Opowiadanie: Socjalistyczny dobrobyt

Kontynuowane na bieżąco.

Moderator: Realkriss

Re: Opowiadanie: Socjalistyczny dobrobyt

Postprzez Elementary w 24 Lut 2010, 11:14

Nie martwię się ;) Czekam na dalszy ciąg obecnego a dwóch wcześniejszych dzieł jeszcze nie czytałam, ale nadrobię zaległości. Mea Culpa.
i Kasia
Awatar użytkownika
Elementary
Stalker

Posty: 73
Dołączenie: 01 Cze 2009, 01:26
Ostatnio była: 24 Cze 2012, 22:04
Miejscowość: Warszawa
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: RP-74
Kozaki: 9

Reklamy Google

Re: Opowiadanie: Socjalistyczny dobrobyt

Postprzez Adam w 25 Lut 2010, 20:25

Trzeba było wiać! Schowałem się za krzakiem i jeszcze raz dla pewności rozejżałem. Ten koleś chyba jaja ze mnie robił. W pełnym spokoju, wstałem i poszedłem do najbliższej drogi. Niezłą sobie kryjówkę znalazł. Wyjąłem PDA i włączyłem GPS. Znajdowałem się niedaleko Baru, dokładnie na wschód, łatwo do niego trafić. Wyruszyłem bez zastanowienia. Ale dokładnie chciałem się zastanowić, co dalej? Nawigatorzy mnie nie lubią, Nie wiem, gdzie są ci bandyci, pozostało mi iść do Baru. Po ostatnich walkach, te tereny przechodziły z rąk do rąk. Najpierw należał tradycyjnie do Powinności, potem doszło do zmasowanego ataku trzech frakcji, co skończyło się zabiciem wszystkich grubych ryb w Zonie. Następnie Bar zaatakowało wojsko. Kolejnie mutanty, ale na krótko. Teraz jest prawie pusty.

Idąc, napotkałem małe obozowisko. Byli to samotnicy. Podszedłem do jednego z nich i zapytałem:
- Hej! Mam parę pytań do waszego szefa.
- Poczekaj, Wasiak właśnie poszedł się odlać. - odpowiedział dość grzecznie stalker.
- Dobrze, zaczekam.
W końcu pobiegł do mnie ten Wasiak, który wyglądał znajomo.
- Witaj stalkerze. Jakie to masz do mnie pytania?
- Kto jest w Barze?
- Hehehe! - zaśmiał się - Kto jest pytasz? Pełno samotników. Zlecieli się jakby z nikąd. Nigdy nie widziałem żadnego z nich na oczy.
- Aha, a droga stąd do Baru jest w miarę czysta?
- Nie bój się! Właśnie moja grupka się tam wybiera. Na tych terenach grasuje tylko mała placówk wojska i nora z dzikami. Mutanty zlikwidowaliśmy, ale żołnierze nieźle się okopali. Nie mamy sił, aby ich zabić. Teraz wracaliśmy z Kordonu, gdy utracilem połowę ludzi. Idziemy właśnie do Baru, aby uzupełnić zapasy i wynająć jakiś najemników.
- A więc ruszajmy.
Chłopaki spakowali swoje klamoty i zgasili ognisko. Poszliśmy łatwiejszym szlakiem. W trakcie drogi, podszedłem do Wasiaka:
- Słuchaj, jestem Siemion Filipow, pseudonim Szakal, mówiłeś, że byliście teraz w Kordonie. Zwiedzialiście tereny przy wiosce Nawigatorów?
- Tak. Te cwaniaczki rozpoczęły wojnę ze wszystkimi prawie frakcjami, prócz banydtów. Może ty wiesz dlaczego?
- Tak. Ich przywódcą jest jeden z dziesiątki bandytów.
- Nie mów! Te dranie wykończyły wielu moich chłopaków. Jeśli to możliwe, podaj mi ich adres.
- No właśnie, ja też ich poszukuję. - w tejże chwili, jeden z ludzi Wasiaka, podał językiem migowym informację, że wróg obozuje niedaleko. Wspięliśmy się na mały występ skalny i dokonaliśmy rozpoznania. To była armia Ukraińska. Pięciu przy ognisku, dwóch w dole, w górze też dwóch. Inni mogli być w namiotach. Licząc tych, co właśnie wyszli z aut było ich łącznie dwudziestu...
Image
Image
Awatar użytkownika
Adam
Redaktor

Posty: 2524
Dołączenie: 27 Gru 2007, 12:13
Ostatnio był: 20 Wrz 2023, 17:49
Miejscowość: Kutno
Frakcja: Wojsko
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: 393

Re: Opowiadanie: Socjalistyczny dobrobyt

Postprzez Adam w 27 Lut 2010, 21:32

- Jakie wyda pan rozkazy? – zapytał Wasiaka jeden ze stalkerów.
- Takie, na jakie zasłużycie. Obrzucamy ich granatami, ostrzelamy i uciekniemy. Nie chcę tracić cennych ludzi. Z resztą nasze zapasy są już na wykończeniu.
- Dobra, ja proponuję następujący plan – rzekłem do wszystkich – Jest nas łącznie siedmiu. Wasiak i dwóch pozostanie na pozycji i przygotują resztę do ewakuacji, za to reszta pójdzie ze mną i wykonamy atak.
- W porządku, ale gdy wojskowi przeczuwają atak? Widać, że ten ich obóz to istna twierdza. Jak to załatwimy?
- Prosto. Podejdę do nich, że niby chcę pogadać szefem. Wtedy wy zakradniecie się i powybijacie tych w namiotach tłumikami i nożami. Wówczas ja zabije dowódcę i otworzę ogień do żołnierzy na zewnątrz. Wy mnie wspomożecie i akcja skończona.
- Do dzieła. – podsumował Wasiak.
Pewnym krokiem, skierowałem się do obozu. Armiści bardzo zdziwili się na mój widok. Nie spuszczali mnie z oka i początkowo trzymali na muszce.
- Stój! – krzyknął jeden z nich. Miał naszywki kaprala. – dokąd tak wędrujesz, stalkerze?
- Mam do załatwienia interes z dowódcą! Prowadzić do niego natychmiast!
- Eeee, Tak jest! – odpowiedział przerażony kapral wskazując mi drogę.
Na razie wszystko szło, jak należy. Zaprowadzono mnie do jednego z większych namiotów. namiotów środku siedział jakiś porucznik i dowódca posterunku w stopniu majora.
- Hmmm, znasz go Wałomin? – spytał młodszego stopniem.
- Nie, panie majorze!
- Grudeckij! Możecie już iść! – odpowiedział major do kaprala.
- Podobno macie do mnie jakiś interes. Co to jest?
- To mały drobiazg, wiem, gdzie znajduje się banda samotników, która grasuje…
- Chodzi ci o Wasiaka i jego ludzi? Te dranie panoszą się na moim rewirze! Musze ich dorwać. Co chcesz za informacje?
- Chcę coś wiedzieć na temat dziesięciu najlepszych bandytów. No i oczywiście 100 rubli!
Major na chwilę zamarł. Porucznik wyglądał na takiego, co urodził się wczoraj.
- Nic o nich nie słyszałem, ale wiem jedno. Nie zadziera się z żadnym z nich.
- Trzech już poznałem. Jednego własnoręcznie zabiłem.
- Pudla? On był najsłabszy. JA za to jestem silniejszy. – odparł major, pokazując tatuaż z rzymską cyfrą cztery.
Porucznik się poderwał:
- Ty jesteś jednym z nich? Jesteś bandytą, ale… - nie zdążył. Major wyjął Makatowa z tłumikiem i zabił go trafiając dwa razy w serce. Żołnierz początkowo upadł na stół, następnie zleciał na podłogę.
- On nie musiał tego wiedzieć. Zaraz podzielisz jego los. Straż!
- Niezupełnie! – odrzekłem i wybiegłem z namiotu. Wystrzeliłem do wojskowych przy ognisku. To był znak dla ludzi Wasiaka do ataku. Żołnierze niczego się nie spodziewali. Padali jak muchy. Jeden z nich, przeskoczył nad barykadą i począł uciekać w stronę Baru. Nikt z naszych nie mógł go uciszyć. Wtem, Wasiak i reszta jego ludzi ostrzelali go.
Z namiotu dowódcy, wybiegł Numer czwarty. Musiałem go teraz dorwać. Zabił dwóch moich ludzi, a trzeciego dotkliwie zranił. Wasiak i reszta byli oddaleni. Zostałem sam. Wyjąłem z rąk zabitego żołnierza Wintoreza i waliłem do majora. Ten za to, uzbroił się w PKM i zasypał mnie gradem pocisków. Oberwałem w nogę, ale zdążyłem celnie wystrzelić. Drań i wielka gnida dostał prosto płuco. Chyba kula przeszła na wylot. Wstałem, podpierając się o broń. Podszedłem do rannego bandyty.
- Jak to możliwe, że najzwyklejszy renegat i złodziej, stał się majorem Armii Ukraińskiej?
- To bardzo proste – powiedział poważnie ranny major - byłem normalnym żołdakiem, ale takie życie mi nie pasowało. Wiedziałem, że nic nie zarobię na g*wnianej misji w Czarnobylu. Zaprzyjaźniłem się z osobami, które teraz tak ścigasz. Mnie i Pudla dorwałeś fartem, ale reszta moich towarzyszy jest dla ciebie zbyt trudna do odnalezienia.
- Trudno, na razie posiłkuję się informacjami informacjami Yariku, Koli Awdanowowie i nieznanym bliżej gościu w stroju najemnika.
- Ocalił ci życie? Pudel był słaby fizycznie, ale ten, o którym wspomniałeś jest słaby psychicznie. Nie zniesie, jak zobaczy rannego ptaszka lub kotka. Ale siłacz i spryciarz z niego dobry.
- Jak on się nazywa? Przydaj się pod koniec.
- Nie powiem ci. – wyzionął ducha…
Image
Image
Awatar użytkownika
Adam
Redaktor

Posty: 2524
Dołączenie: 27 Gru 2007, 12:13
Ostatnio był: 20 Wrz 2023, 17:49
Miejscowość: Kutno
Frakcja: Wojsko
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: 393

Poprzednia

Powróć do O-powieści w odcinkach

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 9 gości