Łowca

Kontynuowane na bieżąco.

Moderator: Realkriss

Łowca

Postprzez Greyeeh w 31 Lip 2010, 12:33

Witam. Jest to moje pierwsze opowiadanie, i myślę że nie ostatnie. Na razie zamieszczę, a raczej przepiszę tu (z zeszytu) poniższy prolog. Od was zależy czy będę pisał kolejne rozdziały, czy zdecydujecie że to, hmm... beznadzieja. Wtedy porzucę ten projekt, i dalej będę doskonalił się w sztuce literackiej ;)
_____________________________________________________________________________________

Tekst umieszczony także na forum serwisu http://www.tibia.org.pl
_____________________________________________________________________________________

Prolog - poniżej.
I: Fala - viewtopic.php?f=85&t=9909&p=104417#p104417
II: W stronę światła - viewtopic.php?f=85&t=9909&p=104651#p104651
III: Błądząc w ciemnościach - viewtopic.php?f=85&t=9909&p=105467#p105467


_____________________________________________________________________________________

Łowca


Była to kolejna zimna i gwieździsta noc w Czarnobylu. Po pustej ulicy starego instytutu wlekło się dwóch stalkerów. Drogę rozświetlał im księżyc, oraz stara lampa naftowa.

-Musiałeś brać zlecenie akurat od tego dupka, Mitaja?
-Skoro dobrze płaci, to czemu miałem nie brać? Po za tym... to nie jest, AŻ taki dupek... - odpowiedział drugi.

Szli dalej, nie przyspieszając nawet przez sekundę. Szli jeden, obok drugiego. Na dłuższą chwilę nastała cisza, którą przerwał długi, straszny krzyk. Jeden ze stalkerów począł iść szybciej - wystraszył się nie na żarty.

-Jak jeszcze daleko, do cholery?!
-To jeszcze kawałek, miniemy tylko te wagony, pagórek i będziemy na miejscu.
W krzakach dało się słyszeć jakiś odgłos, jakby świnie ktoś zarzynał.

-Kur**, co to?!
-Nie wiem! Chyba... dzik! Odbezpiecz karabin - tak, na wszelki wypadek.

Stanęli na chwile, woleli aby zostali zaatakowani teraz, i rozprawili się z mutantem teraz, niż potem mieć przykrą niespodziankę. Po kilku minutach odezwał się jeden z nich.

-Może się przesłyszeliśmy?
-Oboje?!
-No... może... - szukał jakiegoś logicznego wyjaśnienia, byleby tylko się uspokoić - ... może to przez ten bimber z Pchlego Targu. Ten koleś wydawał się podejrzany.
-A mówiłem żeby tego nie pić? - otworzył plecak i wyrzucił dwie butelki samowaru który wcześniej zakupili na wysypisku.
-No dobra, ruszmy się... do rana tam chyba kur** nie dotrzemy.

Szli tak jeszcze przez dobre dziesięć minut. Minęli właśnie pagórek. Ostre, jarzące się światło oślepiło ich na krótką chwilę.

-Stać! Kto idzie? Swój, czy wróg? - zapytał wartownik, stojący za szlabanem. Miał na sobie czarny kombinezon, gdzieniegdzie dało się zobaczyć elementy czerwone. Nie miał na głowie maski gazowej, lecz kominiarkę. Na ramieniu pancerza stalker dostrzegł naszywkę - przedstawiała ona celownik, pod nim pisało zaś "Powinność".
-Coście do cholery ogłuchli? Swój, czy wróg?
-Co? A... swój, swój... - odpowiedział stalker.

Kiedy w końcu reflektor przestał ich śledzić, w świetle latarek można było zobaczyć jak jest ubrany. Nosił starą, przedartą miejscami kurtkę skórzaną i zielone bojówki, na które założył metalowe ochraniacze - najwyraźniej własnej roboty. Twarz zasłaniała chusta, a kaburę wypełniał Makarov.

-Szybciej, chce zamknąć szlaban, jeszcze przyleci tu jakieś ścierwo! - zaczął się niecierpliwić żołnierz...
-Chodź Sieryj - powiedział ten w kurtce do swojego towarzysza. Ten drugi ubrany był w zielony kombinezon, na szyi zawieszoną miał maskę przeciwgazową. Nie ociągając się przekroczył barykadę, która była zaraz za szlabanem. Tworzył ją stos worków z piaskiem, jakieś skrzynie i bóg wie co oni tam jeszcze wrzucili do ich środka.
Od razu obrali cel, którym była zbrojownia-mieszkanie jednego z powinnościowców o którym wcześniej rozmawiali - Mitaja. Co chwile mijali uzbrojonych po zęby stalkerów. Mijali właśnie lokalny bar, z dala dało się słyszeć rzępolącego na gitarze człeka, najwyraźniej dopiero się uczył. Stanęli przed drzwiami budynku, mijała właśnie 02.00; w nocy.

-Jesteśmy... sprawdź czy masz przy sobie artefakt który zabraliśmy tym bandytom.
-Dobra Borys, jest, przygotuj paczkę. Obyśmy wyszli stąd szybko, bo nie mam zamiaru słuchać pier*****ia Mitaja. - powiedział Sieryj.
-Ok, ok... O nic się nie bój, tak? - odpowiedział śmiejąc się.
Otworzył drzwi, które o mało co nie wypadły z zawiasów, pamiętał jak jeszcze kilka dni temu Sieryj głośno, ale z "kulturą" wyszedł.
-Cześć. Mamy dla ciebie dwie rzeczy, miejmy nadzieje że TA przesyłka jest ci bardzo potrzebna, bo ostro się napracowaliśmy...
-Z kolegą obrażaliskim, co kur**? - przerwał kąśliwie Mitaj - Dawaj to i przestań bajerować. Nie dostaniesz żadnych bonusów!
Wyciągnął, małe zawiniątko. W tym pokoju tylko zbrojmistrz wiedział co tam jest.
-Trzymaj i dawaj kasę. - podał je - No tak... mamy dla ciebie jeszcze arefakt, to chyba "blask księżyca". Sieryj daj artefakt.
Niechętnie postawił cenną zdobycz na ladzie Mitaja. Był pewien że i tak będzie więcej warta, nie ważne ile on im zapłaci.
-Co?! To ma być "blask księżyca"!? To jest zwykła "dusza". Za to mogę wam dać co najwyżej 2000 rubli! Ani jednego więcej! Rozumiesz?! - krzyknął.
-No dobra... dawaj. - powiedział Borys, jego kumpel dalej milczał.
-A-a-a! A gdzie jest zapłata za przesyłkę? - przypomniał Sieryj.
Mitaj milczał, z niesmakiem na twarzy, bardzo powoli wydał im kolejne 2000 rubli.
-Dzięki, i na razie. - odpowiedział na milczenie wychodząc Borys.

Na zewnątrz znaleźli sobie jakieś spokojne miejsce, z plecaków wyciągnęli śpiwory i... niezbędny element każdej ich nocy w Zonie... wódę. Tym razem był to prawdziwy "Kozak". Rozsiedli się wygodnie, podzielili pieniądze i... zaczęli pić. Pierwsza butelka... druga... trzecia...
---
-Borys! Hej, wstawaj! - usłyszał jak znajomy głos dobiegający wysoko znad jego głowy. Otworzył oczy... był już dzień, obudził się w jakichś krzakach. Spojrzał tylko na zegarek.
-10:27? Nie powinniśmy już dawno iść? - zapytał.
-Nie wiem... czy powinność będzie nas tu jeszcze chciała trzymać, wczorajszej nocy po trzeciej flaszce wyzwałeś jednego na "pojedynek na pięści.
-I co? - pytał dalej.
-Po tym jak za mocno przywalił ci w mordę, "pociągnąłeś go z baniaka". Poszedł chyba poskarżyć się szefowi, albo kumplom. Musiałem nas schować tutaj. Potem wróciliśmy do picia... czwarta flaszka, i usnąłeś.
-Aha... - odpowiedział ciężko myśląc - No to chyba idziemy?
-Coś mi mówi że lepiej będzie, kiedy nie wyjdziemy wyjściem głównym. - Odpowiedział z uśmiechem na twarzy.
_____________________________________________________________________________________

Oczywiście, nie jest to tekst całkowicie ten sam co w zeszycie. Musiałem go ostro zredagować.
Proszę o komentarze, krytykę i co wam tam jeszcze do głowy przyjdzie.
Ostatnio edytowany przez Greyeeh 07 Sie 2010, 12:08, edytowano w sumie 4 razy
Awatar użytkownika
Greyeeh
Redaktor

Posty: 557
Dołączenie: 29 Gru 2008, 21:08
Ostatnio był: 08 Sty 2014, 19:48
Miejscowość: Jaworzno
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Obokan
Kozaki: 66

Reklamy Google

Re: Łowca

Postprzez per-kac w 31 Lip 2010, 12:40

Do całości nie mam wielkich zastrzeżeń, poza jednym: za mało opisów. Tu są same dialogi i kilka (za krótkich) opisów.
Ale czytając to mówię ci, że opowiadanie ma potencjał, a ty masz talent :wódka: Nie poddawaj się, pisz dalej.
Oni wszyscy są śmieszni, to Grzech jest jedyną słuszną drogą którą będe podążać aż do śmierci...
Awatar użytkownika
per-kac
Tropiciel

Posty: 215
Dołączenie: 30 Lis 2009, 17:50
Ostatnio był: 27 Cze 2011, 15:06
Miejscowość: Gdzieś w Zonie...
Frakcja: Grzech
Ulubiona broń: Gauss Gun
Kozaki: 56

Re: Łowca

Postprzez Greyeeh w 02 Sie 2010, 15:23

Łowca
I: „Fala”


Kiedy Sieryj wraz z Borysem wydostali się z bazy Powinności, plątali się po Agropromie bez celu. Zamierzali wybrać się na wysypisko, ale bandyci kontrolujący przejścia z niego na drogi Instytutu im na to nie pozwalali. Wszystko to przez zaciekły konflikt z nimi, wolni stalkerzy po prostu nie posiadali takich ilości uzbrojenia i ludzi, aby ich zniszczyć. Oczywiście, posiadali swoje placówki takie jak właśnie Pchli Targ, czy może przejścia do Kordonu, ale gdyby nie wsparcie wielu innych stalkerów i kopaczy szukających złomu na sprzedaż, którego było mnóstwo wokoło (jednakże zasypanego ziemią), długo by się tam nie utrzymali. Od dłuższego czasu bandyci zaczęli napierać także na Kordon i bazę stalkerów, na szczęście ich plany spaliły na panewce. Dlatego zaproponował drogę okrężną. Przez Jantar, i stary Rostok – na wysypisko. Sieryj jednak chciał pozostać w pobliskiej fabryce, była to praktycznie jedyna bezpieczna przystań w Agropromie gdzie nie mieli by żadnych problemów z Powinnością, która teraz była zajęta obroną granic z właśnie Wysypiskiem, skąd nacierali nieustannie bandyci. Sieryj postawił Borysowi warunek, najpierw wybiorę się do fabryki, zakupią amunicje, jedzenie, i oczywiście wódkę – żeby im „promieniowanie jaj nie spaliło”. Stalker przystał na ten warunek, naładowali broń, odbezpieczyli i ruszyli główną drogą instytutu. Okolica wydawała się nie miła, na lewo od nich była anomalia grawitacyjna, jedna z najniebezpieczniejszych. Ciężką ją było zauważyć, a kiedy już w nią wpadniesz, niesamowite rodeo będzie twoim ostatnim przeżyciem. Wciąga cię ona wtedy w górę, do samego jego centrum i rozrywa na kawałki. Sieryj wolał trzymać się od takich miejsc z daleka, przyprawiały go one o dreszcze, zresztą zawsze dało się w nich znaleźć zwłoki, kawałki części ciała ludzkiego i Bóg wie jeszcze co... Anomalie były jednym z szalonych i zabójczych wytworów Zony, jednakże tworzyły rzecz najbardziej porządaną przez stalkerów, artefakty. Były to po prostu rzeczy wciągnięte do anomalii, lekko przekształcone. Zyskiwały też one wiele nowych właściwości, jedne przyspieszały krzepnięcie krwi, inne zaś odporność na oddziaływanie psioniczne, którego w strefie nie brakowało. Jednakże większość z nich emitowało promieniowanie, dlatego też były one bardzo niebezpieczne. Wśród handlarzy zyskały dużą cenę, i stały się obiektem badań naukowców.

-Ktoś chyba rozbił obóz przy anomalii, może podejdziemy? – zapytał Borys
-A po co? – odpowiedział jego towarzysz.
-Może mają coś na sprzedaż, przydałby mi się jakiś karabin, chyba z tym gównem na bandytów nie wyskoczę! Prędzej by ze śmiechu umarli...
-Ehh... – westchnął – kupimy u handlarza, będziemy mieli większą pewność że nie jest zepsute. A po za tym, już prawie jesteśmy na miejscu.

Szli jeszcze minutę, może dwie. Kiedy znaleźli się już na miejscu, stanęli przed kamienny murkiem, szli wzdłuż niego, aż doszli do dużej wnęki. Przeszli przez nią, chwilę potem widzieli już fabrykę w prawie całej okazałości, kominy było widać z daleka. Nawet tę łunę unoszącą się nad budynkiem widzieli, ale tych wszystkich stalkerów i barykad jeszcze nie. Przeszli obok wartowników bez żadnego problemu, nikt tu się nie pytał kto z jakiej jest frakcji, byleby tylko nie nosił znaku bandytów na ramionach. Chwilę potem weszli do środka największego budynku, handlarz już był w środku, stał za ladą kłócąc się za pewne z klientem.

-... Już ci kur** mówiłem że nie dostaniesz zniżki! Za zabicie mutantów dostałeś pieniądze, więc już się odpier***! – handlarz wyglądał naprawdę na zdenerwowanego. Widocznie typ był namolny i przychodził tu bardzo często, bo z równowagi Wasiana trudno było wytrącić.
-Cześć, przyszliśmy tu po amunicję. – powiedział Borys.
-Kaliber? – odpowiedział pytaniem.
-7,62x39mm, potrzebuję ich do mojego AK.
-Ile?
-Daj z 60.
-Klient nasz pan. – odpowiedział z uśmiechem handlarz, najwyraźniej wrócił już do dobrego humoru. – To będzie jakieś 340 rubli.
Sieryj wyciągnął z plecaka pokaźnych rozmiarów torbę, trzymał w niej pieniądze. Zajmowała dużo miejsca w plecaku, jeśli oczywiście coś się do niej włożyło, w tym przypadku – były to ruble... pomięte.
-Dzięki, i oby ci służyły. – Powiedział handlarz już się żegnając.
-Zaczekaj! – powiedział Borys – nie masz może jakiegoś karabinu na sprzedaż? Przydałby mi się, bo to co posiadam aktualnie to... nieważne, masz?
-Mam tu jedynie Abakana, strzela seriami po 5 naboi, ma doczepianą lunetę w zestawie, jego cena to jedynie 3,500 rubli. Bierzesz?
-Jasne, myślę że warto, daj mi go tylko obejrzeć.

Sprzedawca wyciągnął szybkim ruchem spod lady broń. Szarą broń, z lunetą, magazynkiem i zataśmowaną kolbom (co nie było niczym dziwnym).

-No dobra, biorę. – Szybko położył pieniądze koło swojego nowego nabytku. Niecierpliwie czekał aż Wasian przeliczy kasę (dorzucił nawet sporą ilość amunicji „gratis”), a on weźmie swój nowy karabin. W sumie był to jego pierwszy.

Raz tylko trzymał AK Sieryja, i strzelał do „celów”. Nagle usłyszeli strzały dobiegające zza drzwi. Wyjrzeli na zewnątrz. To było nie możliwe... stalkerzy ścierali się z bandytami, którzy dostali się tutaj... nie wiadomo jak! Była to całkiem duża grupa i nieźle wyposażona. Jednakże nie mieli się za czym schronić, a cienkie drzewka nie dawały żadnej ochrony, więc Borys zdążył oddać kilka strzałów i ledwo zabił jednego, może dwóch przeciwników. Straty były dosyć wyrównane, złapano dwóch wrogów, związano i wrzucono do piwnicy fabryki gdzie byli pilnowani przez strażników obozu. To była kolejna nowa rzecz dla Borysa, nie był w Zonie zbyt długo, dlatego nie miał okazji spotkać się z czymś takim wcześniej.
Ostatnio edytowany przez Greyeeh, 02 Sie 2010, 23:36, edytowano w sumie 1 raz
Awatar użytkownika
Greyeeh
Redaktor

Posty: 557
Dołączenie: 29 Gru 2008, 21:08
Ostatnio był: 08 Sty 2014, 19:48
Miejscowość: Jaworzno
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Obokan
Kozaki: 66

Re: Łowca

Postprzez Wiewiórka69 w 02 Sie 2010, 15:52

Wszystko szczegółowo opisujesz-to dobrze, tylko fabuła taka..nijaka po mojemu..powinno się więcej dziać, jakiś cel dobrze by było aby mieli, widzę że dużo opisujesz bandytów może z nim coś zrób ? ciekawiej by było. Ja dla mnie.. no zle na pewno nie jest, ale lepsze mogło by być.

Wiewiórka69
Wygnany z Zony

Posty: 304
Dołączenie: 22 Sty 2010, 16:58
Ostatnio był: 19 Lip 2011, 21:39
Miejscowość: Warszawa
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: 1

Re: Łowca

Postprzez Greyeeh w 03 Sie 2010, 17:28

Dobrze że są jakieś komentarze...
_______________________________________________________________________________________

Łowca
Rozdział II:
„W stronę światła”


Pomimo tego że stalkerom udało się odeprzeć atak bandytów, nikt tam nie świętował. Nadal nie wiedzieli jak znaleźli się w Agropromie. Zwiadowcy utrzymywali że Powinność ciągle pilnuje przejść do instytutu. Pojawiły się podejrzenia, że bandyci przemieszczają się podziemiami, tylko gdzie może być wejście na wysypisku? Te obok fabryki dawno już odkryto, po za tym schodzenie do nich było nierozważne, to przecież stamtąd wychodziły wszystkie te monstra. Mowa tu o snorkach, byli tu zmutowani ludzie, na swoich twarzach nadal nosili maski gazowe, poruszali się „na czworaka”. Promieniowanie sprawiło że mogły one skakać jak żaba! Ponad to miały, ostre zabójcze pazury, które jednym silnym ruchem mogły wyciąć głęboką ranę. Mimo wszystko, miejscowy dowódca wolnych stalkerów ogłosił, że kto zejdzie do podziemi i znajdzie kryjówkę bandytów lub jakiekolwiek przejście między Agropromem a wysypiskiem zostanie sowicie wynagrodzony. Zgłosiło się wielu, niektórzy lepiej uzbrojeni i przygotowani, niektórzy nie. Między nimi byli Sieryj i Borys – cieszący się swoim Abakanem. Tego dnia oboje nie mogli spać, zastanawiali się, co czeka na nich tam, pod ziemią. W końcu znużeni usnęli, nie będąc tego nawet świadomi...
Następnego ranka obudził ich odgłos syreny alarmowej. Nie byli co prawda atakowani, ale przewodzący oddziałowi, który miał odnaleźć drogę na wysypisko, chciał aby wszyscy wstali już teraz i zeszli tam nim nastąpi kolejny atak. Sieryj wstał niechętnie, kolejną rzeczą której nie lubił były zamknięte pomieszczenia, nie miał klaustrofobii... po prostu ich nie lubił.

-No dobra, zbiórka przy studzience! – powiedział stalker wybrany na dowódcę.
-Kur**... że też to ja właśnie chciałem tutaj iść... mieliśmy wyruszyć nad Jantar, a Borys mógł załatwić sobie broń od obozowiczów, koło anomalii – szeptał do siebie zdenerwowany Sieryj – Bylibyśmy już dawno na wysypisku i popijali jakąś wódę...
-Sieryj, dlaczego się tak wleczesz? – spytał Borys.
-Dlaczego... hmm... co? Mówiłeś coś?
-Czemu ciągle idziesz z tyłu, jeszcze ci jakiś mutant dupę odgryzie! Pośpiesz się. – pospieszył go kolega.

Już po chwili dotarli do wejścia, być może była to ostatnia podróż niektórych, którzy schodzili po drabinie. Weszło ich już z 6, teraz była to kolej Borysa, nie tracąc czasu zszedł na dół, zaś jego towarzysz ociągając się, niechętnie stawiał nogi na szczeblach. Będąc na dole czekali minutę jeszcze na resztę grupy. Kiedy mieli już iść usłyszeli głośny hałas, ktoś spadł z góry.

-Czekajcie! Czekajcie jeszcze na mnie! – wołał zdyszany, obolały stalker – Jeszcze... uff... ja!
-Coś ty za jeden – spytał Sasha, bo tak nazywał się przywódca – I czemu cię nie było na zbiórce, skoro do nas leziesz?
-Zaspałem... uff... – odpowiedział, dalej ciężko oddychając.
-Co kur**?! Przecież włączyłem syrenę alarmową? Jak mogłeś jej do cholery nie słyszeć? Wszyscy wstali, nawet obudziliśmy Powinnościowców na placówce!
-Mam... aff... twardy... ss... ssen... – wydyszał.
-No dobra, chodź tu, bylebyś tylko nie opóźniał nas w marszu... a zresztą, i tak nie będziemy na ciebie czekać. Masz chociaż latarkę?
-Mam, chwileczkę... zar... zaraz, ją wyciągnę – wyciągnął z kieszeni starą latarkę, zanim ją włączył, ostukał nią ścianę dwa razy – włączyła się – to co? Idziemy?
-Idziemy... – odpowiedział podenerwowany Sasha.

Tunel prowadził ich przez dłuższy czas tylko do przodu, potem parę razy skręcili. Dokładnie sprawdzali wszystkie kąty, drabinki i przejścia. Na ich szczęście, oprócz kilku dużych pająków, nie spotkali mutantów.

-Aa, kur**! Jakie bydle! Zabierzcie go! Ja pierd**e! – krzyczał gdzieś wystraszony stalker. Reszta odpowiedziała mu śmiechem, Sieryj także sobie nie żałował. Wszystko dotąd szło gładko, więc humor mu się znacząco poprawił.
Jak dotąd nie znaleźli niczego, oprócz kilku wypalonych świeczek, pustych butelek i opróżnionych konserw. Po godzinnych poszukiwaniach, zatrzymali się w końcu na postój. Borys wyciągnął chleb i konserwy z plecaka, podzielił się nimi z Sieryjem, w końcu od rana nic nie jedli a przyjaciela głodnego pozostawić nie wypada kiedy samemu się zajadasz „stalkerowskimi przysmakami”. Co chwile ktoś się śmiał, wszyscy dookoła rozmawiali, nie było to mądre zachowanie, szczególnie że ścianę obok było gniazdo snorków. Oczywiście nie byli tego świadomi, nie zauważyli nawet dziury nad ich głowami. Właściwie to nikt nie świecił latarkami po suficie, bo po co?

-Aa! Są tutaj! One tu są! – usłyszeli krzyk, ktoś przekrzyczał cały ten hałas! Za chwilę dało się słychać tylko strzały, wrzaski i warczenie mutantów. Ich spokojny postój zamienił się w piekło.
-Zabił jednego skur****a!
-Jak zobaczycie jakiegoś to zastrzelcie!

Tylko to słychać było wokoło prócz krzyków umierających, i charczenia snorków. Borys wraz ze Sieryjem, siedział po przeciwnej stronie ściany, przez którą dostały się potwory. Przez cały czas trwania walki nie widział nic oprócz rozdzierającego ciemność światła wystrzałów i kilku latarek, i tak słabo świecących za sprawą nie naładowanych baterii. Po chwili zobaczył okropną krwawą scenę. Wszędzie leżały szczątki ludzi i mutantów. Poodgryzane głowy, porozrywane ciała i poodrywane kończyny nie należały do najprzyjemniejszych widoków. Nikomu się to nie podobał.
-No dobra panowie, nie możemy tak zostawić naszych martwych towarzyszy... pomóżcie mi... – powiedział Sasha układając ciała na jedną kupę. Przyłączyła się do niego reszta stalkerów, po chwili na środku pokoiku powstał kurhan z ciał. Szli dalej, Borys cały czas myślał o tym co się stało... może gdyby tak nie hałasowali to by się to wszystko nie wydarzyło? Co teraz będzie? Zostało przecież ich tak niewielu. Dlaczego nikt nie próbował uciec, może wtedy by go odnaleźli a on poszedłby z nimi dalej? Tym razem szedł on w samym środku pochodu, osłaniał on lewy bok... Byli już w tych podziemiach około czterech godzin, a nic poza kośćmi i syfem tu nie znaleźli. Stanęli w tym momencie przed wielką halą, otaczały ją filary, weszli na sam środek. Jeden z nich poświecił na ścianę, ktoś coś na niej napisał. Podeszli bliżej aby przeczytać... nagle ktoś wystrzelił.

-Kto do kur... aa... – przywódca nawet nie zdążył dokończyć zdania, dostał kulą prosto w głowę, światło wystrzałów widać było wszędzie. Byli otoczeni! Po chwili ktoś krzyknął: „Poddajemy się! Poddajemy! Nie strzelać!”. Pewnie nie mógł by tego zrobić gdyby nie kontener za którym się wszyscy schowali.

-Rzućcie broń na ziemię! – krzyknął ktoś.
-Kur**... dopiero co ją kupiłem... – szepnął Borys, jednakże broń położył na ziemi – starannie. Po chwili z ciemności wyszli faceci ubrani w długie czarne płaszcze i skórzane kurtki. Tak, to byli bandyci a oni wpadli prosto w pułapkę.

Stalkerzy zostali związani, obrabowani i wrzuceni za jakieś grube, metalowe drzwi. Zza nich słyszeli śmiechy i świętowanie. Po raz kolejny zbóje zwyciężyli. Sieryj z Borysem siedzieli w kącie, czekali aż wrogowie zdecydują co z nimi zrobić.

-I po co nam to było? Po co? – krzyczał zdenerwowany Sieryj – Od początku wiedziałem że to zły pomysł! To była misja samobójcza! Co my kur** zrobimy?!
-Spokojnie, opanuj się! – powiedział jeden z więźniów.
-Opanuj się?! Zrobią z nas żywe wykrywacze anomalii! Tylko czekać aż w którąś wpadniemy! – krzyczał dalej.
Zza drzwi usłyszeli jak jeden z bandziorów pyta „Czy szef na pewno chce tam wejść?”. Otworzyły się, do piwniczki wszedł zamaskowany człowiek z karabinem.
-Pod ścianę! – powiedział krótko – kto mi teraz powie, co wy tu robiliście?
Wszyscy milczeli, nikt nie chciał nic mówić bandytom. Po chwili bandyta zastrzelił jednego z nich.
-Jeśli dalej będziemy tak rozmawiać, to widzicie kur** co się będzie działo! A teraz gadać, do kur** nędzy bo was wszystkich rozwalę! – darł się jak oszalały
-Chcieliście nas znaleźć i zabić co?! Ja wam kur** pokażę!

Za chwilę zaczął strzelać do nich wszystkich, oni jednak nie chcieli poddać się bez walki. Wszyscy z krzykiem rzucili się na trójkę przeciwników. Ich samych było ośmiu. Po chwili bandyci leżeli już na ziemi wołając o pomoc swoich kumpli. Jeden z nich wyjął pistolet i postrzelił Sieryja w szyję. Padł na ziemię sztywny, po chwili kolejny stalker już nie żył. Borys wyciągnął nóż od drugiego bandyty i zabił strzelającego szaleńca. Był w szale, po chwili zadźgany został właściciel ostrza. Bohater chwili poprzysiągł sobie, że zbierze wielki oddział i zniszczy bazę bandytów, a ich przywódcę zabije osobiście...

-Panowie, tam jest jakieś światło! - powiedział jeden ze stalkerów.
-No to w stronę światła... - odpowiedział mu drugi.
Awatar użytkownika
Greyeeh
Redaktor

Posty: 557
Dołączenie: 29 Gru 2008, 21:08
Ostatnio był: 08 Sty 2014, 19:48
Miejscowość: Jaworzno
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Obokan
Kozaki: 66

Re: Łowca

Postprzez Wiewiórka69 w 05 Sie 2010, 21:56

Bardzo mnie wciągnęło, ciekawe co będzie z Borysem ! pisz dalej, musisz :D Wreszcie fabuła powiązana z bandytami.. oby tak dalej było ciekawe i klimatycznie.

Wiewiórka69
Wygnany z Zony

Posty: 304
Dołączenie: 22 Sty 2010, 16:58
Ostatnio był: 19 Lip 2011, 21:39
Miejscowość: Warszawa
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: 1

Re: Łowca

Postprzez Greyeeh w 07 Sie 2010, 12:04

No, i jest oto kolejny rozdział. Najdłuższy, bo ma pełne cztery strony. Oczywiście zapraszam do lektury i mam jeszcze jedną informację. Do rzeczy, kiedy już zakończę to opowiadanie, zrobię jeszcze ostatnie poprawki i złożę w jedną całość. Bo jak słusznie zauważył Gedeon z innego forum, w drugim rozdziale było wiele dziur w fabule. Możliwe dlatego że zwykle rezygnuję z kilku rzeczy zamieszczonych w rękopisie. Jeszcze raz zapraszam do czytania!
______________________________________________________________________________________

Łowca
Rozdział III:
„Błądząc w ciemnościach”


-Czekajcie! A co z naszą bronią? – wołał Borys do stalkerów, powoli i ostrożnie kierujących się już w stronę światełka, które widniało w przerażającej ciemności – Nie chcecie odzyskać naszego ekwipunku?
-Chrzanić to! Chcę stąd wyjść żywy – powiedział przewodzący uciekinierom.
-Czyli zostawiacie mnie samego? Tak?
-Będziemy musieli to zrobić, jeśli nie pójdziesz z nami. Ekwipunek możemy kupić nowy! – odparł kolejny.

Borys myślał ciężko, nie chciał zostawić swojego nowego Abakana w rękach bandytów, może ci wszyscy stalkerzy mieli wystarczająco rubli aby kupić nowy sprzęt. Jego nie było na to stać... Za drzwiami loszku, usłyszeli wszyscy głośny, chrapliwy krzyk.

-Aah... a ja?! Mnie tutaj zostawicie?! Na pastwę mutantów... Tak?!
On dobrze znał ten głos, czyżby to Sieryj? Z nadzieją otworzył drzwi i wbiegł do środka.
-Sieryj?! Ty żyjesz?
-Tak, kur**! Nie chciało ci się nawet sprawdzić?! ... nie ważne! Dawaj apteczkę i bandaże.
-Chodź tu któryś, dajcie jakieś bandaże! Jak macie apteczkę też dajcie.
Podszedł jeszcze do truchła bandyty, dokładnie przeszukał plecak w poszukiwaniu jakichkolwiek opatrunków. Niestety, nic tam nie było, z wyjątkiem starych skarpet, PDA, maski gazowej i taniego żarcia.
-On żyje?! – spytał niedowierzając bojownik – Chłopaki, on nie żartuje! Dajcie apteczkę, myślę że go z tego wyciągniemy!

Do pomieszczenia wszedł szybkim krokiem jeszcze jeden, w rękach trzymał średnich rozmiarów pudełko, na nim widniał czerwony krzyż. Było one co prawda zabrudzone, ale wyglądało na nie otwierane.

-Znalazłem ją... leżała przy skrzyniach razem z tym pistoletem. Zatrzymam go.
Podszedł do towarzysza broni, wyciągnął bandaże z apteczki i spirytus salicylowy. Po chwili Sieryj nie musiał martwić się swoimi ranami, co prawda nadal leżał cały obolały na zimnej betonowej podłodze, ale odetchnął ciężko i zapytał – Zabierzecie mnie stąd?
-Najpierw chciałbym iść po moją spluwę... – powiedział z zakłopotaniem Borys – Ale skoro wy nie chcecie mi pomóc, to zabierzcie ze sobą Sieryja. Znajdźcie jakieś bezpieczne miejsce i podajcie mi swoje współrzędne przez PDA. Skontaktuje się jeszcze z wami.
-Ja... ja też idę. W sumie mam ten pistolet i trochę naboi... myślę że damy sobie radę z tymi kilkoma zbójami, jeśli będziemy działać po cichu.

Bohater zacisnął mocniej palce na rączce AK zabranego martwemu już przeciwnikowi.

-No to my idziemy, w dwójkę zawsze raźniej! Wy też już ruszajcie, do zobaczenia! – żegnał się z pozostałymi.
-Pamiętasz może jeszcze ilu ich było?
-Trzech, może czterech. Nie licząc tych których zabiłem... – stwierdził.

Skręcili w korytarz z lewej, słyszeli chwile jeszcze głosy stalkerów, lecz po chwili umilkły. Borysowi powoli mijał przypływ adrenaliny. Po chwili lekko się bał, nie było tu prawie żadnego światła, tylko świeczki porozstawiane co kilka metrów. Czasami błądzili w zupełnej ciemności widząc błysk w oddali, który mijali aby znów wejść w otchłań czerni za którą Bóg wie co mogło się kryć. Raz na jakiś czas słyszeli posapywania i warczenia snorków, nie wiedzieli jak daleko one są, jednakże nie mogły biegać gdzieś blisko, ponieważ były one strasznie przytłumione. Te mutanty umieją się skradać, pokazały im to, kiedy nastąpił ich atak na „tymczasowe obozowisko”. Mijały szybko minuty, Borys nie chciał odpuścić bandytom. Ich wszystkich chciał wystrzelać, odzyskać swoją broń... miał wystarczająco dużo amunicji, aby każdy z nich dostał kilka serii. Dotarli do skrzyżowania tuneli. Nie było trudno wybrać odpowiedni bo schlani przeciwnicy hałasowali w niebogłosy. Wybrali ten prawy, szli jeszcze niecałą minutę gdy zauważyli ogień. Wokół ogniska śpiewali i śmiali się ostro napici bandyci, teraz tylko pozostało patrzeć pod nogi i powoli podejść do skrzynki naprzeciwko nich. Było ich dwóch, dobrze to czy źle? Najwyraźniej to pierwsze, ponieważ udało im się zająć idealne pozycje. Mieli ich jak na dłoni, wystarczyło tylko otworzyć ogień i... jakiś głośny hałas... najwyraźniej stalker potrącił jakiś złom.

-Szefiee... czy to... hick!... czy to ty? ... – zapytał jeden z nich
-Rozwalić tych skur***li! - Borys bez namysłu krzyknął.
Padły pierwsze strzały. Dwóch z czterech wrogów leżało w bezruchu na betonie.
Druga seria, tym razem nie celna, pomimo tego że pijany, udało się bandycie schować.
-Szefie! Prze... hick!... przestań... bo cię... bo, bo cię rozje**ę! – krzyczał

Samotnik po chwili go jednak dostrzegł i strzelił do niego trzy razy. Kolejny trup. Po chwili jeszcze jedna seria z Kałasznikowa.

-Dorwałem gnoja, leżał na ziemi i coś mamrotał. Pijak! – powiedział – Bierzemy fanty i zwijamy się stąd. Cud że nie ściągnęli tu żadnej pijawki czy snorka!
Rozglądał się dookoła, za plecakami, a w szczególności za swoim Abakanem.

-Tu są! – krzyknął stalker, zauważył na ziemi stertę plecaków. Był tam też ekwipunek reszty grupy, oraz samych bandytów. Przeglądnęli szybko znaleziska i podzielili się rzeczami grupy „szefa”. Zabrali ze sobą rzeczy jeszcze żywych, dążących na powierzchnie. Borys w końcu znalazł swój nowy jeszcze nabytek. Bandyci musieli nim rzucić, bo był popękany w kilku miejscach.

-Skur***le... szkoda że nie miał gwarancji...
-Nie martw się, mechanik w bazie to naprawi. – pocieszył go Amit.
-To może się stąd wydostańmy?
-To rozumiem! Chodźmy. – odpowiedział ochoczo i od razu ruszył.

Na ich szczęście zapamiętali jeszcze drogę powrotną. Podczas niej długo rozmawiali, a to na temat artefaktów, a to o broni, o Strefie, o kobietach i o mocniejszych trunkach. Całą ta „wędrówka” wydawałoby się że była krótsza.
Doszli do miejsca rozstania z resztą drużyny. Zobaczyli światło z lewej, tam też się skierowali. Tunel był strasznie długi, na dodatek ciemny. Jedyne co w nim było widać to błysk na jego końcu, lekko u góry. Borys wyciągnął PDA, liczył że blask wyświetlacza coś da, jednak na nie wiele się to zdało. Przypomniał sobie także że miał jakoś skontaktować się z innymi. Przejrzał swoją listę kontaktów.

-Kur**! Ten idiota zapomniał mi dać swoje dane kontaktowe!
-Co? A... nie martw się, mam go gdzieś zapisanego... chwilkę poczekaj. – mówił przeglądając własne kontakty – O... mam!
Podyktował koledze potrzebne informacje, a ten próbował się połączyć ze stalkerem, prawdopodobnie już dawno siedzącym w bezpiecznym miejscu i oddychającym świeżym powietrzem. Te tutaj śmierdziało, po trochu zgnilizną, po trochu dymem, a nawet... czymś co wyglądało jak odchody...
-Śmierdzi kur** trupem. – zaśmiał się Amit.
-Ta... – odpowiedział poważnie Borys, najwyraźniej żarty nie zrozumiał.

W końcu światełko było bliżej, bliżej i bliżej. Okazało się że jest ono nad nimi.
Nagle do czegoś dobił, była to piramida skrzynek. Ciągnęła się ona w górę, ku blaskowi czegoś co wyglądało jak promienie słońca wpadające do tych zatęchłych podziemi. Wspięli się po nich w górę. Coś co miało być ich ratunkiem, okazało się niczym. W oddali dojrzeli jasno świecącą lampę.

-Co kur**?!
-Ehh... ciekawi mnie gdzie oni już są...
-Nie wiem! Dalej nie odpowiadają! – krzyczał zmęczony już bohater - Jedyne czego się boję, to zostać tu na zawsze i żywić się... fuj... mięsem snorków.
-Że co? – spytał zdziwiony towarzysz broni.
-Tak, słyszałem o grupie stalkerów uwięzionych głęboko pod ziemią, aby przeżyć musieli jeść snorki.
Po chwili usłyszał znajomy głos dobiegający z kieszeni.
-Hej! Jesteście tam jeszcze? – ktoś zapytał.
Borys wyciągnął swoje PDA.
-Jesteśmy, jesteśmy! A wy gdzie?
-Udało nam się wyjść. Odwróćcie się jeśli stoicie jeszcze przy naszym „wejściu” do góry.
-No, jesteśmy... o kur**! Drabina! – zawołał rozweselony.
-Skaczcie tam do niej! Do zobaczenia u góry! – powiedział i rozłączył się.
Skoczyli na drugą stronę. Nie mieli z tym problemu, nie była to jakaś specjalnie duża dziura. Teraz wystarczyło się wspiąć, owa drabina była dosyć długa.
-Hah... ciekawi mnie jak oni wnieśli tak Sieryja...
-A kto powiedział że wnieśli? – po raz kolejny zażartował Amit.

Borys zaczął wchodzić się pierwszy, chciał zrobić niespodziankę stalkerom, bowiem miał ich plecaki. Po kilku minutach obaj byli już na powierzchni, poczuli powiew świeżego powietrza, był dzień. Zaczęli się rozglądać, wokół były same uschłe drzewa i krzaki. Chwilę jeszcze tam stali, póki nie zauważyli ich jakiś człowiek.

-Ej! Wy! Co wy tu do cholery robicie? – krzyczał nieznajomy dalej idąc w ich stronę.
-Szukamy reszty grupy, dopiero co wyszliśmy z podziemi Agropromu.
-Jakiego kur** Agropromu? To jest Dolina Mroku!
-Aha... pięknie żeśmy odeszli. Widziałeś tu może jakichś stalkerów? Jeden z nich był ranny. – powiedział zakłopotany.
-No, ktoś się rozbił niedaleko, za pagórkiem. Nie przyglądałem się za bardzo.
-Dzięki, żegnaj.

Nie odpowiedział im, tylko poszedł dalej. Oni zaś obrali nową trasę, szli w stronę wzniesienia, chcieli się na nie wdrapać a potem zejść na dół. Nie było one specjalnie duże, jednakże zmęczenie robiło swoje. Pocieszali się tym że już za niedługo pójdą spać, w bezpiecznym obozowisku. Z Doliny Mroku nie było daleko na Wysypisko. Jeśli uda im się przemknąć między posterunkami bandytów, to w końcu dotrą do swojej bazy. Byli coraz bliżej celu. Krótką chwilę jeszcze szli, zanim zaczęli iść pod górkę. Borysowi jeszcze nigdy nie było tak ciężko. Miał na plecach ekwipunek dwójki stalkerów, łącznie z ich bronią. Były to dodatkowe kilogramy. Po chwili poczuł że coś ciągnie go w dół, chwyciło go za nogę.

-Kur**, trzymaj się... zsunąłem się... huh... – mówił zmęczony Amit.

W końcu znaleźli się na szczycie. Zauważyli wreszcie znajome twarze, stalkerów, którzy byli niedługo przetrzymywani wszyscy razem. Rozpalili ognisko, przygotowali jakieś stare materace i wódkę. Sieryj leżał na jednym z nich. Tutaj nie było już tak stromo, zjechali spokojnie w dół.

-Jesteście wreszcie! Co tak długo? – spytał rozweselony Pancerniak.
-Co tak długo, pytasz? Ano mamy waszą broń i rzeczy.
-Co?! Mówicie serio? Dzięki stary! – powiedział drugi, także ucieszony.
-Sieryj, mam też twój. – podszedł do niego i podał mu jego przedmioty.
-Dzięki, już myślałem że nie przyjdziecie.
-A jak tam rany, goją się? – zapytał Amit.
-A co mają robić?

Gadali jeszcze chwilę, wypili po flaszce i poszli spać. Borys dowiedział się jaki jest miesiąc... był listopad. Już za niedługo miał spaść śnieg. Dla wszystkich było by lepiej aby dotarli do „gniazdka” stalkerów w Kordonie. Do tego w Agropromie nie dali rady by się przedostać, oczywiście tylko i wyłącznie przez bandytów i mutanty. Dzień powoli kłaniał się ku nocy. Na niebie widać było już księżyc i pierwsze gwiazdy. Jeszcze tylko parę dni i będzie zima...
Awatar użytkownika
Greyeeh
Redaktor

Posty: 557
Dołączenie: 29 Gru 2008, 21:08
Ostatnio był: 08 Sty 2014, 19:48
Miejscowość: Jaworzno
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Obokan
Kozaki: 66

Re: Łowca

Postprzez Wiewiórka69 w 08 Sie 2010, 22:20

Jeżeli będzie kontynuacja to zapowiada się ciekawie, wreszcie ktoś wpadł na genialny pomysł aby dodać zimę do zony! dobrze że Borys przeżył, będzie ciekawiej :D hmm zainspirowałeś mnie do pisania a raczej kontynuowania własnego opowiadania.

Wiewiórka69
Wygnany z Zony

Posty: 304
Dołączenie: 22 Sty 2010, 16:58
Ostatnio był: 19 Lip 2011, 21:39
Miejscowość: Warszawa
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: 1

Re: Łowca

Postprzez Snorky_89 w 12 Sie 2010, 22:08

Gdybyśmy byli w zonie wszyscy to te twoje historie byłyby cały czas opowiadane przy ogniskach... :)
Ostatnio podbity przez Greyeeh, 12 Sie 2010, 22:08
Image

Dylemat stalkera - Iść do zony czy do żony ?
Awatar użytkownika
Snorky_89
Kot

Posty: 28
Dołączenie: 25 Mar 2010, 19:57
Ostatnio był: 14 Sie 2010, 00:14
Miejscowość: Okolice Prypeci
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Akm 74/2U Special
Kozaki: 0


Powróć do O-powieści w odcinkach

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 2 gości