przez rolers w 04 Gru 2010, 20:46
Każda z części Stalkera ma swoje wady i zalety. Zacznę może od nieuwzględnionego w temacie Czystego Nieba - podążanie śladami Strieloka było całkiem fajnym pomysłem, a sama mechanika gry również dawała radę - oczywiście po odłożeniu poprawki na bug mode (nie mylić z god mode ;]), choć do białej gorącczki doprowadzało mnie idiotyczne spawnowanie postaci metr od gracza.
Porównując SoC i CoP uważam, że fabuła i klimat przemawiają na korzyść tego pierwszego. Z drugiej jednak strony interfejs i kilka drobnych modyfikacji sprawiają, że sama zabawa jest dużo bardziej przyjemna w CoP (choć przyznaję, ze gry jeszcze nei skończyłem). Oczywiście porównanie dotyczyczy standardowych wersji gier - z wszystkimi łatkami, ale bez żadnych modów.
Gdyby SoC poszukiwanie artefaktów przypominało to z CoP, gdyby były możliwe ulepszenia broni i pancerzy, sensowna noktowizja i freeplay, zagłosowałbym na pierwszego Stalkera bez wahania. Niestety, tak nie jest, i o ile, jak wspomniałem wczesniej, za fabułę bardziej cenię SoC, to dużo większą frajdę z gry daje mi Zew Prypeci...
A w ramach drobnego offtopu wciąz nie mogę zrozumieć, dlaczego zabijając gostka w Sevie albo Egzo przy przeszukaniu trupa znajduję jedynie guna i trochę dupereli... Sensownie zrobione (jakoś by to trzeba zbilansować, aby nie było za łatwo) i niewymagajace modów obdzieranie trupów z pancerzy dodałoby grze sporo uroku. ;]