Heh! Pijawka ma w sobie to coś, co po kilkunastu godz. grania powoduje, że nie mam ochoty po 1-ej w nocy iść do sklepu po browar.
Ten coraz bliższy charkot, te ni stąd ni zowąd falujące powietrze z białymi oczkami. I tylko myśl: starczy już! już nie gram! Brrr... No i ta morda z mackami! Bomba! Demon rodem z piekła!!!
Ale i spotkania z kontrolerem mają niezły klimat. Zwłaszcza walka na bliski dystans. To ukrywanie się za osłonami, ten pisk: kurde! jestem przecież za słupem, przestań piszczeć, do ch...a! A już walka z Koshei'em była po prostu - ech! Noc, cienki nightvision, 20 granatów prosto w ryjek a ten nie odpuszcza. Ale jak już go zaciupałem i popatrzyłem na jego "fotkę", to mi się go żal zrobiło - miał w twarzy jakiś taki smutek... Chyba za dużo w to gram...