozy ważnych osobistości w mieście lub też urzędników. Jednakże to wszystko co pozostało z ich dawnego władczego blasku , dziś w tym miejscu byli nikim podobnie jak Fidia , Skała czy masa innych stalkerów. Wszyscy równi wobec zony , to brzmi nieco jak jakieś hasło czerwonych , rzekł w myślach nieco żartobliwym tonem i obserwował dalej. Po bokach rozciągały się bogato zdobione jak na tamten okres kamienice z nie wielkimi ogródkami przed wejściem do środka. Gdzieniegdzie rosły nawet drzewa teraz z spokojem kołyszące się na wietrze i ignorujące wszelkie pyłki radioaktywne które wraz z sobą przynosił. Niektóre dachówki zaczynały w tej chwili nawet odbijać pierwsze promienie słoneczne wznoszącej się nad horyzontem i samymi budowlami kulą. Był to widok iście niesamowity ale i zarazem przygnębiający. Wszędzie panowała śmiertelna cisza , a obserwator który skupił się na owym obrazie nieco dłużej od razu zaczynał dostrzegać pewne subtelne szczegóły. Na siedzeniach samochodów walały się liczne walizki i teczki , które zresztą nawiedziły już ulicę wraz z licznymi gazetami propagandowymi. Mało tego specyficzny nastrój tego miejsca które teraz również okrywała jeszcze poranna mgła , potęgowały maski przeciwgazowe walające się dosłownie a każdym kącie. Ludzie w szalonej ucieczce nie dbali już nawet o ich zakładanie , z pewnością nie wiedzieli jakie są tego konsekwencje.

Wiatr w tymże momencie znów zawiał nieco mocniej i pobudził go do jeszcze bardziej intensywnego myślenia. Po zjedzeniu kanapki rozsiadł się nieco wygodniej i począł jedną ręką bawić się kawałkiem ściany jednego z tutejszych budynków. Był na tyle mały iż łatwo można było go pomylić z zwykłym białym kamykiem. Jednakże nie oto się teraz rozchodziło. Fidia zaczynał mieć wątpliwości dotyczące całej jego wyprawy. Przecież teraz mógł zostać tutaj na jakiś czas , kto wie może zarobić skoro już znalazł się w Limańsku a potem wrócić na Bagna. Gdyby nawet uzbierał większą sumą może nawet wydostałby się z zony ? Lecz z drugiej strony wiedział co stanie się jeśli Lew dostarczy wojskowym materiały Czystego Nieba. Ich badania weźmie szlag a ponadto rządowi będą mieli dane każdego z członków organizacji. To oznaczałoby całkowitą inwigilację i szantażem wobec nich. Naukowców zapewne wcielili by do siebie a resztę osadzili w więzieniach. Chłopak nie miał zamiaru tak skończyć , w końcu Lew w tej przeklętej walizce miał jeszcze i jego dane. Może nie były zbyt ważne ale dla niego to już oznaczałoby całkowitą katastrofę i wiecznie ukrywanie się przed organem prawnym. Zacisnął zęby i zebrał się szybko w duchu. Jak on mógł tak w ogóle pomyśleć ?! By zdradzić swoich i co tak po prostu uciec na tym etapie ? Nie , nie mógł tego zrobić. Myśląc tak jednakże nie zauważył nawet gdy kilka srok przeleciało nad jego głową w stronę zwłok stalkera zamordowanego wczorajszej nocy sto metrów od bazy. Nie mógł o tym wiedzieć , przecież niczego nie widział. Dla niego był to teraz tylko zwykły denerwujący szum. Nagle za swoimi plecami usłyszał zgrzyt a następnie metaliczny trzask. Nieco ospale odwrócił głowę i spojrzał za siebie.

Oprócz głównych drzwi wejściowych dostrzegł również człowieka. Był to niezbyt wysoki mężczyzna o ciemno brązowych włosach. Na twarzy miał jeszcze kilku dniowy zarost ale mimo to jego usta wykrzywiały się w serdecznym uśmiechu. Na plecach miał przewieszony nie wielki wojskowy plecak podróżny bodajże nawet Polski. Na sobie miał zwykły i prosty kombinezon „Świt” z tą różnicą iż gdzieniegdzie można było dostrzec łaty w kamuflażu rosyjskim KZS. Przy swoim pasie posiadał również nieco zszarpaną skórzaną kaburę z której groźnie widniała rączka pistoletu M9. Ów osobnik posiadał jeszcze karabin izraelskiej produkcji Gail. W tymże momencie ta persona zrobiła kilka kroków do przodu i wyciągnęła w jego kierunku prawą dłoń na której przewiązano mocno zabrudzony bandaż.
- To ty jesteś Fidia ? - Spytał wesołym głosem , zupełnie tak jakby zaraz miał opowiedzieć jakiś przedni żart.
- Tak to ja. Oleg jak mniemam ? - Chłopak od razu sprytnie odpowiedział pytaniem na pytanie , nieco nie ufnym głosem.
- Dokładnie. To jak ? Gotowy czy chcesz coś jeszcze zrobić ? - Spytał stalker po chwili jeszcze nieco kaszląc. Widocznie i jemu nie sprzyjał wrogi klimat Ukraińskiej jesieni. Chyba wszyscy już tylko wyczekiwali nadchodzącego śniegu i okropnej błotnistej pluchy.
- Możemy już ruszać. Masz opracowaną drogę ? - Chłopak wolał wiedzieć na czym stoi i gdzie teraz idzie , takie informacje musi przecież znać niemalże obowiązkowo.
- Więc tak. - Zaczął poklepując go po plecach by wstał a następnie ruszył przed siebie wyjmując typowe dla każdego człowieka w Zonie PDA. Wstukał na nim krótkie hasło i natychmiast włączył mapę satelitarną. - Przejdziemy w Limańsku koło tej sporej budowy , tylko trzeba uważać w tamtej dzielnicy widziano nawet kilku monoliciarzy. Ok , dalej ruszymy tędy... - Mówiąc to cały czas przesuwał palcem po ekranie a Fidia uważnie śledził jego tor aż wreszcie niemal go zamurowało. - Na koniec przejdziemy przez szpital i jesteśmy już w Janowie. -

Kończąc swój wywód zadowolony z siebie od razu schował PDA do nie wielkiej torby doczepionej do lekkiej kamizelki z jednym wkładem kuloodpornym. Po tym uśmiechnął się do kompana i poprawił swoją okrągłą czarną czapkę.
- Czy ty jesteś normalny ? - Spytał Fidia idąc krok w krok za towarzyszem. - Nie słyszałeś co mówili o szpitalu ? Rzadko kto kiedy stamtąd wracał , a jeśli już kończył jako bezmózga skorupa. Wybacz ja nie mam najmniejszego zamiaru tak skończyć. - Głos chłopaka miał uwypuklać jego dość wielkie w tym momencie i sprzeciw na co stalker zareagował z wielką stanowczością.
- A znasz lepszą drogę ?! Nie ma innej , po ostatnich emisjach wszystkie ścieżki szlag trafił a przewodnicy żądają kosmicznych cen za normalne przeprowadzenie. Co o tym też nie wiedziałeś hmm ? - Spytał szorstko , chociaż brzmiało to raczej jak stwierdzenie aniżeli pytanie. Fidia jedynie spuścił głowę i ponaglił ich tak aby przyśpieszyli kroku. Jeśli mieli to zrobić on chce żeby to stało się jak najszybciej.

Tak więc szli żwawym krokiem niecałe dziesięć minut tą samą szeroką i długą ulicą aż w końcu musieli skręcić w jedną z mniejszych uliczek. Tutaj z kolei walało się jeszcze więcej śmieci niż na ich poprzedniej drodze. Praktycznie w każdym miejscu stał przewrócony kosz na śmieci czy stosy tekturowych pudeł pozbawionych już zawartości. Jakby tego wszystkiego było mało po drodze natknęli się nawet na spalony wrak jakiegoś samochodu. To wszystko strasznie opóźniło ich marsz , a czasu nie mieli przecież za wiele. Chłopak bardzo nie chciał by w takim miejscu zastała ich noc to zapewne równałoby się ich rychłej śmierci. Lecz dzięki Bogu w końcu wyszli z tego długiego śmietniska i wkroczyli na spory betonowy plac. Na samym placu stały dwie nie działające już koparki , które od pamiętnego roku już na zawsze zastygły w swych makabrycznych pozach. Znajdowało się tu również inny sprzęt budowlany jak chociażby nie wielkie betoniarki czy kilka ciężarówek na których pakach widniał piasek lub długie stalowe pręty. Oleg wkroczył jako pierwszy i powoli począł go prowadzić przez to wymarłe miejsce. Po drodze minęli jeszcze trzy przyczepy dla robotników jakie często stosowano na budowach , lecz woleli tam nie zaglądać ponieważ wystarczająco skutecznie odstraszył ich szalejący licznik Geigera , tykający za każdym razem gdy próbowali się do nich zbliżyć. Wiatr znów zawiał a kilka liści opadło z drzew i wraz z jego podmuchem uleciało w powietrze by dalej lecieć w nieznane. Może chociaż im się poszczęści , może chociaż one wyjdą z tego piekła , rzekł do siebie w duszy Fidia i rozbudzony klepnięciem towarzysza ruszył dalej. Jednakże

Jednakże ponadto wszystko górował niezwykle wielki nie dokończony betonowy szkielet jakiegoś budynku. Nie wiedzieli czym miało być to miejsce , może szkołą ? A może kolejnym blokiem mieszkaniowym ? Tego za pewne już nigdy nie będzie im dane się dowiedzieć. Nie zmieniało to jednak że w blasku wschodzącego słońca wcale nie prezentował się lepiej. Nadal Fidia miał dziwne wrażenie iż owa budowla spogląda na nich karcącym wzrokiem , tak jak ojciec patrzy na złe dziecko. Zupełnie tak jakby to miejsce za wszelką cenę nie chciało by ta dwójka nie przeszłą dalej. Chłopak już wiele nasłuchał się od naukowców na temat zony i wszelkich innych spekulacji. Twierdzili że strefa to jeden wielki organizm z własną świadomością i żyjący własnymi nienależnymi torami. Sam wolał by to okazało się zwykłym bajdurzeniem.
- Dobra wchodzimy , patrz na licznik. Będę prowadził więc się nie oddalaj jasne ? - Oleg nawet nie poczekał na jego odpowiedź jedynie ruszył dalej uważnie zerkając na swój miernik który od czasu do czasu wskazywał coraz to większe promieniowanie , na szczęście nie było na tyle wielkie by musieli założyć swe maski przeciwgazowe.
- Co robiłeś przed wejściem do zony ? - Zagadnął w końcu Fidia uważnie pilnując ich pleców. Wolał poznać nieco człowieka z którym będzie miał jeszcze spędzić przynajmniej kilka godzin. Tamten westchnął i nieco niemrawym głosem począł mówić.
- Byłem strażakiem w Mińsku , wiesz miałem rodzinę , dom. Praca była niezgorsza a z pieniędzy dało się jakoś wyżyć , lecz mieliśmy w zespole kapusia. Wiesz o co chodzi co ? Nie ? Koleś był wtyką KGB. Nie wierzysz co ?
Nie za bardzo , po co mieliby infiltrować strażaków ? - Spytał nieco zdziwiony Chłopak dalej uważnie stąpając po twardym podłożu swoimi wzmocnionymi wojskowymi butami. Był młodym człowiekiem który przecież nie znał komunistycznych realiów. Dla niego zawsze to była jakaś durna fikcja z gazet , a teraz miał niepowtarzalną okazję porozmawiać z kimś to takie piekło przechodził codziennie i stało się jego nudną rutyną.

- Sam nie wiem. - Stalker wzruszył ramionami i nagle skręcił do jakiegoś rozwalonego przejścia. - W każdym razie pewnego dnia w jednej z szkół wybuchł pożar. Wiesz niby standardowa akcja , ale to nie był zwykły pożar. To wyglądało tak jakby ktoś uszkodził system gazowy i go zdetonował. Przyjechaliśmy na miejsce jako pierwsi i od razu zabraliśmy się do pracy. Ja miałem wejść do środka z tym kapusiem Żorą i odszukać rannych. Generalnie wszyscy wiedzieli że cholernie się nawzajem nie cierpimy a ten dupek regularnie psuł mi reputację. W środku było tragicznie , przez dłuższy czas nie mogliśmy nikogo znaleźć , aż nagle Żora omylnie oparł się o balustradę na schodach i.... spadł na dół. Domyślasz się zapewne że nie wiele z niego zostało. Po pożarze władza wszczęła śledztwo a już dobrze wiedziałem kogo obwinią za śmierć tego łachudry. Chcieli zrobić z niego bohatera no ale potrzebowali czarnego charakteru.. - Z każdym słowem Oleg zaczynał coraz bardziej się denerwować i wściekać co było bardzo dobrze widoczne po jego wyrazie twarzy. - Uciekłem zanim KGB wpadło do mojego domu , nie wiem co zrobili z moim synem i żoną. Musiałem wyjechać z kraju jak najszybciej bo jak się okazało oskarżyli mnie o morderstwo agenta rządu. Nie pytaj nawet jak przedarłem się przez granicę do Ukrainy. Miałem przy sobie tylko trochę pieniędzy i nie wiele więcej nadziei. Wtedy spotkałem w jednym z barów pewnego gościa nazywał się Siergiei ale wolał by mówiono na niego „Żwawy”. Wraz z nim udałem się do zony , wiesz na początku było ciężko ale w końcu jakoś wszystko się wyprostowało. Niestety ostro się z nim pożarłem i nie mamy kontaktu od dłuższego czasu , słyszałem nawet iż zajął się handlem. Tak skurczybyk zawsze miał smykałkę do interesów.

Fidia z kolei szedł za nim i jak zahipnotyzowany słuchał tej niewiarygodnej wprost opowieści. Nie wierzył w to co właśnie usłyszał , wszystko wydawało się takie realne i prawdziwe. KGB , zdrada , ucieczka wszystko wyglądało jak sceny wycięte z jakiegoś dramatycznego filmu akcji z Amerykańskim aktorem. A jednak nie , oto ten zwykły stalker o imieniu Oleg przeszedł przez coś co inni uważali tylko za czystą fikcję filmów i książek sensacyjnych. Dla chłopaka w tej chwili to ten człowiek był jednym z największych bohaterów.
- A co z twoją rodziną ? - Spytał w końcu , chociaż zdawał sobie sprawę iż to może być dla niego bardzo delikatny temat.
- Nic. Nie mam z nimi kontaktu zupełnie , nawet nie wiem czy żyją. KGB … oni się nie patyczkują … pewnie ich potraktowali jako zdrajców narodu … zdrajców narodu... - Oleg w tym momencie zamilkł i bez słowa ruszył dalej przed siebie po chwili wychodząc z wielkiego szkieletu na jedną z ostatnich ulic w tym całym mieście. Fidia nie miał już najmniejszego zamiaru prowadzić tej rozmowy dalej , dobrze wiedział iż teraz jego kompan potrzebował chwili dla siebie.
Привет от папы Путина! - Napis na hełmie żołnierza Rosyjskiego gdzieś w Gruzji.

"Sztuką nie jest mówić o wartościach i człowieczeństwie. Sztuką jest się samemu do tego stosować."
Awatar użytkownika
Dziki
Opowiadacz

Posty: 134
Dołączenie: 19 Lut 2010, 00:47
Ostatnio był: 23 Paź 2014, 10:49
Frakcja: Wojskowi Stalkerzy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 69

Re: "Przez Zonę..." by Dziki

Postprzez Scurko w 30 Lis 2010, 16:36

No i kolejna ciekawa historia. Ciekawie napisane, wystrzegasz się błędów, fajnie rozbudowujesz akcje... Mnie się podoba, czekam na więcej. Nie za darmo masz rangę Opowiadacza :P .

Pozdrawiam :D
Image

"TYLKO ŻYCIE POŚWIĘCONE INNYM WARTE JEST PRZEŻYCIA"

http://fairview.deadfrontier.com/refer. ... ontier.com
Awatar użytkownika
Scurko
Tropiciel

Posty: 292
Dołączenie: 03 Lip 2007, 20:16
Ostatnio był: 16 Kwi 2022, 18:56
Miejscowość: Dębowiec k.Cieszyna
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 3

Re: "Przez Zonę..." by Dziki

Postprzez Nikolai w 17 Gru 2010, 17:46

No Dziki genialne opowiadanie jak zresztą wszystkie opowiadania Twojego autorstwa:) Czekam na ciąg dalszy.
W razie problemów z fabułą "zewu monolitu" pisz pw postaram się pomóc w miarę możliwości.
Awatar użytkownika
Nikolai
Kot

Posty: 48
Dołączenie: 28 Lis 2010, 17:06
Ostatnio był: 07 Sie 2022, 13:29
Frakcja: Monolit
Ulubiona broń: F1 Grenade
Kozaki: 12

Re: "Przez Zonę..." by Dziki

Postprzez Darkon w 11 Sty 2011, 20:25

Będzie jakiś ciąg dalszy? Bo czekam i czekam a tu ciągle nic...
Uśmiechnij się! Jesteś w ukrytej snajperce!
"Bycie w Wolności to twoja Powinność" - Grave

Image
Awatar użytkownika
Darkon
Stalker

Posty: 84
Dołączenie: 25 Mar 2010, 22:45
Ostatnio był: 03 Mar 2015, 12:45
Miejscowość: To tu, to tam...
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 10

Re: "Przez Zonę..." by Dziki

Postprzez Dziki w 11 Sty 2011, 22:03

Będzie i to jeszcze dzisiaj ! :D Wybaczcie za taki długi okres nieobecności ale z powodu konkursu literackiego na UAM nie za bardzo miałem czas ani ochotę na zajmowanie się czymkolwiek innym. Lecz teraz jestem w pełni do dyspozycji i już szykuję następne części. Mam nadzieje że przynajmniej się trochę odświeżyłem i nowe pomysłu oraz dalszy rozwój fabuły przypadną wam do gustu ;)
Привет от папы Путина! - Napis na hełmie żołnierza Rosyjskiego gdzieś w Gruzji.

"Sztuką nie jest mówić o wartościach i człowieczeństwie. Sztuką jest się samemu do tego stosować."
Awatar użytkownika
Dziki
Opowiadacz

Posty: 134
Dołączenie: 19 Lut 2010, 00:47
Ostatnio był: 23 Paź 2014, 10:49
Frakcja: Wojskowi Stalkerzy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 69

Re: "Przez Zonę..." by Dziki

Postprzez DanieloZ w 11 Sty 2011, 22:31

Stary, nawet nie wiesz jak mnie twój post ucieszył :E .
Tylko szkoda że taka długa przerwa była . No ale cóż ważne że jesteś i piszesz to zacne opowiadanie dalej :D .
Piszesz że dzisiaj - czekam cierpliwie :].
Otwórz oczy i spójrz na świat z innej perspektywy, być może odkryjesz coś, co zmieni twoje życie.
Awatar użytkownika
DanieloZ
Stalker

Posty: 84
Dołączenie: 27 Lut 2010, 20:27
Ostatnio był: 07 Lut 2015, 16:55
Miejscowość: Siemianowice Śl.
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 6

Re: "Przez Zonę..." by Dziki

Postprzez Dziki w 12 Sty 2011, 01:05

Rozdział VI Ostry Dyżur

- O w dup*... - Rzekł tylko Młodzik delikatnie dotykając rękami swojej zabrudzonej stopy. Wyraźnie widział w blasku swojej latarki jak światło ukazuje mu liczne przetarcia na skórze przez długi i męczący marsz. Nawet teraz siedząc na przewalonym betonowym bloku na środku pola składającego się z wysokiej trawy , odczuwał ból płynący z jego stóp. Koniecznie musiał chwilę odetchnąć i pokręcić głową. O dziwo Oleg nie miał takiego problemu , stał jedynie z boku i kończył właśnie dopalać swojego papierosa. Nadal był bardzo zadumany i odezwał się do niego zaledwie kilka razy od czasu ich poprzedniej dosyć ciężkiej rozmowy. Fidia przez to odczuwał dziwny żal i współczucie dla tego człowieka. Mimo iż był młody w pełni go rozumiał , sam przecież stracił wujostwo i matkę w pożarze. Co prawda została mu jeszcze jakaś rodzina a Oleg … cóż on stracił najprawdopodobniej wszystkich. Chłopak jeszcze raz zasyczał z bólu i przełknął ślinę by zaraz po tym nałożyć na stopę ostatnią świeżą skarpetkę. Noc była niezwykle ciemna tego dnia ponieważ chmury niczym wielki płaszcz okryły całe niebo , zupełnie tak jakby chciały ziemię raz na zawsze pogrążyć w mrocznych odmętach. Młodzik po kilku minutach męczenia się z skarpetką i wysokim wojskowym buciorem gestem ręki oznajmił iż jest już gotowy. Jego towarzysz odcharknął jedynie i z powrotem nałożył na siebie plecach wyładowany różnymi ciężkimi bibelotami. Fidia uczynił to samo z tą różnicą iż jeszcze przełożył przez ramię swój karabin który do tej pory był oparty o wcześniej wspomniany betonowy blok.

- Na pewno jesteś gotowy ? - Spytał Oleg nawet na niego nie patrząc.
- Tak , jasne. - Odparł zdawkowo i ruszył za starszym stalkerem. Nie minęło nawet kilka sekund a już przedzierali się przez wysoką i suchą trawę która szeleściła z każdym ich następnym krokiem. Wokół poza polem rozciągały się nie wielkie połacie brzozowych lasków , teraz pozbawionych liści. Drzewa te wyglądały teraz jak wysokie szkielety zastygnięte w momencie swojej agonii. Jeszcze dalej za brzozami stał wysoki kwadratowy budynek , majaczący pośrodku tych wszystkich pól. Dobrze wiedział iż na samym szczycie znajdował się napis zapewne oznajmiający czym jest lub raczej była ta budowla , lecz światło latarki tam nie docierało. A może to i lepiej ? Bóg jeden raczy wiedzieć co też może mieszkać w takich miejscach jak to. Osobiście podejrzewał iż był to jakiś hotel lub coś takiego. Przecież cóż innego może robić taki budynek oddalony tak daleko od najbliższego miasta ? Pewnie tutaj mieszkali wizytatorzy czy politycy odwiedzający Elektrownię. Chłopak westchnął jedynie i pokręcił z pożałowaniem głową po czym dalej ruszył za Olegiem tracąc z oczu mroczny i posępny budynek , teraz będący jedynie bezwartościową kupą betonu. Minuty mijały a oni ciągle żółwim tempem przesuwali się przez żółtawą roślinność w nieznanym mu kierunku. Zdawał sobie sprawę również z tego że byli coraz bliżej centrum zony , w pewnym sensie to działało na niego bardzo pobudzająco. Gdy tylko o tym myślał poziom adrenaliny w jego ciele podnosił się a mózg zaczynało napędzać naraz tysiące przeróżnych myśli. Lecz po każdym takim ataku nadchodziła chłodna kalkulacja , wtenczas zdawał sobie sprawę z tego co może tam w tym siódmym kręgu jego własnego piekła czekać. Sam od dawna zaczął zonę dzielić na stopnie piekła co po części odzwierciedlało całą mentalność tego przygnębiającego miejsca. Nagle jednak odczuł pod sobą wyraźnie twardszą nawierzchnię , nawet Oleg w tym momencie się zatrzymał o począł wodzić snopem światła wydobywającym się z latarki w wszystkie możliwe strony. W tym momencie Fidia zorientował się iż stoją aktualnie na spękanej asfaltowej drodze która z lewej strony prowadziła za wysoki , zniszczony i murowany płot za którym wyraźnie znajdowało się więcej zróżnicowanej roślinności w której to dominowały głównie drzewa iglaste.

- To tutaj. Od tej pory musisz się cholernie skupić. Przechodziłem tędy raz więc gdy ja będę nas prowadził ty musisz obserwować teren za nas dwóch. - Rzekł weteran i ruszył w stronę bramy która prowadziła dalej za płot. Nim jednak przeszli kilka metrów znów przystanął i odwrócił się w stronę chłopaka.
- Spokojnie młody. Wszystko będzie dobrze , musimy tylko przez to przejść i już jesteśmy na miejscu. Nie martw się nie zostawię cię na lodzie. No idziemy. - Do tego Oleg dodał jeszcze szczery przyjacielski uśmiech i cicho pod nosem nucąc jakąś piosenkę po czym znów zaczął sunąć w kierunku bramy. Fidia nawet nie odpowiedział ale te krótkie treściwe zdanie naprawdę bardzo podniosło go na duchu. Zdziwiło go nawet iż jego towarzysz po tamtej rozmowie powoli znów nabierał dobrego humoru. Chyba rzeczywiście potrzebował tych kilku godzin by uspokoić swoje nerwy i ponownie pogodzić się z rzeczywistością. Nie zmieniało to jednak faktu iż to miejsce emanowało czymś czego on sam nie był w stanie określić. Odczuwał jedynie niepokój przenikający każdy jego nerw , to coś pełzło powoli , leniwie od jego nóg w górę aż do mózgu gdzie zagnieździło się na dobre gdy przekroczyli bramę. Na niej znajdowała się jakaś tabliczka ale była na tyle mocno zdezelowana iż nie dało się nic z niej wyczytać.

Od razu idąc coraz dalej asfaltową drogą do jego nosa docierał dziwny zapach podobny nieco do różnych kuchennych detergentów. Co prawda drażniło go to trochę ale nie na tyle by nie mógł tego znieść. W pewnym momencie światła ich latarek odkryły w pobliskim rowie przewalony ambulans. Był przewrócony na bok tak że siedzenie kierowcy było na górze. Wszystkie szyby miał zbite a jego tylne drzwi były kompletnie wyłamane przez co nosze , lekarstwa i inne medyczne przyrządy znalazły się na zewnątrz. Mało tego nie mogli się nawet do niego zbliżyć ponieważ gdy tylko próbowali iść tamtą stroną ulicy ich liczniki zaczynały wskazywać niebezpieczny poziom promieniowania. Młodzik odczuł jak jego gardło miarowo się zaciska a gdy wyszli zza zakrętu omal nie wstrzymało procesu oddychania. Otóż jak się okazało tam gdzie kończyły się drzewa zaczynał się długi trzypiętrowy budynek niegdyś pomalowany na biało. Nad jego dosyć sporym wejściem widniał duży czerwony krzyż który zapewne za czasów świetności tego miejsca mienił się takim kolorem z pomocą prądu. Tuż pod nim znajdował się niebieski napis „SZPITAL”. Do drzwi głównych prowadziły szerokie acz niezbyt wysokie schody a przed nimi stały dwa kolejne ambulansy , które były identyczne z tym który mogli dostrzec nieco wcześniej. Jak widać czas nie oszczędzał nikogo ani niczego , wszystko tutaj wyglądało staro i obskurnie. Trudno było sobie nawet wyobrazić iż to miejsce mogło kiedykolwiek być szpitalem. Jedyną rzeczą wartą uwagi była fontanna znajdująca się przed budynkiem i dwoma samochodami. Co prawda nie było już w niej wody ale posąg symbolizujący mnicha z otwartą księgą z której niegdyś leciała nadal zachował cień swego blasku. Fidia jednak na tym skończył obserwowanie miejsca ponieważ od razu ruszyli dalej. Spokojnie okrążyli wysuszoną fontannę i poczęli kroczyć do betonowych schodach. Już na skromnym wejściowym tarasie stał wózek inwalidzki który Młodzik dostrzegł od razu znajdując się przed drzwiami. Był wyraźnie przerdzewiały ale stalker miał nieodparte wrażenie iż ktoś nadal tam siedzi , mało tego czuł na sobie ciężkie spojrzenie które przyprawiało go o dreszcze. W myślach już wyobraził sobie starą twarz jakiegoś człowieka w szpitalnej pidżamie który to patrzy na nich z wózka i uśmiecha się w jego stronę. Wtenczas odczuł przypływ swego rodzaju ciepła i współczucia dla tego staruszka ale gdy tylko otwierał oczy jego już tam nie było.

- Dalej rusz się. Im szybciej stąd wyjdziemy tym lepiej. - Ponaglił do Oleg dodając do tego gest ręki.
- Tak , tak już idę. - Rzekł Fidia i wciągając sporą ilość powietrza w płuca znów począł stawiać kroki przed siebie wchodząc do głównego holu Szpitala. W środku przy prawej stronie znajdowała się recepcja złożona z długiej czarnej , drewnianej lady oraz kilku regałów na przeróżne akta i dokumenty. Po prawej stronie ustawiono jedną krótką ławkę dla pacjentów. Były tutaj również składane krzesła ale wszystkie zostały rozrzucone po całym pomieszczeniu. Już tutaj ściany były obłożone białymi płytkami podobnie zresztą jak mocno zabrudzona podłoga. Dodatkowo znajdowały się tutaj plakaty obwieszczające wspólną pracę na rzecz komunizmu i tak dalej. Już za dobrze znał ten chory komunistyczny , propagandowy bełkot. Oleg zmierzał do kolejnych drzwi prowadzących do korytarza gdy to za ich plecami rozległ się cichy zgrzyt. Młodzik nerwowo odwrócił się o mało nie spadając do tyłu po czym wycelował lufą swojego automatu wprost w główne wejście. Jak się okazało ów wózek inwalidzki w tej chwili leniwie toczył się do przodu po czym od razu spadł w dół prosto z schodów. Fidia dopiero teraz odczuł jak bardzo wali mu serce po czym szybkim ruchem głowy pokazał towarzyszowi iż mogą ruszać dalej. Ostatni raz spojrzał na plac szpitala po czym dołączył do Olega. Jego kompan już zabrał się za otwieranie drzwi które to pod naporem jego siły świszcząc rozstąpiły się ukazując niecodzienny widok. Jak się okazało przed nimi widniała długa dziura , wyglądało to tak jakby brakowało środkowej części budynku przez co szpital w tym momencie przypominał kanion lub jakąś dolinę. Na dole były porozrzucane wszelkiego rodzaju rzeczy poczynając od zwykłych śmieci kończąc na przeróżnych drogocennych lekarstwach i środkach. Nie było tutaj nawet dachu , wszystkie jego resztki leżały porozrzucane po różnych częściach szpitala. Chłopak nie mógł uwierzyć w to co właśnie widział , jeszcze nigdy wcześniej nie dane było mu ujrzeć takiego widoku. Otworzył jedynie szeroko usta i począł kiwać głową w lewo i w prawo. Dopiero po chwili zauważył czyste niebo z którego wszelkie chmury rozstąpiły się w niebyt ukazując całkowicie rozgwieżdżone sklepienie. Kusiło go w tym momencie swoim nienaturalnym pięknem.

Fidia poczuł jak jego ręce opadają na bok a on sam przesuwa swoje ciało w kierunku sporego rowu pośrodku szpitala. Idąc tak czuł jak ogarnia go jakaś inna świadomość spadająca na niego z góry , a z kolei on sam robił się coraz bardziej senny. W pewnym momencie zaczął się nawet uśmiechać i cieszyć. Wtenczas to odczuł jak jego ubranie zaciska się na gardle a ktoś mocno chwyta go za kołnierz i ciągnie do tyłu. Mimo to przed oczami miał ciągle to samo pociągające do siebie niebo....
- Fidia ! Ej Młody ! Słyszy mnie ?! - Krzyczał Oleg patrząc z uwagą na Chłopaka do którego to powoli wracała świadomość. Młodzik w końcu znów poczuł siłę w własnym ciele i brak obecności w swoich myślach. Potrząsnął głową po czym stalker wcisnął mu w ręce jego własny karabin.

- Strzelaj do wszystkiego co się rusza ! I biegiem za mną ! - Rzekł Oleg stanowczo po czym chwytając go za rękę postawił do pionu. Fidia zdecydowanie zacisnął dłonie na swym wiernym AK i skupił swoje zmysły na konkretnych czynnościach. Jednakże dopiero po kilku następnych sekundach odczuł na swojej twarzy powiew wiatru jak i pod butami twardy grunt. W jego myślach krążyło jedynie pytanie : „Co to było ?”. Nie było jednakże czasu na odpowiedź ponieważ Oleg po przeładowaniu swojego karabinu od razu wyskoczył zza rogu płytkowej ściany. Młodzik przełknąwszy ślinę wykonał ten sam ruch. Teraz obydwoje znaleźli się na długim korytarzu jeśli w ogóle tak to można było nazwać. Z swej lewej strony co prawda mieli ścianę ale z kolei z prawej pozostały jedynie jej dosyć żałosne resztki. Od razu po wyjściu zza rogu Fidia zobaczył jak jego kompan uderza kogoś z całą swoją siłą kolbą w głowę. Był to człowiek trzymający w ręce krótki pistolet M9 , miał na sobie mocno poszarpaną zieloną kurtkę oraz zwykłe dresowe spodnie. Chciał dostrzec twarz ich wroga jednakże po druzgoczącym ciosie postawnego faceta nie wiele z niej zostało. Krople krwi poleciały na płytki i leżący nieopodal materac a sam przeciwnik spadł z hukiem na podłogę wydając z siebie jedynie dziwaczny bełkot. Oleg nawet nie czekał i od razu zmiażdzył swoim butem czaszkę oponenta. Fidia musiał odwrócić wzrok a do jego uszu dobiegł jedynie nieprzyjemny gruchot łamanych kości. I po raz kolejny zona zmuszała ich , zwykłych ludzi do walki o przetrwanie w miejscu w którym niegdyś przecież ratowano ludzkie życie....

- Patrz na prawo ! - Krzyknął towarzysz Młodzika. Chłopak od razu skrył się za najbliższą namiastką ściany i począł obserwować to co znajdowało się na drugim końcu „kanionu:. Nie zdążył nawet wychylić głowy a o jego osłonę obiło się już kilka pocisków rzucając płytkami w wszystkie możliwe kierunki. Oleg z kolei ruszył dalej korytarzem wpadając do jednego z pokoi w którym niegdyś znajdowały się łóżka pacjentów. Fidia za to szybko wychylił się i przystawiając kolbę do swojego ramienia wypuścił serię pięciu pocisków w stronę wrogów po przeciwległej stronie. Dziwiło go tylko to dlaczego za niczym się nie kryją ? Dlaczego każdy nich strzela z biodra i co ważniejsze dlaczego strzela do niego człowiek ubrany w mundur powinności i drugi odziany w kombinezon wolności ?! Mimo to jego strzały okazały się celne i stalker w zwykłym oliwkowym kombinezonie został trafiony przez trzy z pięciu kul. Tamten jednakże odrzucony siłą na ścianę stał dalej. Spojrzał jedynie na trzy wyzierające z jego ciała krwiste dziury po czym jakby nigdy nic chwycił swojego SPASA i ponownie otworzył ogień. Chłopak jedynie otworzył oczy z zdumienia i zacisnął zęby. Co gorsza do kanonady śmierci złożonej z pocisków przyłączali się kolejni zawodnicy z nowymi instrumentami.

- Młody do mnie ! Ruchy ! - Krzyknął Oleg z pokoju. Fidia nawet się nie zastanawiał i wypuszczając kolejną serię na ślepo wbiegł do pomieszczenia po drodze potykając się o wystającą część podłogi. Dzięki temu spadł na ziemię i uniknął szybującego w jego stronę pocisku który stłukł kolejną szpitalną szybę.
- Nic mi nie jest ! - Zapewnił Młodzik i od razu powstał po czym wraz z swym kompanem skrył się za przewróconym łóżkiem. Oleg w tej chwili siedział za nim i sprawdzał mapę na swoim PDA a trzęsące się z stresu ręce wcale mu w tym nie pomagały.
- Posłuchaj musimy ruszyć dalej tym korytarzem. Dalej są schody prowadzące do Kostnicy a z niej prosto przez drabinę wyjdziemy na zewnątrz. Osłaniamy się nawzajem i biegnij ile tylko masz sił w nogach. Gotowy ? - Oleg mówił mocno zdenerwowanym głosem i co po chwila zamykał oczy i dotykał swoich skroni. Nie był to jednak czas by się tym przejmować. Musieli ocalić swoje życie.

- Oczywiście , zwarty i gotowy. Nakopmy tym skó*wielom ! - Odparł stanowczo Chłopak i kiwnął głową. Zaraz po tym obydwoje wstali i przeskakując łóżko wybiegli na korytarz. Obydwoje pędzili przed siebie mijając powywracane meble i przeróżne resztki betonu czy szpitalne łóżka. Fidia słyszał tylko swój krzyk jak i Olega. Czuł jak jego broń wypluwa z siebie mordercze pociski. Widział jak stojąca przed nim postać w masce przeciwgazowej i w charakterystycznym pancerzu wolności pada na ziemię. Jak się okazało jedna z kul przebiła szkiełko maski i głową na wylot prowadząc za sobą długą smugę karmazynowej krwi. Ciało od razu bezwładnie poleciało do tyłu miażdżąc już i tak przerdzewiałe krzesło. Po tym automat przestał strzelać mimo iż Fidia nerwowo naciskał spust. Biegnąc tak wpadł na kolejnego stalkera który zupełnie przypadkowo wyszedł z jednego z pokoi dzierżąc w zwisającej bezwładnie ręce charakterystyczne MP5K. Chłopak czuł jak adrenalina buzuje w całym jego ciele a jego oddech staje się kompletnie nierównomierny. Czuł się teraz jak zwierze , zabij albo zostaniesz zabity. Wtenczas spiął w sobie wszystkie mięśnie i uderzył w brzuch stalkera w uniformie monolitu. Ten znów jedynie wydając z siebie bełkot poleciał do tyłu. Młodzik w tym czasie zaczął zmieniać magazynek w swoim karabinie i nie zważał w tym momencie nawet na szalejącą w jego otoczeniu istną burzę ognia z luf karabinów. Zaraz po tym przeładował i strzelił wprost do wijącego się na ziemi stalkera. Nie mając nawet za wiele czasu na oddech wleciał do klatki schodowej prowadzącej daleko w dół a która też była ostatnim pomieszczeniem w całym korytarzu. Teraz dopiero począł opadać z sił lecz mimo to odczuwał w swoich myślach ogromną euforię. Zaczął się nawet uśmiechać co w obecnej sytuacji wyglądało naprawdę paradoksalnie. I w tymże momencie coś do niego dotarło. Gdy już miał począć schodzić po schodach zdał sobie że czegoś mu brakuje. Nie zważając na nic więcej odwrócił się i od razu odeszły z niego wszelkie możliwe dobre emocje. Otóż cztery metry od wyjścia stał Oleg. Nie miał przy sobie karabinu a jego ręce spoczęły na głowie. Sam rzucał się na boki i krzyczał w niebo głosy.

Co jeszcze dziwniejsze nikt do niego nie strzelał przez co jego cierpienie znacznie się wydłużało. Po chwili szamotaniny z powietrzem opadł na kolana i opuścił ręce. Jak się okazało daleko za jego plecami stała pewna odrażająca postać. Była wysoka a jej ciało pokrywały bandaże i liczne ropiejące rany. Skórę posiadała jasną , lecz nie to było ważne. Ręka postaci była wyciągnięta w stronę Olega który to teraz milczący po prostu klęczał z opuszczoną głową gapiąc się pustym wzrokiem w podłogę. Mutant odziany jedynie w dżinsowe poszarpane spodnie zawył i wyciągnął drugą rękę.
W tym momencie Oleg znów krzyknął i spojrzał na Fidię. Kompan Młodzika począł powoli sięgać swą ręką w kierunku skórzanej kabury gdzie znajdował się jego pistolet.

- Fidia …. strzelaj … - Rzekł jedynie przez zaciśnięte żeby po czym na moment zamknął oczy by po chwili znów je otworzyć. Po tej czynności zdążył również dobyć pistolet którego lufa niebezpiecznie zbliżała się w kierunku Chłopaka. Ten jedynie pokiwał głową i odparł.
- Nie .. ja..
- Strzelaj do cholery ! Błagam ! - Krzyknął zrozpaczonym głosem nadal walcząc z samym sobą. - Młody … wszystko ...będzie dobrze , pamiętasz ? - Rzekł nieco spokojniej i uśmiechnął się do Fidi po czym ponownie opuścił głowę. Chłopak poczuł jak łzy cisną mu się do oczu , sam niemalże odczuwał w tym momencie ból jaki przeszywał ciało jego towarzysza. Chciał coś powiedzieć ale po prostu nie mógł , nie miał sił. Strzelił...
Привет от папы Путина! - Napis na hełmie żołnierza Rosyjskiego gdzieś w Gruzji.

"Sztuką nie jest mówić o wartościach i człowieczeństwie. Sztuką jest się samemu do tego stosować."

Za ten post Dziki otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive SVDstriker, PMG, Nikolai.
Awatar użytkownika
Dziki
Opowiadacz

Posty: 134
Dołączenie: 19 Lut 2010, 00:47
Ostatnio był: 23 Paź 2014, 10:49
Frakcja: Wojskowi Stalkerzy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 69

Re: "Przez Zonę..." by Dziki

Postprzez SVDstriker w 16 Sty 2011, 20:55

Twoje opowiadania naprawdę są świetne. Nie ma się co rozpisywać. :wódka: leci do ciebie :E
Image
Awatar użytkownika
SVDstriker
Tropiciel

Posty: 255
Dołączenie: 15 Lis 2010, 11:37
Ostatnio był: 15 Cze 2012, 20:18
Frakcja: Najemnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 52

Re: "Przez Zonę..." by Dziki

Postprzez PMG w 16 Sty 2011, 21:00

Opowiadanie poprostu niesamowite, nie ma co ukrywać :wink: . Ale z tego co wiem, to przed "!" nie stawia się spacji.
No i oczywiście :wódka: .
Awatar użytkownika
PMG
Redaktor

Posty: 376
Dołączenie: 12 Gru 2010, 10:30
Ostatnio był: 01 Sie 2024, 15:05
Frakcja: Zombie
Ulubiona broń: Viper 5 9x18
Kozaki: 127

PoprzedniaNastępna

Powróć do O-powieści w odcinkach

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 6 gości