Rozdział 2:Diabelski Tunel
Nastał kolejny dzień, przynajmniej zegarek tak mówił. Ekipa siedziała w barze. Artyom z Włodkiem gawędzili o tunelu, o opowieściach oraz legendach na jego temat. Nomad poszedł do pana dziwaka i dostał wyczyszczony do błysku nóż bojowy. To na pewno będzie lepsze niż jego stary sprężynowiec.
Już 12, zostały 4 godziny. Włodek opowiadał różne kawały w barze. Nie które lepsze, nie które gorsze. Przez jakieś 3 godziny Włodek opowiadał kawały, Artyom ich słuchał, a Nomad rozmyślał nad wyprawą do zony.
15 czas przygotowań. Nomad sprawdzał uzbrojenie i ekwipunek. Artyom patrzył czy wszystko jest. Ekipa poszła po 6 żołnierzy i usiedli przy ognisku. 15:50 i wyruszają.
-Opowiedzieć wam jakiś kawał?
-NIE!
-Dobra...
-Idziemy. Przygotować się!
Są już za barykadą. Rozglądają się wszędzie dookoła. Nagle słyszą wielki ryk.
-Co to było?
-Chyba jakiś potwór.
-TO PIJAAAAAAAAAAAA...
Jeden z żołnierz został w parę sekund rozszarpany. Wszyscy zaczęli strzelać w błyszczące ślepia. Padła. Słychać było kolejny ryk, i kolejny. Armia mutantów została wezwana do zabicia intruzów.
-Cholera mogłem zabrać noktowizor, a tak to mamy tylko te latarki.
-Mogło być go...
-Nie mów tego!-przerwał Nomad.
-Dlaczego?
-Jeśli to powiesz to stanie się coś dziwnego.
-Aha.
Z oddali było widać parę błyszczących ślepi, po chwili było ich więcej i jeszcze więcej! Zaczęły się zbliżać ale ekipa i tak miała przewagę w ciasnym tunelu o szerokości 5 metrów. Zaczęli strzelać przed siebie i parę mutantów padło, ale to na pewno nie były wszystkie.
-Trzymać szyk, przyjdzie więcej!
Tak się stało, chmara gryzoni zaczęła biegnąć w ich stronę. Strzelali gdzie popadnie, ale zawsze kilka się przedostawało i gryzły im nogi. Przydałby się miotacz ognia pana dziwaka. Artyom przypomniał sobie że dostał granaty. Szybko je wyciągnął i rzucił w kolejną chmarę gryzoni. Zabił je oraz spłoszył resztę potworów.
-Nie mogłeś zrobić tego wcześniej?
-Sory teraz sobie o nich przypomniałem.
Idą dalej przez tunel. Widzą światło, jest jakieś 100 metrów od nich. Nagle znika. Znowu ryk. Latarki zaczynają gasnąć. Nastała ciemność. Słychać że coś nadchodzi. Wszyscy są gotowi na atak.
-Coś widziałem.
-Gdzie?
-Tam z lewej, widzisz?
-Nie, nie widzę.
-Trzeba było jeść marchewki.
-Znowu z tymi marchewkami zaczynasz?
-AAAAAAAAAAAAA...
Latarki zaczęły chodzić normalnie. Wszyscy żołnierzy byli rozszarpani. Włodek też.
-O cholera!
-Szybko do wyjścia, biegiem!
-Gryzonie po prawej! Strzelaj!
-Zabite! Biegiem!
-Pijawka przed nami, rozwalić!
-Giń!
-Leży, szybko już niedaleko!
Światło było już tak blisko, ale nagle przed nimi pojawiła się bariera.
-Co to jest?
-Jakaś bariera.
-Jak ją wyłączyć?
-Patrz za nami! To kontroler!
-Kryj się!
-PIIIIIIIIIIII!!!
-Strzelaj jak przestanie piszczeć
-Teraz!
-Co on taki twardy?
-Kryj ryj!
-Masz jeszcze ten granat?
-Mam.
-To rzucaj na co czekasz!
BOOOM!
-Leży?
-Czekaj zobaczę... leży.
-Uff o mały włos
-Dobra teraz szybko biegiem do wyjścia!
-Udało nam się! Nareszcie powierzchnia!
-Tylko gdzie my jesteśmy?
-Zobaczmy to w PDA.
http://img404.imageshack.us/i/beztytuujlg.png/-Chodźmy tędy.
-Tak to chyba dobra droga.