Po długaśnej przerwie znów piszę
Przepraszam Was, że aż tyle to trwało
Miałam za dużo do zrobienia i... tak wyszło po prostu.
Mam szczerą nadzieję, że nie zniechęciłam "stałych czytelników". Jeśli tak, to proszę o niewielką drugą szansę
Pamiętnik ŻołnierzaCiężarówka ruszyła dalej, przedzierając się przez gęstą, niby zużyty olej silnikowy ciemność, omijając przeszkody. Po drodze minęli zrujnowaną drewnianą chałupkę, która straszyła wyglądam nawet za dnia. Po kilkuminutowej jeździe w polu widzenia załogi pojawił się kontur ogromnego bojowego śmigłowca.
- Podjedźmy bliżej - mruknął "szef" - Daj mi obraz w termowizji... Mówiłeś, że silnik jakiś zakłócał. Chcę to widzieć! - Podekscytował się dowódca.
Chuda postać siedząca przy komputerze ustawiła oprzyrządowanie i na ekranach pojawił się obraz. Załoga Majora była widoczna w postaci czerwonych plam poruszających się w nieładzie. Większą plamą był ich transporter z wyraźnie zarysowanym na ognisto-czerwony kolor, przedziałem silnikowym.
- Bingo! Mamy nasz silnik. - Syknął chudy człowieczek obsługujący komputer
- To... Too ż... żo... oł... oł... wo... - jąkała zaczął wygłaszać swoją mowę, którą wnet przerwał jeden z barczystych załogantów.
- Dupa tam! Żadni z nich żołnierze! Za mało ich, prawda szefie?
- Możliwe... Nas jest więcej. Przygotujcie armaty. Bóg raczy wiedzieć co to za chołota. - Rozkazał szef podniesionym głosem, ogarniając wszystkich wzrokiem. - Kierowca! Daj czadu. Sprawimy im ołowianą niespodziankę... Jeśli będą powodować problemy.
- Taajest. - Radosny głos dobiegł z szoferki, po czym silnik zagrzmiał i wyraźnie poczuli, że pojazd przyspiesza.
Pędząc po wyboistym bezdrożu maruderzy kończyli sprawdzać ekwipunek.
Tymczasem w bezpośrednim sąsiedztwie rozbitej maszyny, dało się już usłyszeć odgłos zbliżającej się ciężarówki, pędzącej z wygaszonymi światłami przez ciemne pustkowie. Wiatr to rozwiewał dźwięk ciężarówki, aby po sekundzie go spotęgować.
Trudno było oszacować odległość dzielącą helikopter od intruzów.
- Majorze! Ktoś się zbliża, słychać motor! - Ryknął Dimitrij stojący na szpicy, dwadzieścia-kilka metrów od wraku. Majorowi nie trzeba było dwa razy powtarzać, od razu wydał rozkaz reszcie oddziału.
- Do broni! Do cholery, armaty w dłoń! - Ryczał Major mobilizując towarzyszy. - Nikita! Pilnuj Jewgienija! Grafit, leć naprzód po cichu! Musisz być najbliżej! Michaił! Do diabła! Wal za helikopter i ładuj w nich ile się da! Reszta na wóz, gazem! - Major rzygał potokiem słów, przenosząc tym samym krystalizujący się już plan bitwy.
Nie zdawali sobie jednak sprawy z tego, że intruzi mają ich jak na dłoni. Wyspecjalizowany sprzęt obserwacyjny, radiolokacyjny i inny o którym szary śmiertelnik nie miałby pojęcia, pomagał w namierzaniu.
W pewnym momencie silnik dotychczas słyszany już bardzo wyraźnie zamarł. Głucha, martwa i ciemna jak smoła cisza zapanowała wokół.
Nikita oceniał stan i opatrywał ranę Jewgienija w rozbitym śmigłowcu, klnąc w myślach całą sytuację. Major jako jedyny posiadał sprawne jeszcze gogle noktowizyjne, przez które widział zarys ciężarówki stojącej około trzydziestu metrów od wraku. Nie mógł jednak dostrzec żadnych szczegółów. Nawet sylwetek ludzkich.
- Jedna ciężarówka? - Myślał - Wojskowi? Nie, mało prawdopodobne. - Prowadził z samym sobą osobliwy dialog - Po ten śmigłowiec nie wysłaliby jednej ciężarówki... Szlag by to trafił. Kto to jest do ciężkiej cholery?
- Zostać na pozycjach, zostać na pozycjach! Wstrzymać ogień! - Gorączkowo szeptał do krótkofalówki.
Wewnątrz ciężarówki z anteną na dachu został kierowca, chuda postać specjalisty od komputera, jąkała i Szef. Kierowca klął pod nosem na pojazd, który zepsuł się w takim momencie. Jąkała siedząc na miejscu pasażera, przystosowanym do prowadzenia ostrzału wprzód, obsługiwał ciężki karabin maszynowy amerykańskiej produkcji.
Chudzielec z szefem siedzieli przed głównym monitorem mając na głowach ogromne słuchawki. Usłyszeli głos.
"Zostać na pozycjach, zostać na pozycjach! Wstrzymać ogień!", słysząc to szef jakby odruchowo powtórzył zasłyszane słowa, wydając rozkaz swoim żołnierzom.
- Połącz mnie z tym człowiekiem! - Syknął zmieszany do chudzielca siedzącego obok. - To na pewno nie armia!
- Robi się! - Chudy pokręcił pokrętłami, przełączył kilka przełączników na panelu przyozdobionym setkami światełek i znów pokręcił pokrętłami, wstukując jednocześnie na klawiaturze jakąś komendę do komputera.
- Zrobione!