przez J0Hny w 14 Kwi 2010, 22:16
Opowiadanie ,,10 godzin’’
Wstęp
godz. 18:00
-Pułkowniku, pułkowniku, dostaliśmy wiadomość od monolithu -powiedział sierżant Kozłów do Orłowskiego -dali nam 12 godzin na opuszczenie Zony, inaczej zabiją pilotów.
-Ja pier****. Oczywiście jeśli ich zostawimy do wybuchnie skadal, ku*wa mówiłem panu, żeby nie brać gości z zagranicy do patrolów powietrznych, a pan ku*wa wziął do tego amerykańców -krzyczał major Wasilij Kazanow, doradca Orłowskiego.
-Wasilij, jak z jednostkami specjalnymi?
-Nemerov, Wernerov, Ilicz i Karsznic ze Specnazu i w ramach misji pokojowej ONZ: Pawłowski i Waśniowski z GROM, Tavish, McNeil i Kick z SAS, Carlson, Voss, Grosman i Sikorsky z Zielonych Beretów. To jest grupa szybkiego reagowania która może wystartować od razu. Zna pan tych ludzi więc pan wie, że jest to elita. Jeśli zechce pan innych, będziemy potrzebowali czasu na z organizowanie ich, a takiego nie mamy.
-Dobra za 20 minut odprawa, a i grupa lotnicza Kamarova ma być gotowa.
21 min później
-No, ok. Zestrzelili ich na patrolu w okolicach Prypeci. Ale skąd mamy wiedzieć gdzie są? –zapytał dowódca snajperów kapitan Andrzej Waśniowski.
-W ich nieśmiertelnikach są nadajniki-uśmiechnął się Orłowski -oczywiście mogli im je zdjąć, ale nie sądzę. Zresztą to nasza jedyna szansa, musimy zaryzykować, to fanatycy, banda świrów. Są przetrzymywani w jednym z budynków w Prypeci. Jest on zaznaczony na mapie w waszych PDA. A my mamy 5 minut żeby coś wymyślić. Więc słucham was panowie.
-Ja i McNeil, zapewnimy wsparcie snajperskie z pobliskiego bloku, a Wernerov będzie nam osłaniał tyłki. Potem wejdziemy do budynku i tam będziemy się bronić do przybycia śmigłowców na pobliski plac -powiedział Waśniowski.
-Carlson, Ja, Nemerov, Tavish -powiedział Pawłowski -przebijemy się szturmem przejściem podziemnym z budynku obok.
-Więc moja drużyna wejdzie szturmem od południa -stwierdził Kick.
-Dobrze, więc wy polecicie później pod koniec misji i wspomożecie im odwrót gdyby mieli rannych -powiedział Orłowski do Grosmana i do Sikorsky’ego -Kamarov, jak planujesz transport?
-Snajperów z rzucę bezpośrednio na dach budynku, z którego będą dawali osłonę, inny śmigłowiec z rzuci drużynę Waśniowskiego, trochę dalej na wschód, będą musieli trochę podejść, nie zauważeni oczywiście. Kick też będzie się musiał trochę przekraść. Ewakuujemy
was z pobliskiego placu. Naszym sojusznik będzie zmierzch, za parę minut całkiem zajdzie słońce.
-No to panowie zakładać tłumiki i do roboty - podsumował Orłowski
Część 1
godz. 19:00
-Panowie, przygotujcie się -powiedział Kamarov to drużyny snajperskiej. Śmigłowiec zaczął powoli zwalniać poczym zawisł nad budynkiem. Snajperzy razem z Wernerovem zeskoczyli na dach. Waśniowski podbiegł do krawędzi dachu rozstawił karabin snajperski, chwile później to samo zrobił McNeil, Wernerov natomiast ustawił się tyłem do nich.
-Widzisz coś? -spytał McNeil.
-Nie widzę ni kogo -odparł Waśniowski -ku*wa pewnie zorientowali się z tymi nadajnikami.
-Czekaj -szepnął McNeil -widzę jakiś ruch w budynku.
-Co dokładniej?
-Nie wiem, noktowizor nie jest cudo twórcą. Coś się tam intensywnie rusza, pewnie przestraszył ich huk śmigłowca.
-Wernerov dowiedz się gdzie są drużyny szturmowe i powiedz, że zauważyliśmy ruch w budynku.
-Tak jest -odrzekł Wernerov -Wernerov to grup szturmowych, zauważyliśmy ruch w budynku, gdzie jesteście?
-Tu drużyna Alfa, jesteśmy przy wyjściu z tunelu.
-Tu Brawo podkradamy się do wejścia, widzie nas ?
McNeil skinął głową.
-Tak widzimy -potwierdził Wernerov.
Kick podszedł do drzwi, po każdej stronie ustawiło się po dwóch ludzi.
-Kick do Brawo, gotowi?
-Tak.
-Na trzy-czte-ry. Trzy. Czte. Ry -Voss podłożył semtex. Chwile później drzwi zostały w pchnięte do środka…
Właz został zniszczony, drużyna Alfa weszła do środka.
-Ku*wa -powiedział Carlson. Na ścianach była krew, na podłodze szczątki czegoś co kiedyś było człowiekiem. Tavish nie wytrzymał, zwymiotował. Nagle coś wciągnęło Nemerova w głąb pokoju. Komandosi zaczęli biec, słyszeli krzyki, kierowali się za nimi w stronę jakiegoś pokoju. Drzwi się, zamknęły nie zdążyli. Próbowali otworzyć drzwi, były stalowe, jak do sejfu w banku lub kasynie, ale były bardziej wzmocnione. Semtex nic nie dał . Dobiegła do nich drużyna Brawo.
-Co tu się stało? -krzyczał roztrzęsiony Voss.
-Jakieś cholerstwo …. Nemerov …. -mówił Tavish.
-Co tak stoicie, pomóżcie mi. -dyszał Pawłowski. W końcu się udało, drzwi zostały sforsowane. Ku ich oczom ukazał się mroczny korytarz. Plamy krwi na podłodze.
-Tu drużyna snajperska, do waszej pozycji zbliżają się liczne grupy monolithowców, macie tych pilotów?
-Wernerov, tu stało się coś poje*anego wszędzie są flaki, coś porwało Nemerova -szeptał Carlson.
-Rozumiem…. czekaj…. mam Kamarova na linii …. mówi, że się wycofuje, stracił dwa śmigłowce, walą do niego z jakiejś broni energetycznej, Waśniowski pyta się czy rozwalić kilku monolithowców?
Carlson przekazał Kickowi informację. Wspólnie podjęli decyzje.
-Nie strzelajcie, spróbujemy uciec pewnym tunelem, wy wycofajcie się powoli.
-Zrozumiałem, dziękujemy.
-Wchodzimy -powiedział Pawłowski.
Zaświecili latarki, podłoga była pokrwawiona, jak by coś ciągnęło ciężko rannego.
Część 2
20:00
Zaryglowali drzwi. Ruszyli za śladami krwi. Każda minuta marszu wydawała się być godziną. Szli w głąb korytarza. Z dala było słychać kroki, krzyki już dawno ucichły. Szli wolno, bardzo wolno, momentami strach i paraliżował. Nagle Voss się o coś potknął. Spojrzał w dół.
-Jezu -jego oczom ukazały się resztki ciała Nemerova. Tym razem nie wytrzymał Ilicz, który przesłużył z nim kilka dobrych lat w Specnazie. Zaczął płakać równocześnie wymiotując.
Jego chwile słabości przerwał krzyk Tavisha, na którego coś się rzuciło. W ataku wściekłości Ilicz rzucił się na bestię z bagnetem, kuł ją jak najmocniej mógł, po zamordowaniu bestii okazało się, że było już za późno. Tavish nie żył, a na jego zastygłej twarzy rysowało się zaskoczenie połączone z bólem i smutkiem. Karsznic, który był swego rodzaju weteranem Zony, przyjrzał się bestii:
-To jest jakby snork ale jakiś inny, coś tu jest nie tak.
-Dobra jeśli chcemy przeżyć musimy się ruszać, zbierzcie szybko ich wyposażenie -rozkazał Pawłowski. Szli dalej, strach połączony z ciemnością dawał im się we znaki. W pewnym momencie weszli do jakiejś ogromnej sali. Na ziemi leżały szkielety, podłoga była czerwona od krwi. Przy ścianach znajdowały się dziwne szklane komory a przy nich komputery. Znowu weszli w korytarz, obok znajdowały się drzwi do różnych pomieszczeń. Na jednym Ilicz odczytał słowo ,,Zarząd’’. Pawłowski słysząc to dał znak reszcie aby weszli do pomieszczenia. Chwile potem drzwi wykopano z zawiasów, Ilicz podszedł do biurka znajdującego się przy ścianie obok którego leżał kolejny szkielet.
-28. 12. 2009 -zaczął czytać podniesiony dokument -zostaje założona podziemna placówka X-22. Naszym zadaniem jest badanie mutantów i sprawdzanie możliwości zastosowania ich w boju. Z rządu o tym pomyśle wie tylko kilka osób.
23.10.2010 po żmudnych miesiącach pracy doszliśmy do przełomu, nie dość, że stworzyliśmy urządzenie kontrolujące je, to jeszcze zmodyfikowaliśmy niektóre z mutantów, mam tu na myśli snorki, pijawki i kontrolery, dzięki modyfikacji zauważyliśmy, że m.in. wzrósł u nich poziom inteligencji.
19.04.2011 wszystko poszło nie tak, urządzenie się spier*oliło, obiekty wymknęły się spod kontroli, słyszę krzyki innych, one ich zrzerają. Ja się tu zabarykadowałem, kończy mi się jedzenie, słyszę jak próbują sforsować drzwi, zabiła nas pyszałkowatość Wasilijewa. To on kazał wypuścić je z komór, tak bardzo ufał temu urządzeniu. Teraz już to nie ważne, postanowiłem że nie będę czekał aż tu wejdą, popełniam samobójstwo. Jeśli ktoś przeczyta ten dokument niech wie, że wszczepiliśmy im implanty, w głębi ośrodka znajduje się pewne urządzenie, dzięki temu mutanty nie wyjdą z ośrodka, było tak dobrze zbudowane, że powinno jeszcze działać. Kolejnym zabezpieczeniem jest możliwość wypie*dolenia całego tego zastraństwa w powietrze. Zamieszczam jeszcze plan ośrodka z dokładnymi opisami. Doktor biolog Dimitrij Kazanow.
-Panowie, sprawdźcie sprzęt ruszamy -krzyknął Pawłowski. Wszyscy wykonali polecenie, po czym skierowali się w stronę korytarza. Pierwszy szedł Kick, przechodził przez próg drzwi gdy coś go chwyciło i zaczęło ciągnąć w głąb ośrodka. Komandosi wybiegli na korytarz.
Carlson widząc zarys celu w świetle latarki przyklęk i oddał kilka strzałów zdejmując wroga z Kicka. Wszyscy podbiegli do niego, leżał cały poszarpany ale żył, i to było najważniejsze dla jego kolegów. Karsznic stwierdził, że zabity mutant to pijawka. Po chwili wszyscy usłyszeli dziwny szum a Karsznic chwycił się za głowę, to samo zrobił Kick. Karsznic odblokował broń a Kick zaczął czołgać się w głąb korytarza. Po chwili Carlson padł zabity serią z AS Wała Karsznica. Każdy z komandosów miał jakąś wiedzę podręcznikową na temat mutantów, więc Kick, krzyknął ostatkiem sił:
-Kontroler, uciekać.
Gdy resztkami świadomości zrozumiał, że komandosi wycofali się w stronę pierwszej sali, wyjął zawleczkę ze swoich granatów: odłamkowego i fosforowego. Chwile potem eksplozja oświetliła korytarz zabijając Karsznica, Kicka i Kontrolera.
Ciąg dalszy nastąpi
To moje pierwsze opowiadanie tutaj więc proszę o szczerą ocenę.
The healthy human mind doesn't wake up in the morning thinking this is its last day on Earth. But I think that's a luxury. Not a curse. To know you're close to the end is a kind of freedom.