Realkriss napisał(a):Na szczęście łokciami przepychają się nowi, zdolni, prężni: Danny Boyle, Nolan, Zack Snyder...
Generalnie każdy z nich ma już swój styl i wyrobioną "markę": Nolan - dla mnie to takie połaczenie dwóch skrajności - braci Wachowskich z Burtonem, Snyder - etatowy "ekranizator" komiksów w widowiskowej oprawie, niezbyt go lubię. Z tej trójki Boyle jest najciekawszy: doskonale odnajduje się w każdym z gatunków i jeszcze nie został bezpowrotnie zaszufladkowany przez Hollywood.
Do listy powyżej dołożyłbym jeszcze: J.J. Abrams, Duncan Jones, Neill Blomkamp, bracia Hughes, Guillermo Del Toro... i ciągle swoje nadzieje pokładam w Alexie Proyasie i M. Night Shyamalanie, obaj są bardzo nierówni - mają na koncie świetne filmy jak i totalne klapy - niemniej jednak warto mieć na nich oko.
Realkriss napisał(a):"Watchmen", czyli "Strażnicy". Kawał solidnego kina o superhirołsach na emeryturze, naprawdę warto zobaczyć.
Wiele osób wskazywało mi ten film jako mus do zobaczenia, bo to coś czego nie było, oryginalne spojrzenie na superherosów etc. ... obejrzałem już dwa razy i jakoś nie mogę tego strawić. Przefilozofowane kino, Snyder po prostu wszystko odwrócił i z wyidealizowanych bohaterów zrobił ludzi pełnych wad lub posiadających b. mroczną stronę natury. Dream Team = ordynarny zbereźnik, dupodaja, niedojda, niebieski ekshibicjonista, jajogłowy inteligent i rudzielec z worem na kartofle na łbie... zastanawiają się nad sensem swoich poczynań, ludzką naturą i dokonaniach ble ble. - soap opera. Najgorszy jest ten niebieski, wszechpotężny łysol z penichem na wierzchu - za dużo myśli, aż żygać się chce. Wystarczy, że ruszy mózgiem i z człowieka zostaje mokra plama... ale... pół filmu zastanawia się nad sensem życia - tylko po co
Może to dlatego, że nie znam komiksu.