"Przez Zonę..." by Dziki

Kontynuowane na bieżąco.

Moderator: Realkriss

Re: Przez Zonę....

Postprzez Pyr0 w 17 Sie 2010, 21:29

No ja nie mogę... genialne po prostu genialne nie ma innego określenia na to! Świetnie oddajesz klimat Zony i pokazujesz że GB* ma jakieś swoje uczucia a nie tak jak w innych opowiadanich że jest... pusty? Tylko chodzi i zabija?
A tutaj to jest wszystko świetnie opisane każdy szczegół... no może nie aż tak! :P .
No a jakżeby inaczej 5/5 :) .



*GB - Główny Bohater :P ( Dla nie kumatych xD )
"We believe in power of music to change lives" - Tim Mcllrath
Image
Windows 7 Home Premium 64bit
Intel Core i5 760/ 2.80 Ghz
Gigabyte Radeon HD5770 1024MB
Goodram 2x2GB
Awatar użytkownika
Pyr0
Stalker

Posty: 134
Dołączenie: 29 Kwi 2009, 14:48
Ostatnio był: 25 Gru 2016, 16:07
Miejscowość: Piekary Śląskie
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 10

Reklamy Google

Re: Przez Zonę....

Postprzez Dziki w 18 Sie 2010, 17:51

Dzięki za komentarz i liczę na kolejne zarówno jak i na konstruktywną krytykę. I teraz zapewniam iż kolejne części będą wychodzić o wiele częściej.




*


Szaleństwo. To słowo w pełni opisywało to co teraz działo się w głowie jak i wokół przerażonego Fidi. Był sam w podziemnym tunelu który nie miał końca , jego jedynym źródłem światła była latarka , a do tego ryki za nim były coraz bliżej. Czuł jak serce nerwowo skacze chcąc wyrwać się z piersi , oddech był niemiarowy a oczy rozbiegane. Czuł jak jego buty wywołują głuche echo w tunelach wskazując gdzie teraz jest. Jednakże nie dbał o to po prostu chciał stąd jak najszybciej uciec.
Palce nerwowo za każdym rykiem zaciskały się na broni która w każdym momencie była gotowa do oddania strzału. Wszystkie ściany wyglądały tak samo , brudne , oślizgłe i gdzieniegdzie naznaczone pazurami. Chłopak teraz uzmysłowił sobie dlaczego Ojciec Valerian nie chciał wysyłać nikogo z swoich. Ryk. Młodzik wstrzymał oddech i szybko się odwrócił o mało co znów się nie wywracając. Jednakże za nim tam gdzie kończył się snop światła była tylko wielka pusta czerń. Przystanął na chwilę by się upewnić czy nic mu jeszcze nie grozi. AK-74 groźnie wzniosło się w górę i szczerzyło lufę w kierunku ciemności. Fidia wkrótce zerwał się i wziął nogi za pas. Ku jego zaskoczeniu tunel nagle zakręcił i począł biec … w dół.

Chłopak zatrzymał się na krańcu i złapał się za głowę. Plecami przywarł do zimnej betonowej ściany i począł uspokajać oddech. Wiedział iż jeśli zostanie tutaj zginie. Droga prowadziła tylko w jednym kierunku. Nagle tym razem usłyszał nie tylko ryk ale i także tąpnięcia. Jego ręce opadły i spojrzał przeszklonymi oczyma na wprost zakrętu z którego wybiegł. Z początku nic tam nie było prócz unoszącego się kurzu wywołanego przez jego bieg. Palce nerwowo wystukiwały cichą melodię na karabinie czekając tylko na odpowiedni znak. Wszystko ucichło. Czuł jak na jego czole występują krople potu które złośliwe wpadały do jego oczu. Zawsze lubił oglądać horrory i zastanawiał się jak muszą czuć się bohaterowie takich filmów , nie zdawał sobie jednak sprawy iż to życzenie przybierze tak makabryczną formę.

Przełknął ślinę i przestąpił powoli jeden krok w kierunku korytarzowi prowadzącemu w dół , prosto w otchłań. Wtenczas na zakręcie dostrzegł coś co przeraziło go bardziej aniżeli zjawa którą ujrzał na górze w ubikacji. Otóż stała tam wielka masywna łapa w kolorze niezdrowego wręcz chorobliwego brązu. Zakończona była trzema palcami których zwieńczeniem były kilkucentymetrowe pazury o sporej średnicy. Były poszarpane i zaniedbane ale nie miał wątpliwości iż nadal byłyby w stanie jednym ciosem wywlec jego wnętrzności na zewnątrz. Przez całą nogę przechodziły również widoczne ogromne i świetnie zarysowane mięśnie. Najokropniejszą rzeczą według Fidi były wystające żyły w których płynęła krew.

Chłopak poczuł silny skurcz w żołądku gdy zamiast tego pojawiło się jeszcze oko. Było duże i na środku posiadało małą źrenicę , z której już można było wyczytać wielkie pragnienie i wściekłość. On nie czekał odruchowo trzęsąc się począł strzelać z biodra w kierunku zakrętu. Wtenczas stworzenie ryknęło z tak wielką siłą iż tunel niemalże się zatrząsł i trochę mniejszych kawałków sufitu spadło na podłogę.
Fidia nadal naciskał spust mimo iż karabin już zaprzestał strzelać. Jego zęby były zaciśnięte , a nogi odmawiały posłuszeństwa chociaż on nakazywał im karkołomny bieg. W tej chwili był prawdziwym ucieleśnieniem strachu. Lecz gdy wrzeszczący ogromny cień trzy razy większy i szerszy od niego wypadł z zakrętu kończyny od razu go posłuchały. Chłopak puścił się pędem prosto na dół. Mało brakowało a kilka razy straciłby równowagę i się przewrócił co w jego sytuacji oznaczałoby tylko jedno. Śmierć. Bolały go stopy , w głowie mu huczało a widok przed nim rozmywał się przez pot oraz zmęczenie. Jednakże nie zważał na to , po prostu biegł zupełnie jakby czuł za sobą prawdziwy bat. W końcu na ścianach pojawiły się ciężkie i wielkie rury , przy których gdzie nie gdzie znajdowały się jeszcze większe zakurzone czerwone zawory. Również podłoże się zmieniło. Nie było to już betonowa podłoga a żelazna krata pod którą biegło mnóstwo kabli oraz kolejny rur. Wszystko prowadziło dokładnie w stronę gdzie biegł Fidia.

Po chwili gdy już jego zmęczenie osiągnęło swój finalny poziom jego latarka ujawniła kolejną niezwykłą rzecz. Przed nim kończył się tunel , gdzie stały sporej wielkości metalowe drzwi zamykane zaworem. Posiadały śluzy oraz nie wielki wizjer który jednak był na tyle zabrudzony iż nie można było zupełnie nic przez niego dostrzec. Jak do tego zauważył zawór był kompletnie zniszczony tak by w ogóle nie dało się owych drzwi otworzyć. Mało tego wokoło walało się mnóstwo puszek , PDA , rękawiczek i innych bibelotów. O prawdziwy zawrót głowy przyprawiły go jednak spore ilości zaschłej posoki na drzwiach oraz ścianach. Dał się wciągnąć w pułapkę. Bezradny zupełnie pozbawiony nadziei oraz woli przetrwania po prostu usiadł i patrzył jedynie w tunel z którego niedługo powinno ukazać się monstrum. Tak skończy ? W podziemiach zapomniany przez świat będąc kolejną ofiarą naiwności ? Nie miał już nawet siły płakać więc jedynie kiwał głową niedowierzając. Z ciemności wyrwał się kolejny odległy wrzask ukazujący frustrację oraz niecierpliwość mutanta.

W tymże momencie w głowie Fidi pojawiła się pewna drobna iskierka płonnej nadziei. Otóż zauważył iż jedna z krat na podłodze jest obluzowana , mało tego pod nią było na tyle dużo miejsca iż mógł się tam wślizgnąć razem z plecakiem. Niedowierzając w swoje szczęście zdjął bagaż oraz broń. Zaparł się sam w sobie i działał teraz jedynie pod wpływem instynktu. Uchwycił obluzowaną kratę i począł ciągnąć ją do góry. Znów stwór począł ryczeć tym razem jednak zdecydowanie bliżej. Krew w skroniach chłopaka nabrzmiała a jego adrenalina wskoczyła jeszcze wyżej. Kratka powoli ustępowała aż z hukiem oderwał ją od podstaw i odrzucił na bok. Zdenerwowany z początku nie mógł chwycić plecaka lecz spiął się i wsadził go na dół. Na końcu wszedł tam sam wyłączając latarkę.
Jak się okazało mógł tutaj tylko leżeć. Czuł jak rury i kable boleśnie uwierają jego ciało , które tak bardzo domagało się odpoczynku. Plecak był tuż za jego głową gdzie ciągnął się mały szyb odprowadzający prawdopodobnie kilka zbędnych rur. Zamknął oczy i czekał. Serce nadal waliło mu jak młot miarowo uderzający o kowadło. Dłonią zakrył swoje usta tak by wyciszyć oddech. W ten sposób jednakże ciężko mu było chwytać powietrze co z każdą chwilą było trudniejsze zupełnie jakby się dusił. Coś nagle wstrząsnęło posadami i bynajmniej nie był to głos a krok.

Fidia poczuł silny smród pochodzący z źródła które znajdowało się tuż nad nim. Był okropny i przywodził na myśl najgorsze zapachy jakie kiedykolwiek napotkał. Do tego dołączyło dziwne głębokie rzężenie lub też warczenie , sam nie potrafił zdefiniować cóż to właściwie było.
W tym momencie zapragnął znaleźć się w domu. W swojej ukochanej wiosce w Białorusi , Drozdnie tuż przy granicy z Ukrainą. Chciał znów wejść do środka domostwa i z uśmiechem przywitać rodziców oraz młodsze rodzeństwo. Ile by oddał aby teraz móc wraz z nimi siedzieć spokojnym wieczorem przy stole jedząc kolację i śmiejąc się z przyziemnych rzeczy. Potem udałby się do swojego pokoju na górze , tam wreszcie spokojnie by zasnął.
Lecz niestety teraz leżał tutaj , w zonie w prawdziwych trzewiach piekieł , bojąc się o swoje życie i modląc by zagrożenie nareszcie odeszło w niepamięć. Czekał w milczeniu trzymając się kurczowo swoich dobrych wspomnień. W tym momencie latarka zapaliła się.

Jej światło przeszyło kratę która stanowiła podłogę i padła prosto na cielsko ogromnego wręcz mutanta. Fidia na moment przestał w ogóle oddychać gdy go ujrzał. Cały był brązowy lub gdzie niegdzie ciemnozielony , a z jego torsu wyrastała jedna nie wielka w porównaniu do reszty ludzka ręka również kompletnie innego koloru. Głowę potwora stanowiło nie wielkie wybrzuszenie na cielsku. Posiadał troje oczu z czego dwa były mikroskopijne a jedno spoglądało w tym momencie prosto na twarz młodzika. Jego masywne nogi aż dygotały z złości.
Chłopak wrzasnął zrozpaczony i szybko popchnął plecak przed siebie prosto do szybu. Monstrum widząc to już szykowało się do tego by ciosem nogi zmiażdżyć kratę oraz przy okazji schowanego pod nią stalkera. Chłopak począł sam przesuwać się w stronę szybu gdzie byłby po za zasięgiem mutanta. Nagle noga stwora spadła prosto na kratę zaledwie kilka centymetrów od nogi Fidi który nawet nie czekał i znikał w szybie. W miarę jak słyszał ryki rozczarowania przeklinał latarkę która jakimś cudem się włączyła. Brnął prosto przed siebie przesuwając plecak. Po kilku minutach takiej podróży ciasnym szybek który przyprawił go o kolejny atak kaszlu , odczuł zimne powietrze które w tej chwili zaczęło głaskać jego twarz oraz włosy. Niespodziewanie sam przyśpieszył. Zaczął się nawet śmiać i uśmiechać chociaż po jego policzkach ciekły łzy wywołane najprawdziwszym w świecie strachem. W tej chwili wiedział iż jest najbardziej szczęśliwym człowiekiem na świecie. Dygotał przepełniony euforią gdy przed nim zaczynał świtać koniec szybu oraz najprawdziwsze światło dzienne. Przyśpieszył jeszcze bardziej czując jak blisko jest końca tego koszmaru. Bolały go otarcia na nogach i rękach lecz teraz liczyło się tylko opuszczenie tych tuneli.

Ręką popchnął swój plecak który spadł na dół a sam poleciał zaraz za nim. Pierwsze co ujrzał lądując z pluskiem w wielkiej kałuży o ciemne chmury na niebie z których całe szczęście przestał padać deszcz. Zobaczył również kruki przelatujące nad jego głową które poczęły ponuro kraczeć na jego widok zupełnie jakby już nie żył.
Woda tym razem wdarła się do jego kombinezonu co sprawił iż tym razem cały był przemoknięty. Chłód ogarnął go całego mimo wszystko liczyło się tylko to iż przeżył i wyrwał się prosto z objęć śmierci. Leżał tak chwilę a jego rany i nerwy zaczynały dawać o sobie znać. Dojrzał iż koniec szybu znajdował się na środku wysokie wzgórza na którego dnie znajdowała się kałuża w której to wylądował. Przy niej leżała jedna przewrócona stara cysterna która niegdyś była koloru niebieskiego. Obok stał zniszczony i podziurawiony kulami czerwony autobus , taki jakimi ewakuowano zapewne ludzi z obszarów w 86 roku. Odczuł teraz aż za wyraźnie swoje plecy dlatego też westchnął i powoli przysiadł. Cicho jęcząc począł wychodzić z kałuży aż znalazł się na ziemi w objęciach trawy targając za sobą plecak.

Przeleżał tak sporo czasu do momentu w którym przypomniał sobie by sprawdzić gdzie tak właściwie jest.
Jedną ręką wyjął swoje podręczne PDA i jednym kliknięciem otworzył obszerną i szczegółową mapę całej zony. Jego kropka o dziwo znajdowała się jedynie 500 metrów od bunkra naukowców gdzie miał spotkać Elektryka. Widział jak wokół bunkra jest kilkanaście białych kropek. To znaczyło iż obóz jeszcze się trzyma a po wyłączeniu tego syfu w fabryce może być już tylko lepiej. Pamiętał jeszcze jak słyszał opowieści o tym co działo się tam środku. Mimo iż naukowcy twierdzili że jest tam bezpiecznie , stalkerzy dla własnego bezpieczeństwa woleli nie zapuszczać się za głęboko. Fidia wykrzywił usta w półuśmiechu a tym samym nie wielka rana u góry warg zaczęła go piec.

- Cholera… - Stwierdził i potrząsnął głową nadal mając spory mętlik w głowie. – No nic … trzeba się zbierać.
Po tych krótkich słowach sprężył wszystkie mięśnie i począł miarowo wstawać. Czuł jak go wszystko boli a szczególnie stopy które były najbardziej poobcierane. Wyczerpany odkaszlnął i stanął na równe nogi. Otrzepał się z kurzu i niektórych kawałków zaschłego błota. Rozejrzał się i powoli ruszył bokiem na szczyt pagórka w którym był szyb. Wszędzie było pełno nie wielkich krzaków i tylko trochę wyższych drzew , głównie iglastych. Pod górę szedł niezwykle wolno zupełnie jak prawdziwy kamienny moloch. Do tego co jakiś czas pod butami odczuwał kamienie lub resztki szkła z zniszczonych butelek. Mimo tego wszystkiego niezwykle orzeźwiający wiatr cały czas opadał na jego twarz oraz przekrwione zmęczone oczy. Zupełnie nie wyglądał teraz jak młody Fidia wyruszający z obozu Czystego Nieba by ratować przyjaciela. Teraz wyglądał jedynie jak jego namiastka jak stary wymęczony przez życie człowiek. Nim jeszcze wszedł na górę oparł się brudną ręką o stary już dawno nie działający drewniany słup elektryczny. Koniecznie potrzebował odpoczynku i to jak najszybciej.
Привет от папы Путина! - Napis na hełmie żołnierza Rosyjskiego gdzieś w Gruzji.

"Sztuką nie jest mówić o wartościach i człowieczeństwie. Sztuką jest się samemu do tego stosować."

Za ten post Dziki otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Ultra Killer.
Awatar użytkownika
Dziki
Opowiadacz

Posty: 134
Dołączenie: 19 Lut 2010, 00:47
Ostatnio był: 23 Paź 2014, 10:49
Frakcja: Wojskowi Stalkerzy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 69

Re: Przez Zonę....

Postprzez BloodsuckerxD w 19 Sie 2010, 16:34

Opowiadanie super , nie mogłem się od niego oderwać :D. Czekam na dalsze części.
http://kolega1010.on.toribash.com/ <<<<<<<<<<<<<<<<< kliknij mi pomoże a tobie nie zaszkodzi xD
http://g2.gangsters.pl/index.php?ref=2826 <<<<<<<<<<<<< tu też :]
Awatar użytkownika
BloodsuckerxD
Kot

Posty: 14
Dołączenie: 29 Lip 2010, 12:43
Ostatnio był: 04 Maj 2011, 21:39
Miejscowość: Szubin ,Wolwark :]
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 1

Re: Przez Zonę....

Postprzez DanieloZ w 22 Sie 2010, 00:24

Jak zawsze niesamowite opowiadanie :E. Tak bardzo pobudza wyobraźnię, że nie można w nocy usnąć :D .
Według mnie piszesz najlepsze opowiadania w klimatach stalkera na forum! Świetne opisy scen, drastyczne, a zarazem bardzo realistyczne :). A te zwroty akcji ! Popraw tylko trochę ortografię i możesz pisać książki :D .
Ba! Nawet powinieneś! :E

PS. Ten mutant goniący Fidię to Pseudogigant?
Otwórz oczy i spójrz na świat z innej perspektywy, być może odkryjesz coś, co zmieni twoje życie.
Awatar użytkownika
DanieloZ
Stalker

Posty: 84
Dołączenie: 27 Lut 2010, 20:27
Ostatnio był: 07 Lut 2015, 16:55
Miejscowość: Siemianowice Śl.
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 6

Re: Przez Zonę....

Postprzez Dziki w 25 Sie 2010, 01:55

*



- Stój ! No stój do cholery ! – Wrzeszczał stalker stojący przed niezbyt wyrafinowaną siatkową bramą tuż przed bunkrem naukowców. Był odziany w oliwkowy pancerz stalkerów z wieloma widocznymi śladami po szyciu. Na głowie spoczywał kaptur w takim samym kolorze co kombinezon. Twarz z kolei zakrywała chusta w Polskim kamuflażu wojskowym Wz.93. Największe wrażenie jednakże robiła broń jaką owy człowiek dzierżył w granitowych rękach. Otóż był to jeden z najnowszych rosyjskich modeli pospolitego „kałasza” a mianowicie AK 103. Rzadko spotykany w zonie , a używały go tylko jednostki specjalne. Stalker stojący w tej chwili przed wycieńczonym i dygoczącym z zimna Fidią niewątpliwie był starym wyjadaczem.

Sam chłopak nie wyglądał najlepiej. Obszarpany , brudny i wlekący się niczym cień człowieka. Jednakże każdy człowiek przebywający w zonie stawał się takim cieniem , pustym wypranym z uczuć , kimś kogo w końcu strefa całkowicie pochłonie a wtenczas nie zostanie z niego nic , nawet ten jeden cień. Fidia zakaszlał i przez przypadek potrącił jedną z przypadkowych puszek leżących w błocie. Słońce powoli zachodziło za horyzont i na dziś zaczynało po raz ostatni oświetlać skąpaną w wodzie po deszczu zonę. W oddali gdzieś w pewnym momencie dało się słyszeć kilka strzałów a zaraz po tym następujący przeciągający się krzyk. Głos dochodził gdzieś z dalekich okolic Magazynów. To wywołało nagły przypływ strachu w młodziku do którego wróciły wspomnienia z sortowni odpadów.
Zatrzymał się i mocno zachrypniętym i łamiącym się głosem rzekł.

- Spokojnie , nie …. Nie jestem zombie. – Po tych słowach uniósł ręce do góry i przy okazji spojrzał na owy ośrodek znajdujący się na pobliskim wzniesieniu , który dzięki temu górował nad wszystkim co znajdowało się w promieniu przynajmniej kilometra. Przy tym wyglądał niezwykle złowieszczo. Na ścianach budowli widniało kilka rur , kabli oraz niechlujnych zacieków. Nie wielkie okna były tak bardzo zakurzone iż nawet z odległości kilku metrów nie można było przez nie nic dojrzeć. Kolejnym dodatkiem były kominy , długie murowane kominy pnące się wysoko ku sklepieniu nieba. Również były bardzo zaniedbane , podobnie jak betonowy płot odgradzający ten chory instytut od reszty świata. Co z tego skoro i tak bramy do tego piekła stały otworem ? Mimo iż jak pogłoski głosiły ktoś wyłączył maszynę która robiła z ludzi zombie to nadal wszyscy ludzie przy zdrowych zmysłach omijali to miejsce szerokim łukiem. Teraz robiło za swego rodzaju strach na stalkerów , mówiono nawet że jeśli ktoś przejdzie przez instytut wkrótce spotka go niechybna śmierć. Każdy się z tego śmiał , jednakże mało kto tu w ogóle zaglądał.

- Nie ? To wchodź chłopie no dalej , cholera jak ty wyglądasz…jakbyś przeżył dymanie z pijawką. – Rzekł żartobliwie starszy weteran i poklepał przechodzącego Fidie po ramieniu. Jak się okazało za wysokim blaszanym płotem oddzielającym Jantar od bunkra naukowców , było w miarę spokojnie. Co prawda nie wielu było tutaj ludzi , jednakże kilku mniej lub bardziej doświadczonych stalkerów siedziało przy koksownikach czy też przy innych wejściach. Wszyscy jednak byli kompletnie wyciszeni. Nikt się nie śmiał , ani na niczym nie grał. Wszyscy tylko szeptali czując na sobie niezwykle ciężki i okropny cień instytutu. Chłopaka to już praktycznie nie ruszało. Po tym co przeżył w tunelach , rozlatujący się budynek na wzgórzu aż tak go nie przerażał. Chociaż nadal wewnątrz czuł ponurą specyfikę tego miejsca. Niestety był zbyt zmęczony by w ogóle myśleć.

Po środku stał owy betonowy bunkier okryty jedynie zwykłą narzutą zrobioną z wojskowej siatki maskującej. Gdzie nie gdzie wokół walały się skrzynie , teraz już puste lub zapełnione zbędnymi częściami przyniesionymi z instytutu. Dokładnie z tego co pamiętał Fidia naukowcy teraz dobrze opłacali grupy ludzi którzy schodzili do podziemi jantaru szukać różnych niezbędnych do badań przedmiotów. Lecz na nieszczęście stalkerów , wojskowa czystka tuż po wyłączeniu maszyny wcale nie wystarczyła i nadal było to jedno z najbardziej niebezpiecznych miejsc w zonie. Do tego wzrok przykuwały liczne ślady po kulach czy pazurach na ścianach bunkra. Nawet ołowiane drzwi które prowadziły do środka były delikatnie wygięte , a na nich samych spoczywała jeszcze zaschnięta krew. Chłopak był teraz pewien iż to miejsce już wiele przeżyło. Przy wejściu do bunkra stał właśnie stalker odziany w zwykłą wojskową kurtkę w kamuflażu Flecktarn. Do tego miał jeszcze kamizelkę w czarnym kolorze z wkładami kuloodpornymi oraz kilkoma ładownicami do swojego ręcznego karabinu Gail. Na głowie miał zwykłą typową rosyjską „uszankę” nawet z godłem ZSRR naprzodzie , co znaczyło iż prawdopodobnie znalazł ją gdzieś w zonie. Przez ramię miał jeszcze przewieszoną maskę przeciwgazową w której wizjerach , złowieszczo odbijał się ogień z pobliskiego koksownika. Stalker zerknął na Fidie i wyjął swojego papierosa z ust.

- A ty kto ? Kolejny mesjasz-wariat , bohater , turysta ? Hmm ? – Spytał z wymownym uśmiechem na twarzy po czym znów zaciągnął się papierosem i poprawił gogle które miał nałożone na oczy.
- Przychodzę do Elektryka … jest tu taki ? – Począł mówić niepewnie chłopak znów łapiąc się na tym iż zerka na instytut za którym ślamazarnie zachodziło słońce. Budynek teraz skąpany w ostatnich promieniach światła wyglądał jeszcze straszniej , a wszystkie jego bruzdy , rury czy krew , były teraz świetnie widoczne. Młodzik nawet dałby głowę iż słyszał dochodzące stamtąd zawodzenie. Wzdrygnął się , a z kolei brodaty stalker od razu cicho się zaśmiał.
- Co ? Nigdy żeś chłopcze w Jantarze nie był , a ? – Rzekł po czym wydmuchał z płuc dym tytoniowy. Nim jeszcze Fidia zdążył zaprzeczyć tamten mówił dalej. – Wiesz … wszyscy mówią że tego gów*a w środku już nie ma. A to bzdury i tyle. No bo przecież skąd wszyscy tutaj mają koszmary , siada im psychika , a co jakiś czas wyłazi stamtąd nowe paskudztwo ? Ja to bym ten zasrany budynek wyj*bał w piz*u ! Tak jak żeśmy z kompanią w Czeczenii chaty wysadzali ! – Stalker zaczął gestykulować machając papierosem dosłownie przed twarzą chłopaka. Fidia zdążył się zorientować iż ten człowiek prawdopodobnie jest a raczej był rosyjskim żołnierzem. Pewnie uciekał przed sądem wojennym do zony. Dużo tu było takich.

- Ale jest tutaj elektryk ? – Chłopak postanowił ponowić swoje pytanie.
- … i wiesz helikopterami o rakietami by walnęli i …. Co ? A tak jest w środku , śmiało wchodź. – Po tych słowach wskazał mu głową drzwi ulokowane tuż obok. Młodzik westchnął i pociągnął je z całej siły. Ustąpiły jednakże tylko do połowy strasznie przy tym zawodząc. Pierwsze co ujrzał to mały korytarz i kolejne drzwi również ciężkie , tyle że bez śladów po walkach. Szybko przestąpił dwa kroki do przodu a drzwi z hukiem się zamknęły. Fidia zakrył oczy ręką ponieważ lampa jarzeniowa na suficie go oślepiała. Minęło kilka sekund aż z podłogi zaczęła się szybko unosić gorąca para. Trwało to jedynie chwilę i zaraz po tym kolejne wrota otworzyły się. Chłopak nieco już chwiejnym krokiem ruszył do przodu. Tym razem znalazł się w nieco gorzej oświetlonym pomieszczeniu. Znajdowało się tutaj sporo skrzyń oraz dwie stare oraz bardzo przerdzewiałe beczki. Jedna z lamp nawet migała nadając temu sterylnemu miejscu specyficzny nastrój. Ściany były zimne w dotyku i chropowate podobnie z resztą jak podłoga czy nisko ulokowany sufit. Na jednej z skrzynek siedział stalker aktualnie jedzący konserwę i patrzący na Fidię bardzo podejrzliwym wzrokiem. Ten był ubrany w pospolitą kremową kurtkę z dodatkiem jedynie kilku kieszeń i ładownic przy pasie. Był nieco starszy od młodzika i krótko ścięty. Fidia kiwnął mu głową niechętnie i ruszył dalej by zaraz delikatnie zakręcić i minąć kolejnego stalkera , ubranego w najprostszy zielony kombinezon.

Zaraz za zakrętem znajdował się kolejny korytarz prowadzący do pokoju naukowców. Jednakże celem chłopaka było pomieszczenie ulokowane nieco bliżej. Szybko znalazł się w owym dość ciasnym pokoiku. Otóż było to dobrze oświetlone pomieszczenie sypialne z czterema łóżkami oraz malutkim metalowym stolikiem po środku. Na każdym łóżku była już dość nie świeża kołdra oraz jedna biała poduszka , gdzie nie gdzie poplamiona kawą lub innym napojem. Na stoliku spoczywała stara gazeta z 86 roku którą wydano tuż przed wybuchem. Do tego stał na nim jeszcze kubek oraz talerz z okruchami chleba oraz resztkami kiełbasy. Najbardziej jednak uwagę Fidi przykuła osoba siedząca na jednym z łóżek. Był to chudy łysy mężczyzna , pozbawiony zarostu. Miał ostre rysy twarzy oraz niezwykle cwane rozbiegane oczy które teraz świdrowały nowo przybyłego. Posiadał on czarny i drogi kombinezon SEVA , a wielki baniasty hełm spoczywał tuż obok jego nogi. W dłoni trzymał teraz wykałaczkę którą po chwili odstawił na stół.

- Elektryk ? – Spytał Fidia którego znów dopadło znużenie oraz zmęczenie na widok łóżek. Czuł jak jego powieki robią się coraz cięższe a ciało aż krzyczy i błaga o sen. Jednakże czas spoczynku nadal nie nastał.
- To zależy … - Rzekł ciężkim męskim głosem.
- Mam coś dla ciebie. Przesyłka od Ojca Valeriana. – Dodał jeszcze chłopak i zdjął z siebie plecak. Od razu odczuł jak jego plecy znów stają się wolne od okropnego i męczącego go już od wielu godzin ciężaru. Szybko rozpiął główną kieszeń i wyjął z niej nie wielką teczkę. Delikatnie położył ją na stole i obrócił w stronę Elektryka , który od razu z zapałem ją otworzył. Natychmiast po kolei począł wyjmować jej zawartość , a głównie były to stare i pewnie cenne wojskowe dokumenty. Uśmiech od razu wpełzł na jego twarz. Mruczał coś sam do siebie przez pewien czas , czytając jeden z owych dokumentów. Po chwili jednakże zaczął czytać całkiem nowy i jeszcze niczym nie ubrudzony kawałek papieru. Czytając , co jakiś czas zerkał na młodzika który wyczerpany opierał się w tej chwili o framugę.
- Co tak stoisz ? Dalej siadaj. – Zagadnął stalker wskazując na łóżko po drugiej stronie. Szczerze powiedziawszy Fidia nie miał zamiaru protestować tak więc śmiało usiadł na łóżku , które w jego obecnym stanie okazało się niesamowicie wygodne.

- Tak… hmmmm. Valerian napisał tutaj iż udajesz się do zaraz … Prypeci tak ? To prawda ? – Spytał z delikatnym niedowierzaniem Elektryk patrząc na półżywego chłopaka który był w stanie jedynie potaknąć.
- Słuchaj mnie teraz uważnie. Ej ! – Niemalże krzyknął oblewając go niezbyt świeżą wodą z starego białego kubka. Fidia czując to na swojej twarzy od razu otrzeźwiał. – Dopisał również że w zamian za to mam ci pomóc. Na dzień dzisiejszy jedyną sensowną drogą można iść przez Limańsk do nie wielkiego obozu samotników. Tak kretyni zrobili sobie po środku tego mutanckiego ścierwa posterunek. Dobra dalej kierujesz się przez szpital do Zatonu , ponieważ każda inna droga jest w tej chwili niedostępna. Dalej musisz radzić sobie sam , więcej nie jestem ci w stanie pomóc. – Po tych słowach zamilkł i spojrzał na młodzika który to zaraz odparł.
- Ja … dziękuje bardzo dziękuje. Pozwoli pan że … - Zaczął ostrożnie wskazując na łóżko. Tak zdecydowanie miał teraz wielką chęć zasnąć , dać odpocząć swoim zmysłom , ciału oraz nerwom które były teraz mocno zszargane. Elektryk kiwnął głową , pozwalając mu na udanie się na spoczynek.

- Czekaj ! Jeszcze jedno. Za dwie godziny do Limańska rusza nie wielka grupa z Jantaru. Wśród nich jest mój stary i dobry znajomy , pewnie będziesz mógł się z nimi zabrać. – Gdy wypowiedział ostatnie słowa powoli wstał i otrzepał cały swój kombinezon. Samemu się przeciągając wyszedł z nie wielkiego pokoju jeszcze przed wyjściem rzucając zupełnie na odlew „Na razie”. Fidia zaraz po tym zdjął z siebie swój własny kombinezon i szybko wszedł do łóżka. Od razu poczuł jak wszelkie bóle powoli zaczynają ustępować , jak wszelkie zmartwienia z każdą minutą maleją. Czuł niezwykle przyjemne ciepło które teraz pomagało mu zasnąć. Lecz jedna myśl ciągle nie dawała mu zasnąć. Pamiętał jeszcze jak w Kordonie mówiono iż Limańsk zamienił się w kompletnie wymarłe miasto w którym teraz mnóstwo było różnych dziwacznych kreatur. Napawało go to strachem , który już teraz paraliżował go z taką mocą iż nie mógł się w ogóle poruszyć. Pamiętał jeszcze spotkanie z nibyolbrzymem w tunelach , jednakże przemykanie się przez miasto opanowane przez mutanty ? W tym nie było nic dobrego a on o tym wiedział aż za dobrze.
Dopiero po dobrych kilkunastu minutach rozmyślań i leżenia nieruchomo w łóżku nadszedł błogi sen. Sen którego tak bardzo pragnął. Czuł jak jego powieki zakrywają oczy i ostatnią rzeczą jaką teraz zobaczył było jedynie zdjęcie w zgniecionej starej gazecie , które przedstawiało dzieci bawiące się na dopiero co wybudowanym placu zabaw….
Привет от папы Путина! - Napis na hełmie żołnierza Rosyjskiego gdzieś w Gruzji.

"Sztuką nie jest mówić o wartościach i człowieczeństwie. Sztuką jest się samemu do tego stosować."
Awatar użytkownika
Dziki
Opowiadacz

Posty: 134
Dołączenie: 19 Lut 2010, 00:47
Ostatnio był: 23 Paź 2014, 10:49
Frakcja: Wojskowi Stalkerzy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 69

Re: Przez Zonę....

Postprzez BloodsuckerxD w 25 Sie 2010, 11:40

Opowiadanie jak zawsze super :D. Zdarzyło się kilka błędów ale nie przeszkadzają one w czytaniu. Tekst z pijawką mnie rozwalił :E . Nie mogę się doczekać kolejnej części :wink:.
Pozdro :D
http://kolega1010.on.toribash.com/ <<<<<<<<<<<<<<<<< kliknij mi pomoże a tobie nie zaszkodzi xD
http://g2.gangsters.pl/index.php?ref=2826 <<<<<<<<<<<<< tu też :]
Awatar użytkownika
BloodsuckerxD
Kot

Posty: 14
Dołączenie: 29 Lip 2010, 12:43
Ostatnio był: 04 Maj 2011, 21:39
Miejscowość: Szubin ,Wolwark :]
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 1

Re: Przez Zonę....

Postprzez Dziki w 28 Sie 2010, 15:27

Rozdział IV Betonowa Dżungla



Chłopak spokojnie siedział po środku ciemności na zwykłym małym drewnianym taborecie jakich w zonie było pełno. Jedynym jego źródłem światła była latarka którą kurczowo trzymał w swoich zimnych dłoniach. Sam praktycznie miał pustkę w głowię , nic , zero myśli nawet najdrobniejszych. Jedyne co od czasu do czasu widział , to przemykające przez głowę wyblakłe oraz nieco nadpalone zdjęcia Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej , Prypeci oraz wielu innych miejsc których nigdy w życiu nie widział. Gdy tylko to widział dostawał dreszczy i trząsł się niczym osika. Po jego czole oraz skroniach spływał pot , który co jakiś czas zupełnie jak na złość napływał do oczu niezwykle je drażniąc.
Jak się tu znalazł ? Nie miał najmniejszego pojęcia , jednak wszystko było tak realistyczne. Nawet taboret , czuł charakterystyczne w dotyku drewno oraz ten zapach starości.
- Ty…. – Rzekł głos gdzieś w ciemnościach który odbijał się echem i uderzał w sam środek Fidi budząc w nim najgorsze uczucia. Złość , nienawiść , strach….
Młodzik poczuł jak jego oddech gwałtownie przyśpieszył a wzrok zaszyła delikatna mgiełka.

- Chodź…. – Ciągnął dalej głos będąc jakoby bliżej jego a także coraz bardziej zagłębiając się w jego umysł. Działał zupełnie jak okropna sonda zapuszczana w sam środek głowy która wyciągała z ludzi to co najgorsze. Chłopak chwycił się oburącz za głowę i począł z całej siły zaciskać zęby. Nie chciał tego w sobie , to powodowało u niego ból rozchodzący się po całym ciele. Każdy jego nerw zaczynał skwierczeć i błagać o pomoc.
- Przyjdź… - Głos niemalże wrzasnął powodując u niego kompletne zmroczenie. Tym razem nie widział już nic , nawet nie starał się bronić.
Nagle poczuł na twarzy przyjemny , ciepły oraz rześki wiatr. Potrzebował chwili by to wszystko poukładać. W końcu pozwolił sobie nawet na głęboki oddech. To niemalże zwaliło go z nóg. Powietrze było czyste , kompletnie pozbawione jakichkolwiek uchybień. Delektował się tym momentem mało tego upajał niczym narkotykiem.
Minęło trochę czasu aż otworzył oczy. Najpierw zalała go niezwykła fala światła , lecz w miarę czasu widział coraz więcej. Powoli i systematycznie zaczynał widzieć kontury , kolory aż wszystko spokojnie nabrało swoje pierwotne kształty. Było to niezwykłe przeżycie ponieważ dokładnie przed nim stał skromny plac zabaw , na którym bawiły się małe dzieci ubrane na typową modę lat osiemdziesiątych. Co jeszcze dziwniejsze wokół była normalna roślinność oraz sporej wielkości betonowe budynki nazywane „blokami”. Każdy z nich był nowy i na swój sposób nawet urokliwy. Niebo było również zupełnie czyste i napawało człowieka pozytywną energią. Chłopak był całkowicie zszokowany. Język całkowicie mu się związał chociaż nasuwało się na niego spora ilość słów. Fidia oszołomiony spojrzał jedynie na swoje buty. Jak się okazało stał na środku zwykłej piaskownicy , przez co wszystkie dzieciaki gapiły się na niego naburmuszonym wzrokiem zupełnie jakby zabrał im zabawkę. Młodzik nie wytrzymał i po prostu padł na kolana , lecz nim to się wydarzyło usłyszał.

- Ten świat jest kruchy… - Znów ten głos i znów ta sama fala gorącego bólu zalewająca każdy możliwy nerw. Gdy kolana już dotknęły piasku oblicze miasta kompletnie się zmieniło. Wszystko stało się szare i ponure. Budynki były teraz zdewastowane , okna zostały powybijane , zniknęły kolorowe firany oraz bawiące się dzieci. Zamiast tego była tu jeszcze kręcąca się zardzewiała stara karuzela , która z każdym obrotem wydawała z siebie nieprzyjemne skrzypnięcie. Nawet niebo wyglądało inaczej. Teraz było ciemne pokryte szarymi chmurami zwiastującymi nieszczęście. Chłopak nie wierzył w to co właśnie widział. Nie docierało do niego jak coś takiego może w ułamku sekundy kompletnie wyginąć … umrzeć.
- Na końcu drogi … nie ma dla ciebie nadziei. – Po tych słowach Fidia znów znalazł się na taborecie pośród ciemności , rozświetlając sobie mrok odrobiną światła z wyczerpującej się latarki…

*

Ból. Tak to na pewno odczuł na swoim lewym policzku , a do jego uszu po chwili dobiegł jakiś głos. Młodzik przetarł zaspane oczy i zaraz chwycił się za bolącą część ciała. Otóż obok łóżka stał Elektryk gotujący się na kolejne uderzenie. Nie miał zbyt dobrego wyrazu twarzy. Kiwał jedynie głową z dezaprobatą i po chwili rzekł.
- Masz jakieś dziesięć minut. Obudzić się nie chciałeś a wszyscy już są gotowi. – Oświadczył i skrzyżował ręce po czym jeszcze dodał. – Jak będziesz gotowy wyjdź na zewnątrz. – Po tym kiwnął mu jeszcze na pożegnanie głową i wyszedł. Fidia nieco zaaferowany i nadal przerażony swoim snem nie miał żadnej ochoty aby wstawać. Czuł jaki był spocony , prawdopodobnie rzucał się podczas snu. Mimo to jednak nie wyobrażał sobie podróży przez Limańsk przez porządnego wsparcia. To wywołało w nim impuls i natychmiast wstał z łóżka. Ku jego zdziwieniu nic oprócz policzka go nie bolało a przecież wtedy odczucia były jak najbardziej prawdziwe. Myśląc o tym po kolei nakładał na siebie świeże rzeczy oraz standardowy zielony kombinezon. Do tego dołożył jeszcze plecak w którym znajdowało się trochę antyradów , wódka , ubranie i jedzenie. Z nieco większej szafki tuż przy łóżku wyciągnął kolejne rzeczy. Najpierw przewiesił swoją maskę przeciwgazową przez ramię a następnie zapakował do podręcznej torby zamocowanej do pasa kilka zapasowych filtrów. Na koniec przewiesił przez ramię swego AK-74 i niemalże pędem wybiegł z bunkra. Zatrzymał się jeszcze tylko na chwilę przy procedurze dezynfekcji. Tam dostał nagłego napadu lęku.
Nigdy nie był w Limańsku a przecież tyle o tym słyszał , podobno działy się tam rzeczy o których normalni stalkerzy nie chcieli nawet wspominać.

W końcu znalazł się na zewnątrz i mógł odetchnąć niekoniecznie świeżym powietrzem jakie dawała zona. Jak się okazało nastała już noc , księżyc już oświetlał całą strefę nadając jej jedyny w swoim rodzaju i niepowtarzalny klimat , który zwykłego człowieka wprawiłby co najmniej w przerażenie. Do tego wszystkiego dochodziły jeszcze dziwaczne odgłosy z oddali , strzały , krzyki , jęki. To wszystko składało się na jedną przygnębiającą nocną symfonię strefy. Chłopak w tymże momencie ujrzał przed sobą grupę około pięciu ludzi. Dwóch z nich miało na sobie ciężkie kombinezony typu „Bułat” w charakterystycznym dla nich szarym moro. Kolejna osoba , odziana była w konwersję normalnego pancerza stalkerów. Dodał do niego wzmocnioną kamizelkę oraz ochraniacze na łokcie i kolana zaś sam kombinezon został przyozdobiony Rosyjskim kamuflażem „Partizan”. Na głowie do tego miał zwykłą oliwkową chustę. Przedostatnia osoba wyróżniała się kombinezonem SEVA który miała na sobie , po za tym nie posiadała niczego szczególnego. Ostatnim stalkerem był nikt inny jak człowiek który wpuścił go kilka godzin temu do bunkra.

- Pozwól że każdego ci po kolei przedstawię. – Ozwał się Elektryk nagle wychodząc z nieco zacienionego kąta. Zaczął od końca. – Z tego co słyszałem Borysa już znasz , ten tutaj to Antonov , As to wasz snajper , Nikolai i Gruzin. Borys będzie waszym przewodnikiem więc chcę aby wrócił cały. W każdym razie powodzenia panowie. – Uśmiechnął się jeszcze i pozdrowił ich gestem ręki po czym bez większych ceregieli wszedł z powrotem do szczelnego i bezpiecznego bunkra. Na chwilę obecną zapadła swoista cisza. Chyba nikt tutaj nikogo nie znał , za wyjątkiem dwójki w Bułatach. Jednakże brodaty stalker o bardzo popularnym imieniu Borys w końcu odważył się coś powiedzieć.
- Dobra zrobimy tak. As idzie przy mnie z przodu , Antonov w środku , Młody…
- Fidia. – Przerwał mu zniesmaczony oraz nieco jeszcze zaspany chłopak.
- A tak , Fidia obserwujesz tyły , ostatnia dwójka osłania boki. Pytania ? Jasne że nie ma. Idziemy.

Grupa szybko uformowała wspomniany szyk. Powoli wyszli z ogrodzonego terenu wokół bunkra i kierowali się ku piaszczystej drodze na nie wielkim wzniesieniu. Szli przez gęste krzaki i co jakiś czas ich buty wpadały w błoto lub nie zaschłą jeszcze kałużę. Młodzik tak jak mu kazano cały czas szedł z tyłu oddziału i co jakiś czas oglądał się za siebie. W pewnym momencie minęli nawet starą wyniszczoną ciężarówkę z której zdarto już plandekę. Cała była skorodowana. Jakby tego było mało wszędzie na około walały się niebieskie lub zwykłe szare beczki , co gorsza na niektórych domalowano charakterystyczny znak przestrzegający przed radioaktywnością. Tuż obok pojazdu widoczne były też zawirowania powietrza , tak jakby obraz po drugiej stronie był zupełnie nie wyraźny. Było to dość interesujące , lecz niebezpieczne dla kogoś kto nie wiedział z czym tak właściwie ma do czynienia. Wszyscy zatrzymali się tutaj na moment. Ciężarówka znajdowała się blisko drogi co znaczyło iż pewnie z niej wypadła i znalazła się tutaj. Bóg jeden raczy wiedzieć co mogła wieźć do środka instytutu. Wszystkie snopy światła z ich latarek w tej chwili padały na wspomniany wrak. Na tle nocy i z anomalią u boku wyglądał niezbyt pokrzepiająco.

- Wiecie jak tak patrzę na anomalię to mi się przypomina taka pewna krótka historia zasłyszana w Barze. – Zaczął mówić jakby szeptem Nikolai.
- Niby o czym ? – Spytał Antonov sprawdzając licznikiem Geigera czy aby na pewno nic im w tym momencie nie zagraża.
- Wiecie był podobno taki gościu Wasili chciał bardzo zostać pilotem. – Zaczął Nikolai.
- Co dalej ? – Ponaglił go As rozglądając się czujnie niczym prawdziwy zawodowy myśliwy tropiący swoją ofiarę.
- Wlazł w Wir.
- I ?
- Spełniły się jego marzenia , w końcu poleciał. – Po słowach kompana wszyscy cicho się zaśmiali i nawet drżącemu się Fidi uśmiech wpłynął na twarz. Dłużej już nie czekali i ruszyli dalej. Poczęli zaraz wchodzić na górę. Całe szczęście droga nie była tak stroma jak można by się tego spodziewać i po niecałych kilku minutach już znaleźli się na górze. Gdy chłopak dostrzegł gdzie stoją żołądek podszedł mu do gardła. Właśnie przed nimi niecałe sto metrów dalej widniała brama do obiektu którego nazywano mianem Instytutu Jantar. Nawet stojąc tutaj młodzik wyczuwał swoisty odór śmierci , zgnilizny oraz krwi. Wszystko to mąciło w głowie i napawało chyba każdego tutaj z obecnych trwogą. Kontury budynków prezentowały się w świetle księżyca jeszcze gorzej niż przedtem. Teraz aż bił z nich strach którym zarażały każdego wchodzącego na ten teren nieszczęśnika. Antonov w tym momencie niezwykle cicho rozmawiał z ich przewodnikiem a pozostali ich ubezpieczali. Fidia był święcie przekonany iż wejście do środka tego piekła może oznaczać tylko podróż w jedną stronę.

- Od tej chwili ma być kompletna cisza. Strzelacie tylko jak będzie to konieczne. Jak się zrobi burdel biegnijcie w stronę Limańska. Jak pójdzie dobrze przejdziemy spokojnie i nic nikomu się nie stanie. Idziemy. – Borys tym razem się zmienił. Mówił twardo i zdecydowanie. Młodzik w ogóle mu się nie dziwił , przecież i on nie chciał skończyć w gębie jakiegoś mutanta lub w jego pazurach. Cóż uroku zony która próbuje wycisnąć z ciebie życie na każdym kroku.
Ruszyli. Poruszali się cicho i wszyscy wyłączyli latarki prócz Borysa który teraz ich prowadził. Wszyscy trzymali broń w pogotowiu mając ją przyciśniętą do ramion. Zbliżyli się do wysokiego betonowego płotu przez który został przewieszony trup jakiegoś stalkera w tandetnym własnoręcznie zrobionym kombinezonie. Był przebity na wylot zwykłym stalowym kijem. Zaschła krew widniała na całej rozciągłości płotu , ponieważ jak jeszcze zauważyli biedakowi brakowało jednej ręki. Nawet szybki od jego maski przeciwgazowej którą miał na sobie były popękane i umorusane mieszaniną krwi oraz błota. Wyglądało to jeszcze gorzej gdy przewodnik oświetlił swoją latarką owe zjawisko. Fidia przełknął ślinę która zdawała się być teraz jak kamień przechodzący przez jego gardło. Widział już wiele rzeczy podczas pobytu w zonie , lecz to miejsce miało niezwykłą specyfikę i nawet coś takiego weteranów potrafiło napawać prawdziwym lękiem. Wszyscy aż za dobrze zrozumieli ową aluzję.
Привет от папы Путина! - Napis na hełmie żołnierza Rosyjskiego gdzieś w Gruzji.

"Sztuką nie jest mówić o wartościach i człowieczeństwie. Sztuką jest się samemu do tego stosować."

Za ten post Dziki otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Ścierwnik Barbridge.
Awatar użytkownika
Dziki
Opowiadacz

Posty: 134
Dołączenie: 19 Lut 2010, 00:47
Ostatnio był: 23 Paź 2014, 10:49
Frakcja: Wojskowi Stalkerzy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 69

Re: Przez Zonę....

Postprzez Dziki w 07 Paź 2010, 22:31

Przepraszam że tak długo zwlekałem ale nawiązało się wiele komplikacji. Dla wytrwałych czytelników dziękuje za cierpliwość a nowym życzę jedynie miłego czytania ;)


*


Całkowita ciemność nadal spowijała całą czarnobylską strefę zamkniętą. Jedynie co jakiś czas ciszę rozdzierały przeróżne odgłosy dochodzące z oddali. Raz mógł być to krzyk a drugi okazywał się być hukiem wystrzału , zakradło się nawet przerażające wycie i ujadanie którego Fidia nie wiedzieć czemu niezwykle szczególnie się bał. Strach wzmagało również poczucie tego dokąd właśnie zmierza. Ośrodek rzeczywiście wyglądał teraz jeszcze gorzej. Tam gdzie powinny być szyby były jedynie resztki tłuczonego szkła i wyraźne ślady po dawnej strzelaninie. Chłopak nie miał wątpliwości co do tego ile to miejsce już przeżyło. Co gorsza nie mogli mieć włączonych latarek , nie miał zamiaru pytać się dlaczego ponieważ mogłoby być to jego ostatnie pytanie w życiu. Oddychał ciężko i od czasu do czasu spoglądał za siebie stukając palcami po swoim AK. Między drzewami mógł również dostrzec wyraźny zarys księżyca którego czasami przesłaniały sunące się po niebie ciężkie czarne chmury. Im bliżej byli samego wejścia do sporego instytutu tym bardziej odczuwalny był zapach śmierci , którego nie potrafił do końca zdefiniować. Do tego dołączały jeszcze okropne kontury drzew które teraz gdzieniegdzie przypominały potwory czekające na ich moment nie uwagi. Tak atmosfera tutaj była zdecydowanie ciężka i przytłaczająca.

W pewnym momencie cała grupa przystanęła. Borys jedynie na moment zapalił latarkę i skierował ją w prawą stronę. Jak się okazało stało tutaj kilka starych i mocno skorodowanych ciężarówek , które były niemalże identyczne jak ta którą minęli niedaleko bunkra naukowców , z tą różnicą iż tutaj każda nich miała na swojej pace kilka beczek oraz starannie zapieczętowanych skrzyń. W szoferkach można było dostrzec różne rzeczy jak plastikowe kubki , gazety , zwinięte koce oraz śmieci. W jednej nawet stojącej przy jeszcze większym wzniesieni na którą zleciało sporej wielkości drzewo w oknie można było dostrzec zwłoki jakiegoś mężczyzny. Były w zaawansowanym stanie rozkładu , chociaż Fidia dałby głowę iż te puste czarne oczodoły wpatrywały się dokładnie w niego. Cóż pewnie nie był odosobniony w swoim przekonaniu. Gdy tylko Antonov spróbował podejść bliżej skupiska wozów jego licznik Geigera dosłownie zwariował. Cokolwiek wiozły te ciężarówki nie mogło to być nic dobrego. Fidia jeszcze raz obrzucił pojazdy wzrokiem i natychmiast wrócił do obserwowania terenu. Wiedział że za chwilę przejdą przez bramę i znajdą się w miejscu z którego wracali tylko szczęśliwcy. Do tego gdzieś niedaleko rozległ się krzyk. Był pełen rozpaczy zupełnie jakby ktoś mówił „Pomocy !” , kilka strzałów , kolejny wrzask i znów nastała głucha cisza którą niczym noże cięły odgłosy kroków całej grupy. Młody stalker nigdy nie był w stanie przyzwyczaić się do takich zjawisk chociaż weterani ku jego zdziwieniu nawet się z tego śmiali debatując niekiedy nad tym co dorwało owego nieszczęśnika w oddali.

Minęła niezwykle długo ciągnąca się minuta aż grupa stanęła przed całkowicie otwartą bramą którą blokowały jedynie worki z piaskiem. Chłopak zdecydowanie nie spodziewał się takiego widoku. Otóż dokładnie przed nimi leżało mnóstwo ciał. Wszystkie były porozrywane i poranione w niezwykle brutalny i bestialski sposób. To na pewno nie mogło być dzieło człowieka. Fidia zaczynał się zastanawiać czy aby na pewno dobrze zrobił ruszając z nimi. Były to głównie ciała stalkerów , kotów , zawodowców , tropicieli i wielu innych. Czasami widziało się również zmaltretowane trupy żołnierzy które były wyraźnie świeższe od pozostałych. Jak obstawiał musieli prawdopodobnie być do wojacy którzy mieli wykonać czystkę mutantów na tym terenie. Z tego co zauważył akcja nie potoczyła się raczej tak jak mogli się tego spodziewać. Całkowita cisza , jak któryś się odezwie osobiście go zastrzelę. - Uprzedził mówiąc szeptem przewodnik. Chłopak aż za dobrze wiedział że nie żartuje. W tymże momencie również Borys jako pierwszy przeszedł przez bramę.


Wszyscy przechodzili po kolei , ostatni był właśnie Fidia. Nerwowo rozglądał się w każdą możliwą stronę. Z szczególną uwagą skupiał się na oknach doszukując się tam postaci dybiących na jego życie. Jak się okazało ośrodek był rzeczywiście ogromny. Zaraz po jego lewej stronie stał mocno zniszczony i zdewastowany betonowy budynek pokryty dziurawym dachem z zwykłej tandetnej blachy. Przez nie wielkie okna mógł ledwo dostrzec zarysy wozów i jak podejrzewał cysterny. Było to prawdopodobnie miejsce w którym towary z ciężarówek były wyładowywane i transportowane do głównego budynku znajdującego się niecałe sto metrów przed nimi. Jego rozmiar był imponujący ponieważ ciągnął się niezwykle daleko , mimo iż znajdowały się tam głównie pomieszczenia biurowe. Jak pamiętał wszystkie laboratoria i ośrodki znajdowały się w podziemiach do których oni dzięki Bogu nie będą musieli stępować. Po prawej z kolei zostały usytuowane głównie kontenery oraz wszelkie inne rzeczy takie jak skrzynki czy beczki , z czego większość z nich miała na sobie zdecydowanie przegnitą i wysłużoną siatkę maskującą. W oddali nawet gdzieś na końcu owego kompleksu majaczyły sylwetki sporych dźwigów samochodowych które za pewne miały pomagać w wyładowywaniu lub ładowaniu wszelkiego sprzętu z powrotem na wozy.
Fidia wiedział mimo wszystko że gdzieś tutaj pośród tego wyludnionego miejsca czai się śmierć w najbardziej dosłownym tego słowa znaczeniu. Szli bardzo powoli i każdy z nich rozglądał się na boki , od głównego budynku dzieliło ich już może tylko zaledwie trzydzieści metrów. Chłopak widział w mniejszych odnogach głównej betonowej drogi postacie patrzące się wprost na nich i wydające przy tym bulgotliwe i okropne dźwięki. Nie miał wątpliwości kim były te żałosne w swej istocie już wraki ludzi. Nagle jednakże tuż przed bramą na nie wielki plac tuż obok głównego budynku grupa przystanęła. Borys zakaszlał i szepnął coś po cichu do Antonova który to zapalił latarkę pod swoim karabinem i skierował jej snop światła prosto na owe wejście.

Ku ich zdziwieniu i Fidi którego w tym momencie zamurowało przed nimi tuż przy ciele kolejnego Ukraińskiego żołnierza klęczała dość spora zgarbiona postać. Miała skórę czarną niczym słoma z obrzydliwymi włosami rosnącymi rzadko na całym ciele. Zdobiły go jeszcze gdzieniegdzie czarno szare plamy z wieloma krostami z których wyciekała odpychająca ropa. Lecz największy lęk budziły ręce stwora. Były one chude i długie zakończone trzema sporymi palcami z ogromnymi zakrwawionymi pazurami. Mało tego z brzucha mutanta wyrastały kolejne również czarne ramiona tyle że tym razem ludzkie które wydobywały z truchła mięso. Za ich pomocą monstrum wkładało do paszczy to co zdołało wydobyć z rozerwanego ciała ofiary. Co ciekawe mutant był pozbawiony dolnej części szczęki przez co jego język bezwładnie zwisał tuż przy gardle , a jedzenie było połykane w całości.

- Zgaś to k*rwa mać ! - Warknął niezwykle cicho As cudem otrząsając się z swoistego stanu. Antonov szybko drżącymi dłońmi wyłączył latarkę i zakrył dłonią usta by nie zrobić czegoś głupiego albo nie krzyknąć. Fidia zaczynał rozumieć iż znaleźli się w nie lada tarapatach i muszę teraz zdecydowanie przyśpieszyć tempa.
- Wszyscy wali tam na trzy. Raz , dwa , TRZY ! - Krzyknął przewodnik i jako pierwszy wypalił porządną
serię z swego AK w kierunku miejsca gdzie miał znajdować się mutant. Wszyscy poszli za jego śladem i nie wahali się wystrzelać całych magazynków. Łuski przez dobre kilkanaście sekund spadały z łoskotem i brzęczeniem na ziemię , a pociski niczym roje os przecinały powietrze godząc ciemność przed nimi. Chłopak również nie żałował i wkrótce po ucichnięciu strzałów szybko wyrzucił pusty magazynek i począł nieco pokracznie rozpinać ładownicę z kolejnym magazynkiem do swojego AK 74. Gdy strzelał ogarniało go dziwne uczucie furii i nienawiści , aż tak bardzo pragnął śmierci tego stwora. Lecz przecież nie jest on winien temu czym się stał ? Nie to nie czas na rozważania moralne , dobry wróg do martwy wróg rzekł w myślach i skupił się na oglądaniu miejsca do którego strzelali. Z początku nie było widać zupełnie nic aż do momentu w którym to znów światło latarki padło w bramę. Jak się okazało ciało żołnierza wyglądało jeszcze gorzej niż przedtem ponieważ pociski głównie kalibru 7.62 zrobiły z truchła najprawdziwsze sito. Nie to było jednak najgorsze. Otóż tam gdzie powinien leżeć martwy mutant nie było nic , zupełnie nic a jedynie kłębiąca się przy ziemi czarna mgiełka. Księżyc w tym momencie wychylił się całkowicie zza chmur przez co wszystko w strefie stało się nieco bardziej widoczne.

- Gdzie to jest ?! - Warknął rozzłoszczony Gruzin i wyszedł przed grupę by zaraz zbliżyć się do trupa żołnierza. Odwrócił się w końcu do nich i jedynie wzruszył ramionami. Lecz Fidia dostrzegł wtenczas iż za plecami Gruzina bardzo szybko zgromadziła się czarna mgiełka. Jeszcze szybciej zaczęła przybierać kształty aż ku zaskoczeniu wszystkich zmaterializowało się w potwora. Każdy prócz Gruzina stał z rozdziawioną gębą , mało tego nikt nie był się w stanie w ogóle poruszyć. Chłopak nigdy w życiu o czymś takim nie słyszał toteż mimo tego co właśnie ujrzał nie mógł po prostu uwierzyć.Co ?! Zesrałem się czy jak ?! - Pytał rozzłoszczony Gruzin patrząc na grupę i będąc nieświadomym tego co znajdowało się za nim. Potwór był nie wiele większy od niego , lecz długie ręce zakończone ostrymi pazurami robiły już okropne wrażenie. Mutant niespodziewanie wydał z siebie bulgot pomieszany z charczeniem i jedną ręką dosłownie przebił pancerz i ciało Gruzina. Krew szybko obryzgała podłoże i buty stalkerów wraz z kawałkami pancerza. Ranny stalker nie wydał z siebie nawet jednego dźwięku , jedynie jego twarz wyrażała zdziwienie i szok. Chłopak szybko rozczytał jej wyraz. Gruzin nie chciał umierać , nie w taki sposób nie w bólach i męczarniach.
Potwór w tym czasie nagle rozpłynął się w ową czarną mgiełkę a bezwładny stalker po prostu spadł na pobliskie stare opony , szukając wzrokiem ratunku u swoich towarzyszy. W tej chwili byli dla niego prawdziwymi wybawcami którzy byli tak blisko a zarazem tak daleko.

- To Cień ! Cholera myślałem że to zwykła gadanina ! - Mówił zlękniony Borys.
- Jaka znowu gadanina ?! Wiedziałeś o tym ?! - W tym momencie głos zabrał równie przerażony co każdy z nich Fidia. Przewodnik nie odpowiedział a jedynie począł bredzić.
Ruszajmy za nim to coś z... - As zaczął mówić jednakże ponownie mutant wyjawił się z ciemności i tym razem chwycił pazurami nieszczęśnika i z zawrotną prędkością zniknął wraz z nim w ciemnościach. Gdy Antonov od razu skierował tam latarkę , nie dostrzegli nic innego prócz jednej skorodowanej niebieskiej beczki i poruszającej się na wietrze starej bardzo mocno zniszczonej gazety. Nikolai jako jedyny zachował w miarę trzeźwy umysł i podchodząc do Borysa wyrwał z jego ręki PDA. Chłopak ledwo otrząsnął się po pierwszym ataku mutanta a co dopiero drugim. Wiedział
już przynajmniej jak błyskawicznie działa to monstrum.
- Nie możemy dłużej zwlekać ! Jazda ! - Krzyknął Nikolai i popędził prosto przez bramę. Antonov i Fidia nie mieli zamiaru tu dłużej zostawać więc ruszyli za nim , a mamroczącego do siebie Przewodnika zostawili pośród ciemności z jedną ledwo działającą latarką. Chłopak odczuwał niesamowity uścisk w gardle. Ledwo był w stanie oddychać jednakże w tym całym wielkim szaleństwie popędzał go niesamowity wręcz strach. Po kilku sekundach biegu skręcili w nie wielką uliczkę i ruszyli prosto. Musieli przejść jeszcze jedynie przez piętrowy budynek biurowy , niestety Fidia o tym nie wiedział ponieważ PDA dzierżył w tej chwili Nikolai. Po drodze usłyszeli jedynie wrzask albo być może nawet paniczny śmiech przypominający głos Borysa , który w tej chwili wydawał się być głosem zwierzęcia podstawionego przed ścianą i otoczonym przez myśliwych. Mutant działał mechanicznie i bez chwili wytchnienia , po zamordowaniu ofiary zaraz starał się dopaść kolejną. Zabójca idealny rzekł w myślach Chłopak i przez to nie zauważył wystającego z betonowej drogi brązowawego od rdzy pręta. Odczuł jedynie niesamowity ból w kostce i natychmiast poleciał jak długi przed siebie boleśnie uderzając szczęką o podłoże. Jego karabin spadł nieco dalej.

Przez chwilę był całkowicie otumaniony więc nie zauważył nawet iż jego towarzysze po prostu go porzucili i pobiegli dalej. Jednakże po chwili daleko za sobą po odzyskaniu zmysłów znów usłyszał charakterystyczne gardłowe rzężenie i bulgot. Chciał wstać lecz póki co kostka po bliskim kontakcie z prętem nie pozwalała mu na to. Leżał teraz na gołej drodze będąc idealnym nieruchomym celem dla nocnego mordercy. Domyślił się również bardzo szybko dlaczego tamta dwójka go pozostawiła. Podczas gdy mutant będzie zajęty Fidią tamci będą mogli już wyjść z całego kompleksu. Nie miał się jednak czemu dziwić , zona w tak ekstremalnych sytuacjach budziła w każdym człowieku zasadę która obejmowała cały jego tok myślowy. PRZETRWAĆ to słowo nabierało tutaj zupełnie nowego znaczenia.

Właśnie dzięki temu dostrzegł coś co mogło mu teraz uratować życie. Otóż niecałe kilka metrów od niego leżały równo ustawione na sobie palety przy których znajdował się jeszcze nie działający wózek widłowy. To właśnie pod owymi paletami było wystarczająco dużo miejsca by mógł się tam schować. Nie myśląc dalej zbyt wiele począł się turlać w tamtą stronę podczas gdy odpychające odgłosy i kroki były coraz bliżej. Nie miał nawet czasu wziąć swojego karabinu lecz nawet z nim nie dawał sobie większych szans na przeżycie starcia z tym potworem. W końcu jednak znalazł się w swej upragnionej kryjówce. Kolejne sekundy zleciały bardzo szybko a mutanta nigdzie nie było. Jedynie przez chwilę zrobiło się strasznie ciemno , ale jedynie przez moment. Fidia podejrzewał cóż to takiego mogło być ale nie miał jeszcze zamiaru opuszczać swojej jak na razie bezpiecznej kryjówki. Sprawdziły się jego obawy i wkrótce do jego uszu doszły kolejne przeszywające całe jego ciało krzyki dwójki ludzi rozrywanych w tej chwili przez wygłodniałą i zdziczałą bestię. Lecz to dzięki ich śmierci będzie mógł ruszyć dalej , teraz mutant zajmie się jedzeniem. Nie przeczuwał nigdy wcześniej iż tak będzie się żarliwie cieszyć z czyjejś śmierci....
Привет от папы Путина! - Napis na hełmie żołnierza Rosyjskiego gdzieś w Gruzji.

"Sztuką nie jest mówić o wartościach i człowieczeństwie. Sztuką jest się samemu do tego stosować."

Za ten post Dziki otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Pyr0, KoManDoЯ, sou.
Awatar użytkownika
Dziki
Opowiadacz

Posty: 134
Dołączenie: 19 Lut 2010, 00:47
Ostatnio był: 23 Paź 2014, 10:49
Frakcja: Wojskowi Stalkerzy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 69

Re: Przez Zonę....

Postprzez blazejro w 11 Paź 2010, 20:51

Warto było tyle czekać na kolejną część opowiadania :) Ten sam, super poziom ;)
to jest hołd dla Tych co noszą blizny, dla Tych co przelali krew w imię Ojczyzny
Awatar użytkownika
blazejro
Stalker

Posty: 112
Dołączenie: 10 Maj 2010, 15:05
Ostatnio był: 10 Lut 2021, 00:04
Miejscowość: Ursynów
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 7

Re: Przez Zonę....

Postprzez Darkon w 13 Paź 2010, 15:52

Już myślałem że się nie doczekam, ale nareszcie jest nowa część. I to jaka. klimat mnie dosłownie powalił, a dobił mnie opis cienia. niecierpliwie wyglądam kolejnej części.
Uśmiechnij się! Jesteś w ukrytej snajperce!
"Bycie w Wolności to twoja Powinność" - Grave

Image
Awatar użytkownika
Darkon
Stalker

Posty: 84
Dołączenie: 25 Mar 2010, 22:45
Ostatnio był: 03 Mar 2015, 12:45
Miejscowość: To tu, to tam...
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 10

Re: Przez Zonę....

Postprzez KoManDoЯ w 18 Paź 2010, 20:07

Kiedy ukaże się ciąg dalszy? Jak na razie opowiadanie genialne :wódka: :E
Awatar użytkownika
KoManDoЯ
Kot

Posty: 13
Dołączenie: 24 Maj 2010, 10:26
Ostatnio był: 07 Lis 2010, 17:16
Frakcja: Wojskowi Stalkerzy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 0

Re: Przez Zonę....

Postprzez Dziki w 26 Paź 2010, 00:24

*

Nie miał bladego pojęcia ile czasu już przeleżał w tym miejscu. Bał się nawet otworzyć PDA by sprawdzić która może być godzina , lecz obstawiał iż prawdopodobnie jest już 1 w nocy. Długo już nie słyszał odgłosów mutanta , tak więc sądził że potwór po obfitym jedzeniu już udał się na spoczynek. To była jego szansa by ujść stąd z życiem jednak teraz musiał jeszcze przemóc strach który dosłownie paraliżował całe jego ciało. Nadal jednakże jego uszy drażniły inne przerażające odgłosy dochodzące z każdego możliwego zakątka zony. W myślach zaczął odliczać do dziesięciu by móc wreszcie wypełznąć spod drewnianych palet , na starą i popękaną betonową drogę. Gdy wreszcie w jego myślach zawitała liczba dziesięć , chłopak bez namysłu wyturlał się spod palet. Odczuł teraz wyraźnie jak zimny wiatr znów muska jego twarz jak i wywołuje niesamowity przeciąg w okolicznych budynkach pozorując tym samym prawdziwy jazgot , niczym śpiew zmarłych. Rozejrzał się lecz jedyne co dostrzegł to krwawe i już zaschnięte ślady bestii na drodze. Jednakże zaraz po tym nie zważając na nic przykucnął i podszedł do swojego AK by zaraz potem już trzymać go w swoich rękach. Dobrze przecież wiedział iż w zonie nawet bez zwykłego durnego pistoletu nie przetrwa się dnia , koniec końców zawsze trzeba mieć kulę dla siebie. Karabin w rękach dał mu swego rodzaju złudne poczucie bezpieczeństwa co rzecz jasna było tylko zwykłą iluzją którą podtrzymywał się na duchu. Z wolna wstał i jak najciszej począł iść prosto do ostatniego zrujnowanego budynku biurowego za którym znajdowała się prosta droga do Limańska.

Wzrok miał rozbiegany i każdy cień pozornie przypominający mutanta już ożywiał wszystkie jego zmysły. Za sobą w dalszych częściach zabudowań słyszał pojękiwania i bełkot zombie które również sprawiały iż każdemu normalnemu stalkerowi włos jeżył się na głowie. Nie było się czemu dziwić te chodzące ludzkie wraki były czystą demonstracją zony która dawała im do zrozumienia jak łatwo może ich pochłonąć. Fidia miał teraz jednak inne zmartwienia , był przecież coraz bliżej owego budynku. Przy wejściu a dokładniej na małym parkingu przy samej budowli stały trzy samochody osobowe. Jeden z nich był biały przez niezwykle wyraźnie można było dostrzec na nim rdzę. W środku na tylnym siedzeniu znajdowało się kilka kartonów , z czego w każdym z nich było mnóstwo najróżniejszych papierzysk. Kolejny był nieco mniejszy w kolorze czerwieni. Miał spore wgniecenie na dachu a jedna z jego opon była przebita w kilku miejscach. Ostatni pomalowany na brązowo został pozbawiony drzwi a w kabinie kierowcy znajdował się trup leżący na wpół na krześle i pół poza samym samochodem. Ciało było już niezwykle stare z względu na bardzo poważny stan rozkładu , lecz z całą pewnością nie był to żaden stalker. Można to było poznać po resztkach jego ubioru. Miał na sobie zwykłe dżinsy i mocno już zniszczoną niegdyś białą koszulę. Jak sądził chłopak prawdopodobnie był to jeden z pracowników instytutu. Nadal w swej zaciśniętej martwej dłoni dzierżył otwartą teczkę z której był jeden zwykły skórzany portfel oraz jedna zwykła gazeta którą teraz wiatr zaczynał powoli unosić w powietrze. Niestety nie mógł dłużej na to spoglądać ponieważ po chwili już znalazł się przed wejściem do biurowca.

Budynek podobnie jak reszta zbudowany został z betonu. Na ścianach można było dostrzec równe rzędy okien w różnym stanie , za nimi samymi była jednak tylko nieprzenikniona ciemność. Posiadał on cztery piętra i najprawdopodobniej piwnicę w której składowano różne rzeczy , on nie chciał nawet wiedzieć jakie. Do tego główne drzwi były przeszklone ale z samego szkła już niestety nie wiele zostało a do nich samych prowadziły jeszcze dwa stopnie zwykłych spękanych schodków. Zaraz za drzwiami gdy Fidia uruchomił latarkę dostrzegł sporą i długą drewnianą ladę , to tam za pewne znajdowała się recepcja. Gdy chciał przekroczyć próg budynku jego licznik dał o sobie znać , co świadczyło o zbyt wysokim poziomie promieniowania. Powoli zaczynał podejrzewać co też mogło się znajdować w piwnicach. Tak więc szybko otworzył swoją podręczną torbę , nieco trzęsącymi się dłońmi sprawdził filtry i nie myśląc wiele więcej nałożył na głowę typową i dość przestarzałą maskę „Słoń”. Od razu odczuł różnicę w wdychanym powietrzu , niestety maska miała swoje wady. Przy gwałtownym oddychaniu szkiełka zaczynały parować a cała oliwkowa maska zmniejszała znacząco pole widzenia. Cóż lepsze to niż bolesna śmierć od zabójczego promieniowania , nie chciał przecież pod koniec życia wypluwać swoich wnętrzności. Będąc gotowym przeszedł przez drzwi przy okazji butami wdeptując w zbite szkło. Jak się okazało pod ścianami stało po kilka krzeseł które za pewne były przeznaczone dla klientów instytutu jeśli w ogóle tak to można ująć. Dodatkowo na wcześniej wspomnianej ladzie z licznymi śladami po sporych pazurach , stała stara maszyna do pisania a za samym dużym meblem ustawiono sporą szafę na akta którym też nie brakowało. Podłogę wyłożono zwykłym linoleum łudzącą przypominającym drewno , które jednakże teraz odchodziło już od podłoża. Sam nastrój budowały też tak zwykłe rzeczy jak porozrzucane czasopisma czy jednorazowe kubki , wyglądało to zupełnie tak jakby wszyscy ludzie z budynku zniknęli dosłownie w tym samym momencie.

Idąc dalej i znajdując się na środku recepcji zauważył również kolejne niebieskie drzwi zaraz przy ladzie na których wyraźnie napisano : „Dział do spraw sporządzania Raportów”. Jak wskazywało PDA musiał przez nie jednak przejść. Począł z wolna podchodzić i nadal oświetlając sobie drogę latarką otworzył niebieskie drzwi która z względu na swój wiek wypadły nagle z zawiasów i z hukiem uderzyły o ziemię pełną kolejnych papierów i niezwykle licznych dokumentów. Jego serce od razu przyśpieszyło podobnie jak oddech. Zamarł z strachu i czekał tak dobre kilka minut w głuchej niepewności. Nie słyszał jednak nic więcej prócz zwykłego przewiewu wiatru. Nogi miał mimo to jak z waty , wiedział że i nawet w takiej ciszy może czaić się niezwykłe bezgłośne niebezpieczeństwo. Musiał jednak iść dalej przed siebie aby jak najszybciej opuścić to okropne miejsce. Pozbierał swoje myśli do kupy uspokoił się i znów ruszył długim korytarzem przed siebie. Tutaj podłoga była zrobiona z najprostszego już mocno wysłużonego drewna , zaś ściany pomalowano na jasny odcień brązu. Do tego regularnie co kilka metrów znajdowało się wejście do pokoi w których znajdowało się kilka biurek z kolejnymi tonami dokumentów i śmieci. Tutaj nie było nic wartościowego. Mimo to mijając je czuł czyjąś obecność na pewno nie wrogą jednak budzącą jego zmysły. Miał wrażenie iż pracownicy nadal siedzą na swoich miejscach i wlepiają w niego swój wzrok chociaż rzecz jasna ich tam nie było. Musiał znaleźć tylne wyjście z opustoszałego budynku w którym dłuższe przebywanie na pewno nie było wskazane dla osoby chcącej zachować swoje życie.

Tak więc dalej dzielnie poruszał się na przód na przekór wszelkim przeciwnością jakie go dzisiaj spotkały. Wkrótce dotarł do końca korytarza i zobaczył ledwo trzymający się na zdewastowanej ścianie znak wskazujący kierunek w którym należało się udać by znaleźć wyjście ewakuacyjne. Fida skręcił w lewo i poruszał się w takim samym tempie kolejnym korytarzem łudząco podobnym do tego którym szedł kilka sekund temu. Po prawej stronie miał jedynie ścianę z licznymi ogłoszeniami dla pracowników oraz propagandowymi plakatami charakterystycznymi dla postsowieckiego bloku komunistycznego. Nienawidził tego systemu jak prawie każdy młody człowiek tak więc odwrócił wzrok i spojrzał na lewą stronę. Tutaj z kolei znajdowały się kolejne pięć drzwi. Różniły się tym iż były cięższe i zrobione z twardszego materiału które nie był w stanie zidentyfikować. Kolejną rzeczą było to iż drzwi były rozsuwane a nie zamykane jak wszystkie inne które do tej pory spotkał. Idąc tak nie zauważył jednakże iż jedna z lamp jarzeniowych znajdujących się na suficie jest obluzowana. Nie trzeba było długo czekać , nieszczęście sprawiło iż lampa w końcu nie wytrzymała i pchana swoją starością spadła z niewyobrażalnym hukiem na podłogę zabrudzoną kurzem i śmieciami. Chłopakiem wstrząsnęło gdyż przedmiot wylądował tuż przed nim a on sam z strachu i stresu nie zważając na nic pociągnął za spust marnując przy tym około dziesięciu naboi. Dźwięk karabinu i uderzającej lampy sprowadził się do niezwykłej kakofonii która była by w stanie obudzić każdego w promieniu całego kompleksu. Zaraz po tym nastała krótka chwila ciszy. Fidia czuł jak jego serce wali zupełnie tak jakby chciało wyskoczyć z jego piersi i uciec pozostawiając go na pewną śmierć. Próbował złapać oddech chociaż przychodziło mu to z ogromną trudnością. Na reakcję czegoś złowrogiego nie trzeba było specjalnie długo czekać.

Toteż niecałą minutę później gdzieś z górnych kondygnacji zdezelowanego budynku rozległ się ryk połączony z charakterystycznym tylko dla jednego mu znanego mutanta , bulgotaniem. W tym momencie włosy na głowie stalkera zjeżyły się a szkiełka maski przeciwgazowej zaczęły parować. Ryki poprzedzały coraz to bliższe dudnienia. Potwór był coraz bliżej. Roztrzęsiony chłopak rzucił się do jednych z rozsuwanych drzwi , lecz nie ani drgnęły. Wszystkie były przeżarte rdzą i ani myślały ruszyć się z miejsca. Jednakże ludzki organizm w tak ekstremalnych sytuacjach jak zagrożenie życia jest zdolny to heroicznych wręcz czynów. Wrota z niezwykłym piskiem poczęły się przesuwać w lewą stronę aż wkrótce znalazł się w nich na tyle wielki utwór by Fidia mógł przez niego przejść. Ryk z pierwszego piętra niezwykle go zmotywował i natychmiast spróbował przejść przez nie wielką szparę.

Najpierw przełożył rękę , następnie nogę … i tutaj szczęście go opuściło. Zapomniał zdjąć plecaka co zaowocowało zaklinowaniem się biedaka w przejściu zdobytym niezwykłymi pokładami energii. Przeklnął siarczyście i szarpnął się w stronę drugiego pomieszczenia. Nic zupełny brak reakcji. Odczuł jak powietrze wokół niego gęstnieje a odgłosy mutanta ucichły za wyjątkiem kroków , które już znajdowały się na tym korytarzu. Nie mógł go dostrzec ale wiedział że jest blisko co powodowało jeszcze większy przypływ rozpaczy. Łzy same cisnęły mu się do oczu ale duma nie pozwalała , nawet w obliczu śmierci na takie zachowanie. W tym momencie szarpiąc się w każdą możliwą stronę w jego głowie zaświtał promyk nadziei. Zagryzł usta i dobył z kabury swojego zużytego PM-a. Miał tylko 6 pocisków w magazynku , a linki od plecaka liczyły sobie 2 sztuki. Tupanie nasiliło się. Dwadzieścia metrów nie więcej , rzekł w myślach i strzelił naciskając oporny spust. Pierwsza kula odbiła się od drzwi i rykoszetowała w drugim pomieszczeniu. Przełknął ślinę i strzelił kolejne dwa razy , podczas gdy kroki gwałtownie przyśpieszyły. Jeden z pocisków przebił linkę ale to nie był wcale koniec jego udręki. Nie zamierzał czekać na swoje przeznaczenie i oddał strzał który tym razem o mało nie trafił w jego głowę. W istocie lepsze to niż śmierć poprzez rozerwanie czy pożarcie. Po tym rozległ się huk ostatniego wystrzału i … nic nie trafił.

W tymże momencie tracąc nadziej rzucił pistoletem w czerń i chwytając jedną z wolnych rąk za swojego AK począł strzelać w stronę korytarza ledwie trzymając broń. Stwór zawył ale bynajmniej nie z bólu a z radości. Chłopak odczuł jak potężne i obrzydliwe zarazem łapy zaciskają się na jego ramionach i rzucają nim o ścianę korytarza. Siłą uderzenia była na tyle potężna iż prawie całe powietrze uleciało z jego ust. Dysząc tak i sycząc stalker przyklęknął. W głowie miał pustkę , nie myślał już zupełnie o niczym. Teraz wiedział jak czują się skazańcy wysłani na pewną śmierć do obozów lub gdy stawia się ich pod ścianą. Na owe refleksje potwór nie pozostawił mu więcej czasu ponieważ od razu jedna z łap chwyciła go za kark i podniosła do góry podczas gdy druga szykowała się do śmiertelnego sztychu ostrymi niczym brzytwa pazurami , które na pewno przebiły by jego kamizelkę oraz ciało a następnie płuca i najprawdopodobniej serce. Fidia z początku próbował uwolnić się z morderczego uścisku lecz na próżno , od końca dzieliły go już tylko sekundy. I tutaj znów dostał natchnienia. Jedna jego dłoń z niesamowitą szybkością pofrunęła do bagnetu przymocowanego na pasie kamizelki taktycznej tuż przy barku. Standardowy bagnet do automatów Kałasznikowa z całą pewnością wystarczał do tego co miał właśnie zamiar zrobić. Gdy już wyczuł pod skórą ręki rękojeść broni dobył jej i niemalże w przeciągu ułamków sekund skierował ostrze w szyje mutanta. Bagnet trafił idealnie zatapiając się w miękkiej skórze przy okazji plamiąc rękawy stalkera czarną śmierdzącą krwią. Teraz potwór zawył niczym ranione dzikie zwierze i z całej siły uderzył chłopakiem o podłogę.

Jego szczęście że większość uderzenia przyjął na siebie ledwo trzymający się na nim plecak z jedzeniem. Chociaż i tutaj boleśnie uderzył tyłem głowy o drewnianą podłogę , a przynajmniej na tyle mocno iż przed oczami był w stanie dostrzec czerwone plamy zasłaniające mu prawie cały widok. Mutant w tym czasie szalał z bólu naprzeciw niego rzucając się od ściany do ściany i drapiąc je przy okazji zostawiając na nich paskudne ślady. Fidia wiedział że musi go zabić , gdy zacznie uciekać monstrum i tak go dorwie. Tak więc używając resztek siły podniósł się i rzucił na stwora. Ten zdezorientowany poddał się szarzy chłopaka i po prostu padł na podłogę machając łapami na boki. W tym czasie stalker korzystając z swojej furii dźgał mutanta gdzie tylko się dało , chociaż chciał skupić się głównie na twarzy. Czuł z jaką łatwością ostrze przebija jego skórę i coraz to więcej stróżek krwi widnieje na podłodze dając świadectwo agonii potwora. Fidia zaczynał odczuwać w sobie przypływ siły i przede wszystkim radosnej nadziei oraz szansy na przeżycie która była już tylko na wyciągnięcie ręki.

Nagle monstrum po prostu zniknęło pozostawiając po sobie charakterystyczny czarny dym. Zszokowany chłopak przez dobrą chwilę dźgał podłogę , podczas gdy mutant zdążył się zmaterializować przed nim i uderzyć go tak by odleciał do tyłu o dobre trzy metry. Od połamania żeber uratowała go tylko kewlarowa płyta znajdująca się w kamizelce. Z samej płyty w środku zostały już tylko żałosne resztki. Stalker zawył i spojrzał na gotującego się do szarży potwora. Kątem okaz dostrzegł też leżące przy nim AK. Obydwoje spoglądali teraz na siebie czekając w niepewności który zacznie krwawą walkę która z całą pewnością skończy się śmiercią jednego z nich. Zaczął Fidia obracając się na brzuch i gwałtownie szarpiąc za parciany pasek od karabinu. Dosłownie w tym samym momencie ruszył stwór bulgocząc i charcząc , gdy też z jego ran w gwałtownym tempie uciekała odrażająca krew. Chłopak odwrócił się równie błyskawicznie i nie zamierzając celować oddał strzał gdy to potwór znajdował się dwa metry od niego. Pocisk pomknął wprost ku czaszce mutanta która to eksplodowała i zamieniła się w nic innego jak zwykłą miazgę zaś samo ciało runęło tuż obok stalkera. Fidia … on przeżył podczas gdy sądził iż już znajduje się na granicy zawału.
Привет от папы Путина! - Napis na hełmie żołnierza Rosyjskiego gdzieś w Gruzji.

"Sztuką nie jest mówić o wartościach i człowieczeństwie. Sztuką jest się samemu do tego stosować."

Za ten post Dziki otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Pyr0.
Awatar użytkownika
Dziki
Opowiadacz

Posty: 134
Dołączenie: 19 Lut 2010, 00:47
Ostatnio był: 23 Paź 2014, 10:49
Frakcja: Wojskowi Stalkerzy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 69

PoprzedniaNastępna

Powróć do O-powieści w odcinkach

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 7 gości