"A, to ja to siem wypowiem", że moją fobią to ostatnio stało się to, że.. znowu mi się zachce grać w Stalkera.
A ja kurfa, nie chcę go już, nie zagram w żadnego, nie bawię się tak, niech spada, wypad, idź precz i nie wracaj.. Nie chcę już mutantów, pijawki, snorki i całą tą swołocz olewam, wrony na niebie niech już mi więcej nie kraczą i nie latają, nie chcę "burz z pierunami", wódki "Kozak", konserw, chlebka, czy artefaktów też nie, detektory niech się zepsują, giwery zardzewieją, a handlarze niech mnie nie lubią i nic mi nie sprzedadzą, kolesiów stalkerów, bandytów, żołnierzy, ani tego całego ruskiego gadania..
Gram nara od nowa w Fallouta 3-go i jest cacy, a cała ta moja nowa fobia polega właśnie na tym, że obawiam się, że jutro znowu może mi się nagle zachcieć bezwzględnie po raz 100-ny grać w Stalkera.
To właśnie jest taka gra..